Saga o świetle i ciemności po 10 latach dobiegła końca. Łącznie z Destiny 2 spędziłem 3500 godzin, jak oceniam ostatni dodatek Ostateczny kształt? Tego dowiesz się z mojej recenzji.
Od wybuchu Czerwonej Wojny w Destiny 2 do finałowej walki ze Świadkiem w wydanym właśnie dodatku Ostateczny kształt minęło siedem lat. Przez ten czas Strażnicy i Strażniczki cały czas rośli w siłę, zbierali doświadczenie oraz nabierali nowych umiejętności. Można oczywiście narzekać, ze Destiny 2 miało gorsze chwile, jednak tych dobrych, a choćby wybitnych momentów było na szczęście znacznie więcej. Pewne jest jedno, gracze w strzelance od Bungie nieraz czuli się jak na kolejce górskiej.
Siedem lat Destiny 2
Wszystko zaczęło się w 2017 od wybuchu Czerwonej Wojny, w której Kombinat zaatakował Ostatnie miasto i chciał wykraść nasze światło od Wędrowca. Początki Destiny 2 były świetne: bardzo dobra kampania i jeden z najlepszych raidów, w jakie grałem. Później niestety przeszedł czas posuchy i dwa mniejsze dodatki (Klątwa Ozyrysa, StrategOS) mocno obniżyły jakość gry. Odrodzenie Destiny 2 przyszło w 2018 roku za sprawą dodatku Porzuceni. Do gry trafiły dwie ładne lokacje, nowa rasa przeciwników oraz jeden z najtrudniejszych najazdów w historii. Wraz z premierą „Porzuconych” Bungie przemodelowało całą mechanikę nasycania broni oraz dużym zmianom uległy sloty na broń. Dodatek Twierdza Cieni z 2019 roku rozpoczął tak naprawdę przygotowania do tego, co wydarzy się w Ostatecznym kształcie. Wtedy to na Księżycu rozbija się Piramida, a gracze wchodzą w pierwszą interakcję ze Świadkiem.
W 2021 roku w dodatku Poza światłem rozpoczęła się walka z Czarną flotą Świadka i wtedy też weszliśmy w posiadanie pierwszej z dwóch podklas ciemności, czyli stazy, którą wszystko zamrażamy. Królowa-Wiedźma z lutego 2022 to bez dwóch zdań wybitny dodatek i najlepszy — do momentu wydania Ostatecznego kształtu, jednak o tym za chwilę. W tym dodatku otrzymaliśmy kapitalną możliwość tworzenia własnych broni oraz podklasy 3.0. Wiedźma rodziła się w podobnych bólach co Ostateczny kształt, Bungie także opóźniło go o kilka miesięcy. Jednak, jak już widać po ocenie na obrazku, takie opóźnienia sprawiają, iż Bungie wydaje najlepsze dodatki. Niestety w przypadku Ostatecznego kształtu pracę straciło wielu dobrych ludzi ze społeczności gry, nie zapominajmy o tym.
W lutym 2023 otrzymaliśmy dodatek, którego miało nie być. Upadek światła to wycięta zawartość z Królowej-Wiedźmy, jak i Ostatecznego kształtu. Świadek wraz ze swoją flotą stoi u bram naszego miasta. Kampania jest rozczarowująca, a cyberpunkowa Neomuna pusta i nudna. Sytuację ratuje tak naprawdę tylko najazd, który jest krótki, ale świetny od strony mechanicznej, jak i fabularnej. Niestety nie możesz pominąć tego dodatku, jeżeli chcesz władać drugą mocną ciemnosci – pasmem. Nadszedł czas na ostateczną bitwę i czas, aby Destiny 2 pokazało swój Ostateczny kształt.
Ostateczny kształt — kampania
W finałowym rozdziale sagi o świetle i ciemności gracze udadzą się do Wnętrza Wędrowca, które nazwano Blade Serce. Podobnie jak w ostatnich dodatkach, kampanię podzielono na osiem epizodów. Po ukończeniu najazdu przez pierwszą drużynę na świecie gracze otrzymali dostęp do dziewiątej, finałowej misji. Co ciekawe, bierze w niej udział aż 12 graczy i jest to naprawdę epicki i chwytający za serce widok, gdy tak wielu Strażników i Strażniczek walczy z Ostatecznym kształtem. Scena finałowa trawa aż 13 minut i z pewnością każdego chwyci za serce.
Tryb fabularny możesz ukończyć na normalnym oraz legendarnym poziomie trudności. Bungie kapitalnie przygotowało balans poziomu trudności. o ile jesteś średniozaawansowanym graczem, to polecam Ci wybrać od razu poziom legendarny. Z dobrym ekwipunkiem nie będziesz mieć większych problemów z wygraniem większości starć. Zmagania z bossami w końcu nie skupiają się tylko na zadawaniu dużej ilości obrażeń, czy ściganiu tarczy. Bungie przeniosło do kampanii machinki raidowe znane choćby z najazdu Przysięga ucznia, czy Szklany skarbiec. Oczywiście są to mechaniki bardzo uproszczone, tak, aby gracz w pojedynkę bez większych problemów sobie poradził. Cała kampania to tak naprawdę pogoń przez Blade serce za Świadkiem i walka z jego pomiotami. Między misjami zobaczymy wiele kapitalnie nakręconych scenek przerywnikowych.
Audio godne twórców Hellblade
Co interesujące przez całą podróż przez kampanię, jak i bardzo długi raid Skraj zbawienia, Świadek wchodzi nam do głowy. Niczym głosy veroir i gandir, które towarzyszą Senui w Hellblade 2 bawi się naszymi emocjami. Szepce nam raz coś do jednego ucha, po chwili do drugiego. Chce nas przestraszyć, zadrwić z nas, a im bliżej końca kampanii, zachęcić choćby do współpracy. Ostateczny kształt to bez dwóch zdań najlepiej wykonany dodatek od strony audio, choćby bronie brzmią bardziej poważnie.
Nowa lokacja
Wejście do serca Wędrowca to dziesięcioletnia sentymentalna podróż, gdyż odwiedzimy ponownie Kosmodrom, czy lokacje z Europejskiej Martwej Strefy. Samo Blade serce jest piękne niczym ogród botaniczny z wodospadami i dużymi drzewami. Jednak zamiast zwierząt mamy tutaj całe armie przeciwników, którzy sprzymierzyli się ze Świadkiem. Są to m.in. Pochwyceni, Wzgardzeni, czy Legion cienia (Kombinat, który wraz z Calusem sprzedał się za złoto Świadkowi). Jest też nowa frakcja przeciwników – Postrach, ale o nich za chwilę. Nowa lokacja z pewnością spodoba się fanom Elden Ringa, gdyż mamy tu piękne zazielenione lokacje, ale część Bladego serca pokrywa też mrok, w którym narodził się Świadek. I ta część mapy jest absolutnie odjechana, ze ścian wystają ręce i dłonie, po których możemy się przemieszczać. Do tego niczym w jednym z sezonów serialu Gra o tron w ścianach umieszczono wiele cierpiących twarzy. Cała forteca z nowego najazdu przypomina też trochę zamek Hogwart.
Postrach — nowa frakcja
Postrach, czyli „małe Rhulki”, jak to już ich gracze miło określili (nawiązanie do głównego bossa z najazdu Przysięga ucznia). W Bladym sercu wędrowca stawiamy czoła nowemu zagrożeniu, które włada mocą ciemności, czyli pasmem i stazą. Największą nowością są oczywiście pierwsze latające stworzenia, które swoim krzykiem na chwilę nas ogłuszają, blokując tym samym dostęp do umiejętności. Wieszcz i Tkacz to średniej wielkości Rhulki, którą władają superzdolnościami stazy oraz pasma. Natomiast ich najmniejsze wersje tylko nas przyciągają bądź zamrażają granatami stazowymi. pozostało skorupiak, mały i szybki zawodnik, który po zabiciu tworzy wybuchającą larwę.
Transcendencja w Destiny 2: Ostateczny kształt
To nasza dodatkowa nowa zdolność, którą możemy ładować ze specjalnej mieniącej się kałuży światła. Możemy też ją ładować, co prawda wolniej, ale dzięki obrażeń zadawanych z broni kinetycznej. Naładowaną transcendencję aktywujemy, wciskając na padzie jednocześnie lewy i prawy analog. W czasie jej trwania nasze umiejętności znacznie szybciej się odnawiają. Nasz podstawowy granat zmienia się w granat pryzmatyczny, który zadaje obrażenia zarówno od ciemności, jak i światła. U łowcy jest to długie, choć wąskie tornado, natomiast u czarownika to kula próżniowo-pasmowa, która wchłania przeciwników, zadając im duże obrażenia. Ataki wręcz jeszcze szybciej odnawiają nam granat i zdolność klasową (unik, czy wyrwę leczącą). Zadawanie obrażeń w trakcie transcendencji wydłuża czas jej działania. Aktywna transcendencja to też mniej otrzymywanych obrażeń oraz większe obrażenie od naszych broni.
Nowa podklasa pryzmatyczna
Przyszedł czas na crème de la crème dodatku Destiny 2: Ostateczny kształt, czyli opisanie nowej podklasy pryzmatycznej, która łączy unikatowe zdolności podklas światła i ciemności. Nie będą oryginalny w stwierdzeniu, iż Bungie po prostu odpięło wrotki, rzuciło nam wszystkie ulubione zabawki na dywanik i powiedziało: bawicie się do upadłego. Czy nowa podklasa jest potężna? Tak. Czy daje masę frajdy i zabawy? Tak. Czy jest sens wracać do podklasy jednego żywiołu? Nie. W podklasie pryzmatycznej każda z klas dostała nową super zdolność:
Tytan (próżniowa): Arsenał zmierzchu.
- Ciskaj trzema toporami próżniowymi, które przyciągają wrogów i eksplodują, zadając ciężkie obrażenia i osłabiając wrogów, którzy przeżyli pierwszą część ataku.
- Po rzucie topory mogą zostać podniesione i użyte jako broń biała przez Tytana i członków jego drużyny.
Łowca (elektryczna): Skraj burzy.
- Rzuć sztylet elektryczny, który teleportuje Łowcę naprzód, gdzie podczas zmaterializowania się wykonuje tornadowe śmiertelne uderzenie zadające potężne obrażenia.
- Można je wykonać trzy razy na jedno naładowanie superzdolności. Łowca może dzięki temu przemierzać długi dystans i niszczyć zaskoczonych wrogów.
Czarownik (słoneczna): Pieśń płomienia.
- Czarownik emituje promienie i przeciąża zdolność walki wręcz. Natomiast jego granaty stają się świadomymi Duchami płomieni, które szukają pobliskich wrogów i eksplodują.
- Sojusznicy zyskują zwiększoną zdolność regeneracji i odporność na obrażenia, a ich słoneczne i kinetyczne bronie otrzymują spopielenie.
Nowa podklasa pryzmatyczna łączy ze sobą moce światła, jak i ciemności, więc dzięki niej gracze mogą wybrać ulubione umiejętności, fragmenty i aspekty z wcześniej dostępnych podklas. Zabawa z przygotowaniem odpowiedniego zestawu do grania jest naprawdę przednia i gwarantuję wam, iż sporo czasu spędzicie przy wymyślaniu różnych zestawów uzbrojenia. Aż szkoda, iż można zapisać tylko dziesięć z nich. Na czarowniku mam jako granat ustawioną stazową wieżyczkę strażniczą, atak wręcz to próżniowy pocisk, a jako zdolność klasową solarne nurkowanie fenixa do leczenia siebie i sojuszników. Na Łowcy mam natomiast Granat solarny, elektryczne melee i unik, który z pasma na kilka sekund tworzy kopie moje postaci. Podklasą pryzmatyczną gra się naprawdę wybitnie dobrze, a mieszanie umiejętności światła i ciemności daje nieograniczone możliwości.
Co można robić po kampanii?
Ukończenie kampanii to tak naprawdę dopiero początek dobrej zabawy w Destiny 2: Ostateczny kształt. Dzięki niej zdobyliśmy nową podklasę pryzmatyczną, jednak nie jest ona w pełni funkcjonalna. Brakuje nam wielu fragmentów, aspektów, czy umiejętności. Oczywiście wszystko znajdziemy w Bladym sercu Wędrowca, ale nie myślcie sobie, iż wszystko zostanie wam podane na tacy. Na każdy nowy element trzeba sobie zapracować, wykonując konkretną czynność. Podobnie jest z trzema nowymi, egzotycznymi broniami. Te misje to prawdziwa perełka dla fanów Destiny 2. Jedno zlecenie (na miecz) jest od Marry Sov, która cały czas przekomarza się z Savathun – ich dialogi to prawdziwa perełka i dobra dawka śmiechu. Natomiast od Cayde-6 i Wrony zdobędziemy absolutnie fantastyczny karabin snajperski. Jest również ukryta misja na sentymentalny karabin automatyczny z początków gry i wiele, wiele innych rzeczy do roboty. Jakby tego było mało, od wtorku 11 czerwca rusza Epizod Echa, czyli nowa forma sezonów w Destiny 2.
Fatalna premiera Destiny 2: Ostateczny kształt
Na koniec niestety muszę o tym wspomnieć… o ile jeszcze nie grałeś w Ostateczny kształt i dopiero ta recenzja mogłaby Cię zachęcić do zakupu gry, to jest to z pewnością dla mnie dodatek 10/10. ALE! Niestety nie mogę wystawić najwyższej oceny przez fatalną premierę, którą spowodowały ogromne problemy z serwerami. Ja i inni wieloletni fani Destiny jesteśmy przyzwyczajeni, iż w premierowym dniu trzeba odczekać swoje w kolejce, aby wejść na serwer. Wraz z innymi klanowiczami czekaliśmy dobre dwie i pół godziny. Jednak to był najmniejszy problem w porównaniu z tym, co się działo dalej. Były spore problemy z odpalaniem kolejnych misji w kampanii oraz byliśmy co chwilę wyrzucani na orbitę z różnymi błędami.
Gdy kogoś wyrzuciło do ekranu głównego, to musiał odstać kolejne kilkadziesiąt minut w kolejce do logowania. Jednak największym i najbardziej bolącym problemem było wyświetlanie błędów tuż po zakończonej misji, co skutkowało niestety pominięciem scenki filmowej. Przestaliśmy grać, gdy straciliśmy dwa filmy. Nie zrozumcie mnie źle, ale dla takiego oddanego i wieloletniego fana Destiny taka premiera to katastrofa. Poza tym nikt z nas nie chce się po kilku godzinach natknąć na spoilery w mediach społecznościowych. Nie wiem, czy to fatalne wydarzenie można porównać do nieudanego ślubu, ale wyobraźcie sobie sytuację, w której kelner potyka się z tortem, świadek (hehe) zgubił obrączki, a fotograf stracił wszystkie wasze zdjęcia. Tak mniej więcej właśnie wyglądał 4 czerwca i premiera Destiny 2: Ostateczny kształt.
Podsumowanie
Oczywiście od piątego czerwca po dzisiaj gra śmiga jak marzenie, a gracze cały czas mają co robić w Bladym sercu Wędrowca. Ten dodatek z pewnością wart jest swojej ceny, w której otrzymujemy świetną kampanię, kapitalną i dającą dużo frajdy podklasę pryzmatyczną oraz jeden z najbardziej wymagających najazdów w historii Destiny 2. Ostateczny kształt to także popis wysokich umiejętności dźwiękowców, jak i grafików ze studia Bungie. Nowa lokacja pozostało piękniejsza niż Śniące miasto. Nowi przeciwnicy potrafią wejść za skórę atakami stazą oraz pasmem, ale walka z nimi to i tak sama przyjemność. Destiny 2. Ostateczny kształt to epickie zakończenie dziesięcioletniej sagi o świetle i ciemności. Bungie stanęło na wysokości zadania i wydało najlepszy dodatek w historii. Gratias vobis agimus!