Uwielbiam gry taktyczno strategiczne, a seria XCOM ma w moim sercu naprawdę bardzo ważne miejsce. Ukończyłem je kilkukrotnie, a mimo tego bardzo często kusi mnie, aby do nich wrócić. Mało który tytuł potrafi mnie wciągnąć w ten sam sposób, stając się niemal obsesyjnie centrum mojego świata. Aby jednak spróbować czegoś nowego, postanowiłem nareszcie dać szansę Phoenix Point, które jak słyszałem, zostało stworzone przez twórców pracujących nad oryginalnym XCOM-em. Choć wątpiłem, by udało się dorównać magii oryginału, byłem spragniony znajomych doświadczeń. Pod tym względem ten tytuł nie zawodzi.
Spis Treści
- Czym jest Phoenix Point?
- Gameplay
- Starcia turowe
- Grafika i udźwiękowienie
- Podsumowanie
Jak mawiają maszyniści: po kolei
Na początku warto wprowadzić kilka sprostowań. Najwięcej czasu spędziłem przy dwóch odsłonach serii stworzonej przez Firaxis Games: XCOM: Enemy Unknown z 2012 roku oraz XCOM 2 z 2016 roku. Natomiast za powstanie Phoenix Point odpowiada studio Snapshot Games, kierowane przez Juliana Gollopa. Co istotne, Gollop nie był związany z najnowszymi grami od Firaxis, ale jest twórcą klasycznych tytułów z lat 90., takich jak UFO: Enemy Unknown oraz XCOM: Apocalypse. Zarówno współczesne XCOM-y, jak i Phoenix Point wyraźnie czerpią inspiracje z tych oryginalnych produkcji.
Jeśli mieliście okazję zagrać w XCOM: Enemy Unknown lub XCOM 2, to mechanika Phoenix Point będzie dla Was bardzo znajoma. Można wręcz odnieść wrażenie, iż gra studia Snapshot Games jest swoistym spin-offem serii tworzonej przez Firaxis. Tak jednak nie jest. Choć pozornie łudząco podobne, dzieją się w zupełnie innych światach. Tutaj nie ma kosmitów, którzy dokonują inwazji na Ziemię, ale mutacje, które powstały w wyniku zarażeniem wirusem Pandory. Naszym celem jest uwolnienie planety od zagrożenia, ale do tego potrzebujemy sojuszników, zasobów i technologii. Fabułę poznajemy tu głównie dzięki statycznych plansz okraszonych narracją i bardzo prostymi animacjami. Ma to swój urok, ale jednocześnie widać tutaj budżetowy charakter Phoenix Point. Zresztą, moim zdaniem opowiadana tutaj historia jest tylko pretekstem i traktowałem ją bardziej jako tło wydarzeń, niż główną oś zabawy.
Strategiczna i taktyczna rozgrywka
Podstawę – oraz najważniejsze źródło frajdy – stanowi tu rozgrywka. Podobnie jak w pierwowzorach, dzieli się ona na dwie kategorie: strategiczną i taktyczną. W tej pierwszej decydujemy, do jakiego zakątka planety się udajemy, jak rozbudowujemy swoją bazę, jakie badania przeprowadzamy i z kim zawieramy sojusze. Tutaj też dbamy o odpowiednie zaopatrzenie i napływ funduszy, sprzętu i personelu. Te zdobywamy, zarówno wykonując misje, eksplorując mapę jak i negocjując z różnorodnymi frakcjami. Misje z kolei przenoszą nas do części taktycznej. Tutaj dowodzimy oddziałem żołnierzy w małych lokacjach, a mamy przed sobą zwykle proste wytyczne: wyeliminować wrogów, zdobyć dane lub sprzęt, albo obronić placówkę. Tu zabawa toczy się w turach. Każdy żołnierz ma swoje punkty akcji, które przeznaczamy na ruch i ataki. Po wykonanej misji przenosimy się znowu do części strategicznej. I tak aż do zwycięstwa… lub porażki.
Jak wspomniałem wcześniej, bez wchodzenia w szczegóły można by uznać, ze nie różni się to od rozgrywki XCOM czy XCOM 2. Nie bez kozery jednak mówi się, iż to właśnie w nich tkwi diabeł, bo to właśnie szczegóły sprawiają, iż zabawa w Phoenix Point poza byciem znajomą jest mimo wszystko świeża i angażująca. Przede wszystkim w części strategicznej mamy o wiele większe pole do manewru. To my decydujemy, dokąd się udamy, jakie obszary zwiedzamy, jakie misje podejmujemy. W większości przypadków możemy zignorować niektóre sytuacje, choć nie bez konsekwencji. Wróg stale zwiększa swoje siły, a nie dbając o sojuszników, może gwałtownie się okazać, iż nie będziemy w stanie im sprostać. Tutaj mamy też ciekawą nowinkę: możemy ściśle współpracować z jedną z trzech większych frakcji, ale by do tego doszło, musimy najpierw zdobyć ich zaufanie. To z kolei czasami może wiązać się z antagonizowaniem pozostałych. Poza nimi czasem możemy spotkać też pomniejsze ugrupowania, które mogą nam pomóc, ale też takie, którym powinniśmy raczej przeciwdziałać. Gra w żaden sposób nie sugeruje jednej słusznej ścieżki, więc jest tutaj ogromny potencjał na ponowne przechodzenie Phoenix Point, jeżeli będzie nam mało.
Mamy kontakt z przeciwnikiem!
Faza taktyczna także zawiera sporo różnic względem XCOM. Tu możemy na misję zabrać do ośmiu żołnierzy, a ich akcje podzielone są na cztery – nie dwie – fazy, dzięki czemu mamy o wiele większą elastyczność, jeżeli chodzi o działania. Dodatkowo poza kilkoma podstawowymi klasami postaci – poza assault, sniper i heavy – zależnie od sojuszy można wzbogacić szeregi o unikalne jednostki. Co więcej, w trakcie zbierania punktów doświadczenia i ulepszania ich umiejętności możemy pokusić się o mieszanie klas. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w oddział włączyć hybrydę łączącą cechy szturmowca i strzelca wyborowego. Bardzo często sukces w misji nie zależał od siły ognia, a właśnie skutecznego dobrania odpowiedniej mieszanki różnych postaci, z których każda może mieć różne umiejętności specjalne. To także sprawia, iż do walki gwałtownie nie wkrada się nuda.
Dla weteranów serii XCOM rozgrywka w Phoenix Point będzie bardzo przystępna i jednocześnie znajoma, choć trudno tu mówić o bezpośredniej kopii. Jednocześnie wydaje mi się, iż nowi gracze także nie powinni czuć się tutaj przytłoczeni, gdyż gra dosyć jasno i wyraźnie tłumaczy wszystkie zasady. Ogromnym plusem jest to, iż tytuł ten można przejść na przynajmniej kilka sposobów, wchodząc w różne sojusze i priorytetyzując odmienne badania. Jednocześnie rozgrywka potrafi być wymagająca. Jestem przekonany, iż nie da się odnieść tutaj znaczących sukcesów bezmyślnie klikając bez wcześniejszego przemyślenia swoich decyzji. Zarówno faza taktyczna, jak i strategiczna, zwłaszcza w późniejszych etapach rozgrywki, stanowi wyzwanie i bardzo łatwo polec. Zdecydowanie to jest produkcja dla cierpliwych graczy.
Nie wszystko zachwyca
W przypadku gier tego typu oprawa graficzna nie jest najważniejsza. I choć Phoenix Point nie zaniedbało tej warstwy, ciężko tutaj się czymś zachwycić. Graficznie jest po prostu poprawnie, modele postaci wyglądają dobrze, mapy również niczym nie odstają od porządnego poziomu. Dzięki temu też gra działa bardzo dobrze choćby na nieco starszym sprzęcie. Mógłbym się przyczepić do tego, iż czasami pozycje przyjmowane przez pokonanych przeciwników mogą wyglądać nieco nienaturalnie, a zbijane szyby zachowują się… nietypowo. To jednak szukanie wad nieco na siłę. choćby wspomniane wcześniej statyczne plansze prowadzące fabułę, choć mało się na nich dzieje, wyglądają bardzo ładnie. Dodatkowo myślę, iż warto pochwalić artystów za projekt przeciwników, bo choć często widać inspiracje, tak wyglądają ciekawie, a niekiedy choćby przerażająco.
Muzycznie natomiast, cóż, nie ma zdecydowanie czego chwalić. Jest przeciętnie, ot tak to podsumuję. Choć jeszcze wczoraj grałem w Phoenix Point, to nie potrafię sobie przypomnieć ani jednej melodii ze ścieżki dźwiękowej. Natomiast dźwięki walki, potworów czy broni są dobre i nic nie wybija nas z imersji, gdy już wejdziemy w tryb dowódcy i skupimy się na tym, co w tej grze najważniejsze. Sporadyczna gra aktorska ma swoje mocniejsze i słabsze momenty, ale powtórzę po raz kolejny – to nie tu kryje się siła produkcji. Tu, gdzie ważne – czyli w rozgrywce – tytuł błyszczy.
Warto zainteresować się Phoenix Point
Podsumowując, jeżeli macie niedosyt po serii XCOM, a potrzebujecie kolejnej dawki, nie macie co się wahać. Jednocześnie jeżeli nie znacie pierwowzoru, a szukacie angażującej i wymagającej turówki z poważniejszym zarządzaniem zapleczem, także powinniście być z tego zakupu zadowoleni. Gra wciąga po uszy, nie pozwala się oderwać od ekranu pomimo długich godzin spędzonych na kolejnych starciach, a zadziała naprawdę na niemal dowolnym sprawnym sprzęcie. o ile nie przypadnie wam do gustu, to raczej dlatego, iż nie jest to gatunek dla was, a nie z winy samej gry. Dla mnie sporym plusem jest także to, iż gra działa na linuksie bez potrzeby jakiejkolwiek ingerencji. Działała od razu po ściągnięciu, co w sumie w ostatnich latach coraz rzadziej powinno dziwić.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.