O serii Syberia słyszał chyba każdy fan przygodowych gier video. Ale czy wiedzieliście, iż to Amerzone było pierwszym projektem Benoît Sokala? Oryginał recenzowanej przeze mnie gry Amerzone – The Explorer’s Legacy pojawił się na PC w 1999 roku.
Gry wydawane przez Microids od lat trafiają do mojego serca. Uwielbiam ich łamigłówki i gry z zacięciem detektywistycznym, a wszystko zaczęło się właśnie od pierwszego Amerzone! Amerzone – The Explorer’s Legacy to remake, który ciut ciut dodał jednak do oryginalnych zagadek. Gotowi na zwiedzanie zapomnianego świata?
Fabuła
W grze wcielamy się w dziennikarza, który ma za zadanie porozmawiać z leciwym odkrywcą Valembois o tajemniczym Amerzone. Staruszek umiera jednak w fotelu, a my zostajemy na własną rękę w odosobnionej latarnii na wybrzeży Brytanii. Szereg zagadek doprowadzi nas do wspomnień z pierwszej wyprawy Valembois, a także to tajemniczego pojazdu nazwanego Hydrofloatem, który zabierze nas do Amerzone.
Poszukując notatek i dawnych towarzyszy Valembois, przemierzymy dzikie i fantastyczne regiony, pełne nieznanej flory i fauny.
Czy uda nam się dotrzeć do Amerzone i zwrócić jajo Białego Ptaka? Co czeka na nas w tej zapomnianej krainie? Jakie sekrety odkryjemy podczas eksploracji? Pozostaje usiąść wygodnie i cierpliwie czekać.
Rozgrywka
Gracz wciela się w postać dziennikarza, bezimiennego, o nieznanym nam wyglądzie, a przez całą rozgrywkę nie usłyszymy także jego głosu. Historię eksplorować będziemy z widoku pierwszej osoby, na pełnych detali planszach, które aż się proszą o możliwość wolnej eksploracji. Zamiast tego jednak jest to wciąż „point-and-click”, chociaż pomiędzy planszami zobaczymy „reżyserowane” scenki chodzenia. W pierwszej chwili naprawdę miesza to w głowach, szczególnie na kontrolerze, gdy poruszenie prawym analogiem porusza kamerą, a nie nogami postaci!
Za towarzyszy przygody będziemy mieć dziennik Valembois pełen informacji o Amerzone, nasz notatnik z zadaniami, a także dochodzenia i artykuły, które powstaną po znalezieniu wszystkich wskazówek.
Po pierwszym szoku dotyczącym sterowania zaczynamy eksplorację latarni i pobliskich terenów, w celu rozwiązania pierwszych stojących przed nami wyzwań. Napotkamy tu środowiskowe łamigłówki, a także zagadki wymagające spostrzegawczości i nietuzinkowego myślenia.
A całość powinna zająć około 10 godzin.
Oprawa audiowizualna
Powiem Wam, iż grafika w Amerzone – The Explorer’s Legacy naprawdę zachwycała. Mamy tu do czynienia z końcówką milenium, więc technologii nie ma tu za dużo. Sama latarnia jest raczej odosobniona, a telewizor wciąż korzysta z magnetowidu, Amerzone to dzicz, lekko tylko „skażona” technologią, choć w raczej czystym wydaniu, bez elektryczności. Mamy tu więc klimat prawie steampunkowy, a wszędzie dominować będzie kolor brązowy. Może stąd moje skojarzenie? W każdym razie, estetyka jest świetna i bardzo pasuje do czekającej nas eksploracji.




Detale świata nie pozostawiają wiele do życzenia, choć na wiele obiektów nie będziemy mogli spojrzeć z bliska. Ograniczy nam to ten limitowany sposób poruszania się w grze.
Muzyka jest zaskakująco obecna i ciężko na nią nie zwrócić uwagi, choć sama gra jest raczej cicha. Nasz protagonista ani razu się nie odzywa, ewentualnie tylko kręci głową, gdy coś jest nie-tak. W świecie gry napotkamy jednak bardzo niewielu ludzi, a podróże Hydrofloatem „umili” tylko radio nadające komunikaty, a nie muzykę. I to i tak nie zawsze.
Ta cisza generalnie trochę mi przeszkadzała niestety.
Sterowanie
Gdy dojdziemy już do jako-takiego porozumienia z podstawym poruszaniem się w grze, reszta przebiegać będzie już bez zaskoczeń. przez cały czas zastanawia mnie „B”, a nie „A” na ekranie kontynuacji gry, ale to drobnostka. Poruszanie się po ekwipunku czy oglądanie przedmiotów jest zrobione tak, jak byśmy się tego spodziewali.




Oprócz tego w świecie znajdziemy też interaktywne przedmioty, więc czasem trzeba będzie fizycznie otworzyć drzwi, przesunąć zasłonkę czy przekręcić klucz w zamku. Czasem też coś zamieszamy, przełączymy i przesuniemy, więc w tej kwestii nie jest nudno. Wszystko jest na szczęście zgrabne opisane na ekranie i nie będzie sprawiać problemów.
Zagadki
Bądźmy szczerzy, łamigłówki to najważniejsza część Amerzone – The Explorer’s Legacy, jak i (prawie!) każdej innej klikanej przygodówki. Spora część wymagać będzie od nas główkowania, a także notatnika czy chociażby kartki papieru trzymanej obok kontrolera, gdzie wynotujemy potencjalne istotne informacje. Poszukiwanie kodów było jednym z moich największych wyzwań, choć spotkamy się z nimi głównie w pierwszej części gry.



Rzadkokiedy będzie to tylko kwestia przyniesienia konkretnego obiektu! Czekać na nas będzie łączenie przedmiotów na konkretnych stanowiskach, do którego surowce najpierw musimy znaleźć, a potem jeszcze przygotować. Trochę zagadek będzie wymagało od nas spostrzegawczości i abstrakcyjnego myślenia. jeżeli jednak utkniemy, gra ma dla nas naprawdę dobry system podpowiedzi, który wraz z każdym kliknięciem robi się bardziej szczegółowy. Zaczniemy więc od ogólników, a skończymy na rozwiązaniu, bo może ogólnik wystarczy, by skupić naszą główę na odpowiednim kierunku.
Rozwiązania są satysfakcjonujące, choć nie powiem, raz mi się zdarzyło dotrzeć w podpowiedziach do odpowiedzi i do tej pory nie wiem, jak można było to rozwiązać samemu.
Eksploracja
Pomimo tego, iż świat gry jest zamknięty i nie mamy możliwości swodobnej eksploracji, nasz Hydrofloat (w swoich przeróżnych trybach) pozwala nam zobaczyć naprawdę spory kawałek Amerzone. Podziwiam tu wyobraźnię twórcy, który nie tylko zaprojektował grę, ale stworzył także cały ekosystem z unikatową fauną i florą pełną różnych adekwatności.


Jeśli na początku gry zastanawialiście się, po co nam cały ten dziennik starego odkrywcy – później w grze nabierze on sporo sensu, gdy pomoże nam dobrać odpowiednie składniki do przygotowania mikstury, czy pomoże zidentyfikować pomocnego stworka.
Nie raz pewnie w zachwycie rozglądać będziemy się po tym imponującym świecie.
Wrażenia
Przyznam szczerze, iż miałam lekkie problemy z wciągnięciem się w Amerzone – The Explorer’s Legacy. Ostatnie tytuły wydane przez Microids w tej kategorii miały znacznie „żwawsze” tempo, sporo postaci i jeszcze więcej gadania. Tutaj jest cicho, sporo klikania, sporo plansz, a przez to i… sporo czekania na czymś, co wygląda jak ekran ładowania, a nie powinno nim być. Chociaż może było? Gra stworzona została na Unreal Engine 5 i choćby na laptopie z Core i7 + GTX 3060 nie byłam w stanie wyciągnąć więcej niż 20 stabilnych klatkach przy niskiej grafice. Na konsoli Xbox Series wygląda (i działa) to na szczęście o wiele lepiej.
W każdym razie, z ciekawości sprawdziłam, jak prezentował się oryginał. I wygląda na to, iż tam też plansze były tak jak teraz, gotowe do rozglądania się, ale nie poruszania się po nich, jednak kliknięcia w interakcyjne obiekty były instant. Podobnie jak przejścia między planszami. Tutaj „schowane” jest to za animacjami chodzenia, które niepotrzebnie wydłużają rozgrywkę i przynajmniej mnie wybijały z rytmu. Szczególnie w podwodnych scenach, gdzie bardzo łatwo się zgubić.
Ostatecznie jednak, po dotarciu do trzeciego rozdziału, wciągnęłam się i w mojej głowie ocena tej produkcji znacznie podskoczyła. Bo już przestało mieć znaczenie to, iż te ekrany ładowania czy cokolwiek to miało być trwają, bo cała reszta zrobiła się naprawdę ciekawa. A ile tam jest intryg i pobocznych wątków do zeksplorowania! Sami zresztą zobaczycie.
Zagraj jeszcze raz
By ukończyć wszystkie dochodzenia w grze raczej na pewno będziemy potrzebować drugiego podejścia. Nie dlatego, iż coś nam się odblokuje po ukończeniu gry, ale z tego powodu, iż do miejsc nie da się wrócić. W przynajmniej dwóch momentach złapałam się na tym, iż zapomniałam czegoś zrobić czy sprawdzić, a gra nie pozwoliła mi się już wrócić, choć miałam nadzieję, iż jeszcze się uda. I choć oczywiście tytuł nie pozwoli nam ukończyć poziomu bez wszystkich potrzebnych przedmiotów, łatwo przegapić opcjonalne wątki i zagadki.

Sporo w tej grze mnie zaskoczyło. Spodziewałam się spokojnej rozgrywki, a okazuje się, iż niebezpieczeństwa czekają na nas w wielu miejscach! To dodało jeszcze do ogólnej intrygi i wzbogaciło rozgrywkę.
Ogólnie, jeżeli lubicie przygodówki, serię Syberia czy graliście w oryginał, Amerzone – The Explorer’s Legacy powinno być na waszym radarze. To sporo godzin ciekawej rozgrywki, które najpewniej przejdziemy dwukrotnie, raz skupiając się na głównym wątku, a później eksplorując wszystko dookoła.
Grę do recenzji dostarczył wydawca – Microids.
Amerzone – The Explorer’s Legacy dostępne jest na konsolach Xbox One, Xbox Series a także na PlayStation 5. Wersja na Xbox jest Play Anywhere, czyli zagracie także na PC z pełną synchronizacją stanów zapisu między platformami.