Prince of Persia: The Lost Crown – recenzja (PC). Piękne rozpoczęcie roku!

10 miesięcy temu

Nowy książę od razy przykuł moją uwagę. Zobaczyłem w nim świeżość, romans z innym niż dotychczas gatunkiem i pewne nawiązanie do klasycznych odsłon 2D. Chociaż po zapowiedzi wiele osób z bańki wieszała na produkcji psy, ja miałem dobre przeczucie. Cieszę się, iż moja intuicja mnie nie zawiodła, gdyż Prince of Persia: The Lost Crown okazał się świetną produkcją i przede wszystkim, naprawdę udaną metroidvanią. Czy jednak jest wart swojej ceny oscylującej w granicach 200zł? Zaraz Wam wszystko opowiem.

Nie książę, a nieśmiertelny!

Ta informacja może niektóre osoby zaskoczyć, ale w The Lost Crown nie wcielamy się w nikogo z rodziny królewskiej. Protagonistą jest młody wojownik Sargon, który należy do elitarnej grupy wojowników prowadzonej przez Vahrama zwanej Nieśmiertelnymi. To właśnie oni bronią i wygrywają dla Thomyris, królowej Persji. Po jednej z wielkich bitew dochodzi do poważnego incydentu. Książę zostaje porwany przez mentorkę głównego bohatera i trzeba uratować następcę tronu. Ślad wiedzie na górę Qaf niegdyś zamieszkiwaną przez Simurgha, który jest uznawany za boga i obrońcę państwa. Niestety, od 30 lat nikt go nie widział.

Nieśmiertelni przybywają na górę Qaf.

Sargon wraz z resztą wojowników ruszają na poszukiwania we wspomniane miejsce. Tam jednak okazuje się, iż coś jest nie tak. Nie chodzi jedynie o magiczną aurę, ale o czas i przestrzeń. Przeszłość przeplata się z przyszłością i wiele rzeczy wydaje się nie mieć żadnego sensu. gwałtownie również wychodzi na jaw, iż samo porwanie to jedynie czubek góry lodowej, a intryga jest o wiele bardziej skomplikowana. Żeby wypełnić misję, nasz młody bohater będzie musiał nie tylko wnieść się na wyżyny swoich możliwości, ale również przyjąć moce samego Simurgha. Na jego drodze do celu staną nie tylko potężni wrogowie, ale i rzeczy, które większość traktuje jako legendy lub zabobony.

Nowe oblicze Prince of Persia

Za The Lost Crown odpowiada studio, które jest znane z Raymana i Beyond Good & Evil. Jestem pełen podziwu, iż zdecydowano się na grę, której bliżej nieco do korzeni, niżeli ostatnich odsłon. Chodzi mi tutaj o perspektywę. Chociaż twórcy określają swoje działo jako action-platformer, to jednak wspominają, iż ma wiele cech z metroidvanii. Dla mnie jednak jest ich tyle, iż ciężko nie mieć w głowie Castlevania, Blasphemous czy Hollow Knighta ogrywając wspomniany tytuł. Dość mocno otwarty świat, backtracking, sekcje zamknięte bądź ukryte, które wymagają pewnych mocy lub przedmiotów, aby się do nich dostać. Sporo sekwencji zręcznościowo-logicznych, miejsca służące za zapis, jak i pełną regenerację życia, swoisty hub, gdzie wracamy najczęściej i mapę przypominającą to, co mamy w każdej metroidvanii.

Prince of Persia: The Lost Crown – Sargon w magicznym lesie

Nie muszę chyba wspominać, iż przez większość czasu mamy ujęcie z boku, chociaż w trójwymiarze. Miłym akcentem są momenty, kiedy ujęcia czy całe cutscenki przechodzą do pełnego 3D i dodają tym samym odpowiednią głębię. Muszę pochwalić same przejścia między scenami, bo te wykonano z finezją i pomysłem, przeplatając ze sobą perspektywy, a to wszystko na silniku Unity. Tego typu produkcja może jawić się jako coś mniej skomplikowanego z o wiele mniejszym budżetem. Nic dziwnego, w podobnym ujęciu mamy przecież masę gier niezależnych. Musicie jednak wiedzieć, iż to pełnoprawny i duży tytuł, który starczy na minimum dwadzieścia godzin zabawy, gdzie mi zajął on prawie trzydzieści na przejście. Procent ukończenia zatrzymał się na 71%, więc pozostało sporo do zrobienia czy odkrycia.

Walka, eksploracja i…

Rozgrywka w Prince of Persia: The Lost Crown jest naprawdę ciekawie zaprojektowana. Z każdą nabytą mocą Sargon powiększa wachlarz swoich możliwości, zarówno w walce, jak i poza nią. Oprócz klasycznych ataków, mamy również proste i zaawansowane combosy, blokowanie, parowanie, a na to wszystko wpływają również zdobyte w czasie zabawy amulety. Tych ostatnich jest naprawdę dużo i wszystkie oferują inne bonusy. Kilka z nich coś wzmacnia u bohatera, ale jednocześnie osłabia inne parametry. Mamy więc spore pole do popisu, bo wiele zależy od tego, co Wam przyda się w czasie starć. Zarówno bronie, jak i akcesoria można także ulepszać u kowalki. To jednak wymaga surowców, a część z nich poukrywano po całej mapie. Nie ma nic za darmo. Wszystko to ma duże znaczenie, gdyż do pokonania bossów wykorzystacie wszystko, co możliwe. Najsilniejsi oponenci będą wymagać od Was sprytu, zręczności i woli walki. Najważniejsze jednak, iż pojedynki z nimi są naprawdę satysfakcjonujące.

[See image gallery at pograne.eu]

Jak to w metroidvaniach bywa, nowe moce to nowe ścieżki i możliwości. Warto więc wracać do miejsc, które wcześniej były nieosiągalne. Nie trzeba jednak pamiętać, gdzie takowe się znajdują, gdyż gra pozwala nie tylko dodawać na mapie klasyczne znaczniki, ale też takie ze zdjęciami. W ten sposób można łatwo namierzyć wszystkie pominięte skarby bez dodatkowych poszukiwań. Taka forma ułatwienia jest lekko ograniczona, ale spokojnie, wraz z postępami i to się zmieni. Miłym akcentem są tutaj zadania poboczne, dzięki którym nie tylko zyskamy dodatkowe łupy, ale również zgłębimy się w większą część uniwersum gry.

[See image gallery at pograne.eu]

…misje poboczne

Co do samej eksploracji i elementów platformowych to tutaj w kilku miejscach czułem, iż twórcy lekko przegięli. Pewne przeszkody, typowo zręcznościowe, wymagają niezłych zdolności — grałem na padzie — i wielu, naprawdę wielu prób. Mam na koncie wiele tego typu gier, jak i samych produkcji z serii Prince of Persia, więc to nie tak, iż brak mi umiejętności. Mogłem włączyć tryb “ułatwienia”, ale wtedy nie wiedziałbym o stopniu skomplikowania danych sekwencji. Cześć z nich nie jest opcjonalna i może stać się barierą nie do przejścia. Liczę, iż Day 1 Patch trochę to naprawi, gdyż inaczej cześć graczy po prostu zrezygnuje. Na szczęście, większość miejsc, elementów i zagadek wypadło świetnie. Wymagają nieco wprawy, ale satysfakcja z rozwikłania łamigłówki lub pokonania przeszkody idealnie rekompensuje włożony trud.

Piękny ten nowy Książę Persji

Nie ukrywam, iż lekko jestem zniesmaczony, kiedyś ktoś uważa, iż tego typu gry wymagają mniej pracy niż inne gry. W przypadku The Lost Crown czuć, iż twórcy włożyli dużo sił w tę produkcję. Zróżnicowane i bogate w detale lokacje, świetne przerywniki z przeplatającymi się perspektywami, naprawdę duży świat, setki animacji i wiele więcej. Może i brak tu detali rodem z Cyberpunk 2077, ale tytuł prezentuje się naprawdę dobrze i podobnie jest z jego działaniem. Bez trudu osiągnąłem 120 klatek przy rozdzielczości 1440p na najwyższych ustawieniach. Przez trzydzieści godzin zabawy miałem cały jeden błąd i nie jestem też pewien, czy aby sam do niego nie doprowadziłem. Mocne liczę, iż dostarczone materiały i gameplay trochę pokażą, iż nie jest to mały projekt zrobiony na kolanie, ale zaawansowany, który ma dużo do zaoferowania.

Widowiskowe wykończenie oponenta

Grafika to nie wszystko, bo i muzyka jest tutaj szalenie przyjemna. Idealnie oddaje klimat odwiedzanych miejsc, danych scen czy starć. Buduje atmosferę i pozwala w pełni poczuć aurę pełną magii, intryg, potwór i manipulacji czasem. W granych utworach słychać całą gamę instrumentów, więc ludzie od ścieżki dźwiękowej nie oszczędzali się ani trochę. Zresztą to samo można powiedzieć o efektach specjalnych, odgłosach tła, samego środowiska czy wszystkich ryków napotykanych przeciwników. Do tego przyjemne, lekkie, trochę orientalne brzmienia samego menu czy głównego huba wspaniale uzupełniają całą wymienioną listę dostępnych elementów.

Dlaczego warto zagrać?

Jeżeli wszystko to, co wyżej napisałem, Was nie przekonało, to co powiecie na dodatkowe opcje pozwalające ukończyć grę w prostszy sposób? Tak, Prince of Persia: The Lost Crown oferuje nie tylko różne poziomy trudności, ale też posiada opcję, dzięki, której zamiast szukać kolejnych miejsc, takowe zostaną Wam oznaczone. Mało? Co powiecie na automatyczne przejście wymagających sekcji platformowych, polską wersję językową — kinową (napisy), efekciarskie wykończenia po odpowiednim parowaniu ataków wroga? Fabuła, która naprawdę wciąga, angażujący gameplay, interesujący świat pełen sekretów? o ile to nie wystarczy, to już sam nie wiem.

Kowalka zna się na rzeczy!

Jak na większą grę, która rozpoczyna nowy rok, ja jestem bardzo zadowolony. The Lost Crown nie jest ani krótkie, ani prostackie. To nie odcinanie kuponów, a naprawdę interesujące podejście do znanej już marki, która wymaga odświeżenia. Jednocześnie mamy tutaj wiele elementów, z których marka Prince of Persia jest znana. Wszystko jednak podane w nieco innej, ale przez cały czas dobrej, formie. o ile komuś nie wystarczy wątek główny, to atrakcji w grze nie brakuje i można grać dalej. Questy, nowe informacje o świecie, zagadki i wyzwania. Czy gra ma jakieś wady?

Oczywiście, ale żadne z nich wpływają na ogólny odbiór. Mógłbym się czepiać, iż punktów szybkiej podróży jest za mało, a część z nich jest ciut ukryta. Dodany po razy pierwszy perski dubbing nie zrobił na mnie wrażenia, pozostałem przy angielskim, a kilka mniejszych decyzji fabularnych odrobinę nie pasuje do całości. To są jednak detale, na które większość przymknie oko z uwagi na dobrą zabawę, a tej tutaj nie brakuje.

Ostateczny cios od Sargona

Werdykt

Uważam, iż to, co oferuje Prince of Persia: The Lost Crown jest warte tych 200zł. Świetny system walki, interesująca historia, mnóstwo rzeczy do robienia, duży świat i sporo wyzwań. Gra ma w sobie ducha serii. Mocno liczę, iż takich projektów będzie więcej, bo potrzeba nam świeżego podejścia, którego tu nie brakuje. Świetne rozpoczęcie roku. Polecam, o ile nie teraz, to za jakiś czas. Nie powinniście żałować, choćby o ile z materoidvaniami Wam nie po drodze.

Gameplay (Perski Dubbing)

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Ubisoft Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału