Atomfall to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie gier tego roku. No bo jak tu nie być podekscytowanym! Malownicza Wielka Brytania, roboty i katastrofa nuklearna brzmią przecież cudownie.
Historia Atomfall oparta jest na faktycznej katastrowie nuklearnej w Wielkiej Brytanii, w miasteczku Windscale pod koniec lat 50-tych ubiegłego wieku. Studio Rebellion postanowiło pokazać nam alternatywną wersję historii, z kwarantanną, intrygą, robotami, zdziczałymi zwłokami i całą masą innych zabójczych mieszkańców.
Gra trafiła dwa tygodnie temu na konsole i PC, a my opowiemy Wam trochę o naszych przeżyciach.
Fabuła
Pięć lat temu nastąpiła tu katastrofa nuklearna, a cały region objęty został kwarantanną. Mieszkańcy podzielili się na kilka frakcji, większość agresywnych, a barter jest podstawą handlu. Chodzą jednak słuchy o tajemniczym miejscu, ukrytym gdzieś na skraju mapy, którego sekrety pozwolą na wydostanie się z zony.
Na naszej drodze staną zdziczałe kreatury, opętani naukowcy w kombinezonach, wszechobecne grzyby i zarodki, które chętnie nas zainfekują. Wszystko to jednak z przepięknej scenerii!
Rozgrywka
Wcielając się z bliżej niezidentyfikowanego mieszkańca jednego z bunkrów, który obudził się nie wiele wiedząc o swoim pochodzeniu, natrafiamy na intrygę i dziesiątki wskazówek dotyczących tajemniczego miejsca. Czy z notatek i koordynatów uda nam się odnaleźć Interchange? I co na nas czeka w tym zapomnianym miejscu?

Z perspektywy pierwszej osoby eksplorować będziemy malowniczy, choć raczej nieprzyjazny świat. Pełen wrogo nastawionych frakcji, atakujących nas hord nietoperzy, szczurów, a także naelektryzowanych ryb(?) czy pijawek? Nigdy się dobrze nie przyjrzałam. Walka będzie jednak podstawą przeżycia, szczególnie jeżeli zajdziemy którejś frakcji za skórę. Upsi.
Jako pomoce służyć nam będą mniej i bardziej oczywiste bronie, za mały plecak i całkiem spore drzewko umiejętności, odblokowywane w nietypowy sposób. Wszystko napędzane będzie także prawie nieograniczoną eksploracją, pozwalającą nam eksplorować wątki w prawie dowolnej kolejności.
Eksploracja
Nasze pierwsze spotkanie z zewnętrznym światem to przepiękna wiejska sceneria krainy jezior północnej Anglii i kultowa już wręcz czerwona budka telefoniczna. Skusicie się i odbierzecie? „OBERON MUSI UMRZEĆ”
Kim jest Oberon? Dlaczego musi umrzeć? Och, tyle do odkrycia!
Dość gwałtownie przekonujemy się, iż map jest więcej niż jedna, iż do eksploracji poza nimi będą jeszcze bunkry i jaskinie, a część miejsc powinniśmy przynajmniej na początku omijać z daleka. Napotykamy też pierwsze wzmianki o dodatkowym sprzęcie, który pomoże nam w dotarciu do jeszcze ciekawszych miejsc.
Szybko powinniśmy też znaleźć pierwsze notatki, informacje o ukrytych skarbach i przeciwników! Gra na samym starcie już nauczy nas tworzenia podstawowych przedmiotów (bandaży), więc powinniśmy też rozglądać się za surowcami, jak kawałki metalu, tkaniny, wodę, klej i… jeszcze sporo różnych rzeczy! Jako (najwyraźniej ślepy) weteran podpowiem Wam, żebyście zbierali te fioletowe krzaczki. Najwyraźniej zioła potrzebne są (bardzo) dopiero pod koniec rozgrywki, więc łatwo przeoczyć ich brak w plecaku… dopóki nie musicie wyjść „poeksplorować” w ostatnim rozdziale gry, bo Wam roślinek brakuje do tworzenia „eliksirów”. Eh. Bądźcie mądrzejsi i bardziej spostrzegawczy.






Dróg pomiędzy mapami jest kilka, jedne bardziej oczywiste, inne mniej. Na większość prawdopodobnie traficie przypadkiem! A później te przejścia mogą okazać się bardzo przydatne – bo, nie wiem czy wiecie, ale twórcy postanowili nie dać nam możliwości szybkiego przemieszczania się po mapie! Kto by pomyślał.
NPC
W Atomfall roi się od ludzi. Serio. Jak na strefę objętą kwarantanną to dzieje się tam naprawdę dużo! Oprócz kilku różnych frakcji, jak zwykli bandyci, mamy też Protokół (żołnierze) i kultystów. Trafią się też bezstronni mieszkańcy, którzy nie będą nas atakować (yay!). Natrafimy też na pola minowe, roboty, radioaktywne pokoje i zdziczałe kreatury o nieludzkiej sile – trzeba być bardzo uważnym.
Szaleńcom, którym w Avowed przeszkadzało to, iż nie da się zabić każdej napotkanej osoby, na pewno spodoba się ta możliwość w Atomfall. I nie ważne, czy będzie to nic-nie-znaczący NPC, handlowiec czy jedna z osób potrzebnych fabularnie do ukończenia gry. Sposobów na rozgrywkę jest tyle, iż dotrzemy do zakończenia choćby ubijając dosłownie wszystkich na mapie! (Chociaż to akurat nie będzie możliwe, bo wrogie frakcje odradzają się co chwilę – ale dotyczy to tylko tych bezimiennych wrogów, a nie kluczowych postaci. Te zostają martwe).
Ze całkiem sporą liczbą ludzi będziemy mogli pogadać, niektórzy dadzą nam zadania do wykonania, inni wetną się w główny wątek, jeszcze inni będą chcieli wymienić się dobrami. Bo handel w Atomfall to tylko barter i każdy będzie miał inne preferencje. Dla niektórych ważne będą granaty i bronie, inni będą mieli ich na pęczki i z euforią przyjmą leki. Bez szybkiego poruszania się i z małym ekwipunkiem wymaga to niezłej gimnastyki, ale czasem warto będzie nadrobić kilometrów z pełnym plecakiem, by dostać coś naprawdę unikatowego. Szczególnie, iż zwykle wracając po jakimś czasie do handlowca, będzie on miał coś innego w „ofercie”.
Walka
W naszym arsenale do wyboru będziemy mieli broń palną, broń do walki wręcz oraz łuk. Do broni palnej i łuku potrzebować będziemy amunicji (której często będzie brakować i nie da się jej wytworzyć), ale dla równowagi broń do walki wręcz się nie zużywa. Nie zapomnijcie więc zarezerwować sobie miejsca w plecaku dla deski z gwoździami, pałki do krykieta czy zwinnego i poręcznego noża.
Po znalezieniu i odblokowaniu konkretnej umiejętności będziemy mieli możliwość poprawiania jakości broni, poprzez połączenie dwóch sztuk o tym samym stanie zużycia i paru podstawowych surowców. Zrobimy to wszystko w obrębie naszego ekwipunku, bez konieczności szukania warsztatu czy czegokolwiek podobnego. Jest to jednak mechanizm, którym warto się zainteresować, bo wyraźnie wpływa on na statystyki broni. Często zwiększając nie tylko ilość zadawanych obrażeń, ale także poprawiając jej zasięg, czy odrzut.
Same bronie palne? Na początku są raczej słabe, choć na szczęście trafienia w głowę w większości przypadków zagwarantują nam zgon przeciwnika. Przez większość gry towarzyszył mi rewolwer, później ulepszony karabin snajperski i strzelba. Nosiłam też jeszcze łuk, dopóki nie skończyła mi się amunicja i wspomnianą wcześniej deskę z gwoździami. Ta ostatnia jest naprawdę przydatna i zadaje sporo obrażeń.
W niektórych miejscach mamy szansę na znalezienie bardziej ekscytujących broni, jak karabiny maszynowe czy karabinki szturmowe, ale są one rzadkością i raczej ciężko liczyć na poprawienie ich jakości. Przy prawie 20 godzinach gry nie udało mi się znaleźć dwóch sztuk ani jednej, ani drugiej. A szkoda!
Ekwipunek
Powiem Wam, iż nasz plecak jest raczej…. beznadziejny. Miejsca mamy w nim kilka i to raczej zawsze będzie przysparzać nam problemów. Po pierwsze: w głównej komorze plecaka (12 slotów) zmieszczą się przedmioty z zadań (na przykład książki), granaty, mała broń (pistolety, noże), jedzenie oraz medykamenty. Wszystkie mikstury jak antidota, małe bandaże, duże apteczki, ciasto, herbata czy chleb – wszystko zajmuje jeden slot. O ile bandaże i granaty możemy wytworzyć, o tyle apteczki czy jedzenie są jedynie znajdywalne. Przypomnę więc: 12 slotów na to wszystko. A tak, pomiędzy tym jeszcze baterie robotów, najważniejsze dla postępu fabuły. Nic się nie „stackuje”.
Mamy na szczęście osobną komorę na amunicję i surowce, gdzie każde ma swój własny limit ilości. Tę jednak możemy zwiększość przez umiejętność.
Dodatkowo mamy też 4 duże sloty, gdzie zmieścimy dużą broń ręczną i broń palną. Przypomnę Wam teraz, iż potrzebujemy dwie sztuki tej samej broni, by ją ulepszyć. Slotów mamy 4 i nie, nie możemy na chwilę na przykład schować czegoś do plecaka, tak to nie działa.
Na szczęście na mapie w niektórych momentach znajdziemy specjalne tuby, które działać będą jako nasz zewnętrzny ekwipunek. jeżeli więc pokonacie przeciwników niedaleko takiej, wrzućcie sobie w nią nadprogramowe bronie i w sumie wszystko, co znajdziecie, a może się później przydać.
Czy taki system jest fajny? Absolutnie nie. Szczególnie iż tuby te są w bardzo dziwnych miejscach, nigdy tam, gdzie byśmy ich potrzebowali (czyli niedaleko handlowców).
Interfejs
Ogólnie jest fajnie i minimalistycznie, przez większość czasu mamy prawie niezakłócony widok, ze wskaźnikiem zdrowia i tętna (działającego jak stamina), a także kompasem w górnej części ekranu.
Na ekranie wyskoczą nam też od czasu do czasu wskazówki.
Czego jednak brakuje, to… informacji gdzie mamy się udać w aktualnym zadaniu. Pomimo zaznaczenia na liście zadań, iż je „śledzimy”, nic się totalnie nie zmienia. Markery na mapie? Nie. Podświetlenie jakieś? Nie. Coś na kompasie? No też nie. Trzeba więc pamiętać, gdzie był kto, przeczytać o co chodziło i (na piechotę) dotrzeć w dane miejsce. jeżeli nie macie pamięci to twarzy i imion, będziecie tu mieli nie lada rozterki.
Ciekawie rozwiązane jest w Atomfall odblokowywanie umiejętności. Podczas rozgrywki natrafimy na „instrukcje”, które dodadzą nam punktów, te następnie wydamy na same umiejętności. Zanim jednak ścieżka będzie dostępna, będziemy musieli znaleźć (albo kupić) odpowiedni poradnik. Ja na samym początku gry przehandlowałam sporo znalezisk za poradnik obsługi łuku, tylko po to, żeby na samą broń trafić pod koniec rozgrywki… Auć.
Jest to jednak dość interesujący system, a same umiejętności możemy odblokowywać w dowolnej kolejności.



Przeglądając ekwipunek trafią się bugi, choćby w oryginalnej wersji językowej, gdzie przy każdym przedmiocie pisało u mnie, iż już się nauczyłam tej recepty. Ha.
Tryb fotograficzny w Atomfall
Gra od dnia premiery ma także tryb fotograficzny i bardzo rozumiem dlaczego. Widoki w niej są naprawdę powalające. Jest coś pięknego w tej wiejskiej sielankowej scenerii i jej starciu z dziwną zarazą, szczątkami robotów i prawie-opuszczonymi bunkrami. A samo centrum wydarzeń? Kopalnia zrzutów ekranu, pełna niesamowitych kolorów i klimatu. Sami zobaczcie!










Wrażenia
Wizualnie Atomfall naprawdę zachwyca. choćby wydajnościowo jest świetnie. Gra świetnie spisuje się na konsolach nowej generacji, a dostępna jest przecież również na Xbox One i PlayStation 4. Odpalając grę na PC choćby na starszym sprzęcie bez problemu osiągniecie więcej niż 60 klatek na sekundę.
Ekrany ładowania są ledwo zauważalne i jedynie w miejscach, gdzie byście się ich spodziewali.
Jednak. Pomimo tego, iż w grze spędziłam prawie 20 godzin i po pierwszym skończeniu fabuły cofnęłam się do ostatniego zapisu, by sprawdzić kolejne zakończenia… Pomimo tego, iż gdy już trafiłam do gry, to ciężko mnie było od niej odciągnąć… coś mi tu jednak zgrzytało. Chociaż z tyłu głowy wciąż kusi mnie powrót, by ukończyć wszystkie zadania i zdobyć wszystkie osiągnięcia, pewne problemy sprawiły, że… jednak tego nie zrobię.
(Swoją drogą, różne zakończenia dadzą Wam po prostu inną scenkę w ostatniej scenie. A sam ostatni wybór ograniczać się w sumie będzie do tego, z kim pójdziecie się spotkać. O ile oczywiście nie kierujecie się samą ciekawością lub macie bardzo limitowane opcje wyboru.)
Problemy z fabularnymi błędami
Wyobraźcie sobie, iż starałam się prowadzić grę tak, by mieć dostępną każdą frakcję. Bo wiecie, po co walczyć i się męczyć, jak można zagadać, zrobić więcej zadań i żyć w zgodzie. Poza tym, ten przypadek o którym tu mówię, to frakcja, którą wybrałabym w większości gier jako moją pierwszą. Z jakiegoś powodu jednak, wykonując (dobrze) główne zadanie dla nich, najważniejsze postacie nagle stały się wobec mnie agresywne! Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się stało. Pomyślałam, iż może tak ma być, może mają mnie zaatakować, a później coś się stanie – ale nie, po prostu umarłam. Wczytanie stanu zapisu dało mi kolejną szansę na rozegranie głównego wątku, upewniając się, iż wszystko jest tak, jak powinno. Znów jednak spotkałam się z agresją.
Ten moment strasznie mnie rozczarował. Błąd w grze odebrał mi zakończenie, które planowałam. Prawdopodobnie straciłam też część zadań, których byłam naprawdę ciekawa, momentalnie ucinając przecież wszelkie niesprawdzone wątki. Eh.
Więc to, w połączeniu z bardzo taką-se walką mocno mnie zniechęciło. Z przeciwnikami, którzy odradzają się przy każdym wczytaniu stanu zapisu (nawet jeżeli zapisaliśmy PO wybiciu jakiejś grupy), wielkie problemy z amunicją i miejscem w ekwipunku. A tak, i brak przypisanego klawisza do leczenia się!
To był ten moment, kiedy musiałam skorzystać z opcji ułatwień dostępu i włączyć zatrzymywanie czasu podczas „pobytu” w ekwipunku. Przynajmniej pozwoliło to na leczenie się!
Bo pomyślcie sami. Otwarcie plecaka nie zatrzymuje czasu. Miejsca w nim niewiele. Realnie ciężko więc nosić przy sobie więcej niż jedną sztukę bandaży (które akurat można wytworzyć). Ekwipunkiem zarządza się więc tworząc tylko tyle ile potrzebujemy w danej chwili. Wrrr. Samo tworzenie wymaga czasu i nie wyobrażam sobie robić tego
A jak mnie wkurzało wbijanie apteczek (leczących kompletnie), które nie działały?! Które może i usunęły truciznę, ale nie przywróciły mi życia? Dokładało to tylko do samej frustrującej walki. Bardzo nierównej walki, bo rzadko kiedy tak naprawdę nie rzucamy się na całą hordę przeciwników.
Podsumowanie
Atomfall to ciężki do ocenienia tytuł. Intrygujący fabularnie, pozwalający na naprawdę sporo dowolności. Imponujący zarówno wizualnie, jak i technicznie. Nie jest jednak tytułem bez wad (wiecie, iż w pewnym momencie uparcie traciłam dźwięk? I dopiero restart gry pomógł, chociaż wczytywanie stanu zapisu pomagało na chwilę?), choćby takich, które wpływają (i psują) nam fabułę, jednak moim największym problemem są te po prostu złe rozwiązania. Ten wkurzająco mały plecak, przez który musiałam co chwilę zostawiać za sobą łuk i broń do walki wręcz, jeżeli chciałam zabrać ze sobą broń, która pozwoliłaby mi ulepszyć coś, co wysłałam wcześniej tubą gdzieśtam, a bez ulepszenia niezdatne było do użytku.
Te problemy z leczeniem? Zadania, które wymagają od nas albo niesamowitej pamięci, albo wertowania dziesiątek notatek. „Śledzenie” zadania, które nie robi praktycznie nic? Może się czepiam, ale dodawało to do ogólnej frustracji. Bo pamięć mam dobrą, ale krótką. A przechodząc przez mapę na piechotę, ciężko się jeszcze nie rozproszyć i nie zająć czymś innym. Bo ten świat jest przecież taki fajny. Eh.
Grę do recenzji dostarzył Xbox.