Psotna magia i trochę futra. Recenzja: Czarujące Kotki

itomigra.blogspot.com 10 miesięcy temu

Jak już weszliśmy w zwierzaki i przeszliśmy przez liska z Leśnego Rozdania, liska-Cezara oraz liska-bestię z Zaklinaczy, trzeba przypomnieć, które ze stworzeń jest bezapelacyjnie najsłodsze. Nie, nie ja. Chodzi o kotki. O takie małe urocze bestyjki, które tym razem napsociły w szkole magii...

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Czarujące Kotki
to gra karciana dla 2-4 osób (choć wariant dla pary nie jest podstawowym!), w wieku co najmniej 7 lat. Rozgrywka może potrwać 15-30 minut. Na polskim ryku pojawiła się za sprawą Fox Games, czyli jednego z wydawnictw specjalizującego się w tytułach przeznaczonych dla rodzinek.

Już na wstępie dzieje się magia- bo poza pięknym projektem okładki, całe pudełko świeci w ciemności! Doskonały pomysł- jakże prosty- a cieszyłem się z tego jak dziecko. W środku znajdziemy drewniane znaczniki łapek i karty. Te są w dwóch rozmiarach i dzielą się na kilka talii (postaci, klątwy, rozdziały, koty zamętu, nowe zasady, cele, składniki).

Zasady:


Przygotowując Czarujące Kotki, musimy postępować według zaleceń instrukcji. Z racji, iż wariantów jest kilka, na początek zalecany jest ten podstawowy- bez nowych zasad i kotów zamętu. Talię gry (z wtasowanym Przyłapaniem) i klątwy umieszczamy na środku. Każdy z uczestników wybiera postać i ogarnia swój obszar według poleceń. Pierwszym graczem zostaje osoba, która ostatnio głaskała kota.


Fluff
jest taki, iż uczące się na czarodziejów czworonogi- całkiem przypadkiem!- otworzyły mroczną księgę i uwolniły z niej potężne klątwy. Teraz muszą sobie z tym poradzić, przełamując zaklęcia. A żeby nie wyszło ich gapiostwo, powinny to zrobić, zanim do biblioteki wróci profesor Pazurek. Swoją turę gracz otwiera, dobierając kartę składnika i umieszczając przy dowolnym rozdziale swojego obszaru gry. Każdy z nich odpowiada analogicznie wyłożonej na środku klątwie. Następnie rzuca jedno z czterech podstawowych zaklęć (w wariancie początkowym, każdy kotek ma taki sam wybór). Przywołaj dobiera jeszcze jeden składnik, Przesuń przemieszcza kartę ze swojego obszaru do rozdziałów przeciwnika. Po co? Patrz kolejny akapit i wrażenia. Odrzuć anihiluje dwie karty ze swojego obszaru, a Zamień wymienia składniki- w dowolnych rozdziałach (między swoimi, albo współgraczy). Uwaga! Po wykonaniu akcji należy ją przykryć żetonem łapki. W kolejnej turze będziemy musieli skorzystać z innej umiejętności.

Czarujące Kotki
kończą się w dwóch momentach- i jest to najważniejsze, ponieważ definiuje zwycięzców. Pierwszy to likwidacja ostatniej klątwy. Liczymy wtedy zdobyte punkty- za cele, przełamane zaklęcia i bonusy na nich zawarte. Od sumy odejmujemy nadmiarowe karty składników wykorzystane do czarowania (szczegóły w instrukcji). Zwycięzcą zostaje osoba, która zdobyła ich najwięcej! Alternatywnym zakończeniem jest przyłapanie przez Profesora. jeżeli zostanie odkryty z talii, również należy policzyć punkty jak wyżej (ale bez celów!). Wszyscy, którzy zdobyli więcej niż 9, przegrywają! Kotki, które zostały, liczą wyłożone przed sobą karty składników. Ten, który ma ich najmniej, zwycięża! (Profesor surowo karci tych, którzy nie przestrzegają zasad szkoły i czarowania poza lekcjami!)

Wrażenia:


Nie spodziewałem się tak ciekawej gry, po tak słodkawej okładce. Serio, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo zakładałem, iż karcianka okaże się prostym zbieraniem setów. Tymczasem jest ona nie tylko żonglerką kartami, ale i cwanym wczuciem się w towarzystwo. Opcja dwóch- tak różnych!- zakończeń wymaga od graczy skupienia, czujności i- jak to w szkole bywa- lekkiego wazeliniarstwa!

Wspomniałem w informacjach, iż Fox Games robi gry dla rodzin. Tym razem wyszedł ciut dalej- według mnie wydawnictwo chciało trafić w średniozaawansowanych odbiorców. Oczywiście- gra przez swoją słodkość może skusić familię, ale wydaje mi się, iż niedoświadczeni uczestnicy, padną już na etapie instrukcji. Nie jest ona trudna- wszystko klarownie wyjaśnia i oferuje instruktażowy wariant, ale jak dla mnie- cały set up jest za skomplikowany, jak na poziom np. Kingdomino. Poza tym słodka grafika z okładki to jedno, ale zdobiony styl sprawia wrażenie gry skomplikowanej. Taka też nie jest! Dość gwałtownie się łapie, o co chodzi. Choć mechanicznie- czyli dwa zakończenia i śrubowanie akcji- lepiej działa przy dzieciakach 12+. Grałem z młodszymi- kumały, ale przez większość zabawy małpowały moje ruchy, co sprawiało, iż dynamika grzęzła i nieubłaganie zbliżał się profesor.

Z drugiej strony- nie jest to też super angażujący tytuł dla geeków. Nie pomóżdżymy- dobieranie kart w stylu push your luck i ingerowanie w nasz obszar sprawiają, iż Kotki stają się raczej luźnym przerywnikiem na interesujący wieczór ze znajomymi lub spotkanie w gronie grającej rodzinki. Są takim przyjemnym półgodzinnym fillerkiem, jeżeli chcecie coś z treścią i klimatem, sprawiającym, iż miło spędzicie czas. A klimat? Jest odczuwalny, szczególnie przez kociarzy! Zwłaszcza jeżeli zakręcicie się z nowymi zasadami i kotkami zamętu. Muszę przyznać, iż choćby The King is Dead nie wymagał od nas aż takiej elastyczności podczas rozgrywek- a i tam przecież trzeba było przeciągać zakończenie na pasujące nam warunki. Tutaj, choć z boku może wyglądać to na kooperację- pomaganie przeciwnikowi jest czystą kalkulacją! Wredoctwem, grubiaństwem i podpuszczaństwem! Tak, chyba wyraziłem się jasno. Ciągła interakcja sprawiła, iż zakochałem się w Czarujących Kotkach.
Plusy:

+ gra wymaga elastyczności
+ dwa świetne zakończenia generujące emocje!
+ ciągła interakcja
+ kilka wariantów gry
+ kotki!
+ piękne wydanie
+ szybka i prosta rozgrywka z treścią
+ niegłupia gierka!

Minusy:

- jak na rodzinną grę skomplikowany set up

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ wpadniecie na naszego Facebooka
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału