Recenzja: Banishers: Ghosts of New Eden (Xbox Series)

7 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Banishers: Ghosts of New Eden (Xbox Series)


Banishers: Ghosts of New Eden, nowa gra francuskiego studia DON’T NOD już jutro trafi w ręce graczy. Sprawdźcie, jak się ona prezentuje przy bliższym spotkaniu.

Banishers: Ghosts of New Eden to trochę inny tytuł niż to, z czym głównie kojarzymy DON’T NOD. Wciąż mocno skupiony na fabule i podejmowaniu decyzji kształtujących jej rozwój, ale bardzo istotna będzie tu również walka, ekwipunek, umiejętności i zbieranie zasobów. Czas przenieść się w czasie i poeksplorować magiczną Amerykę w tym RPG Akcji.

Fabuła

W grze wcielamy się dwie postacie – Reda i Anteę. Są oni parą Pogromców i bratnimi duszami. Wyruszają do New Eden Town, by pomóc udręczonym mieszkańcom. Obawiają się oni, iż ciąży nad nimi klątwa! Samo miasteczko jest protagonistom dobrze znane, a pierwsza sprawa Nawiedzenia dotyczyć będzie dawnego nauczyciela Antei.

Niestety, okazuje się, iż tym co dręczy New Eden Town jest Koszmar. Bardzo potężny przeciwnik, o nieznanym pochodzeniu, z którym starcie skutkuje śmiercią Antei. Red zostaje zrzucony do morza.

Ocalony przez tajemniczą Poszukiwaczkę Red ocknął się w odległej jaskini, a próbując z niej wydostać usłyszał głos swojej ukochanej. Niedługo później udało mu się odnaleźć jej ducha — zjednoczeni teraz wyruszą w długą drogę, by pokonać Koszmar, po drodze decydując jeszcze, czy chcemy by Antea wstąpiła do nieba, czy będziemy próbowali przywrócić ją do żywych.

Rozgrywka

Na samym początku rozgrywki to gra decyduje, w którą postać się wcielamy. Dzięki temu możemy nauczyć się ich ruchów i umiejętności. Po felernej potyczce z Koszmarem naszym głównym protagonistą będzie Red, choć w większości przypadków będziemy mogli (a czasem choćby musieli) przełączyć się na jego partnerkę, w duchowej formie.

Czeka nas mnóstwo eksploracji, pełno podejmowania decyzji, sterta (ciekawych) dialogów oraz walki!

Mamy tu do dyspozycji bardzo otwarty świat, choć nie mamy możliwości skakania czy wchodzenia między krzaki. Pełno tu jednak ścieżek, rozwidlających się, pnących w górę lub wręcz przeciwnie, schodzących w dół, czasem choćby głęboko głęboko pod ziemię.

Rozmowy z mieszkańcami testować będą naszą zdolność logicznego myślenia, a podejmowane wybory czasem warte będą komentarza pomiędzy protagonistami. Podczas rozmów z innymi ludźmi pytania będziemy mogli zadawać jako oboje z nich (z oznaczeniem kto pyta o co), jednak gdy to Red i Antea będą rozmawiać, odpowiadać będziemy za wybory tego pierwszego. Tylko uważajcie, te dialogi są akurat limitowane czasowo!

Poza dialogami, o świecie dowiemy się również ze znalezionych pamiętników i notatek, a część miejsc będzie się zmieniać wraz z postępem fabuły.

Walki? Och, o tym porozmawiamy sobie na spokojnie za chwilę.

Eksploracja

Świat Banishers: Ghosts of New Eden jest przepiękny. W zależności od tego, w których częściach mapy się znajdziemy, napotkamy różne biomy i charakterystyczną dla nich florę. Odwiedzimy mokradła, gęste lasy i pokryte śniegiem góry! A wszystko to pełne jest szczegółów, życia (i nieumarłych) i po prostu pięknych widoków.

Otchłań

Jeśli zdjęcia nie wyglądają aż tak zjawiskowo jak powinny,
zobaczcie je w pełnej rozdzielczości.

W grze zobaczymy także zmienne warunki pogodowe — w górach czasem będzie padał śnieg, a w lesie czy na bagnach napotkać będziemy mogli deszcz.

Mapa w grze jest ogromna!

Nie wiem, ile będziecie w stanie wyczytać ze zrzutów ekranu, na których nie widać skali, ale naprawdę jest co robić. Spora część obszaru za chmurami wciąż czekać będzie na nasze odkrycie! W czym pomogą nam poboczne zadania i dodatkowe Nawiedzenia. Eksplorację motywować będą też świtające gdzieś na skraju horyzontu skrzynie z zasobami czy znaki zapytania na mapie, sugerujące… coś! Czasem będzie to otchłań, innym razem specjalny totem, który doda nam punkty, a czasem siedlisko potworów czekających na walkę.

Ciekawostka: ponad 60% gry to zadania poboczne i eksploracja, a do ukończenia głównej fabuły potrzeba odkryć mniej niż 40% mapy.

Niestety, pora dnia zależeć będzie od fabuły i większości biomów nie zobaczymy po zmroku, ale… to nic. I tak jest pięknie.

Level Design

Mało gram w gry z otwartym światem, przyznaję. O ile nie zdziwiła mnie obecność żółtej farby (tutaj w postaci żółtego „mchu” lub zadrapań) przy przejściach czy elementach na które można wskoczyć, o tyle bardzo miło powitałam wszelkiej maści flagi i światła. Bardzo pomagają one w poruszaniu się po świecie. Niebieskie flagi sygnalizować będą obecność schronienia, a czerwone czy żółte pokażą nam przejścia. Podczas przepraw przez Otchań szukać będziemy białych świetlików, wskazujących nam odpowiedni kierunek.

Wszystko to jest właśnie subtelne, przez cały czas pasuje do świata i tak naprawdę nie rzuca się w oczy. Ale jest tam wtedy, gdy tego potrzebujemy.

Walka w Banishers: Ghosts of New Eden

Nie grałam w Elden Ring czy Dark Souls. Moje spotkania z walką w grach ograniczają się chyba głównie do doświadczeń z serii Fable. I jest podobnie (bo mieszamy broń palną z „magią”), ale zdecydowanie trudniej.

Totalnie nieprzyzwyczajona do uników i odbijania ataków podczas pierwszego starcia z Koszmarem zginęłam… niesamowitą ilość razy. Graczom wprawionym w walki nie przysporzy to wielkich kłopotów, ale świeżaki będą mieli ręce pełne roboty. Może to i dobrze? Dzięki temu, iż pierwsza walka jest tak wymagająca, gwałtownie musimy się nauczyć typowych dla tego typu rozgrywki ruchów. Nie możemy rzucać się z bronią i tłuc jednego przycisku w nieskończoność — nie, potrzebujemy zwinności i… ciut ostrożności. Tej ostatniej bardzo mi brakuje!

Walki po pierwszej potyczce z Koszmarem będą wyraźnie inne – do dyspozycji będziemy mieć też Anteę i jej umiejętności. A wraz z postępem drzewka rozwoju, poznamy kolejne techniki walk oraz interakcje z otoczeniem, umożliwiające dotarcie w niedostępne wcześniej miejsca.

Dzięki takiemu rozwiązaniu, czyli wciąż ewoluujących walkach, znudzenie się nimi jest praktycznie niemożliwe. Pomiędzy Objawieniami, Fuzją, Wygnaniem, a typowymi ciężkimi i lekkimi atakami, naprawdę każda walka jest inna. A zabawa z ekwipunkiem dodatkowo zmotywuje nas także do eksploracji różnych technik.

Walki są dynamiczne, sporo się dzieje, a wychodzenie z nich bez szwanku to kwestia przyzwyczajenia się do umiejętności i klawiszy. Najsłabszym elementem walk jest strzelanie z broni, która przeładowuje się podczas przejścia w widok celowania (ADS). A niektórych przeciwników nie będziemy w stanie dosięgność w inny sposób, więc jest to coś, z czym będziemy się regularnie spotykać. Inne ustawienia klawiszy nie zmieniają tego zachowania.

Walki są tu też piękne! Sami zresztą widzicie. Na ostatnim na przykład możemy zobaczyć Fuzję, czyli Anteę złączoną z Redem, gdzie wciąż ma ona swoje moce, ale do ataku wręcz używa broni swojego partnera.

Ekwipunek

Od czego by tu zacząć?

Nasz ekwipunek to Wyposażenie (nazwane w polskim interfejsie Ekwipunek, wow) oraz Przedmioty.

W pierwszej grupie znajdziemy zbroję, broń wręcz i palną, wywar uzdrawiający i różną biżuterię, która głównie wpływać będzie na umiejętności duchowe, nie fizyczne. Każdy z tych przedmiotów będziemy mogli ulepszyć lub wymienić na inny. Część znajdziemy w skrzyniach, część znajdziemy u sprzedawców, a jeszcze inne trafią do nas wraz z rozwojem fabuły.

Po ponad 40 godzinach rozgrywki moim najlepszym strojem jest wciąż ten, w którym rozpoczynamy rozgrywkę! Więc co jak co, ale nie spisujcie na straty oryginalnego wyposażenia.

W typowych grach RPG nowy poziom pozwoli nam na przydzielenie punktów do atrybutów postaci. Tutaj atrybutów mamy 7:

  • Siła
  • Zwinność
  • Siła woli
  • Mądrość
  • Gniew
  • Żywotność
  • Uporczywość

…ale nie mamy możliwości bezpośredniego przydzielania punktów. Na ich wartości wpływać będzie nasze wyposażenie, a baza rosnąć będzie np. przez zniszczenie gniazd. Każdy z atrybutów odpowiadać będzie za inne aspekty rozgrywki, o czym dowiemy się najeżdżając kursorem na jego nazwę. Gniew na przykład zwiększy obrażenia Objawień, a Żywotność przełoży się na punkty zdrowia Reda.

Wśród naszych Przedmiotów znajdziemy zasoby, przedmioty fabularne i specjalne, a także typowe znajdźki, jak figurki czy mapy skarbów.

Ewolucja

Wraz z rozwojem postaci dostawać będziemy nowe Objawienia. Do ich odkrycia potrzebować będziemy określonego poziomu ORAZ określonego momentu w fabule. Przez ten pierwszy wymóg jest szansa na skończenie głównej linii fabularnej przed odblokowaniem wszystkiego!

Objawienia (ikonki w centrum) będą miały swoje coraz bardziej rozbudowane drzewka z dodatkowymi umiejętnosciami. Niektóre będą miały jedynie pozytywne skutki, niektóre dadzą nam boost do jednej akcji, kosztem drugiej. Będziemy więc musieli na przykład zdecydować, czy szybszy przyrost punktów Wygnania warty jest otrzymywania zwiększonych obrażeń.

Dodatkowe umiejętności podzielone będą na dwie grupy, odblokowywane różnymi punktami. Esencja pozwala odblokować niebieskie umiejętnosci i dostajemy ją po ukończeniu Nawiedzeń. Typowe Punkty Umiejętności, zbierane za ukończenie zadań, walkę, itp, pozwolą na aktywację Talentów (czerwone umiejętności).

Gra pozwala nam zmieniać przydzieloną Esencję i Punkty Doświadczenia na dowolnym etapie rozgrywki (poza walką). Dzięki temu możemy do woli testować różne kombinacje, które wraz z odpowiednim ekwipunkiem pasować będą do naszego stylu gry.

Interfejs

Interfejs w Banishers: Ghosts of New Eden jest rozwiązany całkiem sensownie. Sporo się tu dzieje, ale wszystko pogrupowane jest w sensowną całość, a spora część elementów pozwoli nam na dowiedzenie się więcej przez najechanie na ich symbol czy nazwę. Bardzo to przemyślane i przydatne!

Podczas rozgrywki naszą główną pomocą będzie kompas, umieszczony na górze ekranu, który kierować nas będzie do aktualnie oznaczonego zadania. Oprócz postępów fabularnych może on również wskazywać dowolny Punkt zainteresowania z mapy – czy to będzie schronienie, czy skrzynia czy znak zapytania, czekający na nasze odkrycie.

Sam kompas działa świetnie, choć wcale nie tak, jak kompas powinien. To znaczy, zobaczymy tam faktycznie ikonki informujące nas o miejscach w prostej linii od nas, ale znaczniki zadań czy wybranego przez nas punktu będą nas kierować „za rączkę”. Pokażą nam gdzie skręcić, a gdzie zejść w dół. Po jakimś czasie zwrócicie też uwagę na to, iż ikonki mają czasem strzałki w górę lub w dół, które podpowiedzą, iż nasze miejsce nie znajduje się na tym samym poziomie co my.

Warto też wspomnieć, iż gra ma aż pięć różnych poziomów trudności. Wpłynie on na trudność przeciwników, ilość posiadanych wywarów oraz na środowiskowe zagadki. (Spod byka patrzę teraz na tę jedną zagadkę, przez którą rwałam sobie wczoraj włosy z głowy przez blisko kwadrans.) Normalny poziom trudności jest wciąż całkiem wymagający i satysfakcjonujący.

Oprawa audiowizualna

W trybie wydajności gra wygląda niesamowicie. Tryb jakości zrobi różnicę jedynie na ekranie 4K, choć moim zdaniem nie jest ona warta (wyraźnego) spadku FPSów.

Całe szczęście, iż Banishers: Ghosts of New Eden ma tryb fotograficzny, jak i opcję wyłączenia interfejsu, całkowicie lub poszczególnych elementów. Muah! Wszystko tu takie piękne!

W grze mamy audio przy wszystkich dialogach, o unikatowych głosach. W polskiej wersji językowej mamy jednak jedynie napisy. Czy to coś złego? Dla mnie nie, bo pozwala posłuchać różnych akcentów napotkanych przez nas ludzi! Choć Nowa Anglia ma chyba jeden z łagodniejszych amerykańskich akcentów.

Przez moment miałam dziwne audio, gdzie kroki dobiegały z innej strony niż powinny, ale były to złe ustawienia w grze (TV zamiast słuchawek) oraz na konsoli (Dolby Atmos zamiast DTS). Nie problem samej gry, na szczęście.

Wydajność

Czy wiecie, iż nie ma tu ekranów ładowania? Poza momentami, gdy zginiemy czy idziemy spać, nie napotkamy typowych plansz, które każą nam czekać. Zamiast tego ładowanie będzie sprytnie ukryte – a to przez windę, a to wyciąg, innym razem przez podróż łodzią czy przejście przez węższy korytarz, który zajmie nam kilka dobrych sekund. Ekranem ładowania będzie też szybka podróż, możliwa pomiędzy odblokowanymi schronieniami.

Ale uwielbiam. Pozwala to wsiąknąć w eksplorację i nie daje się oderwać.

W drugiej połowie gry napotkałam lekkie problemy z wydajnością podczas ładowania się mapy, czyli zaraz po przejściach przez wąskie korytarze czy zeskoczenie ze skalnej półki. Restart konsoli znacznie pomógł w takim momencie, choć wierzę, iż to jedna z rzeczy, która będzie poprawiona w pierwszej aktualizacji gry.

Podsumowanie

Banishers: Ghosts of New Eden to gra tak rozbudowana, iż ciężko aż ubrać ją w słowa. Mamy tu dziesiątki różnych elementów i mechanizmów, czynników wpływających na fabułę i walki, i dziesiątki godzin do wsadzenia w rozgrywkę. Naprawdę. Do tej pory spędziłam w grze ponad dwie doby, skończyłam główny wątek z wymarzonym skutkiem (skakałam z radości, gdy mi się udało!), a wciąż mam tyyyyyyle do roboty. I wrócę, jeszcze dziś, jak tylko skończę pisać. Bo świat ten niesamowicie wciąga, historie ludzi też. Szczególnie te, które ukształtowały się przez nasze wcześniejsze decyzje.

Uwielbiam (choć ma to dla mnie negatywne skutki) fakt, iż przez rozwój fabuły sprzedawca w sklepie może nas znielubić i dać nam znacznie gorsze ceny. Albo, iż przez fabułę możemy się go kompletnie… pozbawić! Upsi. Konsekwencje, prawda?

Banishers: Ghosts of New Eden to dla mnie gra idealna. Mamy tu rozbudowaną rozgrywkę, opartą na różnych mechanizmach, na walce, dialogach, wielowartwowej historii, dziesiątkach misji pobocznych, eksploracji i środowiskowych łamigłówkach. Jest ciekawie i wymagająco, mamy kształtowanie świata i zmieniające się lokacje. A samo zakończenie? Jest bardzo satysfakcjonujące, szczególnie gdy zdecydujecie się na tę najtrudniejszą ścieżkę. To też w końcu coś, gdzie widzę możliwości konsoli nowej generacji. Brak ekranów ładowania, piękne widoki, tekstury wysokiej jakości.

Będę rozczarowana, jeżeli DON’T NOD nie dostanie nominacji do Gry Roku 2024, naprawdę. Wykonali oni naprawdę masę niesamowitej roboty! I naprawdę nie ma tu słabych punktów.

Nawet jeżeli wydaje Ci się, iż RPG akcji to nie Twój gatunek – naprawdę warto. To nie moja bajka, a bawiłam się wybornie. I z czystym sumieniem przyznaję grze najwyższe noty.

Jakoś nie ufam chwilowo WordPressowi i jego kompresji obrazków – wszystkie zdjęcia w pełnej rozdzielczości znajdziecie tutaj.

Grę do recenzji udostępnił polski wydawca – Plaion.

Idź do oryginalnego materiału