Początek końca Call of Duty? Weteran branży nie pozostawia złudzeń

konto.spidersweb.pl 3 godzin temu

Kiedy Glen Schofield, jeden z najbardziej doświadczonych weteranów branży gier wideo i współtwórca Sledgehammer Games, publicznie wyraża ogromne obawy o przyszłość serii Call of Duty to warto zacząć słuchać.

W niedawnym wywiadzie dla Video Games Chronicle człowiek ten – który współreżyserował Modern Warfare 3, Advanced Warfare i WWII – nie gryzł się w język. – Szczerze mówiąc, od czasu gdy odszedłem ze Sledgehammer, żadna z gier nie była naprawdę dobra. Ostatnia [Modern Warfare 3 z 2023 r.] dostała 50 punktów. przez cały czas dobrze się sprzedają – mówił.

Te słowa nabierają szczególnego znaczenia w kontekście obecnej kondycji legendarnej marki. Call of Duty, przez lata niekwestionowany tytan branży FPS, stoi dziś na rozdrożu. Spadająca liczba graczy, rosnąca konkurencja, kontrowersyjne decyzje dotyczące modelu dystrybucji i malejąca jakość poszczególnych odsłon – wszystko to składa się na obraz serii, która może właśnie przekraczać punkt krytyczny. A przejęcie Activision Blizzard przez Microsoft za 75,4 mld dol. zamiast przynieść oczekiwane odrodzenie zdaje się pogłębiać problemy.

W co gramy w ten weekend?

Glen Schofield i diagnoza chorej branży

Schofield nie ogranicza się do krytyki samego Call of Duty – jego perspektywa jest znacznie szersza. W swoim wystąpieniu podczas Gamescom Asia w Bangkoku przedstawił trzy pomysły na uratowanie przemysłu gier: powszechne szkolenie deweloperów w zakresie generatywnej AI, zatrudnianie do kluczowych ról tylko doświadczonych reżyserów, którzy faktycznie wydali już gry, oraz przywrócenie targów E3 jako centralnego punktu branżowego kalendarza.

Schofield widzi główny problem nie w budżetach czy technologii, ale w błędach kadrowych. Widzę, iż inwestycja w gry nie była problemem. Problem stanowiło to, kogo wybrano do zarządzania tymi grami – stwierdza. Jako przykład podaje studia, które dostały setki milionów dolarów i lata na rozwój, by ostatecznie nie wydać nic wartościowego – jak 31st Union z 300 mln dol. przez 6,5 roku czy kolosalne projekty Bungie.

Liczby nie kłamią. Widać spadek retencji graczy

Dane przedstawione przez firmę analityczną Ampere Analytics malują niepokojący obraz. W marcu 2023 r. Call of Duty miał 22,4 mln graczy. Rok później w marcu 2024 liczba ta spadła do 20,8 mln. A w marcu 2025, mimo głośnej premiery Black Ops 6 pod koniec 2024 r., liczba ta wyniosła jedynie 20,6 mln graczy.

Call of Duty: Modern Warfare 3

To szczególnie alarmujące, gdy weźmiemy pod uwagę, iż Black Ops 6 miał najlepszy start w historii serii, a łączna liczba graczy tuż po premierze sięgnęła rekordowych 33,7 mln. Problem polega na retencji – gracze przychodzą, próbują, ale nie zostają.

Przyczyny są złożone. Gracze narzekają na problemy z cheaterami w trybie multiplayer, które doprowadziły do tego, iż choćby popularni streamerzy publicznie porzucili grę. Warzone, battle royale towarzyszący serii, przechodzi własny kryzys po wprowadzeniu zmian w mapach. System skill-based matchmaking (SBMM) wywołuje kontrowersje, a gracze skarżą się, iż każda rozgrywka przypomina zawody e-sportowe, co zniechęca casualowych użytkowników.

Roczny cykl wydawniczy to siła i przekleństwo

Call of Duty wydaje nowe odsłony corocznie od około 2005 roku. To model biznesowy, który przyniósł Activision miliardy, ale jednocześnie jest źródłem wielu problemów. Jak zauważa Schofield: Jeśli przejdą do modelu nie co rok to tracą miliard dolarów rocznie, dlatego Call of Duty nigdy tego nie zrobiło.

Ten bezwzględny harmonogram oznacza, iż poszczególne studia – Infinity Ward, Treyarch i Sledgehammer – mają teoretycznie trzy lata na stworzenie każdej gry. W praktyce jednak presja by wypełnić lukę po poprzedniej odsłonie często prowadzi do kompromisów jakościowych. Modern Warfare 3 z 2023 r. jest tego doskonałym przykładem: miał być rozszerzeniem do MW2, ale przekształcono go w pełnoprawną grę. Rezultat? Ocena 56 na Metacritic dla wersji PS5 – najgorszy wynik w historii głównej serii.

Kampania fabularna MW3 była krytykowana jako dziwnie sklejona z kawałków Warzone w aktywnie złe misje sandboxowe. Gracze ukończyli ją w 3-4 godziny, co dla gry AAA za pełną cenę było skandaliczne. User score na Metacritic wyniósł zaledwie 1.5.

Zmęczenie związany z corocznym cyklem jest realne. W ankietach i dyskusjach na Reddicie gracze wprost mówią: Bez względu na to, jak dobra jest gra Call of Duty, coroczne wydania zawsze ją zrujnują. Postulują przejście na model 2-3-letni, co dałoby deweloperom więcej czasu w dopracowanie i umożliwiło dłuższe wsparcie najlepszych odsłon.

Konkurencja mocniejsza niż kiedykolwiek

W bieżącym roku Call of Duty nie ma już monopolu na rynku kompetytywnych shooterów. Fortnite, mimo iż ma już osiem lat, wciąż dominuje dzięki stałemu napływowi treści, cross-platformowej grze i wydarzeniom na żywo. Apex Legends oferuje płynność ruchu i system postaci, którego COD nie może dorównać. PUBG: Battlegrounds pozostaje liderem na PC pod względem liczby graczy.

Co gorsza na horyzoncie pojawiają się nowi gracze. Marvel Rivals, mimo iż stracił 85 proc. graczy od szczytu w styczniu 2025 (z 644 tys. do 98 tys. w październiku) to pokazał, iż rynek jest głodny świeżych doświadczeń hero-shooterowych. Delta Force, Splitgate 2, Mecha Break, Battlefield 6 – wszystkie te tytuły konkurują o uwagę tych samych graczy.

Battlefield 6

Największym problemem Call of Duty jest jednak to, iż podczas gdy Fortnite czy Marvel Rivals mogą wprowadzać transformacyjne aktualizacje w regularnym tempie to COD trzyma się dwumiesięcznego cyklu dodawania map i broni. Ekscytacja związana z tymi dodatkami wyraźnie zmalała. Seria utknęła w formule, którą gracze znają na pamięć, podczas gdy konkurencja eksperymentuje.

Przejęcie Microsoftu to ratunek czy przyspieszenie upadku?

Gdy Microsoft ogłosił przejęcie Activision Blizzard za 68,7 mld dol. w 2022 r. (ostatecznie 75,4 mld) wydawało się, iż to może być ratunek dla serii. Zasoby giganta technologicznego, Game Pass, infrastruktura chmurowa – wszystko to miało wnieść Call of Duty na nowy poziom.

Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Według raportów Bloomberga Microsoft zrezygnował z ponad 300 mln dol. potencjalnych przychodów ze sprzedaży Black Ops 6 na konsolach i PC w ubiegłym roku, oferując grę od pierwszego dnia w Game Passie. W Stanach Zjednoczonych aż 82 proc. sprzedaży pudełkowych egzemplarzy przypadło na PlayStation – na Xboxie gracze po prostu aktywowali grę przez subskrypcję. Problem w tym, iż Game Pass nie osiągnął wzrostu, na który Microsoft liczył.

Glen Schofield jest dość bezpośredni w swoich obawach: Co się dzieje z Gears of War, gdzie jest Halo… rozumiecie, co mam na myśli? Niestety, gdy zostaniesz wchłonięty przez jedną z tych firm, myślę, iż przejmujesz część ich cech. To niepokojąca perspektywa dla fanów COD – sugeruje, iż zamiast rewitalizacji seria może podzielić los innych sztandarowych marek Microsoftu, które straciły na znaczeniu.

Jakość kampanii – od epickich do przeciętnych

Jednym z najbardziej widocznych objawów problemów Call of Duty jest spadek jakości kampanii fabularnych. Jeszcze dekadę temu misje single-player były wizytówką serii – spektakularne sceny jak oblężenie Paryża w MW3 (2011) czy walka w Nowym Jorku pozostały na długo w pamięci graczy.

Współczesne kampanie to zupełnie inna bajka. Modern Warfare 3 z 2023 r. trwał 3-4 godziny i był krytykowany za recykling elementów Warzone. Gracze wprost mówią, iż kampanie utraciły swoją tożsamość.

Problem jest systemowy: deweloperzy muszą non-stop tworzyć content sezonowy – battle passy, nowe bronie, mapy – więc kampania staje się myślą wtórną. Gry narracyjne jak The Last of Us czy God of War oferują głębię fabularną, z którą kampanie COD po prostu nie mogą konkurować, zwłaszcza iż muszą być gotowe w rocznym cyklu.

Black Ops 7, którego premiera zaplanowana jest na 14 listopada, może być testem tego, czy seria jest w stanie się odrodzić. Gra zapowiada kilka intrygujących nowości: kampanię kooperacyjną dla maksymalnie 4 graczy (po raz pierwszy od Black Ops 3 z 2015 roku), 18 map multiplayer na start, nowy tryb Skirmish 20 vs 20, oraz powrót klasycznego Zombies.

Model Game Pass a tradycyjna sprzedaż

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów strategii Microsoftu jest umieszczenie Call of Duty w Game Passie. Z perspektywy graczy to fantastyczna oferta – za 115 zł miesięcznie (w przypadku Game Pass Ultimate) otrzymują dostęp do setek gier, w tym najnowszego COD. Ale z perspektywy biznesowej to kłopotliwa kalkulacja.

300 mln dol. utraconych przychodów to jedna trzecia miliarda dolarów, jakie Modern Warfare II zarobiło przy premierze. Pytanie brzmi: czy wzrost liczby subskrybentów Game Passa (a Microsoft nie ujawnił tych liczb od lutego ubiegłego roku, gdy było ich 34 mln) wystarczająco kompensuje te straty? Ponoć nie za bardzo.

Są też sygnały, iż sam model corocznych wydań zaczyna się chwiać. W niektórych źródłach pojawiają się sugestie, iż Microsoft rozważa przejście na model Game as a Service – jednej, stale aktualizowanej gry Call of Duty zamiast corocznych odsłon. To mógłby być głęboki reset serii, ale wiązałby się z ryzykiem utraty miliarda dolarów rocznego przychodu, który przynosi każde nowe wydanie.

Nie można ignorować kulturowych problemów wewnątrz Activision Blizzard. Firma spędziła ostatnie lata borykając się z licznymi pozwami i zarzutami dotyczącymi dyskryminacji i molestowania seksualnego. Ponad 20 pracowników opuściło firmę, a kolejnych 20 spotkało się z działaniami dyscyplinarnymi. To brzmi abstrakcyjnie, ale ma realny wpływ na jakość gier – trudno tworzyć świetne produkty w toksycznym środowisku pracy.

Schofield sugeruje też, iż Microsoft prawdopodobnie zlikwidował system bonusów, który wcześniej motywował deweloperów COD. jeżeli to prawda to może to mieć ogromny wpływ na zdolność Activision do przyciągania i zatrzymywania najlepszych talentów.

Czy COD może się odrodzić?

Czy Call of Duty jest skazany na powolny, bolesny upadek? Niekoniecznie. Seria wciąż generuje miliardy dolarów rocznie i ma jedną z najbardziej lojalnych baz fanów w branży. Black Ops 6 był najlepiej sprzedającą się grą ubiegłego roku w Stanach Zjednoczonych. To dowód, iż marka wciąż ma ogromną siłę.

Ale żeby przetrwać następną dekadę Call of Duty musi przejść głęboką transformację. Oto najważniejsze kroki, które mogłyby uratować serię:

  1. Przejście z corocznych na dwu- lub trzyletnich cykl wydawniczy dałoby deweloperom czas na dopracowanie gier i pozwoliłoby najlepszym odsłonom żyć dłużej. Tak, Activision straciłby miliardy w krótkim okresie, ale mógłby je odrobić przez lepszą retencję graczy i bardziej wartościowe mikrotransakcje w dłuższej perspektywie.
  2. Schofield ma rację: zatrudnić reżyserów, którzy faktycznie wydali gry, którzy wiedzą, jak zarządzać dużymi zespołami i dostarczać jakościowy produkt na czas. Awansowanie z wewnątrz to fajna sprawa, ale tylko wtedy, gdy ludzie są naprawdę gotowi na taką odpowiedzialność.
  3. Kampanie COD kiedyś odważnie eksplorowały moralną złożoność wojny – No Russian z MW2 to najbardziej kontrowersyjna misja w historii serii, ale też jedna z najbardziej zapadających w pamięć. Nowoczesne COD-y wydają się bać kontrowersji, co czyni je bezpiecznie nudnymi.
  4. Jeśli Microsoft chce, żeby COD był sztandarowym tytułem subskrypcji Game Pass to musi znaleźć sposób, by model ten był ekonomicznie opłacalny bez niszczenia tradycyjnej sprzedaży. Może oznaczać to późniejsze dodawanie gier do Game Passa (np. 3-6 miesięcy po premierze) zamiast dostępności od dnia pierwszego.

Glen Schofield zakończył swój wywiad dla VGC ponurą refleksją: EA i Activision miały już swoje najlepsze lata. To brutalna ocena od kogoś, kto spędził w tych firmach dekady i pomógł stworzyć niektóre z ich największych hitów.

Ale może właśnie takiej szczerości potrzebuje branża. Call of Duty nie umrze jutro – marka jest zbyt silna, baza fanów zbyt lojalna, a przychody zbyt duże. Ale seria bez wątpienia znajduje się w kryzysie. Spadająca jakość, problemy z retencją graczy, rosnąca konkurencja, kontrowersyjne decyzje Microsoftu i wewnętrzne problemy w studiach deweloperskich – to wszystko składa się na obraz franczyzy, która desperacko potrzebuje resetu.

Black Ops 7 będzie testem. jeżeli Treyarch i Raven dostarczą dopracowany, innowacyjny produkt, który przypomni graczom dlaczego zakochali się w Call of Duty to seria może wejść w nową, zdrowszą erę. Ale jeżeli to będzie kolejny przeciętny, pośpiesznie sklecony produkt stworzony głównie po to, by zapełnić coroczny slot w kalendarzu wydawniczym Activision – wtedy obawy Schofielda mogą się okazać prorocze. Pora zacząć się martwić o Call of Duty – bo jeżeli największy shooter na świecie może upaść, żadna marka nie jest bezpieczna.

Idź do oryginalnego materiału