Już jutro na konsolach i komputerach ukaże się Flintlock: The Siege od Dawn. Czy studio A44 Games może być dumne ze swojej gry?
Nie ukrywam, iż Flintlock: The Siege of Dawn to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie tegorocznych premier. Tytuł ten zainteresował mnie już w połowie 2022 roku, kiedy zobaczyłem go na Gamescomie. Od tego czasu w stronie pojawiło się sporo moich newsów na temat tej produkcji, a zabierze Was do nich ten odnośnik. W końcu naszedł ten dzień – aktywowałem klucz recenzencki i pobrałem grę, aby przenieść się do fantastycznego świata przygotowanego przez A44 Games. Czy dobrze bawiłem się w tej przygodzie? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Historia w Flintlock: The Siege of Dawn
Główną bohaterką opisywanej dziś gry jest kobieta-saper (żeby nie napisać „saperka” ),Nor Vanek. Poznajemy ją już w chwili, kiedy ma ugruntowaną pozycję w Koalicji i nie poznajemy jej historii od samego początku. Dla mnie w żadnym razie nie jest to wada – zwłaszcza w przypadku gatunku, który reprezentuje recenzowana produkcja. Dzięki temu bardzo gwałtownie i w naturalny sposób możemy wskoczyć w sam środek akcji. Zanim opiszę nieco świat, pozwolę sobie na skorzystanie z oficjalnego opisu Flintlock: The Siege of Dawn, jaki widnieje w PlayStation Store. Oto on:
Otworzyły się Wrota do Wielkich Podziemi i uwolniły bogów oraz ich armie umarłych. Kraina Kian jest oblężona, a Miasto Świtu stoi na krawędzi zagłady. Czas, aby armia Koalicji odpowiedziała. Dokonaj zemsty, korzystając z prochu i magii. Rozpocznij epicką wyprawę celem pokonania bogów, odzyskania świata i zamknięcia wrót.
Twoja walka właśnie się zaczyna.
Zabij. Wszystkich. Bogów.
Wyjątkowa drużyna
Wciel się w postać Nor Vanek, elitarnej członkini armii Koalicji, do której dołącza Enki, tajemniczy towarzysz podobny do lisa. Wspólnie wyruszą na wyprawę, aby dokonać zemsty na bogach. Nor jest prowadzona przez Enkiego, który dzieli się swoją wiedzą o świecie. Po drodze zyskasz nowe umiejętności walki i przemieszczania się, a także nasycisz je magicznymi mocami. Tym samym będziecie stanowić duet, z którym trzeba się liczyć.
Wybuchowe souls-lite
Flintlock zawiera elementy gatunku souls-like i nasyca je szybką mobilnością, co przekłada się na dynamiczną, wybuchową walkę. Przeplataj walkę wręcz, broń palną oraz magię w rytmicznych starciach, w których kombinacje łączą się płynnie, tworząc śmiercionośny taniec. Użyj zdolności prochu strzelniczego Nor, wykorzystaj pionowe poziomy, aby zyskać przewagę, siej śmierć z wysoka albo gwałtownie wycofaj się z niebezpiecznych sytuacji.
Świat naznaczony przez bogów
Wypuszczeni na świat, mściwi bogowie wpadli w szał, chcąc wywołać chaos i upadek ludzkości. Przemierzaj spustoszoną krainę Kian, korzystaj z magii Enkiego oraz portali, aby śmigać w przestworzach i walczyć z hordami nieumarłych. Odkryj nowe wyposażenie, wzmocnij swoją broń i ulepsz sprzęt w oczekiwaniu na ostateczne starcie z bogami.
Nor bynajmniej nie będzie w swojej podróży długo sama. gwałtownie dołączy do niej – co nie jest żadnym spoilerem, widać to choćby na okładce gry – gadający zwierzakopodobny stwór imieniem Enki. Początkowo bardzo byłem ciekaw, czy będzie można go głaskać, ale przyznaję, iż wystarczyło, iż spędziłem kilka minut w towarzystwie Enkiego, aby rozważanie to odeszło w niepamięć. Nie dość, iż jest to bowiem bardzo gadatliwy stwór, cechujący się dużą wiedzą na temat świata, to jeszcze jest kimś zdecydowanie potężniejszym niż zaledwie zwierzak. Szczegółów jednak Wam nie zdradzę, aby nie wchodzić w spoilery. Mogę natomiast przyznać, iż bardzo podobały mi się dialogi między naszą bohaterką, a Enkim. Dynamika tej kompanii jest tworzona sensownie i wiarygodnie. Spójność wizji świata z zamieszkującymi je istotami to jedna z najważniejszych zalet Flintlock: The Siege of Dawn. gwałtownie można zapomnieć, iż to tylko gra. Ogromnie spodobały mi się też ruchome szkice, które pełnią rolę przerywników podczas odblokowywania nowych rozdziałów. Nie ma ich wiele, ale prezentują się naprawdę świetnie.
Rozgrywka
Zdecydowanie jednym z najważniejszych elementów podczas recenzowania gier jest na ogół rozgrywka. Nie inaczej jest w przypadku tytułu studia A44 Games. Tytułu, co warto zaakcentować, stworzonego przez zaledwie 40 osób. Co istotne, nieczęsto można było w moim przekonaniu dostrzec pewną budżetowość gry. Odłóżmy jednak tę dygresję na bok i skupmy się na rozgrywce. Flintlock: The Siege of Dawn to produkcja, która wprowadza pewne urozmaicenie do gatunku, jakim jest soulslike. Do tego stopnia, iż sami twórcy określają swoje dzieło jako soulslite. jeżeli graliście w tytuły takie jak na przykład Sekiro: Shadows Die Twice, Dark Souls, Lords of the Fallen czy niedawno Elden Ring (oraz dodatek Shadow of the Erdtree), to wiecie na pewno, iż łatwo można tam utracić gromadzone punkty doświadczenia. o ile nie udamy się z nimi do punktu kontrolnego i tam ich nie wydamy, a zginiemy podczas przemierzania świata, to stracimy je w miejscu śmierci naszej postaci. Będziemy mieć jedną szansę na dostanie się do miejsca zgonu, a następnie na naciśnięcie kontekstowego przycisku i odzyskanie punktów. Jednak o ile zginiemy zanim odzyskamy te punkty, to tracimy je bezpowrotnie.
Podobnie jest w recenzowanej dziś grze, aczkolwiek występuje pewna różnica. A44 Games postanowiło ułatwić korzystanie z tych punktów. Już tłumaczę, co mam na myśli. Mianowicie podczas walk za łączenie różnych ruchów (ślizgu, uniku, specjalnego skoku, ciosu, wystrzału itp.) bez otrzymania obrażeń dostajemy coraz to większą premię procentową do gromadzonych punktów respektu. Możemy je w dowolnym momencie zdeponować, przytrzymując krzyżak w lewo. jeżeli to zrobimy, to dostajemy wszystkie zebrane w tym momencie punkty powiększone o przyrośniętą premię. jeżeli natomiast przeciwnik nas trafi, to premia się zeruje, a my dostajemy wyłącznie podstawową pulę punktów respektu. Proste i bardzo fajne, motywujące do zachowywania uwagi podczas starć. Z kolei jeżeli zginiemy i chcemy odzyskać punkty, to wystarczy, iż dotrzemy w (dość spore) pole oznaczające miejsce naszego zgonu. Nie musimy tak naciskać żadnego przycisku.
Uzbrojenie w Flintlock: The Siege od Dawn
Nor posiada kilka rodzajów broni palnej i siecznej na swoim wyposażeniu. Podstawowym orężem jest topór, który może też mieć dodatkowe efekty (na przykład podpalanie przeciwników). Broń palna to kilka rodzajów pistoletu, różniących się zadawanymi obrażeniami i pojemnościami magazynków. Mamy też bronie długie, jak na przykład miotacze ognia, granatniki, czy karabin wyborowy. Nie można także zapomnieć o granatach (zapalających, elektrycznych, czy zwykłych odłamkowych) oraz pancerzach (trzyelementowych), które dodatkowo mogą mieć premię synergii od pełnego zestawu jednego rodzaju. Ponadto możemy aktywować specjalne kryształy i moce Enkiego, aby nasz pomagier działał zgodnie z naszymi preferencjami. Ja szczególnie upodobałem sobie przypisanie Enkiemu wzmacniania mojej broni atakami przebijającymi osłony przeciwników oraz zadbanie o zatruwanie oponentów co pewien czas przez kilka sekund. Każdy na pewno znajdzie tu cos dla siebie.
Ulepszenia
Naturalnie ogromne znaczenie dla naszych szans na przeżycie mają rozmaite ulepszenia. Usprawniać możemy (i zdecydowanie polecam to zrobić) przede wszystkim działanie naszych broni. Dzięki temu będą oczywiście zadawały większe obrażenia, miały większą szansę na zdjęcie osłony przeciwnika czy pomieszczą więcej kul. W tym miejscu dobrze jest zwrócić uwagę na pewną mechanikę starć. Mianowicie niektóre uderzenia możemy sparować – naciskając L1, a następnie wyprowadzając kontrę (R1 lub, o ile sobie to odblokujecie, strzałem z broni dzięki R2). Należy zaznaczyć, iż ulepszenia umiejętności możemy wykupować w dowolnym momencie, Wystarczy po prostu otworzyć odpowiednie menu (po naciśnięciu panelu dotykowego na kontrolerze DualSense) i wydać zgromadzone punkty. Kolejnym udogodnieniem jest możliwość wycofania aktywowanej umiejętności na drzewkach rozwoju i odzyskanie w ten sposób wydanych punktów. Rozwijać nasze umiejętności możemy w trzech kategoriach. Są to:
- Broń sieczna
- Magia
- Broń palna
Oprócz odblokowania dodatkowych, nierzadko niezwykle potężnych i przydatnych ruchów, każda odblokowana umiejętność zwiększa pasywnie zadawane obrażenia przez dany typ ataku. Mało tego, odpowiednio idąc w drzewku Enkiego zapewnimy mu automatyczne namierzanie oraz atakowanie wrogów (domyślnie musimy mu wydawać polecenie ataku, naciskając trójkąt na padzie i mając zgromadzone ładunki tego ataku). Drzewka umiejętności zachęcają do rozwijania naszych postaci i przyznaję, iż z ogromną przyjemnością z nich korzystałem. Warto jeszcze wspomnieć, iż punkty reputacji służą nam też za walutę w grze. Dzięki niej kupimy dla Nor alternatywne stroje w kawiarniach. Zalecam wykonywanie wszystkich zadań pobocznych, jakie tylko znajdziecie. Pozwolą one Wam bowiem bardzo często zdobyć nowe wyposażenie. Warto także odbijać „posterunki”. jeżeli się nam to uda, to w kawiarni zdobędziemy zwiększenie maksymalnej liczby ładunków mikstury leczniczej oraz odblokujemy kolejny punkt szybkiej podróży.
Grafika i udźwiękowienie w Flintlock: The Siege of Dawn
Flintlock: The Siege od Dawn oferuje dwa tryby działania – jakości i wydajności. Wszystkie zrzuty ekranu, które znajdziecie w tej recenzji uchwyciłem w trybie wydajności. Mimo tego nie sposób było nie zauważyć sporadycznych spadków płynności animacji. Nie zrozumcie mnie źle, przez zdecydowaną większość mojego czasu z tą grą miałem (oczywiście na oko) spokojnie ponad 40 klatek na sekundę. Występowały jednak okazjonalne i odczuwalne spadki na sekundę, czy dwie. Na plus poczytuję natomiast to, jak recenzowany dziś tytuł wygląda. Wszystkie cztery krainy, które odwiedzimy prezentują się naprawdę świetnie. o ile tylko macie taką możliwość, to zdecydowanie polecam granie na konsoli podłączonej do monitora/telewizora OLED. Obszary odznaczają się bardzo wyrazistymi kolorami, które tworzą klimat fantasy. Nie brakuje niestety dość niewielkiej odległości rysowania, przez co łatwo można zauważyć doczytujące się na dalszym planie obiekty. Żałuję też, iż nie zadbano o lepszą jakość piór Enkiego. Jest to najbardziej dotkliwe po zbliżeniu widoku na tej postaci w trybie fotograficznym. Ten nie jest bardzo rozbudowany, ale mimo wszystko pozwala uchwycić pewne interesujące ujęcia.
W kwestii udźwiękowienia paradoksalnie to nie muzyka przewodnia jest moim zdaniem najlepsza. Główny motyw nie zapadł mi w pamięci, aczkolwiek doceniam przywiązanie do pewnego szczegółu. Mianowicie Baz, jeden z naszych kompanów w obozie, gra na gitarze i odpowiednio zmienia akordy. Detal, ale niezwykle istotny dla immersji. Ponadto Baz mówi głosem Eliasa Toufexisa. Aktor ten wcielił się w Adama Jensena w dwóch częściach serii Deus Ex i już tam bardzo podobała mi się kreowana przez niego postać. Nie inaczej jest w przypadku występu w Flintlock: The Siege of Dawn. Przypadły mi do gustu również odgłosy wydawane przez Nor podczas walki. Natomiast krzyżowanie broni białej i odgłosy wystrzałów prezentują po prostu akceptowalny poziom. Udźwiękowienie jest bardzo nierówne, a szkoda.
Podsumowanie
Z Flintlock: The Siege of Dawn według licznika konsoli PS5 spędziłem około 20 godzin. Przez ten czas przeszedłem oczywiście główny wątek (pokonałem wszystkich bossów), ale i wykonałem sporo zadań pobocznych. Warto zaznaczyć, iż mamy tu do czynienia z częściowo otwartym światem. Każda z czterech krain, które odwiedzamy zapewnia stosunkowo spory teren do zwiedzania. Nie zawsze niestety można poruszać się między poznanymi lokacjami; ostatni zapis automatyczny przed finałowym bossem nie pozwala już na odwiedzanie innych lokacji. W połączeniu z brakiem Nowej Gry+ sprawia to, iż łatwo można uniemożliwić sobie całkowite wyczyszczenie map na jednym zapisie. Ogromna szkoda i w mojej ocenie jest to poważne niedopatrzenie ze strony A44 Games. Nie ma niestety płynnych przejść między większymi lokacjami/krainami, co nie każdemu może się spodobać. Ja jednak jestem w stanie to zaakceptować. Dzięki dyskowi SSD w PlayStation 5 czasy ładowania są bardzo krótkie i nie jest to wielka niedogodność. Warto jeszcze wspomnieć, iż ekran ładowania widzimy wyłącznie podczas korzystania z szybkiej podróży i podczas wybierania nowych krain.
Flintlock: The Siege of Dawn to bardzo udany – choć nie idealny – soulslite i bez wątpienia warto się nim zainteresować. Zwłaszcza, iż na konsolach Xbox Series X|S oraz komputerach PC będzie dostępny w ramach abonamentu Game Pass. Mnie, mimo kilku irytujących wad, bardzo podoba się ta gra i jestem ciekaw kolejnych projektów studia A44 Games. W moim przekonaniu mogą oni stać się poważnym graczem na rynku. Nie sądzę, aby kiedyś przerośli FromSoftware, ale kto wie? Może się mylę? Jedno jest pewne – obok Flintlock: The Siege of Dawn absolutnie nie można przejść obojętnie. o ile lubicie gry stanowiące pewne wyzwanie, a jednocześnie soulsliki są dla Was za trudne, to może spodoba się Wam recenzowany tytuł? Pamiętajcie tylko, żeby najlepiej czyścić lokację przed wybraniem w obozowisku fabularnego przejścia do następnej krainy. Na zakończenie dodam jeszcze, iż znajdziecie tu trzy poziomy trudności i można je zmienić w trakcie rozgrywki. Uważajcie jednak na, bo na najniższym, łatwym, nie zdobędziecie trofeów/osiągnięć.
Kod recenzencki zapewniło Kepler Interactive.