Recenzja: Alchemist: The Potion Monger (Xbox Series)

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Alchemist: The Potion Monger (Xbox Series)


A gdyby tak rzucić wszystko i zająć się warzeniem eliksirów? Alchemist: The Potion Monger to tytuł, który niedawno trafił na konsole Xbox.

Alchemist: The Potion Monger to gra pełna antropomorficznych zwierząt, w której zajmować się będziemy warzeniem eliksirów. Choć będzie to główny aspekt rozgrywki, na graczy czekać będzie również eksploracja, szukanie składników i pomoc mieszkańcom wioski.

Fabuła

Wcielając się w wybraną przez nas postać, wprowadzamy się do domu na obrzeżach miasteczka. Jako lokalny alchemik, będziemy pomagać mieszkańcom i burmistrzowi w drobnych problemach i tych poważnych też. Podczas eksploracji regionu przez przypadek uwalniamy klątwę Czerwonych Oczu, która wprowadza w szał niektórych mieszkańców. Ups!

Rozgrywka

Pierwszą decyzją, którą musimy podjąć, jest wybranie postaci. Mamy kilka dostępnych „ras”, które różnić się będą ilością serduszek z punktami zdrowia, a czasem także dodatkowymi „perkami”, zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Ja zdecydowałam się na lisa, choćby nie patrząc specjalnie na implikacje mojego wyboru. Po zerknięciu jednak kolejny raz na dostępną listę – był to dobry wybór. Wśród innych ras znajdziemy na przykład szybsze poruszanie się, dłuższe efekty eliksirów czy premię do punktów doświadczenia. Która opcja brzmi najbardziej zachęcająco?

Po zdecydowaniu się, musimy jeszcze nadać naszej postaci imię, a następnie nazwać psa, który będzie naszym bardzo potrzebnym kompanem. Chwilę później wprowadzamy się do domku i w krótkim tutorialu zapoznajemy z grą i jej mechanizmami – z meblowaniem domu i zbieraniem składników. Uwarzymy też swój pierwszy eliksir i nauczymy ich obsługi.

Oprawa audiowizualna

Jest strasznie. I nie żartuję. Mamy tu widok z pierwszej osoby i poza fajnym detalem, iż gdy idziemy to płyn w buteleczce się buja, reszta wygląda okropnie.

To choćby nie jest kwestia tego, iż jestem rozpieszczona, bo nie jestem. Ale Alchemist: The Potion Monger mogłoby wyjść prawie 20 lat temu. Wszystko jest kanciaste i no, niestety, nie wygląda za dobrze.

Jak jest w kategorii audio? Tak-se. Napotkani mieszkańcy będą mieli swoje głosy, gdy klikniemy w dialogi, ale… nie mówią oni w zrozumiałym przez nas języku. Wszystkie dialogi musimy więc czytać, co po prostu ciut irytuje, gdy część wypowiadanych przez NPC-ów słów brzmi jak normalne angielskie słowa.

Na szczęście, to w niczym mimo wszystko nie przeszkadza. Bo liczy się tu rozgrywka, a ta… no sami zobaczcie.

Eliksiry, składniki i ich aspekty

Najważniejszą częścią Alchemist: The Potion Monger jest oczywiście warzenie eliksirów. I jest to rozwiązane po prostu wspaniale, choć w pierwszej chwili będziecie mogli pomyśleć, iż jest zbyt prosto.

Składniki eliksirów będą mieć swoje „aspekty”, podzielone pomiędzy cztery żywioły i to właśnie ich będziemy potrzebować, a nie konkretnych składników. Czyli jeden eliksir bedzie można przygotować na kilkanaście różnych sposobów z kilkunastu różnych produktów! Nie myślcie sobie jednak, iż to takie proste!

Każdy żywioł ma 16 różnych aspektów, o czterech różnych stopniach „mocy”, jest więc tu dużo do odkrycia, ale też dużo różnych opcji. Eliksiry potrzebować będą zwykle więcej niż jednego aspektu, więc dopasowanie wszystkiego, ze składników, które akurat mamy pod ręką, wymaga niezłej gimnastyki.

Musicie jednak wiedzieć, iż nie jesteśmy ograniczeni tylko do adekwatności składnika w jego oryginalnym stanie. Po pierwszej wizycie na miasteczkowym rynku odkryjemy sklep z narzędziami, który oferować nam będzie szereg pomocnych machin. Do dyspozycji naszego alchemika będą więc podstawowe przyrządy jak moździerz, czy suszarka, a także bardziej profesjonalne machiny jak destylator czy krystalizator.

Każde z nich będzie działało na nasze składniki w inny sposób! I wszystko to możemy mieszać, w ramach rozsądku oczywiście.

Co ciekawe, odkrywanie aspektów to nie tylko przygotowanie składników, które je posiadają. By faktycznie odkryć coś, potrzebować będziemy pomocy żywiołowego stworka. Ziemne aspekty odkryje dla nas pies, towarzyszący nam od samego początku, a pozostałe trzy żywioły potrzebować będą pomocy stworzeń, z którymi spotkamy się w trakcie postępu misji fabularnej. Nie wzlekajcie więc zbyt długo z zainteresowaniem się nimi.

Eliksiry w praktyce

Jest tu tyle mechanizmów, iż aż nie wiem od czego zacząć! No dobra, mamy składniki i mamy maszyny, tak? Jedną z bardzo podstawowych maszyn jest… kompostownik. Dzięki niemu możemy zrobić naprzykład zsiadłe mleko! Albo zepsutą rybę czy chleb. I takie „zepsute” składniki będą mieć zupełnie inne adekwatności, niż ich oryginalna forma.

Do tego dochodzi możliwość uprawy roślin we własnym ogródku, hodowla owiec i krów, zbieractwo na okolicznych terenach (a mamy tu choćby kilka różnych biomów!) i oczywiście rynek plus parę napotkanych postaci, które chętnie wymienią (często unikatowe) składniki na pieniądze.

I w tym zbieraniu i oprawianiu składników jest w sumie największa zabawa. Później tylko przypinamy recepturę na ekranie i kompletujemy wszystko w naszym kotle. Jakość eliksiru determinować będzie mini-gra w której musimy klikać wyświetlone na ekranie przyciski. W zależności od poziomu skomplikowania przepisu, zwiększone też będzie tempo wymaganych kliknięć!

Pieniądze?

Powiem Wam, iż jest z tym trochę trudniej, niż się spodziewałam. Szczególnie na początku! Nie możemy tak po prostu sprzedawać eliksirów! Ani składników! Jedyną drogą, by zdobyć kapitał na własne stoisko na targu, będzie wykonywanie kontraktów (i czasem dostaniemy też coś za wykonane zadania, ale nie ma ich za dużo). Kontrakty wiadomo potrzebować będą nie tylko przepisów na eliksiry (które musimy kupić), ale też składników (kupionych, albo znalezionych). Rozumiecie już problem?

Pierwsze kilka dni będą więc przede wszystkim eksploracją, zarówno mapy w poszukiwaniu składników, jak i aspektów, które możemy otrzymać z posiadanych składników i sprzętu.

Gdy dotrzemy do czterocyfrowej liczby monet, będziemy mogli wreszcie kupić swoje własne stoisko. Pozwoli ono nam na wystawienie jednocześnie trzech różnych eliksirów na sprzedaż (w dowolnej ilości sztuk), a także na dyktowanie cen. Musicie jednak wiedzieć, iż rynek łatwo przesycić i coś, co sprzedawało się jednego dnia po wyższej cenie, później będziemy musieli przecenić.

To taka dodatkowa minigierka w tym całym eliksirowym świecie! Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę inne czynniki wpływające na ceny (szczególnie u kupców), na które wpływać może… pewien eliksir! Ale to już musicie odkryć sami.

Trochę więcej fabuły

Po wykonaniu pierwszych fabularnych misji, okazuje się, iż intryga trochę zgęścieje, a nasza postać może wcale nie być aż taka niewinna. Bo widzicie, możemy pójść ścieżką „zła” lub „dobra”. Choć przez cały czas będziemy walczyć z klątwą czerwonych oczu, bo dla nikogo nie jest ona korzystna, będą dwie drogi – na którą się zdecydujecie?

Fajne to, szczerze. Trochę okultyzmu, mroczniejszej magii! I, czekajcie, serio? Ołtarz do składania ofiar? Okej, jest… niepokojąco.

Wśród eliksirów znajdziemy choćby broń nuklearną! Trochę takich przypominających granaty, a także eliksir, który umożliwi lewitację. Do eksploracji mapy potrzebować będziemy czasem właśnie takiego, albo umożliwiającego wysokie skakanie, albo ocieplającego nas od wewnątrz, gdy wybierzemy się do mroźnej krainy.

Dzieje się tu naprawdę sporo! A co ciekawe, to wcale nie koniec. W sensie, to, co mamy w grze teraz, to jeszcze nie jest jej finalna forma. W głównym menu znajdziemy planszę z mapą planów, w której znajduje się jeszcze kilka aktualizacji, dodających zarówno misje, jak i nowe meble (łóżka, yay!) do naszego domku.

Wrażenia

Powiem Wam szczerze, iż a Alchemist: The Potion Monger bawiłam się o wiele lepiej, niż bym się spodziewała. Gdy już zaczęłam grę to wciągnęłam się na długie godziny. Tak długie, iż usłyszałam choćby ćwierkanie ptaków za oknem, tych, które obudziły się na wschód słońca. Upsi.

Cieszę się, iż będę miała powód, by wrócić do gry i zdobyć dwa brakujące osiągnięcia, gdy już pojawią się aktualizację z nowymi przeciwnikami i misjami – to dobra wymówka!

Nawet ta straszna grafika nie przeszkadza, jak już człowiek się skupi na wszystkim innym – a naprawdę, odkrywanie aspektów jest świetne.

Jeśli więc szukacie gry na totalnie leniwe wieczory, ten tytuł koniecznie powinien znaleźć się na Waszym radarze.

Alchemist: The Potion Monger dostępny jest na konsolach Xbox oraz na PC od kwietnia 2024. Pamiętajcie, iż nie jest to jeszcze finalna wersja gry i pojawi się w niej trochę więcej treści wraz z kolejnymi aktualizacjami. Już na teraz jednak jest to mnóstwo frajdy na całkiem sporo godzin.

Grę do recenzji dostarczył twórca, Art Games Studio

Idź do oryginalnego materiału