Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension – recenzja DLC

4 godzin temu

Seria Pokémon, mimo niemal trzydziestu lat obecności na rynku, temat DLC podjęła stosunkowo niedawno. Pierwsza pełnoprawna dodatkowa zawartość, nie licząc przedmiotów rozdawanych przez Mystery Gift, pojawiła się dopiero w Pokémon Sword & Shield. Od tamtej pory dodatki wydawane są regularnie do każdej nowej odsłony i Pokémon Legends: Z-A nie jest tu wyjątkiem. Mega Dimension to dokładnie taki rodzaj DLC, jakiego się spodziewałem. Pytanie tylko — co to adekwatnie oznacza w praktyce?

Fabuła dodatku jest prosta i równie typowa dla serii jak historia z podstawowej wersji gry. Ponownie pojawia się zagrożenie, z którym tylko my oraz członkowie drużyny MZ możemy sobie poradzić, a jego skutki mogą dotknąć całe miasto Lumiose. Wszystko zaczyna się jednak dość niewinnie. Do naszego hotelu przybywa mała dziewczynka o imieniu Ansha i prosi nas o pomoc w założeniu sklepu z pączkami. Co ciekawe, towarzyszy jej legendarny Pokémon Hoopa, co od razu nadaje sprawie nutę tajemnicy.

Historia opowiedziana w DLC nie jest szczególnie odkrywcza. Do tego stopnia, iż jej punkt kulminacyjny ponownie skupia się wokół Wieży Pryzmatu. Rozumiem, iż to symbol miasta i kultowa budowla, ale naprawdę można było spróbować czegoś innego. Sama Ansha wypada jednak bardzo sympatycznie i gwałtownie wpasowuje się w dynamikę grupy. Napędza ją marzenie proste w założeniach, ale trudniejsze w realizacji, co nadaje postaci wiarygodności. W końcu wiele dzieci marzy o rzeczach, które wydają się nieosiągalne, a mimo to wierzą w nie całym sercem. Tutaj ta wiara ma przynajmniej szansę się spełnić — w końcu to gra.

Może zabrzmi to dziwnie, ale wspomniane pączki, a dokładniej donuty, stają się osią napędową całej fabuły. Na terenie miasta zaczynają pojawiać się tajemnicze czarne wyrwy, które okazują się portalami do Hyper Space — lustrzanego odbicia głównej lokacji. I tu wchodzą słodkości. Przejścia są niestabilne, więc do bezpiecznego korzystania z nich potrzebny jest Hoopa, który potrafi je tymczasowo stabilizować swoimi mocami. Aby to zrobić, musi jednak wcześniej zjeść tę przekąskę.

Fot. Kadr z gry

Na początku ten pomysł wydał mi się zabawny i dość absurdalny, ale z czasem stał się po prostu irytujący. Mechanika donutów to klasyczne sztuczne utrudnienie mające wydłużyć rozgrywkę. Od użytych składników zależy jakość pączka, a ta z kolei wpływa na czas, jaki możemy spędzić w Hyper Space. Jest to kluczowe, ponieważ w tym wymiarze wykonujemy zadania, które zapewniają punkty potrzebne do odblokowywania głównych questów fabularnych. w uproszczeniu — im więcej kalorii pochłonie Hoopa, tym dłużej możemy tam przebywać.

Samo Hyper Space to miejsce dziwne i tajemnicze. Pojawiają się w nim Pokemony, w tym także gatunki niedostępne w podstawowej wersji gry. Nieznana energia sprawia, iż ich siła rośnie, co pozwala im po raz pierwszy w historii przekroczyć barierę setnego poziomu. Nie jest to jednak stan permanentny. Po złapaniu takiego Pokémona i powrocie do zwykłego świata jego poziom drastycznie spada. Członków naszej drużyny również możemy tymczasowo wzmacniać, ale tylko w granicach wyznaczonych przez zjedzonego donuta. Inne efekty także są chwilowe, co gwałtownie odbiera poczucie progresu.

Fot. Kadr z gry

Rozgrywka w Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension jest niestety równie powtarzalna co w podstawce. Schemat pozostaje ten sam: wykonujemy proste mini-zadania typu „znajdź”, „zniszcz” lub „złap”, zbieramy punkty, a następnie walczymy z bossem. I tak kilka razy. Same starcia z bossami to znana już walka w czasie rzeczywistym z oszalałym Mega Pokémonem. Nowością jest presja czasu, ponieważ potyczki realizowane są w Hyper Space. Do tego poziomy bossów są mocno zawyżone. Nie jest to może Dark Souls, ale wyzwanie jest odczuwalne, szczególnie gdy do gry wchodzą legendy.

Największą atrakcją dla fanów są oczywiście nowe Mega Pokemony i tutaj dodatek nie zawodzi. Wiele stworów otrzymało nowe formy, a niektóre, które już wcześniej posiadały Mega Ewolucję, dostały jej wariant w postaci formy Z. Przykładowo: mamy klasycznego Mega Lucario oraz nowego Mega Lucario Z. Pomysł fajny, choć szkoda, iż nie poświęcono więcej uwagi mniej popularnym Pokemonom.

Fot. Kadr z gry

Podsumowując, Pokémon Legends: Z-A Mega Dimension to typowe pokemonowe DLC — więcej tego samego z kilkoma nowościami. Fabularnie jest poprawnie, ale bez fajerwerków. Dodatek może spodobać się graczom szukającym większego wyzwania, a nowych Pokemonów nigdy za wiele. jeżeli jednak podstawowa wersja gry kogoś nie przekonała, DLC raczej tego nie zmieni. To przede wszystkim gratka dla fanów i kilka więcej.


Fot. główna. Nintendo.com

Idź do oryginalnego materiału