Gdyby ktoś mnie zapytał miesiąc temu, czy planuję powrót do Lords of The Fallen, moja odpowiedź byłaby prosta. Nie. Czasami jednak wystarczy mały impuls, aby sytuacja w mojej głowie diametralnie się zmieniła. Może to być trailer, informacja prasowa, krótki tweet czy coś jeszcze innego. Nie mam nad tym pełnej kontroli. Tym razem jednak było inaczej — po roku od premiery postanowiłem sprawdzić, jak tytuł prezentuje się na PC, szczególnie po tych wszystkich zmianach i aktualizacjach, o których słyszałem. Perspektywa zobaczenia mrocznego świata Mournstead w pełnej krasie graficznej i z płynną animacją była wystarczająco kusząca, by ruszyć na kolejną przygodę.
Nowa platforma, nowe możliwości
Pierwszą znaczącą różnicą była decyzja o wyborze klasy Orian Preacher, która zaoferowała zupełnie inne podejście do rozgrywki niż moja poprzednia przygoda na PS5. Połączenie walki wręcz z magią otworzyło nowe możliwości taktyczne — od wzmacniania broni czarami po leczenie się w trakcie starć. To zupełnie inne doświadczenie niż czyste melee, którym bawiłem się rok temu. Szczególnie przydatna okazała się możliwość rzucania zaklęć obszarowych, które nie tylko leczyły, ale też dawały przewagę w starciach z grupami przeciwników. Magia w Lords of the Fallen nie jest przesadnie potężna, ale stanowi świetne uzupełnienie arsenału gracza, szczególnie w trudniejszych momentach rozgrywki.
Na moim zestawie (AMD Ryzen 7 7800X3D, RTX 4070 Ti SUPER, 32GB DDR5) gra prezentuje się zjawiskowo. Mroczne korytarze wypełnione są detalami, pochodnie rzucają realistyczne cienie na ściany, a przejścia między światami wyglądają jeszcze bardziej spektakularnie niż rok temu. Dzięki DLSS w trybie Jakość przy rozdzielczości 1440p udało się osiągnąć idealną płynność bez kompromisów w jakości obrazu. To pokazuje, jak wiele pracy włożono w optymalizację – Lords of the Fallen w 2024 roku wygląda i działa dokładnie tak, jak powinno od początku. Szczególnie widać to w lokacjach takich jak katedry czy mosty, gdzie bogactwo architektonicznych detali i efektów świetlnych naprawdę robi wrażenie.
Balans i zmiany w świecie
Już na samym początku zauważyłem pierwszą znaczącą zmianę — usunięcie kontrowersyjnego bossa z prologu. To świetna decyzja, która pozwala nowym graczom lepiej wczuć się w mechaniki gry, zamiast odbijać się od ściany już na starcie. Podobnych zmian w balansie jest znacznie więcej — zmniejszona liczba przeciwników w miejscach, gdzie wcześniej ich nagromadzenie było przytłaczające, czy zmodyfikowany poziom trudności Piety, która przez cały czas stanowi wyzwanie, ale nie frustruje jak kiedyś.
System Umbral również doczekał się poprawek. Zwiększony czas przebywania po drugiej stronie i zbalansowane obrażenia od przeciwników sprawiają, iż eksploracja mrocznej wersji świata jest teraz bardziej przemyślana i mniej frustrująca. Implementacja technologii Nanite dla modeli Umbral to kolejny krok w stronę lepszej optymalizacji, która nie odbywa się kosztem jakości wizualnej. Szczególnie w lokacjach takich jak Skyrest Bridge czy Lower Calrath, gdzie redukcja cieniowanych obiektów nie tylko poprawiła wydajność, ale paradoksalnie wpłynęła pozytywnie na spójność wizualną tych miejsc.
Społeczność i rozgrywka online
Tryb online w Lords of the Fallen tętni życiem znacznie bardziej, niż można by się spodziewać rok po premierze. System matchmakingu działa sprawnie, a gracze chętnie zostawiają wiadomości i duchy, co dodatkowo wzbogaca rozgrywkę o element społecznościowy. Podczas inwazji innych graczy zauważyłem, iż społeczność online jest przez cały czas aktywna — jeden z najeźdźców okazał się łatwym przeciwnikiem, ale drugi sprawił mi niemało problemów, pokazując, iż element PvP przez cały czas potrafi dostarczyć emocji. Co ciekawe, system dobierania przeciwników wydaje się lepiej zbalansowany niż rok temu, co sprawia, iż choćby przegrane pojedynki nie wywołują frustracji, a raczej motywują do poprawy własnych umiejętności.
Rok pozytywnych zmian
Deweloperzy nie próżnowali przez ostatni rok. Nowy system Crimson Ritual w multiplayerze, możliwość pełnego remapowania pada, lepsze zachowanie AI czy szereg poprawek technicznych to tylko wierzchołek góry lodowej. Widać, iż zespół wsłuchuje się w głosy społeczności i systematycznie usprawnia swoje dzieło. Szczególnie imponujące jest to, jak developer podszedł do optymalizacji — zamiast wprowadzać kosmetyczne zmiany, zdecydował się na głębokie modyfikacje w silniku gry, co zaowocowało znacznie lepszą wydajnością.
Powrót do Lords of the Fallen po roku, tym razem na PC, był zaskakująco odświeżającym doświadczeniem. Nie tylko ze względu na techniczne ulepszenia czy zbalansowaną rozgrywkę, ale także dzięki możliwości poznania gry z zupełnie innej perspektywy dzięki klasie Orian Preacher. To pokazuje, iż czasem warto dać tytułowi drugą szansę, szczególnie gdy deweloperzy aktywnie pracują nad jego udoskonaleniem. jeżeli wahaliście się nad zakupem ze względu na początkowe problemy techniczne — teraz jest dobry moment, aby dać tej produkcji szansę. Lords of the Fallen w swojej obecnej formie to gra, która nie tylko spełnia pierwotne obietnice, ale w wielu aspektach je przewyższa.
Lords of the Fallen – recenzja (PS5). Podróż przez dwa mroczne światy
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do materiału dziękujemy firmie better. gaming agency.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego artykułu.