Jestem Indiana Jones. Próbuję zbadać Wielką Piramidę w Gizie, ale w tej chwili roi się od nazistów szukających tych samych artefaktów co ja. Niektórzy żołnierze niższego szczebla nie zwracają na mnie uwagi, bo jestem ubrany jak jeden z miejscowych robotników. Jednakże przełożeni widzą moje przebranie, co powoduje problemy: jestem zmuszony albo uciec, zanim wszcząć alarm, albo walczyć z nimi i ryzykować, iż horda nazistów spadnie mi na głowę.
Ale! Dzięki nieustraszonej eksploracji i skradaniu się, udało mi się znaleźć nowszy, lepszy strój, który pozwala mi przebrać się za żołnierza Wehrmachtu. Z pewnością ci wstrętni komendanci rozpoznają mnie jako jednego ze swoich i będę mógł bez przeszkód przemierzać Gizę, plądrując grobowce faraonów. Ale w ciągu pięciu minut od założenia nowego stroju zostałem postrzelony przez jednego z tych nieznośnych komendantów.
Mój czas z Indiana Jones i Wielki Krąg był pełen podobnych rozczarowań. Podsumowując, te chwile połączyły się w jedno dominujące uczucie – ta gra byłaby lepsza jako film.
Indiana Jones i Wielki Krąg Akcja rozgrywa się w kanonie Indiany Jonesa pomiędzy Poszukiwacze zaginionej Arki I Ostatnia krucjata. Jest w nim doktor Jones (o którym zawsze zapominam, iż ma na imię Henry nie Indiana) prowadzi dochodzenie w sprawie kradzieży jednego z artefaktów, które „wyzwolił” z egipskiego grobowca. Poszukiwania prowadzą go w wesołą, podróżniczą pogoń, która udaremnia ambicje nazistów i plany starożytnego kultu „gigantów”.
Wielki Krąg jest pełen wszelkiego rodzaju odniesień i ozdobników, które krzyczą: „To jest film o Indianie Jonesie”.
Wielki Krąg jest pełen wszelkiego rodzaju odniesień i ozdobników, które krzyczą: „To jest film o Indianie Jonesie!” Jest zabawna orkiestra w stylu Johna Williamsa, która gra, gdy Indy odkrywa sekret. Dialogi są pełne dowcipnych ripost i jednostronnych zdań, które brzmią dokładnie tak, jak słowa, które Harrison Ford powiedziałby swoim współpracownikom. choćby efekt dźwiękowy uderzenia Jest wyrwane prosto z filmów. Te elementy są zabawne, a choćby pocieszające Kryształowa Czaszka I Tarcza przeznaczenia nie porwała widzów tak, jak zrobiła to oryginalna trylogia. Ale programiści z Machinegames, studio najbardziej znane Wolfensteinapotraktowali swój mandat zbyt poważnie, czyniąc go zasadniczo duchowym następcą Najeźdźcy I Świątynia Zagładyzamiast gry wideo, w którą przyjemnie się gra.
Rozgrywka toczy się z perspektywy pierwszej osoby. Nie spodziewaj się jednak, iż będziesz przewracać się i zanurzać w stylu Lary Croft lub Nathana Drake’a, ponieważ platformówki to wspinanie się po drabinach i skakanie po ścianach przerywane okazjonalnymi atakami bicza. Doceniam, iż programiści wzięli to pod uwagę żółty farba rozprawiać poważnie, wybierając biały jako kolor oznaczający powierzchnię, na którą można się wspiąć. przez cały czas służy jako wizualny znacznik na wypadek utknięcia, ale ponieważ wyblakła biała farba wtapia się w nią bardziej naturalnie, nie czujesz się protekcjonalny, gdy ją zauważysz.
Nie spodziewaj się, iż przewrócisz się i zanurzysz w stylu Lary Croft lub Nathana Drake’a.
Podobnie jak platformówki, łamigłówki pozostawiają wiele do życzenia. Zagadki, na które natrafiłem po około 25 godzinach gry, są szalenie niespójne. Niektóre są gotowe do rozwiązania i wymagają jedynie naciśnięcia przycisków, aby wprowadzić rozwiązanie, lub są to łamigłówki, które widziałeś w niemal każdej grze przygodowej (na przykład użyj promieni światła, aby odblokować drzwi). I odwrotnie, inne są tak ezoterycznie skonstruowane, iż po prostu nie da się ich rozwiązać.
Bardzo się podekscytowałem, gdy natknąłem się na zamknięty sejf tuż obok kryptogramu składającego się z wiersza z zakreślonymi literami oraz klucza z literami i cyframi ułożonymi w siatkę. Pomyślałem, iż działa to tak, iż traktuję zakreślone litery jako współrzędne wskazujące adekwatną liczbę na siatce. Próbowałem każdej permutacji liter i cyfr, aby uzyskać adekwatną kombinację. Nic nie zadziałało. Sprawdziłem choćby w Google rodzaj łamigłówki, znalazłem stronę internetową, która ją rozwiązała, wprowadziłem litery i klucz, ale przez cały czas nie mogłem uzyskać adekwatnej odpowiedzi. Nie mając wskazówek w grze ani możliwości znalezienia rozwiązania, byłem zmuszony porzucić jedyną zagadkę, jaką czułem Dobry o próbie rozwiązania.
Ponieważ banalna platformówka i rozwiązywanie łamigłówek są nieco zbyt uproszczone, ostatnim elementem rozgrywki jest walka i, cóż, to też nie było zbyt przyjemne. Wielki Krąg kładź duży nacisk na dawanie mi opcji. Kiedy spotkałem wroga, mogłem wybrać, czy zaatakować go bezpośrednio, potajemnie, czy wcale. Często decydowałem się wcale tego nie robić, skradając się po lokalizacjach i chowając się za obiektami, dopóki moi wrogowie nie przeszli obok. Kiedy byłam zmuszona do konfrontacji z wrogiem, broń była bezużyteczna, jeżeli nie wręcz wrogie mnie jako użytkownikowi.
Najwięcej akcji w walce jest w takich przerywnikach filmowych.Obraz: Bethesda
Rozumiem to w przypadku gier typu stealth Wielki Krągbroń należy stosować oszczędnie, jako broń ostateczną. Zrobiłem to. Każde spotkanie spędzałem na zabijaniu wrogów różnymi tępymi przedmiotami porozrzucanymi po całej grze. Zacząłem używać broni palnej dopiero na jednym z późniejszych poziomów gry, gdzie strzelanie było prawie obowiązkowe, ponieważ nie było zbyt wielu broni do walki wręcz, które mogłem znaleźć samodzielnie. Strzelałem nazistom prosto w twarz nie mniej niż trzy razy, zanim upadli, lub, jak to zwykle bywa, zanim strzelili do mnie raz, zabijając mnie niemal natychmiast. Miałem wrażenie, iż zagrałem tak, jak mnie o to prosiła, a mimo to zostałem za to ukarany.
To powiedziało, Wielki Krąg nie jest całkiem pozbawiony radości. Poziomy obejmują wiele sposobów osiągnięcia celu, a przechadzanie się w poszukiwaniu rozwiązania na uboczu jest naprawdę zabawne. Po raz pierwszy znalazłem ten mundur Wehrmachtu za zamkniętymi drzwiami, do którego trzeba było mieć klucz, i wyszedłem przerażony, bo nie miałem cierpliwości, żeby szukać nazisty, który go miał. Ale akurat spojrzałem w górę i zobaczyłem, iż ten zamknięty pokój był połączony z wieżą z otwartymi drzwiami; wystarczyło, iż prześliznąłem się tam na górę, pobiłem samotnego strażnika i mundur był mój. To była świetna zabawa. Kiedy zauważyłem, iż dwaj pokonani przeze mnie wrogowie stoją w kałuży wody i badają zepsute urządzenie elektryczne, ponownie załadowałem punkt kontrolny, aby sprawdzić, czy zamiast tego mógłbym ich porazić prądem. Mógłbym. Dobrze zrobiony.
Ale tych małych dreszczy było tak kilka i zdarzały się rzadko, bo wydawało się, iż Machinegames wywróciło się do góry nogami przy projektowaniu gier.
Ale tych małych dreszczy było tak kilka i zdarzały się rzadko, bo wydawało się, iż Machinegames wywróciło się do góry nogami przy projektowaniu gier. Najciekawsze momenty, takie jak powalenie, przeciąganie walki z głównym złoczyńcą w środkowej fazie gry, zostały wyrenderowane jako przerywniki filmowe. Tymczasem mniej interesujące fragmenty to czynności, które musisz wykonać. To z pewnością pasuje do tego, co Indy robi w filmach. Ale te już istnieją i mogę je obejrzeć w każdej chwili. Wielki Krąg brakuje czegoś ważniejszego: powodu, dla którego ta przygoda musiała być grą.
Indiana Jones i Wielki Krąg premiera 9 grudnia na Xbox i PC, z wersją na PS5, która ukaże się w 2025 roku.