Princess Peach: Showtime! – recenzja gry. Księżniczka niejedną ma twarz

7 miesięcy temu

W końcu! W końcu Nintendo nie wydało gry z Mario! Oto najnowsza produkcja na Switcha, w której – dla odmiany – wcielamy się w Księżniczkę Peach, obiekt zainteresowań miłosnych Mariana!

Japoński gigant przykłada się do swojej roboty. Chociaż można mieć wrażenie, jakoby na rynku co chwila debiutował kolejny tytuł ze świata Mario i spółki, to mimo wszystko, zawsze są to produkcje przynajmniej niezłe, a już na pewno dopracowane. Nie inaczej jest z Princess Peach: Showtime!, najnowszą platformówką, gdzie wcielimy się w ukochaną wąsatego hydraulika.

Chociaż fabuła w platformówkach to zwykle sprawa drugorzędna, w Showtime ma bardzo interesujące zastosowanie w kwestii rozgrywki. Księżniczka Peach dostaje bowiem zaproszenie do teatru na sztukę. Przed wejściem na salę, do budynku wkracza zamaskowana wiedźma, siejąca spustoszenie i chaos. Efektem tego, wszyscy zostają zamknięci w teatrze, a główni aktorzy spektaklów znikają. Teraz Peach, z pomocą uroczej, latającej gwiazdki Stelli i jej magii, musi przywrócić ład i harmonię oraz pokonać tajemniczą wiedźmę.

Levele są więc tutaj kolejnymi salami, na których realizowane są spektakle. Często po spektakularnych akcjach bohaterki na scenie, możemy choćby usłyszeć oklaski publiczności. Czuć tu mocno vibe niedocenianego i niestety nieco zapomnianego Puppeteer, choć na znacznie, znacznie mniejszą skalę. Każdy spektakl ma swój motyw przewodni i tu właśnie mamy clue rozgrywki. Peach w trakcie przedstawienia będzie wcielała się w różne role, które mocno zmodyfikują gameplay na danym levelu.

I tak, w jednym spektaklu wcielimy się w Peach-detektyw, gdzie naszą mocą będzie dedukcja; levele te będą skupiać się przede wszystkim na rozwiązywaniu różnych spraw. W innym, Peach wcieli się w łyżwiarkę figurową i większość rozgrywki będzie miała miejsce na lodzie. W jeszcze innym, Księżniczka zamieni się w syrenę i będzie przemierzała podwodne plansze. W Princess Peach: Showtime! czeka na nas w sumie 10 transformacji bohaterki, a każda przemiana dostała 3 dedykowane poziomy. Daje to nam w sumie 30 leveli plus 5 starć z bossami i 5 leveli specjalnych (tzw. Rehearsal).

Każdy spektakl ma oczywiście taki sam zestaw znajdziek. Błyszczących diamentów (Sparkle Gems) jest 10 na level i choć dość łatwo jest domyślić się, gdzie są schowane, zawsze ten jeden gdzieś mi umykał. Diamenty są potrzebne do dalszej progresji w grze, ale przydadzą się także w sklepiku. Wstążkę (Ribbons) wręczy nam elegancki jegomość – wpierw jednak musimy go odnaleźć na planszy, a następnie mu pomóc z jakimś banalnym zdaniem. Tak zdobyte Wstążki odblokowują natomiast opcje customizacji wyglądu Peach i Stelli. Te kupujemy za zdobyte na poziomach monety. I tak, jak w sklepiku zobaczyłem Peach w pasiaku, tak doszedłem do wniosku, iż widziałem już wszystko i więcej do sklepu nie zaglądałem…

Gra daje sporo funu, ale ma jedną, zasadniczą wadę – jest banalnie prosta, a przez to mało wciągająca dla wszystkich, kto skończył 10 lat. Trochę tęskno mi za klasycznymi platformówkami. Crash, Spyro, jakiś Gex czy inny Croc – nie zagralibyście w kolejną odsłonę tych kultowych marek? Nie chcielibyście ponownie mieć myśli o podcięciu sobie żył po ponownym game over w trudnej platformówce? Chociaż Nintendo robi kawał dobrej roboty, powoli wywołuje u mnie już lekkie znużenie patrzenie ciągle na te same mordki, osadzone w jednym uniwersum, z niemal zawsze takim samym stylem graficznym. Princess Peach: Showtime! jest tytułem dobrym, choćby bardzo, ale jego family-friendly otoczka, nie pozwala na wybicie się ponad pewien poziom. Ot, kolejna, solidna platformówka od wielkiego N, do przejścia na autopilocie.

Idź do oryginalnego materiału