Około tygodnia temu Nintendo Switch 2 dostał swoją nową grę ekskluzywną – Donkey Kong Bananza. Czy warto się nią zainteresować? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Donkey Kong Bananza ukazał się tylko na konsolach Nintendo Switch 2. W czwartek w minionym tygodniu wielu graczy mogło wcielić się w tytułowego goryla w jego nowych przygodach. Opisywana produkcja jawiła się jako świetny tytuł dla miłośników platformówek. Czy istotnie tak jest i czy po przejściu gry uważam, iż należy po nią sięgnąć? Tego dowiecie się z czytanej właśnie recenzji. Zaznaczam, iż nie znajdziecie u mnie spoilerów, a więc możecie ją czytać bez obaw. Sprawdźmy, czy historia wciąga, a następne zajmijmy się innymi elementami tej gry. Ale po kolei.
Opowieść i postaci




Fabuła serwowana nam w grze Donkey Kong Bananza absolutnie nie należy do poważnych. Nie będę się zagłębiał w spoilery, aczkolwiek przybliżę Wam nieco wydarzenia. jeżeli więc nie chcecie wiedzieć o nich kompletnie niczego, to śmiało przejdźcie do części, w której skupiam się na rozgrywce. Tyle tytułem ostrzeżenia. Mając to za sobą, pozwólcie, iż zreferuję krótko zarys fabularny. Mianowicie nasz znany goryl spokojnie pracuje w pewnej kopalni. Nagle, ni z tego ni z owego, pojawia się tajemnicza i złowieszcza korporacja, Void Corp. Zaczyna proces wydobywania, a raczej wykradania, cennych złotych bananów.
Na to Kong nie może się godzić i rusza w pościg za korporacją, niczym Johnny Bananahand… Wróć, po prostu wyrusza w pościg za utraconymi owocami. W dążeniu do osiągnięcia swojego celu wspomoże go Pauline. Postać tę można kojarzyć z Super Mario Odyssey, aczkolwiek w Donkey Kong Bananza mamy do czynienia z dużo młodszą wersją tej bohaterki. Można więc pokusić się o stwierdzenie, iż Bananza to prequel Odysei. Można oczywiście sięgnąć po tę grę niezależnie od znajomości drugiej z nich, jako iż przedstawiają one zupełnie odrębne historie. jeżeli więc nie graliście w Super Mario Odyssey, a rozważacie zakup Donkey Kong Bananza, to nie skreślajcie tegorocznej gry. Zwłaszcza, iż rozgrywka jest niesamowicie wciągająca, o czym więcej napiszę już za chwilę. Fabuła absolutnie nie jest siłą napędową tej gry, co pozostawia pewien niedosyt.
Rozgrywka




Donkey Kong Bananza to trójwymiarowa platformówka, w której wcielamy się w tytułowego goryla. Przemierzając ponad półtora tysiąca warstw dzielących nas od rdzenia, będziemy skakać, biegać, czy walczyć z wieloma przeciwnikami. Zacznę od rozwinięcia kwestii poruszania się, jako iż to właśnie ona stanowi w moim przekonaniu jeden z najważniejszych aspektów opisywanej dziś gry. DK jest niezwykle zwinny – jest w stanie wspinać się na wielu płaszczyznach, chwytać się kratek zawieszonych pod sufitem, czy przeskakiwać niezliczoną liczbę przepaści oraz wchodzić po linach. Notabene, przy tej ostatniej czynności nasz goryl do wspinaczki wykorzystuje zarówno palce stóp, jak i dłoni. Mały, ale bardzo przyjemny smaczek. Pozostając jeszcze przy eksploracji, należy pochylić się nad wszechobecną demolką. Przez wiele godzin, na jakie wystarcza ta gra, będziemy niszczyć ściany, by utorować sobie drogę na drugą stronę, czy po prostu wykopać skrót. Warto wspomnieć, iż twórcy postanowili dać nam możliwość uderzania zarówno ponad nami, jak i przed sobą oraz pod nami. Każdy z tych ruchów ma swój osobny przycisk na Joy-Conie 2, aczkolwiek można swobodnie zmienić przypisanie przycisków w menu ustawień sterowania. Przyznaję, iż niszczenie otoczenia jest niesamowicie satysfakcjonujące, a wszędobylskie znajdźki tylko zachęcają do przeczesywania mapy wzdłuż i wszerz.
Czekają na nas bowiem co najmniej setki wszelkiego rodzaju skarbów do odnalezienia. Czasem natkniemy się na skrzynie, zawierające mapy do znajdziek lub złoto. Możemy również odszukać różnych skamielin, służących jako waluta w specjalnych sklepach w świecie gry. Kupimy w nich nowe elementy stroju czy przebrania (zarówno dla DK, jak i Pauline). Co istotne, nie są to wyłącznie elementy kosmetyczne (no, może poza kolorem futra goryla). Wpływają one bowiem chociażby na częstotliwość pojawiania się skrzyń w zniszczonym podłożu, czy na szybkość poruszania się w konkretnym rodzaju środowiska – wodzie, błocie, czy na przykład śniegu.
Niektóre stroje można też ulepszać, zapewniając sobie wyższą premierę do konkretnego parametru poruszania się lub prawdopodobieństwa wypadnięcia skrzyni. Bynajmniej to nie jedyne nagrody, na jakie możemy natknąć się w świecie gry. Podczas przemierzania światów zmierzymy się też z mnóstwem bossów. Jakość walk jest niestety nierówna. Część jest świetna i odznacza się fajnymi pomysłami (zwłaszcza kiedy musimy łączyć różne Bananzy), ale nie brakuje też prostych starć nastawionych na zwykłe uderzanie przeciwnika aż padnie.
Banany




Bodaj najcenniejsze są kryształowe banany. Po zniszczeniu 5 takich precjozów, dostajemy punkt umiejętności, które to przeznaczamy oczywiście na rozwijanie Doney Konga oraz jego Bananz. Bananzy natomiast to specjalne umiejętności, które mają niemały wpływ na możliwości w rozgrywce. I tak na przykład jedna z 5 Bananz powiększa naszego goryla i pozwala mu niszczyć wytrzymałe ściany dzięki gołych pięści, bez szukania specjalnych wybuchowych obiektów, którymi jesteśmy w stanie cisnąć. Zebra z kolei pozwoli nam bezproblemowo poruszać się po kruchym podłożu, bez ryzyka zapadnięcia się w nie i zniszczenia go. Co do zniszczeń, to warto jeszcze zaznaczyć, iż po wybraniu mapy (za pomocą przycisku – na lewym JoyConie 2 możemy odbudować cały zniszczony teren).
Mapa ułatwi nam również zlokalizowanie i przypięcie znajdziek, jakie chcemy zdobyć i do których chcemy podejść. Nie brakuje także szybkiej podróży. Za jej pomocą z dowolnego punktu na mapie możemy przenieść się do dostępnego punktu błyskawicznej podróży. Po jej wybraniu czekamy dosłownie 2 – 3 sekundy i już jesteśmy na miejscu. Należy jeszcze zaznaczyć, iż po zebraniu odpowiedniej liczby plasterków banana możemy je zamienić w kantorze na całego banana – zakładając, iż posiadamy też (dość niewielką) liczbę wymaganej prowizji liczonej w złotych monetach.
Wyzwania w Donkey Kong Bananza




Przemierzając świat, często możemy natknąć się na specjalne podesty, czy trójkątne przejścia. Po skorzystaniu z nich, przeniesiemy się z otwartego poziomu do zdecydowanie bardziej kameralnego etapu. Naszym zadaniem jest wtedy na ogół zebranie (maksymalnie trzech) kryształowych bananów, aczkolwiek nie wszystkie są na widoku. Przydatne jest więc – podobnie zresztą jak podczas przemierzania świata – klaśnięcie w dłonie. Po naciśnięciu ZR zobaczymy precjoza, które znajdują się w pewnej odległości od naszej postaci. Jednak wymyślenie drogi do celu nie zawsze będzie proste, ale tu z pomocą przychodzi świetny, opisany wcześniej system destrukcji otoczenia. Wyzwania nie zawsze skupiają się na szukaniu bananów. Nie zapomniano bowiem także o krótkich etapach nastawionych na walkę z przeciwnikami, czy choćby na przemierzanie trasy, unikając jednocześnie pułapek. Moje ulubione poziomy były jednak ukazane z bocznej perspektywy kamery. Na brak zróżnicowania, czy to biomów, czy poziomów, zdecydowanie nie można narzekać, grając w Donkey Kong Bananza.
Alternatywne tryby rozgrywki




Nie ulega wątpliwości, iż tryb dla jednego gracza jest podstawowym stylem, z myślą o którym projektowano opisywaną produkcję. Nie znaczy to bynajmniej, iż nie pomyślano o alternatywnych sposobach na obcowanie z tą grą. Pierwszą taką możliwością jest opcjonalny tryb współpracy. Działa on w 3 wariantach – lokalnie z inną konsolą Nintendo Switch, sieciowo z inną konsolą Nintendo Switch lub lokalnie na jednej konsoli Nintendo Switch 2. Ja przetestowałem ten ostatni wariant i to z niego odczucia mogę opisać. Aby przejść do trybu współpracy, zatrzymujemy grę (przycisk + na prawym Joy-Conie 2), a następnie z małego menu na dole wybieramy Co-op. Po potwierdzeniu naszej decyzji przeniesiemy się do ekranu, który umożliwia nam postawienie na jeden z trzech przytoczonych przed chwilą sposobów. Ja wybrałem grę na jednej konsoli dzięki dwóch Joy-Conów 2 – lewego i prawego.
Aby było to możliwe, musimy przytrzymać przyciski Z i R na kontrolerach. Niebieski Joy-Con 2 oddaje nam władzę nad Donkey Kongiem, natomiast pomarańczowy – nad Pauline. W teorii brzmi to dobrze, aczkolwiek praktyka weryfikuje ten potencjał. Muszę z przykrością stwierdzić, iż nie byłem w stanie długo grać w trybie współpracy z moją żoną. Jedno z nas poruszało gorylem, ale drugie – mogło sterować kamerą i dzięki celownika wybierać miejsce, w które zaśpiewać (czy też „zaatakować”) ma Pauline. Niestety, takie rozdzielenie sterowania sprawia, iż rozgrywka jest wtedy bardzo chaotyczna i często nie widzieliśmy, co chcemy robić. Być może komuś taki tryb współpracy sprawi przyjemność – nasza dwójka nie zalicza się do tego grona.
DK Artist
Tryb współpracy nie jest jedyną odskocznią od głównej gry. Pomyślano bowiem także o tak zwanym DK Artist. Tryb ten pozwala nam rzeźbić i malować w kamiennych blokach. Najpierw kalibrujemy tryb, co nie zajmuje wiele czasu, po czym wybieramy jeden z bazowych kształtów bryły – na przykład kiść bananów lub głowę Konga. Teraz pozostaje już tylko zdecydować się na któreś z narzędzi edytora i operować nim dzięki prawego Joy-Cona 2. Co istotne, w DK Artist Joy-Con 2 działa wyłącznie w trybie myszki. Naturalnie możemy wyłączyć interfejs edytora, aby uchwycić zrzut ekranu z naszym dziełem pozbawiony zbędnych napisów. Nie ma też przeszkód w wybraniu animowanego tła – na przykład bananów. DK Artist to tryb, który odznacza się sporym potencjałem. Pytanie tylko, czy zostanie on odpowiednio wykorzystany. Oczywiście jeżeli zamierzacie spędzić w nim trochę czasu, to chętnie zobaczymy Wasze projekty. Wstawcie je nam w komentarzach lub w mediach społecznościowych.
Grafika i udźwiękowienie w Donkey Kong: Bananza




Co do kwestii wizualnych, to nie ma się do czego przyczepić Donkey Kong Bananza prezentuje się absolutnie fantastycznie, zwłaszcza po podłączeniu konsoli do monitora OLED. Co chwilę przed naszymi oczami widać istną feerię barw, a lokacje zachwycają szczegółami, podobnie jak zniszczalne elementy podatnymi na destrukcje gruzami. Najlepiej prezentują się moim zdaniem przerywniki filmowe, ale i podczas rozgrywki jest na czym zawiesić oko. Tym lepiej, iż w grze znajdziemy Tryb Fotograficzny. Dość prosty, ale to zawsze jakiś plus. Nie mogę niestety nie przyczepić się do liczby klatek na sekundę. W bardziej intensywnych momentach zdarzają się spadki FPS, co jest bardzo zauważalne i wprowadza negatywne odczucia wobec skądinąd bardzo przyjemnej produkcji.




Pozytywnie natomiast określam utwór przewodni gry. Przypadły mi również do gustu utwory grane podczas korzystania z mocy Bananzy. Oczywiście przeważająca większość postaci porozumiewa się dzięki dość bełkotliwego, nieco sztucznego języka, ale Pauline posługuje się świetną angielszczyzną. Do udźwiękowienia nie mogę się doczepić. Szkoda iż nie pokuszono się o polskie napisy – widoczne nie można mieć wszystkiego.
Podsumowanie




Donkey Kong Bananza to świetna produkcja na co najmniej dziesiątki godzin. Nie ma co ukrywać – tytuł ten absolutnie powinien znaleźć się na każdej konsoli Nintendo Switch 2. Jasne, występują pewne błędy techniczne (spadki liczby klatek), aczkolwiek nie zmienia to faktu, iż w ten tytuł po prostu chce się grać w każdej wolnej chwili. To rewelacyjna platformówka, która na pewno zagości- i słusznie na dyskach i kartach wielu Nintendo Switch 2. Czyżbyśmy w lipcu dostali grę roku? Czas pokaże. Póki co w moim przekonaniu to mocny pretendent.
Kod recenzencki zapewnił oficjalny dystrybutor Nintendo.