Recenzja: Armored Core VI: Fires of Rubicon

1 rok temu
Zdjęcie: Recenzja: Armored Core VI: Fires of Rubicon


From Software zyskało ogromną popularność dzięki grom Soulslike, jednak w ich dorobku znajduje się jeszcze inna, uznana marka — Armored Core.

W swojej karierze pilota kierowałem już wielkimi robotami w Mechwarrior 2 i nie będę ukrywać, uwielbiam seriale i filmy z nimi w roli głównej. Do serii Armored Core podchodziłem jednak jako nowicjusz. jeżeli macie tak samo, może się okazać, iż to nie jest typowy mech sim, jakiego się spodziewacie!

Fabuła

Grę otwiera świetna sekwencja filmowa, w której widzimy, jak maszyna naszego bohatera, nie bez przygód, przedziera się przez atmosferę i ląduje na Rubikonie III. To planeta niegdyś bogata w potężny i kosztowny surowiec zwany Koralem. W tajemniczych okolicznościach zapłonął, paląc w piekielnym ogniu życie na planecie. Jak się jednak okazało, nie wypalił się całkowicie. Niebezpieczna substancja wciąż przyciąga korporacje, które próbują wywalczyć sobie najlepszą pozycję do jego pozyskiwania. Nierzadko używają do tego najemników… I tutaj wkracza nasz opiekun — Walker. Dlaczego nie piszę, iż wkraczamy „my”? Armored Core VI robi świetną robotę w odczłowieczeniu postaci gracza. Mamy poczuć się jako narzędzie w rękach korporacji i naszego opiekuna, próbujących zawładnąć nad drogocenną substancją.

Klimat

Poruszyłem tutaj istotną kwestię, ponieważ obok pierwszego filmu wprowadzającego nie ma tu za wiele takich sekwencji. Brak więc nagrań pokazujących naszego bohatera w bazie, czy też w interakcjach z innymi postaciami. Zapomnijcie więc o klimacie znanym z większości anime o pilotach mechów. Dużą część informacji o świecie gry wyciągniemy z briefingów przed misją. Myślicie, iż ta formuła po pewnym czasie się przejada? Jest na tyle dopieszczona jeżeli chodzi o wizualizacje, a przede wszystkim aktorstwo głosowe (nie wspominając już o dobrze napisanych dialogach), iż to się nie dzieje do samego końca gry. W zależności od zleceniodawcy usłyszymy militarne podejście łącznika z Balam Industries albo nasycone bardziej okrągłymi słówkami korporacjne komunikaty Arquebus.

Dalszej porcji wiedzy o planecie dostarczą odnajdywane logi z napotkanych wraków już podczas misji. Historię opowiadają też same lokacje. Widzimy tutaj niegdysiejsze industrialne imperium doprowadzone do upadku przez tę samą substancję, która wyniosła je na szczyt rozwoju. Podczas walki napotkamy na klimatyczne dialogi tak od kluczowych dla fabuły postaci, jak i pilotów mniejszych maszyn. Ciężko opisać uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy wlatywałem moim ogromnym mechem i masakrowałem mniejsze oddziały, przysłuchując się panicznym, a czasem prowokującym komunikatom innych pilotów. Domyślam się, iż twórcy gry chcieli, żebyśmy poczuli się nie tylko potężni, ale też jak narzędzie do zabijania w cudzych rękach — From Software udało się Wam to idealnie!

Muzyka i dźwięki

Nie mogę pominąć kolejnego elementu budującego klimat gry, czyli świetnej ścieżki dźwiękowej. Sam podkład muzyczny to głównie muzyka elektroniczna, czasem bardziej ambientowa innym razem przyśpieszająca tempo. Rzadko w swoich recenzjach poświęcam miejsce muzyce, ale tutaj szczególnie przypadła mi do gustu i świetnie pasuje do surowych lokacji Rubikonu III. Tak polubiłem ścieżkę dźwiękową, iż słucham jej choćby przy pisaniu tego tekstu. Również złego słowa nie mogę powiedzieć o odgłosach pojazdów i uzbrojenia. Nie zdziwi mnie, jeżeli Armored Core VI zdobędzie ważne nagrody w kategorii ścieżki dźwiękowej, za co trzymam mocno kciuki.

Kwestie wizualne

Po bardzo dobrym filmie wprowadzającym muszę przyznać, iż sama gra prezentuje się… dobrze. Dlaczego tak piszę? Nie ma tutaj czegoś, co wgniotłoby mnie w fotel. Z drugiej strony jest na co popatrzeć jeżeli chodzi o plenery i design samych mechów. Czego mi zabrakło? W Armored Core w roli głównej występują wielotonowe machiny władające potężnym arsenałem. Kiedy jednak lądują na budynkach czy w nie strzelają, nie widać za bardzo efektów „naszej mocy”. To zdecydowanie coś, co mogłoby znaleźć się w grze, żeby dodać jej immersji.

Walka

W Armored Core VI istnieje możliwość wyboru trybu wydajnościowego albo graficznego. Przynajmniej z początku chciałem wypróbować lepszą grafikę, aby później przełączyć się jednak na wydajność. Przecież choćby ułamki sekund się liczą, kiedy trzeba uniknąć śmiercionośnych rakiet czy laserów. Jak się okazało, choćby w trybie graficznym na PlayStation 5 gra działa nadzwyczaj płynnie. Na tyle, iż przeszedłem ją całą w tym trybie. Pisałem już o oszczędności, w jaki gra buduje swój świat. Ta formuła i sama rozgrywka się nie nudzi również za sprawą zaprojektowania samych misji. Często dochodzi w nich do zwrotów akcji i wspomnianych wcześniej klimatycznych dialogów.

Podzieliłbym wypady na dwie kategorie. Pierwszą są standardowe misje, gdzie to zwykle czujemy swoją wyższość nad przeciwnikami. Drugą kategorią są pojedynki z dużymi bossami, zwykle kończące rozdział. Standardowo trzeba było się sporo napocić i dorobić sporej liczby siwych włosów, aby je przejść. Jak się okazuje, są jednak sposoby na zbudowanie mecha, i to choćby w pierwszym rozdziale, który nieźle poradzi sobie ze wszystkimi bossami choćby do końca gry. Nie wspominając o trybie pojedynków na arenie, które rozumiem, iż miały być jednak pewnymi wyzwaniami. Trochę brakuje tu balansu pomiędzy z reguły lekkimi misjami a końcówkami rozdziału. Przy czym sięganie po „sprawdzoną” konstrukcję sprawia, iż czujemy się jak oszust, choć oficjalnie cheatem to nie jest.

Majsterkowanie

Nawet na początku gry spędzałem sporo czasu w warsztacie. Sprawdzałem tam różne charakterystyki broni (ręcznej i naramiennej), jak i różnych części mecha. Możemy różnorako konfigurować nogi, korpus, ramiona, głowę, system kierowania ognia, generator czy dopalacze. Dopiero później odkryłem, iż widok można rozwinąć i każda z części ma wpływ na jeszcze inne statystyki. Do tego sam dobór nóg zaważy, czy nasza maszyna będzie kroczyć, jeździć na gąsienicach, dobrze skakać, a choćby z łatwością zawisać w powietrzu. Osobną kwestią jest malowanie…. Jak przyjrzycie się bliżej moim zrzutom ekranu, na pewno domyślicie się, która znana seria anime zainspirowała mnie w doborze kolorów. Macie tu naprawdę duże pole do popisu, od kolorów, poprzez fakturę metalu, po rdzawe naloty i tym podobne smaczki.

Do tego dochodzą różne herby i symbole, które sami możemy tworzyć, a choćby wymieniać się nimi z innymi graczami. Jest tu dużo smaczków dla optymalizatorów i osób lubiących stworzyć własny role-play w grze. Znowu, całe to majsterkowanie może stać się tylko dodatkiem, jeżeli już odkryjemy maszynę na pojedynki z bossami. Ja jednak lubiłem często do niego wracać.

Jest jeszcze jedna kwestia związana z konfigurowaniem maszyny, która nie do końca zagrała mi w Armored Core VI. Oczywiście, mogło tak być już we wcześniejszych odsłonach serii, ale mimo wszystko nie widzę powodu, dlaczego by tego nie zmienić. Przykładowo, mamy kupiony karabin dla prawej ręki, jednak nie możemy go swobodnie przerzucić do lewej. Nierzadko w tym celu, szczególnie na początku gry przy ograniczonych funduszach, musiałem przeklikać się do menu sprzedaży, a następnie kupić ten sam karabin dla drugiej ręki. Zrobienie tego podczas misji nie jest oczywiście możliwe.

Podsumowanie

Przyznam, iż dałem się Armored Core VI zaskoczyć! Nie spodziewałem się bowiem tak dojmującego i mocnego klimatu. Nie sposób w tym miejscu nie pochwalić muzyki i voice actingu. Przy grze bawiłem się świetnie i gdyby nie natłok kolejnych recenzji z pewnością kontynuowałbym przygodę w Nowej Grze +. Z tego co wiem, można tam odkryć inne zakończenia gry i dostać jeszcze więcej podzespołów. Prędzej czy później pewnie do tego wrócę!

Mimo to Armored Core VI pod względem grafiki co prawda zadowala, ale nie zachwyca. Brakuje mi dodatkowej immersji jak niszczenie infrastruktury, czy choćby wykorzystanie pada DualSense. Reaktywne triggery, głośnik w padzie sprawdziłyby się w tej grze naprawdę świetnie. Poza tym kupowanie broni (przynajmniej do czasu kiedy stać nas na zakup lewej i prawej jednocześnie) powoduje częste i niepotrzebne skakanie po menu między kupnem a sprzedażą. Nie są to jednak na tyle duże minusy, żeby zatarły przyjemność, jaką czerpałem z Armored Core VI. Dla fanów mechów jest to pozycja obowiązkowa!

Idź do oryginalnego materiału