Recenzja: Astro Bot [PS5] – powrót króla platformówek

2 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Astro Bot [PS5] – powrót króla platformówek


Już jutro ukaże się Astro Bot, najnowsza gra tworzona z myślą wyłącznie o PlayStation 5. Czy warto zainteresować się tym tytułem?

Nie ma co owijać w bawełnę – zresztą widać to po tytule dzisiejszej recenzji – Astro Bot to tytuł, który mnie zachwycił. W niniejszym artykule postaram się wykazać, co aż tak bardzo spodobało mi się w najnowszej produkcji studia Team ASOBI. Uważam, iż jest ona w stanie bez problemu zagrozić chociażby serii Super Mario, na czele z Odyssey. Zacznijmy, jak to bywa u mnie standardowo, od opowieści.

Co się dzieje w świecie Astro?

Od razu uspokoję wszystkich przeciwników spoilerów – nie znajdziecie w mojej recenzji żadnych wzmianek o postaciach, które nie były już pokazane przed premierą. Mogę jednak oczywiście pokrótce wprowadzić Was w historię serwowaną przez Team ASOBI. o ile nie chcecie wiedzieć o niej niczego, to przejdźcie do następnej części artykułu. Opiszę teraz nieco początek opowieści: mianowicie gra rozpoczyna się od konsoli PlayStation 5 przemierzającej kosmos wraz z Astro i jego pobratymcami na pokładzie. Sielanka nie trwa niestety długo. Nagle pojawia się znany z serii potwór, który niszczy konsolowy okręt robocików i kradnie jego ważne części. Naszym zadaniem jest oczywiście odzyskanie komponentów, a tym samym odbudowanie konsoli i kontynowanie naszej podróży.

Historia na pewno jest dość prosta i nie można traktować jej poważnie. Bez wątpienia nie odpowiada na ważne pytania egzystencjonalne, ale i nie powinna tak wyglądać. Musimy mieć usprawiedliwienie dla naszych akcji i motywację do pokonania kilkudziesięciu poziomów. W tej roli sprawdza się bardzo dobrze i przyznaję, iż zależało mi na zrekonstruowaniu konsoli. Zwłaszcza, iż wkładanie do niej elementów jest zorganizowane w formie bardzo fajnej minigierki, wykorzystującej oczywiście funkcje kontrolera DualSense. O nich napiszę więcej później.

Światy i rozgrywka w grze Astro Bot

Astro Bot zawiera 5 podstawowych światów, które oferują po kilkanaście poziomów. Podstawowe planety w ramach światów występują w liczbie 5 na jeden świat. Warto jednak zaznaczyć, iż możemy poruszać się naszym wirtualnym, latającym odpowiednikiem DualSense’a, aby szukać kolejnych poziomów. Te są nastawione na sprawdzenie naszej zręczności albo oferują nam zdecydowanie mniejsze etapy niż główne poziomy. Znajdziemy w nich często tylko jednego bota (rzadziej 5), więc nie musimy zaglądać w każdy zakamarek – naszym celem jest dotarcie do końca poziomu. Nierzadko wymaga to od nas sporych pokładów determinacji i zręcznych palców – poziomy bywają bowiem dość trudne. Tak bardzo, iż niektóre etapy mogłyby bez problemu znaleźć się w grze z serii Cuphead. Natomiast w podstawowych poziomach zdecydowanie eksploracja popłaca. Na planetach możemy bowiem odnaleźć sporo botów, które następnie widzimy na planecie, na której się rozbiliśmy. Mało tego, możemy skorzystać z ich pomocy, aby na przykład podnieść platformy, po których się wespniemy do znajdźki lub skorzystać z tych botów jak z mostu. To tylko dwa przykłady, ale zastosowań jest mnóstwo i wypadają one bardzo naturalnie.

Znajdźki

Na podstawowych poziomach możemy znaleźć nie tylko boty, ale też fragmenty układanek. Puzzle te, ułożone na pustynnej planecie, nie tylko tworzą nowe obrazki, ale również odblokowują pewne możliwości personalizacji. Dzięki nim postawimy na przykład automat Gatcha, z którego możemy losować dodatkowe przedmioty dla znalezionych specjalnych botów czy garaż, w którym zmienimy wygląd naszego kontrolera DualSense w grze. Zresztą pad w Astro Bot zasługuje na więcej zdań, które możecie przeczytać w następnej części dzisiejszej recenzji. Teraz jednak pozwolę sobie kontynuować opisywanie rozgrywki. W Astro Bot nie brakuje bowiem specjalnych towarzyszy, którzy będą nas wspomagali w podróży. Nie będę bynajmniej opisywał wszystkich, aczkolwiek przedstawię kilka z początkowych poziomów. Możemy więc skorzystać z pomocy małpy, dzięki której będziemy chwytali się wysoko zawieszonych uchytów, czy podnosili i ciskali ciężkie głazy.

Poczujemy się też jak bokser po założeniu specjalnych rękawic, a choćby będziemy pompowali się i unosili na wiele metrów oraz stworzymy pod nami roślinne platformy, aby dostać się w nowe miejsca. Zamienimy się w gąbkę i będziemy wchłaniali lub wypuszczali wodę, zmieniając jednocześnie nasz rozmiar. Studiu Team ASOBI z pewnością nie brakuje pomysłów, a dzięki intuicyjnemu, naturalnemu sterowaniu korzystanie z tych nowinek jest prawdziwą przyjemnością. Po przejściu poziomu na początku etapu znajdziemy też specjalną gablotę z ptakiem. Rozbijając ją, a następnie ciągnąc kabel i wydając 200 złotych monet (które zdobywa się bardzo łatwo i szybko), skorzystamy z pomocy tego zwierzęcia. Będzie ono wskazywało nam na miejsca, w których brakuje nam jakichś znajdziek. To bardzo dobre rozwiązanie, za pomocą którego nie musimy na siłę krążyć poziomie i starać się odszukać wszystkie obiekty warte naszego zainteresowania.

Grafika i udźwiękowienie

Nie mogę wyjść z podziwu nad tym, jak dobrze wygląda Astro Bot. Tytuł ten posiada swój styl i niewątpliwie nie można porównywać tej gry z takimi produkcjami jak Cyberpunk 2077, The Last of Us: Part II czy God of War: Ragnarok. Wymienione przykłady stawiają bowiem na fotorealistyczną grafikę, czego nie można powiedzieć o Astro Bocie. Nie uważam bynajmniej, iż jest to wada – w swojej stylistyce Team ASOBI wyraźnie jest mistrzem. Często samo oglądanie tego jak świat odbija się w głowie Astro było dla mnie przyjemnością. Ponadto doceniam to, iż gra utrzymuje stabilną, wysoką liczbę klatek na sekundę, a także to, iż ładowanie jest błyskawiczne. Uważam, iż nie istnieje studio, które lepiej rozumiałoby możliwości konsoli PS5 oraz jej kontrolera. Podobają mi się też nowe utwory napisane do tej części gry (choć nie brakuje też znanych kawałków z poprzedniej gry, Astro’s Playroom). Podoba mi się również to, iż nierzadko nie brakuje partii na gitarach elektrycznych. Nie mogę także nie wspomnieć o bodajże najważniejszym bohaterze nowej produkcji – kontrolerze DualSense.

DualSense i Astro Bot

Nie ukrywam, iż uwielbiam pada, którego stworzyło PlayStation z myślą o swojej konsoli PS5. Jego możliwości nierzadko istotnie wpływają na immersję czy choćby pozwalają korzystać z dwóch rodzajów ostrzału pod jednym adaptacyjnym spustem (jak w Returnal). Jednak to Astro’s Playroom wykorzystywało wszystkie funkcje pada w największym stopniu. Nie bez powodu napisałem to zdanie w czasie przeszłym. Tegoroczny Astro Bot bawi się wszystkimi bajerami DualSense’a, a tą zabawą zaraża nas i oczarowuje. Zacznijmy od żyroskopu – dzięki niemu możemy obracać DualSpeederem podczas lotu, czy przyglądania się uratowanemu botowi (chowającemu się pod płytką dotykową pada). Mało tego, choćby w menu głównym możemy obracać padem – może i nie wpływa to na rozgrywkę, ale pokazuje, jak bardzo Team ASOBI przywiązało wagę do szczegółów. A to dopiero początek!

Co powiecie na podnoszenie i opadanie kontrolera, aby wbić gwóźdź młotkiem? Oprócz tego jest na przykład bujanie padem, aby odpowiednia ręka małpy mogła złapać uchwyt. Nie można też nie wspomnieć o kierowaniu strumieniem wody wypadającej z kontrolera, ruszając padem. Oczywiście pod palcami cały czas czujemy powierzchnię po jakiej biegnie Astro (dzięki efektom dotykowym). Tych samych efektów w połączeniu z adaptacyjnymi spustami użyjemy do wyczucia płytki, którą należy aktywować lub przesunąć. Natomiast z głośnika kontrolera słyszymy tupot stópek Astro oraz odgłosy wydawane przez uratowane boty. Brakuje mi tylko zaadaptowania mikrofonu, który bardzo fajnie urozmaicał rozrywkę w Astro’s Playroom. Poza tym drobnym mankamentem jestem po prostu zachwycony tym, jak Team ASOBI zdaje sobie sprawę z możliwości sprzętu i nie waha się z nich korzystać. To prawdziwe mistrzostwo świata!

Podsumowanie

Przyznaję, iż na kolejną grę o przygodach Astro Bota miałem nadzieję odkąd zagrałem w Astro’s Playroom. Warto było czekać 4 lata, aby otrzymać tak udany tytuł. Jak dla mnie jest to absolutnie najlepsza platformówka, w jaką grałem w życiu (a mam ponad 30 lat na karku). Jasne, występuje tu mnóstwo lokowania symboli i marek związanych z PlayStation. Jest to jednak wykonane z tak dobrym gustem i smakiem, iż nie mamy poczucia grania w produkcję nastawioną na promowanie japońskiego giganta. Znajdziemy choćby całe poziomy odnoszące się do najważniejszych serii japońskiego giganta. Nie tylko słyszymy w nich znajome motywy przewodnie w nowych aranżacjach. Korzystamy też z innego sprzętu, a nasza postać przyjmuje wygląd głównego bohatera danej gry. Możemy zresztą odblokowywać alternatywne stroje dla Astro i zakładać je we właściwym miejscu na startowej planecie. Nie sposób także nie poruszyć kolejnej kwestii. Mianowicie rozgrywka i humor są tu fenomenalnie wykonane i mam nadzieję, iż na następnego Astro Bota nie będziemy musieli czekać kolejne 4 lata. Chyba przez wszystkie godziny (około 20), które spędziłem na przechodzeniu gry uśmiech nie schodził mi z ust. W tej produkcji jest wszystko. Wyzwania wymagające zręczności, rozbudowane poziomy wypełnione wieloma znajdźkami i humorem, rewelacyjne sterowanie i niesamowicie przyjemna, wciągająca rozgrywka.

Dość gwałtownie złapałem się na tym, iż nie przechodziłem tego tytułu tylko po to, żeby móc napisać recenzję. Momentalnie wkręciłem się w ten świat i marzyłem o spędzaniu z nim niemal każdej wolnej chwili. Znajduję w tej produkcji jedną zbieżność z moim ukochanym Cyberpunkiem 2077. Zarówno produkcji RED-ów, jak i Astro Bota nie da się włączyć tylko na chwilę. Pokusa wykonania jeszcze jednej misji jest zbyt silna. Siedząc w pracy odliczałem czas do mojego powrotu do domu i dalszego grania w Astro Bot. Żadna inna platformówka nie wciągnęła mnie tak bardzo, jak dzieło studia Team ASOBI. To, nie waham się użyć tego słowa, wybitna produkcja, którą zdecydowanie należy mieć w swojej bibliotece. W moim przekonaniu nie można mieć konsoli PlayStation 5 i nie zagrać w recenzowany dziś tytuł. To prawdziwa perełka i jestem pewny, iż nie będziecie żałować jej zakupienia.

Jeśli podobają się Wam filmy promujące tę produkcję, to nie ma na co czekać. choćby w połowie nie oddają one zabawy płynącej z samodzielnej rozgrywki. Zaznaczę to jeszcze raz – to arcydzieło i wybitna platformówka dla graczy w każdym wieku. Jestem przekonany, iż jeżeli sięgniecie po tę grę, nie będziecie żałować swojej decyzji. Moim zdaniem jest to poważny kandydat do miana najlepszej gry tego roku – nie tylko na konsole PS5, ale ogólnie. To świetna przygoda, która momentalnie wciąga i nie pozwala się oderwać. Szczerze polecam!

Kod recenzencki zapewniło PlayStation Polska.
Idź do oryginalnego materiału