Opinia o grze: Wanderer: The Fragments of Fate [PS VR2]

6 godzin temu
Zdjęcie: Opinia o grze: Wanderer: The Fragments of Fate [PS VR2]


Niedawno na gogle wirtualnej rzeczywistości od PlayStation trafiło Wanderer: The Fragments of Fate. Czy warto przenieść się do światów wykreowanych przez Mighty Eyes? Przekonajmy się.

Jeżeli regularnie zaglądacie na naszą stronę, to z pewnością kojarzycie grę Wanderer. Tytuł ten zadebiutował na wielu goglach wirtualnej rzeczywistości (między innymi na pierwszym PS VR) jeszcze na początku 2022 roku. Przyznaję, iż bardzo interesowała mnie ta produkcja, ale nie miałem okazji w nią zagrać. Kiedy więc dowiedziałem się, iż studio Mighty Eyes pracuje nad odświeżeniem i rozszerzeniem swojej produkcji, z zaciekawieniem śledziłem wszystkie informacje na jej temat. Naturalnie nie umknęły mojej uwadze wieści o kilku przesunięciach premiery, o czym oczywiście informowałem Was w odpowiednich newsach. W końcu nadszedł jednak ten dzień i tytuł trafia na gogle wirtualnej rzeczywistości. Podłączmy więc PS VR2 do naszych konsol i sprawdźmy, czy warto dodać tę grę do swojej kolekcji.

Opowieść

Historia w Wanderer: The Fragments of Fate jest dość oryginalna i dobrze prowadzona. Z tego powodu trudno jest mi o niej pisać, by przypadkowo nie zawrzeć spoilerów. Postaram się jednak ogólnie przybliżyć opowieść w tej produkcji. Wcielamy się w Asher Neumanna, który postanawia zmienić pewne wydarzenia. Aby tego dokonać, cofa się oczywiście w czasie do wielu epok i obszarów, pragnąć zadziałać na – z ówczesnego punktu widzenia – przyszłość. Niezbędny do tego będzie dość sympatyczny zegarek, noszący imię Samuel. Zapewnia on nie tylko możliwość przenoszenia się w czasie, ale też przemieszczania w nim przedmiotów. Więcej na ten temat dowiecie się naturalnie z akapitu poświęconego rozgrywce. Wspomnę jeszcze, iż opowieść jest przedstawiana bardzo interesująco i byłem cały czas ciekaw, gdzie udam się następnym razem.

Oczywiście nie uniknięto pewnych paradoksów związanych z podróżowaniem w czasie, aczkolwiek grając, nie byłem w stanie o nich myśleć. Nawiasem mówiąc, spotkamy choćby dość znaczącą historyczną postać, co jest przyjemnym smaczkiem. Więcej jednak nie napiszę na ten temat – jak już wcześniej wspominałem, nie chcę zawierać żadnych spoilerów.

Rozgrywka

W przypadku Wanderer: The Fragmets of Fate mamy do czynienia z – w moim przekonaniu – najlepszą perspektywą w kontekście wirtualnej rzeczywistości. Bierzemy bowiem udział w akcji w widoku pierwszoosobowym (FPP). Sprawia to, iż na przykład chcąc wspiąć się po wystających pętach w zrujnowanym mieście, musimy fizycznie wyciągnąć ręce i nacisnąć spusty na kontrolerach Sense. Co istotne, są to sekwencje tak intensywne i częste, jak w przypadku Horizon: Call of the Mountain. Czeka Was więc pod tym względem bardzo immersyjna rozgrywka (o ile wszystko działa, ale o tym jeszcze napiszę). Mighty Eyes ze swojego tytułu uczyniło pierwszoosobową grę przygodową z elementami akcji. Na dobrą sprawę może po niego sięgnąć zwolennik dowolnego gatunku. Znajdziemy tu chociażby sekwencje nastawione na skradanie, ale nie brakuje też walki (zarówno z wykorzystaniem broni do walki wręcz, jak i broni palnej).

Niemniej jednak absolutnie nie te etapy są najważniejsze w tej produkcji. Większość czasu spędzimy na przemierzaniu świetnie zrealizowanych lokacji oraz rozwiązywaniu zagadek przestrzenno-logicznych. Tak na dobrą sprawę Wanderer: The Fragments of Fate jest w głównej mierze escape roomem i najczęściej trzeba trochę pomyśleć, aby ruszyć dalej. Nie zapomniano bynajmniej o znajdźkach i dość interesujących trofeach. Odblokujemy bowiem pucharki za polizanie żaby, przeniesienie się do innego czasu zostawiając odkręcony kran, czy za wyłowienie buta dzięki wędki.

Strona techniczna Wanderer: The Fragments of Fate

Nie ma co owijać w bawełnę – Wanderer: The Fragments of Fate to z całkowitą pewnością jedna z najładniejszych gier dostępnych na PlayStation VR2. Czy chodzimy po Księżycu, czy walczymy w zapomnianej świątyni, czy eksplorujemy scenę koncertową – zawsze mamy przed oczami absolutnie fenomenalnie prezentujące się miejsca. Co prawda nie mam porównania z wersją chociażby na Meta Quest 3, ale tytuł ten na PlayStation VR2 prezentuje się po prostu pięknie. Gogle podłączone do konsoli PlayStation 5 świetnie korzystają z zapewnianej przez ten sprzęt mocy, sprawiając, iż możemy bardzo łatwo zatracić się w wirtualnej rzeczywistości. Mighty Eyes dodatkowo może się pochwalić niesamowicie płynnymi animacjami. To bez wątpienia pod względem wizualnym jedna z najbardziej wybitnych gier w wirtualnej rzeczywistości.

Szkoda jednak, iż absolutnie nie jest wolna od wad. Będę brutalnie szczery – stan techniczny Wanderer: The Fragments of Fate uniemożliwił mi przejście gry. Pierwszych kilka godzin było bardzo przyjemnych i bezproblemowych. W końcu jednak, nie wiem dlaczego, dochodziło do kuriozalnych sytuacji. Mianowicie, moja postać sama z siebie non stop poruszała dłonią.

Prawa ręka sterowana przeze mnie, lewa w bezruchu (a w grze – jak widać)

Sprawiło to, iż nie byłem w stanie oczywiście odpowiednio działać ze światem i otoczeniem. Czasem rozwiązaniem było włączenie gry od nowa, ale bardzo często problem i tak sam z siebie wracał. Na pewno nie było to spowodowane słabym oświetleniem, czy za małym obszarem gry. Sprawdzałem to z innymi produkcjami i kłopoty ma tylko Wanderer. Mimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie ukończyć tego tytułu. Jest to w moim przekonaniu niemożliwe bez napotkania tak irytującego błędu.

Lewa ręka sterowana przeze mnie, prawa w bezruchu (a w grze – jak widać)

Zdarzało się też, iż sięgając po Samuela, przy wyciąganiu zegarka moja postać poruszała się w prawo. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy spadłem przez to w przepaść i musiałem wracać we wcześniejsze miejsce. Skutecznie potrafi to zniechęcić do eksploracji, a tym samym granie w tę produkcję adekwatnie mija się z celem.

Podsumowanie

Wanderer: The Fragments of Fate początkowo zachwyciło mnie i nie chciałem, aby ta przygoda się kończyła. Byłem ciekaw, w jaki zakątek świata przeniesie mnie Mighty Eyes i jakie zagadki będą na mnie czekały. Niestety, dość gwałtownie fascynacja tą grą ustąpiła miejsca frustracji i zmuszaniu się do zakładania gogli. Ostatecznie nie byłem w stanie walczyć z błędami technicznymi i nie dałem rady przejść tego tytułu. Bynajmniej nie przez wysoki poziom zagadek, ale zwyczajnie ze względu na rażące niedoróbki techniczne. Mam nadzieję, iż zostaną one naprawione w aktualizacjach, aczkolwiek na tę chwilę nie mogę nikomu polecić sięgnięcia po tę produkcję. Nigdy nie wiecie, kiedy natkniecie się na odmawiające posłuszeństwa dłonie postaci. Tym samym zaczynacie grać z przeświadczeniem, iż błąd na pewno wystąpi. Nie wiadomo tylko kiedy. W chwili publikacji artykułu najlepiej zrobicie, omijając ten tytuł szerokim łukiem. Szkoda, a zarazem ogromny zawód.

Kod recenzencki zapewnił producent, studio Mighty Eyes.
Idź do oryginalnego materiału