Recenzja: Ad Infinitum [PlayStation 4]

1 rok temu
Zdjęcie: Recenzja: Ad Infinitum [PlayStation 5]


Co się stanie, kiedy zwrot „piekło wojny” potraktujemy dosłownie i wewnętrzne demony trafią do pierwszowojennych okopów?

Ad Infinitum to debiutancka gra berlińskiego studia Hekate. Być może dlatego widzimy pierwszą wojnę z perspektywy niemieckiego żołnierza, co jest dosyć unikatowym rozwiązaniem. Mam bowiem wrażenie, iż częściej i bezpieczniej pokazywana jest ta zwycięska strona konfliktu, co jest oczywiście jeszcze bardziej widoczne przy produkcjach drugowojennych. Tytuł znajdował się na moim radarze… być może dzięki swojemu logo. Kościotrup w hełmie, z bardzo długim ogonem zakończonym szpikulcem bardzo kojarzył mi się z ksenomorfem. Uwielbiam cosmic horrory, ale od innych horrorów raczej trzymałem się z daleka. Tym razem połączenie potworów i pierwszej wojny wydało mi się zbyt interesujące, żeby je zignorować. Pora więc wyruszyć na front zachodni 1917 roku.

Na froncie

Gra rozpoczyna się od widoku ziemianki, w której bohater odszyfrowuje hasło — sygnał do natarcia. Przez okopy wyruszyłem więc do miejsca, z którego się ono rozpocznie. Z karabinem w ręku przemierzałem kolejne korytarze okopów, słysząc zewsząd bardzo autentyczne i klimatyczne dialogi. No właśnie, słyszałem je, ale nie widziałem rzędów przygotowanych do szturmu, przerażonych żołnierzy. Ten widok bardzo mocno podbiłby klimat tej wprowadzającej sekwencji. Tymczasem już od początku zastanawiałem się „czy to już sen pokazujący traumy bohatera?” – czyli według mnie zdecydowanie za wcześnie. Przy czym linia frontu i okopy, będące domem żołnierzy frontowych, wyglądają o wiele bardziej autentycznie niż w takim Battlefield 1.

W domu

Po pierwszej dosyć krótkiej sekwencji frontowej przeniosłem się do ogromnego domu. Posiadłość Von Schmittów wydaje się opuszczona, choć za zadanie dostałem dotrzeć do jej pozostałych domowników. Podczas przemierzania rezydencji napotkałem wiele notatek, które przybliżyły mi historię wspomnianej rodziny. Na szczęście możemy je przeczytać w rodzimym języku, ponieważ gra posiada polską kinową lokalizację. Z jednej strony irytowałem się na ogromną posiadłość z dziesiątkami pozamykanych drzwi, z drugiej jednak strony to element środowiskowego storytellingu.

Zadania w domu polegają na szperaniu, czytaniu i rozwiązywaniu prostych zagadek, ale przede wszystkim mamy poznać rodzinę Von Schmittów. To spadkobiercy fortuny i sławy wielkiego niemieckiego generała. Ze względów zdrowotnych jego syn nie mógł pójść w ślady ojca, za to jego oba wnuki trafiły na front pierwszej wojny. Paul to typowy militarysta zapalony do wojny, z kolei Johannes przejawia bardziej pacyfistyczne poglądy. Pierwsza wizyta w posiadłości, jak i te kolejne, przypominały trochę zabawę w escape roomie, jednak miały też swoje klimatyczne momenty. Przejdźmy jednak do aspektu, który mocno przyciągnął mnie do Ad Infinitum, czyli potworów!

Z powrotem w okopach

Przy kolejnych misjach na froncie pojawią się już demony, które dodatkowo uprzykrzą nam tam życie. Mają przy tym ciekawy, organiczny styl, charakteryzują się też bardzo ładnymi animacjami i przerażającymi odgłosami. Twórcy gry zadbali o to, żeby napięcie miało swoje kulminacyjne momenty, nie przesadzając jednak z intensywnością spotkań ze wspomnianymi stworami. Co do zasady schemat wygląda tak, iż unikamy schwytania, żeby dojść do sekwencji walki z większym przeciwnikiem. Starcia te możemy zawsze zakończyć zabiciem albo „uwolnieniem” bossa. Dokonany wybór będzie miał wpływ na zakończenie gry.

Niemniej twórcom należą się pochwały za wplecenie w grę (będącą po części symulatorem chodzenia po okopach i escape roomie) ciekawych przeciwników wymuszających skradanie się i użycie innych forteli, aby przeżyć.

Widokówki z wojny

Szczerze mówiąc, w grze widać niski budżet (jak we wspomnianej sekwencji początkowej), a z drugiej potrafi niekiedy zachwycić ładną grafiką. Szczególnie przypadły mi do gustu efekty pogiętych plakatów i odbicia światła od niektórych powierzchni, choć powstały one na silniku Unreal Engine 4. W tym miejscu zaznaczę jednak, iż Ad Infinitum miewa momenty zadyszki. Widać namacalne spadki płynności, choć nie jest to przecież bardzo dynamiczny shooter.

Treści podprogowe

No dobrze, nie lubię za dużo pisać o fabule gry, aby nie popsuć zabawy czytelnikom. Jednak z pewnością domyślasz się, iż wspomniane demony symbolizują pewne konsekwencje wojny: głód, chaos, rozpacz, zepsucie. Można by pomyśleć, iż Ad Infinitum za sprawą tych treści to głęboki, antywojenny tytuł. Oczywiście, z pewnością jest antywojenny, ale podaje to bardzo bezpośrednio (tylko pod przebraniem przeciwników). Na mój gust zbyt wprost i na tacy, żeby pokusić się o stwierdzenie, iż to artystyczne i głębokie dzieło. Materiał i pomysł historii o dwóch tak różnych braciach jest bardzo dobry i mam nadzieję, iż powstaną jeszcze gry przedstawiające te treści w bardziej subtelny sposób.

Podsumowanie

Ad Infinitum było w stanie trzymać mnie w napięciu i oferowało bardzo klimatyczną podróż przez okopy pierwszej wojny światowej. To z pewnością tytuł dla miłośników skradania się i ukrywania przed stworami. Przy czym twórcy gry nie przeciągnęli struny i sekwencji zagrożenia nie ma tutaj aż tak dużo. Dla wielkich miłośników grozy może być to problem, choć dla mnie było ich w sam raz. Często czułem ciarki, a bardzo rzadko myślałem o wyłączeniu gry z nadmiaru wrażeń. Również sporo czasu poświęciłem na eksplorację posiadłości bohatera, co bardziej przypominało klimatyczny escape room, niż horror.

Spory udział w klimacie mają bardzo dobrzy aktorzy głosowi, a także świetna muzyka. Za to graficznie jest tutaj mieszanka świetnie wyglądających lokacji, jak szpital czy fabryka, z niektórymi wiejącymi pustką fragmentami okopów czy posiadłości. Szkoda, iż optymalizacja gry na PlayStation 5 nie jest idealna i zdarzały się okazjonalne chrupnięcia. Jednego byłem pewien — w Ad Infinitum świetnie grałoby się w VR! jeżeli gra się tam ukaże — zdecydowanie poleciłbym ją wypróbować. A tak, polecam ten tytuł miłośnikom napięcia, potworów i wojennych klimatów. Bawiłem się dobrze.

Kod recenzencki dostarczył Nacon
Idź do oryginalnego materiału