Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes jest tytułem, na który wielu fanów gatunku jRPG czekało. Zapowiedź gry, która miała być duchowym spadkobiercą Suikodena już sama w sobie pobudzała wyobraźnię. Oczekiwania były bardzo wysokie, czy zostały spełnione?
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes jest tytułem, do którego nie potrafię i nie chcę podchodzić bez emocji. Druga część Suikodena po dziś dzień zajmuje pierwsze miejsce na podium, w moim prywatnym rankingu. Tym samym uważam ją za najlepszą grę z gatunku japońskich RPG.
Każda kolejna zapowiedź coraz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu. Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes będzie tytułem pod każdym względem wyjątkowym. Już teraz mogę napisać, iż twórcy dostarczyli grę, która z dumą mogłaby zostać uznany za kontynuację legendarnej serii. Jednocześnie nie jest to gra, która jedynie bezbłędnie trafia w nostalgię fanów. Eiyuden Chronicle posiada własną tożsamość i z podniesioną głową rozpoczyna nową, wspaniałą serię. Zabrzmiało jak podsumowanie? A to dopiero początek.
Wojna, zawsze taka sama?
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes kontynuuje tradycję serii Suikoden i przenosi nas do świata opanowanego przez wojnę. Zapomnijcie tutaj o skali, do której przyzwyczaiły was tytuły pokroju Final Fantasy. Eiyuden Chronicle przedstawia losy ludzi, którzy jednoczą się w czasie kryzysu i starają się pokonać zło, które zagraża im bliskim, krajowi oraz im samym.
Przez wiele lat w tak zwanej „Lidze Narodów” panował względny pokój. Ten zostaje przerwany przez plany żądnego władzy i potęgi militarnego geniusza Imperium Galdeany. Bo w każdym świecie musi być złe imperium. Akcja Eiyuden Chronicle skupia się na losach młodego poszukiwacza przygód Nowy, który zostaje wplątany w polityczne intrygi i w zasadzie zmuszonym do zostania dowódcą armii wyzwolenia.
Wrzucenie młodego bohatera w wielki, wojenny konflikt również nie jest niczym nowym w serii Suikoden. Warto też od razu zaznaczyć, iż choć wszystkie zapowiedzi przedpremierowe zapowiadały trójkę protagonistów tak jest to jedynie po części prawdą. W kilku miejscach fabularnych przejmujemy kontrolę nad młodym dowódcą z Imperium Seignem oraz strażniczką Marisą. Są to niewątpliwie jedne z najważniejszych postaci. Jednak gra wielokrotnie jasno daje do zrozumienia, iż jest to historia Nowy.
To właśnie Nową rozpoczynamy przygodę w Eiyuden Chronicle i w jego skórze przeżywamy wszystkie najważniejsze wydarzenia. Na nim również skupione zostały najważniejsze emocje i rozterki, które towarzyszą młodemu liderowi w czasie wielkiego konfliktu. Jakby nie patrzeć to właśnie na barkach Nowy spoczęła cała odpowiedzialność za wiele istnień. To on zostaje obciążony konsekwencjami podjętych przez siebie decyzji.
108 + 12 Gwiazd Przeznaczenia
Na szczęście Nowa nie jest w swojej walce osamotniony. jeżeli jesteście fanami Suikodena to doskonale pamiętacie, iż w tytułach zawsze można było zrekrutować 108 postaci – tak zwanych Gwiazd Przeznaczenia. W Eiyuden Chronicle twórcy poszerzyli „drużynę” i w rezultacie w czasie gry przyjdzie nam wcielić do armii aż 120 postaci.
Przy czym wiedzieć musicie, iż nie wszystkie uczestniczą bezpośrednio w walkach. Postacie, które możemy wziąć do drużyny stanowią mniej więcej połowę. Pozostałe spełniają zupełnie inne role.
Po kilku godzinach zabawy Nowa z przyjaciółmi zdobywa opuszczoną twierdzę, która staje się główną siedzibą nowo powstałej armii. W tym miejscu tak naprawdę zaczyna się zabawa. Twierdza – której nazwę możemy wybrać z pośród 100 propozycji – jest w iście opłakanym stanie. Do nas należy uczynienie z niej nie tylko siedziby wojska, ale przede wszystkim zdatnego do życia miejsca
Licz się każda para rąk… lub płetw i pazurów
W czasie podróży Nowa napotyka różne postacie, które chętnie przyłączą się do jego sprawy. Co by jednak nie było łatwo, większość z nich wymaga od bohatera mniejszej lub większej przysługi. gwałtownie okazuje się, iż każda postać jest w grze na wagę złota. Niektóre otwierają w naszej siedzibie sklepy, inne zapewniają różnorodne mini-gry. Jeszcze inne wspomagają drużynę jako wsparcie, przykładowo oferując bonusy do statystyk, poszerzając torbę na przedmioty lub dając zdolność większego pozyskiwania surowców. Postaci i samych umiejętności jest tak dużo, iż sami musicie zdecydować co jest dla was najbardziej przydatne.
Rozwój postaci jest prosty, wręcz intuicyjny. Po przekroczeniu odpowiedniego poziomu otrzymujemy nowe miejsca na runy i w obrębie danego slotu możemy zdecydować jak wzmocnić bohatera. Czasami do slotu pasuje tylko jeden rodzaj runów i musimy przy budowie postaci wziąć to pod uwagę. Nie każdy idealnie sprawdza się w magii, czasami warto stworzyć typowego tanka i zainwestować w runy pasywne, które wzmocnią statystyki. Twórcy zagwarantowali, iż i w tym zakresie jest bardzo duża swoboda i pole do manewru, nie będziecie więc się nudzić.
Walki realizowane są w typowym systemie turowym i naraz w drużynie znajduje się sześciu bohaterów. Każdy z nich posiada unikalne zdolności oraz łączone, potężne ataki z innymi postaciami, które w jakiś sposób są mu bliskie. Przy budowie drużyny należy także zwrócić uwagę na zasięg danego bohatera. Nie każdy potrafi atakować z drugiego rzędu i nie każdy ma zasięg na kryjących się na tyłach wrogów. Budowanie odpowiednio zgranego zespołu daje poczucie satysfakcji i wciąga. Przyznaję, iż spędziłem długie godziny grzebiąc w runach i atakach.
Niczym król w zamku
Za pozyskiwane surowce jesteśmy w stanie zbudować wszystkie potrzebne placówki. Dzięki czemu nasz zamek staje się pomału samowystarczalnym miejscem, które oferuje wszystkie niezbędne usługi.
Twierdza posiada poziomy, na które możemy przejść spełniając określone warunku. Przykładowo mając daną ilość postaci. Warto pamiętać, iż nie wszystko da się zrobić od razu. Niektóre surowce pojawiają się dopiero w późniejszych lokacjach fabularnych, jeżeli więc zrobiliście wszystko w zamku wystarczy przejść kawałek historii. Co by jednak nie było, w czasie zabawy dorabiamy się kilku istotnych ułatwień, dzięki którym pozyskiwanie nowych rzeczy i postaci staje się łatwiejsze.
Jedna z postaci pozwala teleportować się nam w odwiedzone już wcześniej miejsca. Inna wskazuje tajemnicze persony, które w danym momencie możemy odszukać i spróbować zrekrutować do swojej armii. Jako, iż wskazówki „wieszczki” nie są dokładne zdolność teleportacji w szybki sposób pozwala nam zrobić rekonesans. A następnie sprawdzić czy we wcześniejszym mieście nie pojawiła się nowa postać – a nie jest to wcale takie rzadkie.
Absolutnie żadna, ale to żadna inwestycja w zamku nie jest stratą środków. Z czasem to właśnie w naszej siedzibie swój warsztat otworzy najlepszy kowal. Dorobimy się targowiska, a choćby takich ciekawych miejsc jak łaźnia, teatr czy stadion wyścigowy dla kuropodobnych potworków.
Eiyuden Chronicle przepełniona mini-grami
W nawiązaniu do tych ostatnich. Eiyuden Chronicle pod względem mini-gier jest prawdziwym powrotem do przeszłości i już za samą różnorodność atrakcji można pokochać tytuł. Praktycznie każde miejsce dostarcza nowych wrażeń i zwyczajnie nie sposób się nudzić pomiędzy przygodami.
Łaźnia nie tylko oferuje bonusy, ale także unikalne sceny po zabraniu do kąpieli lubiących się lub mających coś wspólnego bohaterów. Warto kombinować, bo te mini wydarzenia nieco poszerzają charakter każdej z postaci lub są zwyczajnie zabawne. Na uwagę zasługuje także teatr, w którym odegrać możemy kilka znanych sztuk takich jak Romeo i Julia lub Czerwony Kapturek. Świetne jest to, iż przed występem przydzielamy do ról postacie i różne kombinacje dają zupełnie inne efekty. Aby dana sztuka się udała i by otrzymać nagrodę musimy więc trochę pokombinować.
Jedną z zabawniejszych i bardziej pochłaniających czas mini-gier są wyścigi tak zwanych Eggfootów – a więc wspomnianych wyżej kuraków. Całość przypomina nieco farmę chocobo z klasycznego Final Fantasy VII. Nasze eggfooty również musimy odpowiednio karmić. Następnie rozmnażać by stworzyć championa, który będzie w stanie pokonać rywali we wszystkich wyścigach. Mało wam?
Co powiecie na rozbudowaną grę karcianą oraz mini-grę o gotowaniu, która posiada swoją własną, całkiem rozbudowaną fabułę? Ta ostatnia występowała już w m.in. w Suikoden II i w Eiyuden Chronicle powraca w rozbudowanej formie. Tytuł posiada jeszcze inne mini-gry, ale ich odkrywanie pozostawiam wam, bo nie chcę psuć całej zabawy. Ja dzięki tym pobocznym atrakcjom poczułem się niczym w domu i połknąłem bakcyla. Przez co w tej chwili zbliżam się już do setnej godziny gry, a przez cały czas nie zrobiłem i nie zdobyłem wszystkiego. Choć samą fabułę ukończyłem dwukrotnie…
Uczta dla zmysłów
Krótko o walorach estetycznych gry. Graficznie tytuł w 100% oddaje ducha serii Suikoden, głównie drugiej części. Magię tej odsłony widać dosłownie w każdej animacji postaci, w czasie przemierzania lokacji czy podróży po mapie. Świat Eiyuden Chronicle jest piękny i można bez reszty w nim utonąć.
Również dźwiękowo nie słyszałem już dawno tak dopracowanej gry. Pomimo możliwości wyboru oryginalnej, japońskiej ścieżki gwałtownie przerzuciłem się na angielską. Powodem były akcenty postaci, które były różne w zależności od danego kraju. Biorąc pod uwagę, iż wszyscy 120 bohaterów zostali udźwiękowieni odbieram to za niemałe osiągnięcie. Zresztą w każdym dialogu widać ile serca w role włożyli aktorzy.
Natomiast duet Motoi Sakuraby z Michio Naruke nie pozostawia złudzeń. Muzycznie tytuł stanowi pomnik dla klasycznych jRPG i każdy utwór doskonale dopełnia dziejące się na ekranie sceny. jeżeli kochaliście muzykę z takich gier jak Wild Arms, Star Ocean czy Valkyria Profile odpłyniecie przy ścieżce dźwiękowej.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
Eiyuden Chronicle byłoby tytułem bliskim ideału… gdyby nie kilka widocznych mankamentów. Mimo ogrywania głównie tytułu na PlayStation 5 ten potrafił czasami chrupnąć, co jest niezrozumiałe. Będąc człowiekiem ciekawskim gwałtownie sprawdziłem jak gra działa na poprzednie generacji. Z przykrością muszę stwierdzić, iż na PlayStation 4 Eiyuden Chronicle jest prawie niegrywalne. choćby nie chcę się zastanawiać jak tytuł działa na Switchu. Napisałem „prawie” tylko dlatego, iż jeżeli nie macie wyboru przez cały czas jest to tytuł, dla którego warto się przemęczyć. Jednak niekończące się ładowania ekranu, doczytywanie, które potrafi trwać aż do minuty i wysypywanie się gry, mogą wam popsuć wrażenia z odbioru tego świetnego jRPG-a.
Kolejna sprawa dotyczy samej fabuły, która miejscami nie serwuje dobrze emocji. Pomimo skali konfliktu i niektórych wydarzeń często nie odczuwamy ich jakoś wybitnie w historii. Przykładowo po spaleniu jednej ze wsi przez cały czas możemy do niej wracać, a jedynymi uszkodzeniami są pomalowane na czarno budynki (co ma symbolizować spalenie). W Suikoden II było to nie do pomyślenia! Do dziś pamiętam jak Luca Blight urządził rzeź w Ryube Village i miejsce już do końca gry było zrównane z ziemią. Takie wydarzenia pozostają w pamięci. Niestety Eiyuden Chronicle oferuje ich stosunkowo niewiele. Choć uczciwie zaznaczę, iż gra ma niesamowite momenty. Ot chyba po twórcach nie spodziewałem się takiego „ugrzecznienia” tematyki wojennej.
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes początkiem pięknej serii
Mimo wszystko Eiyuden Chronicle jest dla mnie najważniejszym tytułem 2024 roku. Powiem więcej, to tytuł, na który czekałem od lat. Gdyby nie zawirowania z udziałem Konami moglibyśmy mówić teraz o szóstym Suikodenie. Nie będziemy jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się, jak się stało, a my otrzymaliśmy grę, która mam nadzieję jest wprowadzeniem w nową serię. To piękny tytuł. Nie tylko wizualnie. Eiyuden Chronicle jest grą, która idealnie wpasowuje się w nowe czasy, ale nie zapomina o swoich korzeniach.