
Rezygnacja z podatku cyfrowego pokazuje, kto tak naprawdę rozdaje karty w Brukseli.
W czasie gdy Europa mierzy się z kryzysem zaufania i dramatycznymi brakami w budżecie, KE rezygnuje z miliardów euro. Wszystko po to, by przypodobać się Ameryce i jej cyfrowym gigantom.
Bruksela się cofa. Podatek cyfrowy znika z planów UE
Choć jeszcze 2 miesiące temu KE promowała podatek cyfrowy jako narzędzie sprawiedliwości podatkowej i sposób na spłatę unijnego zadłużenia, dziś plan ten ląduje w śmietniku. Jak czytamy na łamach Business Insider, portal Politico ustalił, iż decyzja o jego wycofaniu ma związek z negocjacjami handlowymi z USA, które mają przynieść Unii korzystniejsze warunki ceł. Z perspektywy obywateli wygląda to jednak jak kapitulacja wobec presji Donalda Trumpa i takich koncernów, jak Apple, Meta czy Google.
W ten sposób UE z własnej woli rezygnuje z mechanizmu, który mógłby przynieść choćby kilkanaście mld euro rocznie, pozwalając wielkim korporacjom przez cały czas korzystać z luk w systemie podatkowym. Komisja przekonuje, iż jej priorytetem są dobre relacje handlowe. Krytycy mówią wprost, iż to zdrada interesu publicznego.
Nowe podatki zamiast sprawiedliwości
W zamian za cyfrową daninę, KE proponuje 3 inne opłaty: od elektrośmieci, wyrobów tytoniowych oraz od największych unijnych firm z obrotami powyżej 50 mln euro. Celem jest zebranie od 25 do 30 mld euro rocznie. To właśnie tyle potrzeba, by spłacać wspólny dług UE zaciągnięty po pandemii. Największy sprzeciw wzbudza jednak nie sama idea opodatkowania, ale fakt, iż ciężar finansowy znów mają ponieść Europejczycy i lokalne firmy, a nie międzynarodowe koncerny z Doliny Krzemowej.
Pomysł wspólnotowej akcyzy na tytoń czy opodatkowanie od wyrzuconego sprzętu elektrycznego budzi kontrowersje choćby wśród zachodnioeuropejskich państw. Część państw otwarcie protestuje przeciwko oddawaniu dochodów narodowych do wspólnej unijnej kasy, które teraz będą musiały być rekompensowane z innych źródeł.
Głos oddany poza urną
Ruch KE to kolejny przykład na to, jak niewidzialna ręka globalnych korporacji kształtuje europejską politykę. W środowisku, które jeszcze do niedawna mówiło o suwerenności cyfrowej i uczciwości podatkowej, dziś widzimy ustępstwo wobec siły lobby i kalkulacji politycznej. Najwięksi gracze wygrali nie dzięki innowacyjności, ale dzięki temu, iż są po prostu zbyt duzi, by ich opodatkować.
To oczywisty sygnał, iż ciężar kryzysów spada na barki tych, którzy nie mają żadnego wpływu na negocjacje toczące się w Brukseli. Gdy politycy za naszymi plecami dogadują się z Trumpem, media i społeczeństwo europejskie dostają jasny przekaz, iż interes publiczny znów przegrał z interesami big techów.
*Źródło zdjęcia wprowadzającego: Alexandros Michailidis / Shutterstock