Twórcy serii The Surge oraz Lord of The Fallen (2014) powracają z kolejnym tytułem. W Atlas Fallen zapolujemy na pustynne potwory, więc fani God of War i Monster Huntera mogą zacierać ręce.
Atlas Fallen zainteresował mnie od pierwszej prezentacji rozgrywki, która od razu skojarzyła mi się z połączeniem Monster Huntera oraz nowych odsłon God of War. Gracz trafia na pustynię, na której dzięki toporów, sztyletów lub rękawicy walczy z ogromnymi potworami. Na materiałach wideo rozgrywka prezentowała się fantastycznie, ale czy to samo mogę napisać po ukończeniu gry? Tego dowiecie się, czytając moją recenzję.
Powrót twórców Lord of The Fallen (2014)
Studio Deck13 powinno być dobrze znane polskim graczom. To oni we współpracy Ci Games stworzyli w 2014 roku świetne Lord of The Fallen. Następnie, trzymając się dalej idei soulslikowej, przygotowali dwie części gry RPG sci-fi The Surge. Ich najnowszym dziełem jest Atlas Follen, które z pewnością odchodzi od soulslikowej rozgrywki. Jednak nie oznacza to wcale, iż gra do trudnych nie należy. Gdybym miał jednym zdaniem opisać najnowszą produkcję niemieckiego studia Deck13, to użyłbym następującego porównania do innych tytułów. Bohater Assassin’s Creed, obdarzony broniami i mocami Kratosa, zabija potwory z Monster Huntera na pustyni. Oczywiście to tak w dużym skrócie i z przymrużeniem oka.
Gracz wciela się w bezimienną postać, która budzi się na pustyni. Po chili znajduje starożytny artefakt – rękawicę, z której przemawia tajemniczy głos. Dzięki mocy rękawicy możemy atakować potwory trzema zmiennokształtnymi broniami: toporem, linką z ostrzem oraz samą rękawicą. Znaleziona rękawica jest niekompletna. W całym świecie gry są pokrywane specjalne odłamki, które posłużą nam do jej ulepszenia.
Walka w Atlas Fallen
Zadając wrogom obrażenia, generujemy pasek impetu. Ten podzielony jest na trzy segment, a impet gromadzony jest tymczasowo. jeżeli przestaniemy zadawać obrażenia, zacznie on znikać. o ile zapełnimy jeden z pasków, to możemy odpalić potężny atak dzięki przycisków R2 i L2. Używana przez nas bron zwiększy swój rozmiar oraz moc. Przykładowo topór zmieni się w ogromny młot. Co ciekawe, generowanie impetu to miecz obusieczny. Im mamy go więcej, tym większe obrażenia otrzymujemy od przeciwników. Do tego kilka demonów dzięki swoich mocy potrafi wysysać z nas impet. Dlatego też nie zawsze warto czekać do naładowania trzeciego paska; już zapełnienie pierwszego potrafi wygenerować duże obrażenia.
Bardzo fajnie studio Deck13 przygotowało leczenie naszej postaci. Możemy odzyskać zdrowie dzięki tzw. bożka. W tym celu należy wcisnąć L2 + X. Leczenie jest błyskawiczne, nie musimy szukać żadnej osłony. Każde użycie bożka kosztuje jeden ładunek. Na start mamy ich trzy, a energię ładunku możemy przywrócić, oczywiście zabijając potwory. W trakcie rozgrywki znajdziemy kilka różnych amuletów bożka, które będą miał znaczny wpływ na nasze leczenie oraz obronę.
W Atlas Fallem nie otrzymamy żadnej tarczy do parowania ataków demonów. Jednak oprócz standardowego uniku, dzięki mocy rękawicy, dostaniemy piaskową skórę. Przed atakiem demona pojawi się na chwilę czerwony znacznik. o ile wciśniemy odpowiednio gwałtownie L1, to sparujemy atak przeciwnika. Udane parowanie resetuje czas odnowienia, dzięki czemu możemy ponownie użyć błyskawicznie piaskowej skóry. Sukcesywne parowanie ataków przeciwnika zmienia go na chwilę w kryształ, dzięki czemu możemy zadać mu gwałtownie więcej obrażeń.
Zbieraj kamienie
Gdy pokonamy potężniejszego przeciwnika, to pozostanie po nim specjalny kamień. Rozbijając go, otrzymamy kamień esencji. To coś w rodzaju run z God of War. Kamienie esencji pozwalają nam w walce na używanie różnych mocy oraz efektów. Możemy mieć przy sobie maksymalnie 4 kamienie stopnia pierwszego i drugiego oraz 3 stopnia trzeciego. Ich użycie wiąże się oczywiście z ładowaniem naszego paska impetu. Nabity pierwszy pasek impetu pozwala nam wykorzystać kamienie stopnia pierwszego, nabity pasek drugiego stopnia kamienie poziomu drugiego, itd. Kamienie esencji możemy ulepszać, aby były jeszcze potężniejsze. Do tego celu potrzebujemy zbierać różne rośliny oraz materiały poukrywane w świecie gry.
Surfowanie po piasku
Nasza rękawica przydaje się nie tylko w walce, ale ma także znaczny wpływ na poruszanie naszej postaci. Na początku rozgrywki otrzymamy podwójny skok oraz surfowanie po piasku. Zamiast zwykłego biegania przypomina to szybkie przemieszczanie się na rolkach po pustyni. Wraz z kolejnymi ulepszeniami wydłużymy nasze skoki oraz dodatkowo otrzymamy możliwość użycia kilku uników w powietrzu, dzięki czemu pokonamy większe odległości. Co ciekawe, rękawica użyta w odpowiednich miejscach pozwoli nam odkopywać różne rzeczy spod piasku. Przykładowo duże skrzynie lub całe elementy budynków, które pozwolą nam się wyżej dostać, a choćby skrzynki ze skarbami oraz walutą.
Spod piasku wykopiemy także duże metalowe kowadło, które pozwoli nam ulepszyć pancerz, zapisać grę oraz skorzystać z szybkiej podróży do innego odnalezionego już kowadła. Pancerze w Atlas otrzymujemy z pokonanych przeciwników, za wykonane zadania oraz możemy kupić u lokalnych handlarzy. Każdy pancerz możemy ulepszyć do trzeciego poziomu, a potrzebujemy do tego specjalnej esencji, którą zdobywamy za pokonywanie demonów. Co ciekawe, w grze dostępny jest transmog. o ile jakiś pancerz ma świetne statystyki, ale nie podoba nam się jego wygląd, to możemy przemienić go w inny posiadany już pancerz.
Duże demony na naszej drodze
Przejdźmy teraz do tego, co jest najlepsze w Atlas Fallen, czyli walki z potworami, szczególnie z tymi największymi. Walka z dużymi demonami mocno przypomina starcia z potworami w Monster Hunter. Musimy się skupić na rozbiciu konkretnych części ciała demona. Na szczęście, dla odmiany od dzieła Capcomu, tutaj w lewym górnym rogu znajdziemy ikonkę potwora, która prezentuje jego poziom życia oraz nierozbite jeszcze części ciała. najważniejsze dla potwora części ciała mają na sobie metalowe elementy i są one oznaczone na czerwono we wspomnianej ikonie. Gdy rozbijemy wszystkie metalowe elementy, to demon zostanie pokonany. Części ciała bez metalu są oznaczone na żółto. Nie musimy ich niszczyć, aby pokonać wroga. Jednak z drugiej strony ich zniszczenie to większa szansa na lepsze łupy.
Oprócz zabijania demonów, ulepszania pancerzy oraz zbierania nowych kamieni esencji na graczy czeka trochę innych atrakcji, jak choćby niszczenie wież strażniczych. Wdrapanie się na nie oraz zabicie demonów sprawi, iż w spaczonym przez nie rejonach znowu powróci życie. Fani sekretów będą mogli szukać kawałków mapy, które po połączeniu wskażą drogę do skarbu.
Czy warto?
Atlas Fallen to przygoda na około 20 godzin, za którą zapłacicie 259 zł. Przez ten czas walki z urozmaiconymi potworami sprawiały mi wiele radości, czasem nie brakowało też solidnego wyzwania. Rozgrywka jest bardzo przyjemna, a nasza postać porusza się po pustyni bardzo płynnie. Muszę przyznać, ze studio Deck 13 miło mnie zaskoczyło. Ich najnowsza gra z pewnością jest godna polecenia wszystkim fanom lubiącym polować na duże potwory.
Grę do recenzji dostarczyła CENEGA