Recenzja: Cronos: The New Dawn (PS5) – Silent Hill spotyka Dead Space w Nowej Hucie

2 godzin temu
Zdjęcie: Recenzja: Cronos: The New Dawn (PS5) – Silent Hill spotyka Dead Space w Nowej Hucie


Polacy nie gęsi i swój survival horror mają. Zapraszamy na recenzję Cronos: The New Dawn, czyli świetnego połączenia Silent Hill i Dead Space na polskiej ziemi.

Bloober Team, polskiego studia specjalizującego się w produkcji horrorów, nie trzeba raczej nikomu przedstawiać. choćby jeżeli ktoś ostatnie lata spędził pod kamieniem, to z pewnością choć raz słyszał o fantastycznym remake’u Silent Hill 2. Krakowianie na tyle świetnie wykonali swoją robotę, iż dostali od Konami propozycję zrobienia remake’u także pierwszej części. Jednak zrobić remake to jedno, a stworzyć całkowicie nową grę, która ma szansę rywalizować z najpopularniejszymi survival horrorami to zupełnie inna para kaloszy. Czy Krakowianie mogą ze swoim nowym IP – Cronos: The New Dawn – aspirować do miana lidera horrorów? Tego dowiesz się z poniższej recenzji.

Zarys fabularny

Cronos: The New Dawn zabiera graczy do alternatywnej, postapokaliptycznej wersji zniszczonej Nowej Huty. Jest to północno – wschodnia część Krakowa wybudowana dla pracowników Huty im. Lenina, którą otwarto w 1954 roku. Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to zdewastowana, postapokaliptyczna przyszłość, natomiast druga ma miejsce w Polsce na początku lat 80. XX wieku. W wyniku tajemniczej apokalipsy sporą część lokacji pokrywa biomasa, z której wychodzą groteskowe potwory zwane Sierotami.

Gracz wciela się w Podróżniczkę 3500, agentkę tajemniczego Kolektywu, która ma zdolność cofania się w czasie. Naszą bohaterkę „zapakowano” w dosyć duży kombinezon. Porusza się w nim wolno, a jej bieg przypomina trucht dziecka wychowanego w McDonaldzie. Oczywiście o żadnych unikach, czy podskokach nie ma mowy. Naszym głównym zadaniem jest odnalezienie innych Podróżników oraz uratowanie wybranych osób, które przetrwały apokalipsę.

Miejsce akcji

Jak już wspomniałem, trafiamy do świata inspirowanego autentyczną krakowską dzielnicą Nowa Huta. Pierwsze kroki stawiamy na osiedlu robotniczym z charakterystycznymi blokami mieszkalnymi. Znajdziemy tu również sklep z narzędziami, zielony kiosk Ruchu czy stację metra. Akcja ma miejsce w latach 80., więc pod blokami mieszkalnymi zobaczymy dobrze znane klasyki polskiej motoryzacji. Niestety brak licencji mocno rozczaruje polskiego gracza. Zamiast marki Jelcz będzie napis Helcz, a zamiast STAR będzie SART. W mieszkaniach nie ma natomiast radia marki Unitra, tylko Trinitra (oczko do fanów Matrixa?) Co interesujące Polonez, czy polski Fiat 125 oraz „Maluch” nie mają żadnych napisów, więc lepiej by było, aby samochody ciężarowe i autobusy też ich nie miały. Zagranicznemu graczowi to nie zrobi różnicy, a polscy fani mogą być trochę zniesmaczeni i bez problemu rozpoznają każdy pojazd po kształcie karoserii.

W tym miejscu tak naprawdę nauczymy się podstaw rozgrywki oraz walki. Naszym głównym zadaniem będzie zasilenie tramwaju w podziemiach. W tym celu musimy uruchomić dwa generatory prądu. Zdecydowanie ciekawej robi się w drugiej lokacji, którą jest Huta im. Lenina. Tam studio odpowiedzialne za remake Silent Hill 2 odpaliło swoje całe doświadczenie zebrane przy odświeżeniu klasyka firmy Konami. Jest mrocznie, strasznie, a do tego dźwięk w słuchawkach skutecznie cały czas powoduje gęsią skórkę. Wcale nie gorzej jest w kolejnej lokacji, którą jest szpital. Do przeciwników, z którymi walczymy, jeszcze przejdę, ale po graniu w remake Silent Hill 2 liczyłem, iż spotkane w szpitalu potwory choć trochę będą prezentować zarażonych lekarzy.

Stwory

Niestety podstawowe stwory wymyślone przez Bloober Team na potrzeby gry Cronos: The New Dawn są zbyt… monotonne. Projekt bossów jest absolutnie fantastyczny. Może to czepialstwo z mojej strony, ale po zagraniu w Silent Hill 2 liczyłem, iż w polskim szpitalu również zobaczę coś na wzór Bubble Head Nurse. Niestety, zarówno w fabryce metali, jak i szpitalu, czy w ostatniej lokacji nie ma charakterystycznych potworów dla danego miejsca. Walczymy cały czas z tymi samymi stworami, które wychodzą z biomasy, budzą się, gdy do nich podejdziemy, a choćby wychodzą spod ziemi, gdy nadepniemy na coś, co przypomina kopiec kreta.

Jeden z bossów

Sieroty to zdeformowane abominacje, które przypominają zniekształconych ludzi. Niestety wszystkie potwory walczą w ten sam sposób; mają powiększaną „gałęziową” prawą rękę, niczym Groot ze Strażników Galaktyki, którą zadają nam obrażenia. Małym urozmaiceniem są „ludzkie pająki” plujące zielonym kwasem. choćby podstawowy przeciwnik wymaga od nas kilku celnych strzałów w głowę. Niestety nie opłaca strzelać się po nogach. Przeciwników trudno powalić, a do tego nasz atak wręcz jest bardzo słaby. Można powiedzieć, iż klepiemy przeciwników po plecach. Wielka szkoda, iż nie zdecydowano się na żadną broń białą i uderzenia kijem, czy prętem, jak to było w SH2.

Merge – palenie zwłok

Zanim przejdę do omówienia uzbrojenia, to warto wspomnieć o unikalnej mechanice, którą Bloober nazwało „Merge”. Jest to interesująca mechanika, która pozwala Sierotom wchłaniać poległe potwory, aby stały się większe, silniejsze i szybsze. Aby do tego nie doszło, gracz musi palić zwłoki dzięki wbudowanego w kombinezon miotacza ognia. Niestety miotacz wymaga paliwa, a gracz może mieć przy sobie jeden pojemnik (dwa, o ile sam je tworzy). Jednak do craftingu jeszcze się odniosę. Paliwo do miotacza zawsze dostaniemy w naszej bezpiecznej strefie, gdzie ulepszamy naszą postać, bronie oraz zapisujemy grę. Niestety poza bezpieczną strefą dosyć ciężko jest zdobyć paliwo do miotacza i będziemy musieli je tworzyć sami. Natomiast świat gry wypełniony jest wieloma kanistrami z paliwem lub butlami z gazem. Warto więc zebrać grupkę przeciwników i oddać efektowny strzał, który nie tylko ich zabije, ale także pozbędzie się truchła.

Uzbrojenie i ulepszenia

Nasza Podróżniczka pochodzi z przyszłości, jednak jej uzbrojenie jest stosunkowo przyziemne. Podstawową bronią jest pistolet, ale z czasem znajdziemy strzelbę oraz pistolet maszynowy, strzelający trzema seriami. W końcowej fazie rozgrywki w nasze ręce wpadnie jeszcze kusza z wybuchowymi bełtami. Każda z trzech broni ma alternatywny, potężny strzał. Musimy przytrzymać R2, aby naładować silniejszy pocisk. Do tego wszystkie bronie możemy ulepszać w bezpiecznej strefie dzięki zebranej energii. Możemy zwiększyć obrażenia, pojemność magazynku, stabilność, czy szybkość przeładowania. Energia to dawne popularne płaskie baterie 3R12 (powerbank z PRL-u!) lub akumulatory. Sporo energii możemy też uzyskać za znalezienie i sprzedanie wartościowych przedmiotów. Może to być farelka, stara konsola przypominająca Atari, a choćby stacja wojskowa.

Niestety za mocno nietrafiony pomysł uważam alternatywne wersje trzech wymienionych przeze mnie broni. Są to te same giwery, tylko zamiast potężnego strzału mają inne modyfikacje. I tak pistolet może mieć tryb automatyczny, a strzelba może zmienić się w dwururkę. Problem jest w tym, iż nowo znaleziona modyfikacja to całkowicie nowa broń do usprawnień. Podam za przykład strzelbę. Nazywa się ona w grze Młot, ulepszona wersja to Buzdygan. Zanim znalazłem Buzdygan, to dokonałem już sporo usprawnień w Młocie: większy magazynek, spore obrażenia, oraz szybsze ładowanie potężnego strzału. Buzdygan to dwururka, czyli wypluwa dwa pociski na jeden strzał i zadaje 400 obrażeń. Nie możemy rozbudować jej magazynka, ale można zwiększać obrażenia i szybkość przeładowania. Ulepszony Młot ma 500 obrażeń oraz pięć pocisków w magazynku, czyli jest znacznie lepszy od dwururki. Podobnie jest z pistoletem automatycznym, który zadaje znacznie mniejsze obrażenia niż zwykły pistolet z naładowanymi pociskami. Cronos: The New Dawn oferuje tryb nowej gry plus wraz z wyższym poziomem trudności. Z pewnością przechodząc grę drugi raz, będzie czas na ulepszanie pozostałych broni.

Ulepszenia pancerza

Ulepszeń pancerza dokonujemy również w bezpiecznej strefie, jednak do tego potrzebujemy rdzeni, nie energii. Rdzenie to najbardziej wartościowa rzecz w całym świcie gry, są bardzo dobrze ukryte, otrzymujemy je też z bossów, oraz… kotów! o ile odnajdziemy kota i go pogłaszczemy, to jednym z przedmiotów, jakie możemy otrzymać jest właśnie rdzeń do usprawnień kombinezonu. Kombinezon możemy ulepszać w trzech kategoriach: wytrzymałość, miejsce w ekwipunku oraz limit zasobów. Niestety kolejne ulepszenia wymagają większej liczby rdzeni, a to w pewien sposób zmuszą do głębszej eksploracji.

Crafting

Cronos: The New Dawn ma mało gadżetów, ale mimo to wytwarzanie przedmiotów będzie nam towarzyszyć przez całą rozgrywkę. Do craftingu potrzebujemy tylko dwóch przedmiotów, są to metalowe odpady i fabrykatory. Korzystając z różnych kombinacji tych przedmiotów, możemy wytworzyć apteczkę, paliwo do miotacza ognia, a choćby amunicję do wszystkich naszych broni poza kuszą. Co ciekawe, w bezpiecznej strefie w komputerze z ulepszeniami jest sklepik. Możemy w nim za zebraną energię kupić wszystkie przedmioty do craftingu, apteczki oraz amunicję.

Nie ma, jak w domu!

Eksploracja, a dokładnie przysłowiowe lizanie ścian wciągnęło mnie w Cronos: The New Dawn jak w żadnej innej grze w tym roku. Wszystko dzięki temu, iż akcja osadzona jest w Polsce w latach 80., czyli w czasie głębokiego kryzysu gospodarczego oraz wprowadzenia stanu wojennego. Stąd też w trakcie przemierzania Nowej Huty spotkamy charakterystyczne Nyski z napisem MILICJA. Na ścianach, a choćby na śniegu, wypisane są różne hasła. Do tego wszystkie plakaty na ścianach, ulotki, a choćby przyciski na maszynach mają polskie napisy. Daje głowę, iż grając w najnowsze dzieło Bloober Team, też będziecie zaglądać w każdy zakamarek, aby tylko chłonąć naszą polskość.

Niestety w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu. To brak polskiego dubbingu. Ostatnio na HBO trafił nowy polski serial Scheda, którego akcja ma miejsce na Helu. Serial odpalił mi się z tylko angielskim dubbingiem. O ile jest to profesjonalne nagranie, tak po prostu tego nie da się słuchać. Podobnie jest Cronos: The New Dawn. Dla polskiego gracza gra mocno traci klimat, gdy główna bohaterka rozmawia z napotkanymi postaciami po angielsku. Także wszystkie dzienniki audio nagrane po angielsku mocno zabijają polski klimat gry. Może to małe czepialstwo z mojej strony, ale gdyby Cronos miał pełne polskie opakowanie, to mówilibyśmy o tej grze przez lata, jak o Wiedźminie 3.

Zagadki rodem z Silent Hill

Zostając jeszcze w wątku eksploracji, to bardzo podobało mi się wprowadzeni zagadek i łamigłówek wzorowanych na tym, co widzieliśmy w remake’u Silent Hill 2. Wiele drzwi jest na kod, klucz lub kartę magnetyczną. Wspomniane urządzenie lub kod oczywiście musimy odnaleźć, aby przejść dalej. Niektóre przejścia są zabezpieczone łańcuchem, ale w jego przecięciu pomogą nam szczypce, których nie da się pominąć w prologu gry. Nie brakuje też przedmiotów, które musimy odnaleźć i zamontować w odpowiedniej kolejności, aby przejść dalej.

Miłym ukłonem w stronę fanów Dead Space są buty grawitacyjne, które w późniejszych etapach gry pozwalają nam przylegać do platform grawitacyjnych i skakać między nimi. Wystarczy nacelować na inną platformę i po prostu nacisnąć X. Przypominam, iż poruszamy się po rozpadającej się architekturze Nowej Huty, która została zniszczona przez kataklizm i anomalie. Wiele przedmiotów, a choćby całych części budynków, unosi się w powietrzu.

Podsumowanie

Cronos: The New Dawn to bez wątpienia całkiem udane nowe IP od Bloober Team. Tytuł czerpie całymi garściami to, co najlepsze z takich gier jak Dead Space oraz Silent Hill. Fabularnie gra niestety mnie nie porwała, ale skutecznie za to zachęcała do eksplorowania wszystkie zakamarków dzielnicy i budynków w Nowej Hucie. Śmiało mogę stwierdzić, iż jest to najbardziej polska z polskich gier wydanych na konsolach obecnej generacji. Oczywiście należy pamiętać, iż jest to tytuł z gatunku survival horror, więc z jednej strony może być zbyt straszna dla wielu graczy. Z drugiej natomiast survival jest tu miejscami bardzo ciężki. Amunicji jest mało, surowców również i często trzeba odpowiednio zarządzać ekwipunkiem w kwestii usprawnień oraz craftingu.

Od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić, gra prezentuje się fantastycznie na zwykłej PS5. Do tego jest kapitalnie udźwiękowiona i nie raz wywołała gęsią skórkę, gdy grałem w słuchawkach. Niestety do pełni szczęścia i odpowiedniego klimatu dla polskich graczy zabrakło rodzimego dubbingu.

Zobacz naszą prezentację rozgrywki:

Grę do recenzji dostarczyło Bloober Team.
Idź do oryginalnego materiału