Na testy przyjechał do mnie topowy zestaw Philips Multigroom serii 9000 15w1, który sprzedawany jest razem z maszynką OneBlade. Rzuciłem się w wir przycinania włosów, o czym zaraz opowiem.
Kilka lat temu postanowiłem zapuścić zarost, więc zrodziła się u mnie potrzeba posiadania sprzętu do jego stylizacji. Jestem człowiekiem, który zanim coś kupi, musi zrobić rozeznanie rynku, przeczytać kilkanaście recenzji, a na końcu spytać znajomych. Ci ostatni od początku mówili – kup Philips OneBlade, nie pożałujesz, nie ma sensu szukać czegoś innego. Dałem się namówić na zakup podstawowego urządzenia i z miejsca polubiłem się z nim, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc niedługo później postanowiłem kupić wyższy model – z ruchomą główką OneBlade 360. Aktualnie z niego korzystam i zastanawiam się nad kolejnym przejściem na wyższy model, tym razem umożliwiający również stylizację włosów ze względu na galopujące ceny usług fryzjerskich w moim mieście. Traf chciał, iż akurat przyjechał do mnie Philips Multigroom serii 9000, więc mogłem wypróbować w praktyce działanie urządzenia, które pozwala na kompleksową stylizację włosów na całym ciele.
Philips Multigroom serii 9000 – co zawiera pudełko?
W dużym i eleganckim opakowaniu znajduje się wykonany ze stali nierdzewnej trymer z gumowym uchwytem, golarka do ciała z nasadką ochronną, trymer do włosów w nosie i uszach, 2 nasadki do ciała (3 i 5 mm), trzy regulowane nasadki do włosów (3-7 mm, 9-13 mm, 16-20 mm), golarka OneBlade z ostrzem, 2 nasadki do zarostu (1 i 2 mm), regulowana nasadka do precyzyjnego przycinania (od 1 do 3 mm), grzebień do brwi, etui oraz kabel ładujący.
Zestaw jest więc bogaty i pozwala na ogromną liczbę możliwych ustawień stylizacji. Sugeruję poświęcić chwilę na przejrzenie instrukcji, która w kilku obrazkach pokazuje, gdzie i jak stosować różne nasadki, bo jest ich naprawdę sporo. Dużym plusem jest to, iż większość z nich jest dokładnie opisana. Razem nasadki i wszystkie elementy dają 27 ustawień długości od 0,2 mm do 20 mm.
Wrażenie robi jakość wykonania trymera – jest solidny, dobrze leży w dłoni, gumowy uchwyt ułatwia trzymanie podczas golenia na mokro. Ma się poczucie obcowania z produktem klasy premium i nie jest to żart. Sam trymer wygląda tak, jakby mógł być stosowany w profesjonalnym zakładzie fryzjerskim.
Nie mam żadnych uwag do jakości wykonania nasadek, a moją ulubioną jest ta z pokrętłem, bo wydaje przyjemny dźwięk w trakcie ustawiania długości. Niektórzy mogą dojść do wniosku, iż takie detale nie są istotne, bo urządzenie ma po prostu działać, ale to nieprawda, dbałość o szczegóły sprawia, iż nie żałujemy wydanych pieniędzy, jesteśmy zadowoleni z dokonanego wyboru. I dokładnie tak wyobrażam sobie reakcję człowieka, który kupi ten produkt. Nie muszę dodawać, iż zarówno trymer jak i maszynka OneBlade są wodoodporne, więc możemy używać ich na mokro, a po użyciu myć je pod bieżącą wodą.
Philips Multigroom serii 9000 15w1 – garść informacji o technologii
Trymer posiada samoostrzące się stalowe ostrza, dzięki czemu przez cały cykl życia produktu będą tak samo ostre, jak zaraz po wyjęciu z pudełka. Nie wymagają oliwienia ani specjalnych czynności konserwacyjnych – wystarczy je przepłukać pod bieżącą wodą. Są bardzo ostre, nie mają problemów choćby z twardszym zarostem. Dzięki temu trymer wręcz śmiga po skórze bez żadnego spowalniania.
Ale to nie wszystko. Producent chwali się technologią BeardSense. Trymer dzięki czujnika skanuje gęstość zarostu 125 razy na sekundę, dzięki czemu dostosowuje moc do gęstości i długości zarostu. Gdy zachodzi taka potrzeba urządzenie zwiększa prędkość ostrzy, co ułatwia strzyżenie włosów. U mnie takie skupiska występują w dolnej części podbródka, przez co podczas golenia się tradycyjnymi trymerami muszę kilkukrotnie poprawiać te miejsca, co kończy się podrażnieniami skóry. W przypadku testowanego urządzenia wystarczyło raz przejechać, żeby uzyskać równo przycięty zarost.
Nowoczesne urządzenie musi mieć aplikację
Na początku byłem zdziwiony, bo golenie wydawało mi się czynnością, która absolutnie nie wymaga żadnej filozofii, ani tym bardziej osobnej aplikacji. Z recenzenckiego obowiązku zainstalowałem aplikację GroomTribe, ale nie wiązałem z nią wielkich nadziei. Zostałem miło zaskoczony. Znajduje się w niej wiele porad dotyczących pielęgnacji zarostu, można wizualizować na sobie różne stylizacje, a także sprawdzić stan naładowania urządzenia oraz uzyskać wskazówki, jak efektywnie się nim golić. W przypadku zmiany stylu możemy wybrać jedną z kilkunastu propozycji, a każda z nich ma szczegółowe informacje, jak zapuścić taki zarost i jak go ukształtować, a także film instruktażowy.
Philips Multigroom serii 9000 – test i działanie
Koniec z danymi technicznymi, czas na golenie. Zacząłem tradycyjnie od większej długości, żeby stopniowo skracać zarost, bo nigdy nie potrafię określić ile potrzebuję milimetrów. To zresztą jest jedno z pytań, których nie cierpię u fryzjera: chce pan 4, 5 czy 7 mm? Jakby to cokolwiek znaczyło, zwłaszcza iż nie mam gwarancji precyzyjności jego przyrządów. W Philips Multigroom z serii 9000 regulacja jest w sam raz. Zdecydowanie widać różnicę pomiędzy poszczególnymi ustawieniami. Przyznam się, iż na początku miałem lekki kłopot z wybraniem odpowiedniej końcówki, ale to wina tego, iż jak 90 proc. mężczyzn pomijam instrukcję. Oczywiście nic nie szkodzi używać innych nasadek, niż zaleca producent, bo nikt tego nie sprawdza.
Trochę byłem sceptyczny co do technologii BeardSense, ale okazuje się, iż urządzenie faktycznie zmienia charakterystykę pracy w zależności do gęstości włosów. Poznamy to po dźwięku, który robi się intensywniejszy podczas strzyżenia gęstszych miejsc. Efekt jest bardzo dobry, nie trzeba kilka razy poprawiać w jednym miejscu, żeby uzyskać równo przycięte włosy. Co do dźwięku – jest przyjemny dla uszu, nie jest natarczywy i co najważniejsze – nie jest głośny. Mogłem spokojnie używać trymera w nocy, bez budzenia innych domowników.
Z oczywistych względów nie będę tutaj epatował zdjęciami mojej ogolonej pachy, czy brzucha, bo tak się złożyło, iż wybieram się na pewien zabieg, który wymagał przycięcia włosów na tej części ciała. Powiem tylko, iż urządzenie sprawdziło się doskonale. Stosowałem się do zaleceń producenta, według których lepiej stopniowo golić włosy na ciele, stosując nasadki do ciała o różnej długości, a dopiero na końcu użyć golarki. Jednak jej ostrze jest tak ostre, iż o ile nie macie włosów twardych jak stal i gęstych jak amazońska dżungla, to poradzi sobie choćby bez wcześniejszego skracania. Podejrzewam jednak, iż stosowanie się do instrukcji znacząco wydłuży żywotność komponentów.
Nie zaciąłem się ani razu, nie złapałem w ostrza fałdu skóry. Warto jednak pamiętać, iż dzięki urządzenia nie ogolicie się do zera, Philips mówi o tym, iż zostaje około pół milimetra włosa nad powierzchnią skóry. Jest to wystarczająca wysokość, żeby było gładko i przyjemnie, a skóra była cała. Nie wypróbowałem tylko grzebienia, dzięki którego przycina się brwi, bo uznałem, iż to już zbyt dużo, ale o ile ktoś ma ochotę na stylizację również tego elementu ciała, to nic nie stoi na przeszkodzie. Trymer do włosów w nosie i uszach również spisuje się dobrze, nie wyrywa włosów i nie szarpie nimi, a uwierzcie, iż to wcale nie jest takie oczywiste.
Jeżeli chodzi o czas działania to producent podaje do 120 minut pracy. Nie zdążyłem jeszcze wyczerpać akumulatora po pełnym naładowaniu, bo mój czas pracy wynosił do tej pory może 30 – 40 minut, co przekłada się na kilka strzyżeń. Trymer ma wskaźnik naładowania, za pomocą którego łatwo można ocenić, czy potrzeba go podłączyć do prądu.
Philips Multigroom serii 9000 15w1 to kombajn do włosów
Dawno nie miałem w rękach tak dobrze wykonanego urządzenia do stylizacji włosów, które z łatwością spełnia swoje funkcje. Podczas kilku tygodni testu nie wystąpiła sytuacja, w której byłbym niezadowolony, wręcz byłem zaskoczony płynnością strzyżenia. o ile szukasz takiego urządzenia, żeby w domowym zaciszu zadbać o swoje włosy, to możesz przestać, bo Philips Multigroom serii 9000 zastąpi choćby wizyty u fryzjera.