Gry wyścigowe potrafią być różne — jedne dają czysty fun z prędkości, inne próbują udawać prawdziwe symulatory i przypominają bardziej egzamin na prawo jazdy niż dobrą zabawę. Project Motor Racing wjechało na rynek z mocnym rykiem silnika i sporą dawką hype’u, więc trudno było przejść obok niego obojętnie. Spędziłem już trochę czasu za wirtualną kierownicą i mogę śmiało powiedzieć, iż ta gra ma kilka niespodzianek pod maską. Pytanie tylko: czy to bardziej sportowy demon prędkości, czy jednak auto, które lepiej omijać szerokim łukiem?
Po uruchomieniu gry widać wiele podobieństw do PCars, menu i ścieżka dźwiękowa są podobne. Widać to później w trakcie wyścigów i komunikacji radiowej. Gdyby nazwano grę Project CARS, byłoby to na miejscu.
Tutaj kończą się podobieństwa. Lista aut w przypadku Project Cars była obszerniejsza i bardziej zróżnicowana. Mieliśmy do wyboru gokarty, auta fabryczne, F1 i RallyCross. Nie widać tego w Project Motor Racing, bo tytuł skupia się na wyścigach aut sportowych.
Ilość aut jest niższa, ale każdy znajdzie coś dla siebie, począwszy od Toyoty Supry GT4 Evo, Nissana R390, a skończywszy na Hypercarach z WEC takich, jak Porsche 963. Szkoda, iż zabrakło Ferrari 499P.
Tras, na których przyjdzie nam się ścigać, też jest mniej. Project Motor Racing dysponuje 16 torami, są takie klasyki jak Spa, Silverstone i perełki pokroju Kyalami, Mid-Ohio czy Mosport Park.
Wiele torów jest pozbawionych licencji, co widać nie tylko po nazwie, ale i sponsorach. Monza ma inną nazwę i to samo dotyczy Silverstone (Northmapton). Jedynie nazwy są inne, reszta odpowiada prawdziwym torom.



Brakuje wielu torów, choćby Le Mans, choć pojawi się później jako dodatek. Nie jest dobrze, bo Project Motor Racing zapewnia cykl dnia i nocy na każdym torze. choćby dostępne auta się tam ścigały, więc nieobecność toru na starcie jest nie do przyjęcia.
Łatwo dostrzec, iż tytuł ma przed sobą długą drogę do świetności. Menu główne jest bardzo minimalistyczne i pod zakładką dla jednego gracza są dwie opcje, weekend wyścigowy i kariera. Chcąc zrobić szybkie kółko, trzeba wszystko ustawić, żeby rozpocząć weekend, a to zdecydowanie za dużo. Studio odpowiedzialne za tytuł, powinno dodać prostszy tryb walki z czasem.
Kariera wygląda jak walka o przetrwanie, bo wszystko jest związane z budżetem drużyny. Przed rozpoczęciem wybiera się budżet i powoli pnie w górę. Można zacząć od najniższego szczebla lub zacząć wyścigi prototypami. Sponsorzy mogą choćby pokrywać koszta naprawy aut, więc nie trzeba nadszarpywać budżetu.
Najwięcej grałem w karierę, zacząłem od środkowego pułapu i auta GT4. Kupiłem Toyotę Suprę GT4 Evo i rozpocząłem swoje zmagania. Niska liczba tras może spowodować, iż ten tryb będzie nużący. Tak nie było w moim przypadku, bo przez większość kariery wyścigi odbywały się na różnych torach.
W pokoju nie mam miejsca na kierownicę, której i tak nie mam. Grałem w Project Motor Racing z użyciem dwóch kontrolerów, SCUF Valor Pro i Turtle Beach Stealth Ultra. Było dziwnie, bo na pierwszym auto samo skręcało lekko w lewo i musiałem to cały czas kontrować. Używając Stealth Ultra, nie było takich problemów, musiałem też obniżyć czułość, bo domyślna była za wysoka. Na kontrolerze da się grać.
Auta GT3 i GT4 są łatwe do opanowania, choć zdarzały się wyścigi, w których byłem pierwszy przez 6-7 okrążeń, a później obróciło mnie na jednym z zakrętów i wyścig kończyłem na ostatnim miejscu lub w połowie stawki.



Czasami miałem wrażenie, iż gra reaguje zbyt późno na to co robię na kontrolerze. Lekkie skręcanie, którego używałem w Gran Turismo 7 czy Forza Motorsport sprawia, iż auto obraca się na zakręcie i trzeba walczyć o jak najlepszą pozycję. Początkowo myślałem, iż to brak umiejętności i gra nie jest skrojona pod pada. Wystarczyło poprawić asysty i było trochę lepiej.
Hypercary wypadają jeszcze gorzej, ciężko je kontrolować. Każde auto ma swoje problemy, jedno może lekko skręcać w lewo na prostej, a inne w prawo. Nigdy nie jeździłem takim autem, ale wydaje mi się, iż się tak nie zachowuje. Oby twórcy poprawili to dzięki łatki.
Sztuczna inteligencja ma być ważna w tym tytule. Widać to najbardziej w trakcie rozgrywania kariery, przeciwnicy potrafią być agresywni, szczególnie na wyższych poziomach trudności. Często ciężko się wcisnąć przez to w zakręt, żeby ich wyminąć.
Czasem ma się wrażenie grania w Gran Turismo 4, bo wszyscy jadą w tej samej linii i nie próbują wyprzedzić gracza. Często jest tak, iż nie przyśpieszają na wyjściu z zakrętu i wtedy można zobaczyć słabo działający system kolizji. choćby lekkie uderzenie w auto sprawi, iż znajdziemy się poza trasą i ciężko będzie się stamtąd wygrzebać. Gdy wszystko działa dobrze, wyprzedzanie przeciwników czy walka o pozycję sprawia więcej satysfakcji w porównaniu z Gran Turismo 7 i Forza Motorsport.
Warto dodać, iż na konsolach ściga się maksymalnie 16 pojazdów (32 w trybie dla wielu graczy). Wszystko ze względu na zachowanie jak najwyższej wydajności. To za mało biorąc pod uwagę wyścigi aut sportowych.



Project Motor Racing próbuje innego podejścia do wyścigów w porównaniu z resztą symulatorów. Widać, iż tytuł skupia się wyścigach aut sportowych i karierze dla jednego gracza. To interesujące podejście, bo reszta wrzuca trochę aut GT3 i skupia się na grze z innymi.
Można by rzec, iż to idealne połączenie dla kogoś takiego, jak ja. Stronię od wyścigów z innymi, bo grając w GT7 czy FM, inni gracze często mnie taranowali. Większa ilość aut i tras pomogłaby tytułowi, ale z tym są problemy, to samo dotyczy fizyki aut. Gdy to zostanie poprawione, będzie znacznie lepiej. Zaplanowano wiele DLC (płatnych) i wsparcie dla modów, to wszystko może pomóc z nikłą ilością tras/torów i aut. To zdecydowanie za mało w porównaniu z innymi symulatorami.
Jeżeli Straight4 przysiądzie do poprawek i dodatków, Project Motor Racing ma szanse na stanie się świetnym tytułem. Czas pokaże, co się wydarzy, ale jestem dobrej myśli.

















