Recenzja: Fae Farm (Switch)

1 rok temu
Zdjęcie: Recenzja: Fae Farm (Switch)


Gry o zarządzaniu własną farmą cieszą się olbrzymią popularnością. Gracze na całym świecie uwielbiają zajmować się swoimi wirtualnymi plantacjami i zwierzętami. Teraz do tego grona dołącza Fae Farm. Czy warto dać jej szansę?

Zapraszam na farmę

Standardowo grę zaczynamy od stworzenia własnej postaci. Prosty edytor pozwoli wybrać nam najważniejsze atrybuty naszego bohatera. Później przenoszeni jesteśmy do magicznej krainy, która tylko czeka aż przemielimy każdy centymetr kwadratowy powierzchni, w poszukiwaniu nowych materiałów i składników.

Gra dość gwałtownie wpada w znaną z tego typu produkcji rutynę. Odblokowujemy nowe narzędzie i umiejętność, która pozwoli nam zebrać nowe materiały. Z nowych materiałów zbudujemy kolejne ulepszenia czy elementy do naszej farmy. Zasadzimy nowe rośliny, czy zaczniemy hodować nowe zwierzęta. Tylko po to, by napotkać kolejną przeszkodę, której obejście, zgadliście, wymaga zdobycia nowych narzędzi.

Taki rytm oczywiście ma swoje plusy i w pierwszych godzinach gry dosłownie co chwila odblokowujemy coś nowego. Z czasem ten szybki przyrost trochę wyhamuje, niemniej jednak zawsze będzie coś do zrobienia.

Na naszą magiczną krainę czyha niebezpieczeństwo, któremu musimy się postawić. Nie obędzie się bez regularnych wypadów do podziemi. Tam czeka nas walka z potworami, ale także mnóstwo nowych, lepszych materiałów, które pozwolą nam budować lepszą przyszłość swojej farmy.

Żeby życie było przyjemniejsze

Mechanizmów jest tutaj mnóstwo. Wytwarzać będziemy sporo przedmiotów w wielu różnych miejscach. Na szczęści twórcy Fae Farm postanowili nieco ułatwić życie graczom przygotowując kilka ciekawych mechanik. Główną z nich jest automatyczny system dostosowujący narzędzie do danej czynności. Oznacza to, iż gra przewiduje co chcemy zrobić i magicznie wkłada nam w ręce odpowiednie narzędzie. Jak podejdziemy ściąć drzewo, to zrobimy to siekierą. Przy rozłupywaniu kamienia da nam kilof, a do podlewania kwiatków konewkę. System jest kontekstowy i sprawdza się dość dobrze. Na pewno eliminuje to konieczność buszowania po menu w celu wyszukania odpowiedniego narzędzia.

Kolejnym ułatwieniem jest niesamowita mobilność naszego bohatera. Może on biegać, skakać, pływać z gracją mistrza olimpijskiego. gwałtownie więc nauczymy się, iż nie zawsze trzeba iść utartą ścieżką. Warto zbaczać z kursu i przejść się gdzieś bokiem, bo przeskakując kilka krzaków, skrócimy sobie drogę. A to szczególnie, zanim odblokujemy punkty szybkiej podróży, może nam ułatwić życie.

Bardzo podoba mi się też mapa, która przejrzyście pokazuje wszystkie rzeczy. Bez problemu odnajdziemy poszukiwaną osobę i włączymy specjalny znacznik, który nam wskaże do niej drogę. Choć nie znajdziemy tu tradycyjnej mini mapy w rogu ekranu, tak po załadowaniu tej pełnej gwałtownie powinniśmy znaleźć drogę do celu.

Rolnik szuka żony

W grze zaimplementowany jest specjalny aspekt socjalny. Możemy z mieszkańcami wioski zawierać przyjaźnie. A później choćby wchodzić w romanse z wybranymi postaciami. Szkoda tylko, iż aspekt ten został potraktowany odrobinę po macoszemu. Nasi „przyjaciele” są jednowymiarowi, prości i brak im jakiejkolwiek osobowości. Generalnie równie dobrze mogliby nazywać się NPC 1 i NPC 2, bo ciężko tutaj o jakąkolwiek indywidualną wyrazistość.

Jeśli ktoś liczy na rozbudowane więzi i romanse, to raczej się zawiedzie. To nie jest symulator interakcji społecznych czy randek. Trochę szkoda, biorąc pod uwagę to jak bardzo rozbudowane są inne systemy w grze.

Do tanga trzeba kilku osób

Gra oferuje rozgrywkę wieloosobową. Dzięki temu możemy dołączyć do wioski przyjaciela i razem z nim bawić się i dbać o rośliny i zwierzęta. Do rozgrywki online wymagane jest połączenie z kontem producenta, ale pozwoli to na rozgrywkę między platformową.

No i po dołączeniu do świata naszego znajomego tworzymy zupełnie nową postać od zera. Nie ma możliwości kontynuowania przygody z naszego świata.

Do zabawy online musimy wymienić się specjalnymi kodami. Nie ma więc możliwości zabawy z nieznajomymi.

Oprawa

Grafika Fae Farm prezentuje się dość dobrze. To prosta, ale bardzo klimatyczna oprawa, która w ruchu prezentuje się dużo lepiej niż na statycznych obrazkach. Styl graficzny zdecydowanie pasuje do rozgrywki.

Gra generalnie dobrze działa zarówno w trybie przeniśnym jak i stacjonarnym (chociaż to w tym pierwszym grałem większość czasu). Niestety okazjonalnie zdarzą się spadki płynności. Szczególnie przy zapisie gra potrafi chrupnąć. Jak na produkcje z milionem różnych przedmiotów czasem coś gdzieś źle się załaduje. Nie są to duże problemy ani coś, co nie zdarza się w tego typu produkcjach.

Napotkałem też raz dziwny bug, gdzie gra jakby zawiesiła się na konkretnej jednej czynności. Nie mogłem więc robić nic innego. Podchodząc do drzewa nie mogłem, bo ściąć, kamienia rozbić itd. Na szczęście powrót do menu głównego i załadowanie save’a od początku rozwiązał problem.

Tradycyjnie dla gier na Switcha nie uświadczymy tu języka polskiego. To duży problem, bo przy setkach różnych przedmiotów i interakcji związanych z nimi może to odstraszyć potencjalnych klientów. Sam raz czy dwa musiałem skorzystać z tłumacza.

Podsumowanie

Fae Farm nie odkrywa niczego nowego w gatunku gier o prowadzeniu farmy. Ale ma kilka fajnych pomysłów na siebie. Proste mechaniki, które ułatwiają życie, są zdecydowanie na plus. Jest to dobra gra dla fanów gatunku. jeżeli jednak do tej pory nie polubiliście się z taką rozgrywką, to recenzowana produkcja nie zmieni waszego zdania.

To tytuł dla osób, które lubią takie dłubanie. jeżeli marzycie o prowadzeniu gospodarstwa i hodowli zwierząt to znajdziecie tutaj zawartość na długie dziesiątki godzin zabawy. Fani tego typu gier powinni być zadowoleni i jest to interesująca propozycja, jeżeli chcecie spróbwać czegoś nowego.

Kod recenzencki dostarczył CQE – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce

Idź do oryginalnego materiału