Perfidna gra karciana? Sprawdzamy! Recenzja: Klink

itomigra.blogspot.com 1 miesiąc temu

Jeszcze przed urlopem wpadł do naszej kolekcji tytuł, którego wyczekiwaliśmy już jakiś czas. Zapowiedziany był na wiosnę, a od dobrych kilku tygodni po internetach krążą instagramowe reklamówki. Owo wypatrywanie bardzo pomogło przy wciśnięciu nowości między ogrywania nowego Dominiona (recenzja TUTAJ). Zobaczcie, jak gra sprawdziła się na naszym stole! Zapraszamy do recenzji...

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Klink
to mała karcianka, która pojawiła się na polskim rynku pod sztandarem wydawnictwa Rebel. Jej autorem jest Darrell Cannon, debiutujący w naszej kolekcji. Przeznaczona jest dla 3-5 osób, w wieku co najmniej 7 lat. Zabawa powinna potrwać około 20 minut i trafić do imprezowo-rodzinnego towarzystwa.

Gra zamknięta jest w niewielkim pudełku z bardzo schludną (minimalistyczną) białą okładką. W środku znajdziemy talię 75 kart. Składają się nią liczby (o wartościach od -5 do 20) i akcje specjalne (z czarnym rewersem). Niestety nie są one najwyższej jakości- bardzo polecamy zaopatrzyć się w koszulki. Ponadto dodano kolorowy (choć cienki) notesik. Wszystko umieszczono w wyprasce. Warto na nią zwrócić uwagę, bo nie jest to klasyczny plastik. Choć cieniutki, przypomina wypełnienie materiałowe, a to daje efekt bardzo... elegancki.

Zasady:


Do gry wprowadza nas krótka instrukcja (TUTAJ), którą pokrótce przytoczymy. Przygotowanie jest proste- podobnie jak zasady. Przetasowujemy obie talie osobno i umieszczamy je w zasięgu graczy. Z czarnej odsłaniamy trzy akcje specjalne i już jesteśmy gotowi do zabawy.

W Klink staramy się uzbierać zestaw kart, który będzie miał najmniejszą wartość punktową. Tury realizowane są rotacyjnie- czyli ostatnia osoba, która przyjęła karty, rozpoczyna swoje "rozdanie". Polega ono na dobraniu dwóch zakrytych liczb z białej talii. Ogląda się jedną z nich i na jej podstawie podejmuje decyzje, czy karty sobie zostawiamy (i je odsłaniamy), czy przekazujemy kolejnemu uczestnikowi, który może ową czynność powtórzyć. "Odbijanie" odbywa się do ostatniego gracza, który musi je przyjąć. Odsłonięte karty to nasza wartość na koniec rundy (zasłonięte warte są 0 punktów).

By nie było za spokojnie, istnieją dwie zasady twistujące. jeżeli macie parkę- czyli dwie takie same wartości, odwracane są rewersem ku górze i ich wartość wynosi zero. Triada natomiast- czyli ciąg następujących po sobie liczb- pozwala skorzystać z odkrytych potężnych akcji specjalnych. Runda rozgrywana jest do momentu, aż ktoś uzbiera 10 lub więcej liczb (odkrytych i zakrytych), a sama gra toczy się do momentu, gdy ktoś uzbiera co najmniej 77 punktów. Zwycięża oczywiście osoba z najmniejszym wynikiem.

Wrażenia:


Skusił nas slang reklamowy- PERFIDNA gra karciana. Nie da się ukryć, iż Klink faktycznie jest pełen interakcji. To taki karciany romans złośliwości, kuszenia szczęścia i prostoty gry kocykowej, zamknięty w kieszonkowym pudełeczku. Dla nas materiał na HIT, mimo różnic, mocno kojarzący się z Red7 i być może stanowiący niej ciekawą alternatywę...

Dlaczego "być może"? Gier karcianych jest na rynku od groma. Klink ratuje się dość oryginalną mechaniką (+), ale muszę przyznać, iż brak mu elegancji Czerwonej Siódemki. Całe to szuranie kartami po stole jest aktywnością raczej niepotrzebną (ale nie mam pojęcia jak ją obejść). jeżeli gracie na kocyku, to przeważnie coś się zegnie, odsłoni i utrudni zabawę. Biorąc pod uwagę jakość niezakoszulkowanej talii, nie wróżę egzemplarzowi długiego życia. A jeżeli jesteśmy już przy marudzeniu i wyliczaniu minusów, których jest niewiele, to nie podszedł nam notatnik. Nie mówię o grubości (tu chyba każda objętość będzie niezadowalająca, bo gra wkręca), ale o nieintuicyjnym zredagowaniu. Totalnie nie wiem, jak w nim zapisywać wyniki rozdań. Traktujemy go po prostu jako dziwną kartkę papieru i wpisujemy wszystko ciągiem 😅.

Jeśli natomiast chodzi o rozgrywkę- to polecamy bardzo! Obiecana interakcja jest i to na zadowalającym poziomie (praktycznie cała gra to złośliwości!). Nie opiera się ona o blef, a zapowiadaną perfidną kalkulację. Lubujemy się w takich małych, cwanych zabawach- zwłaszcza w okresie wakacyjnym, choćby jeżeli jednym z jej głównych składników jest losowość (wiadomo, iż bez akceptacji szalejącego farta do karcianek się nie zasiada). Wprowadzenie nowych uczestników to żaden problem (max. minuta), zabawa wkręca (przeważnie nie kończy się na jednym rozdaniu), a radochy jest sporo. Czy czegoś więcej potrzebujemy od kocykowych rozgrywek? Wrzucajcie Klink do plecaka i sami sprawdźcie grę na wyjeździe- nie zawiedziecie się!
Plusy:

+ praktycznie sama INTERAKCJA
+ mechanika kuszenia szczęścia
+ prosta i dynamiczna rozgrywka
+ staramy się angażować wszystkich uczestników (ktoś bez kart zyskuje 0 punktów!)
+ szybkie wprowadzenie nowych
+ syndrom kolejnej partyjki
+ bardzo szybkie przygotowanie do gry
+ małe pudełko
+ ładna wypraska

Minusy:

- karty wymagają zakoszulkowania
- bardzo... dziwny notatnik

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ złapiecie nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału