Recenzja: Kona II: Brume (Xbox Series X)

10 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Kona II: Brume (Xbox Series X)


Kona II: Brume to tegoroczny shadowdrop, a także bezpośrednia kontynuacja mroźnej przygodówki z 2016.

Witamy w mroźnym Quebecu i roku 1970, gdzie w regionie Manastan wybuchła kopalnia. Wcielając się w rolę detektywa Carla Faulberta będziemy starać się dotrzeć do sedna rozgrzebanej w pierwszej grze sprawy. Kona II: Brume rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się fabułą poprzedniej gry – na środku mroźnego jeziora.

Fabuła

Akcja rozpoczyna się dość intensywnie. Jesteśmy na łodzi, na prawie zamrożonym jeziorze, a ktoś próbuje nas zatrzelić. Wyskakujemy więc za burtę i staramy się wpław dotrzeć do brzegu. W mokrych ubraniach, mocno wyziębieni, docieramy do drewnianej chatki, w której rozpalamy nasz pierwszy ogień – sposób na zapisanie gry. Na stole znajdziemy tam też latarkę, aparat i dziennik, który przypomni nam wszystkie najważniejsze wydarzenia z pierwszej gry i wprowadzi w fabułę.

Przed nami eksploracja domu Hamiltona, właściciela kopalni, który zatrudnił Carla oraz paru innych miejsc, które staną się ważne wraz z rozwojem fabuły. A co będzie naszym ostatecznym celem? Pokonanie Brume i szalejącej po regionie bestii.

Rozgrywka

Do czynienia mamy tu z widokiem z pierwszej osoby, sporą ilością eksploracji i sytuacyjnych łamigłówek. Do ręki dostaniemy też broń, a w prawym górnym rogu znajdziemy ikonki z poziomem zdrowia, wychłodzeniem i staminą – ten ostatni wskaźnić pojawi się tylko podczas biegu.

Czekać na nas będzie sporo eksploracji. Od śnieżnych scenerii i lokalnych lasów, po obszerne wnętrza jak dworek Hamiltona czy kopalnia. I jak mówię, iż obszerne, to faktycznie to mam na myśli! Bez mapy ani rusz, szczególnie przez pierwsze kilkadziesiąt minut.

Momentów, gdy nie do końca wiemy, co mamy robić, nie jest zbyt wiele. Najbardziej najważniejsze przedmioty znajdziemy na mapie, oznaczone trójkątem z wykrzyknikiem, reszty dowiemy się zwykle z dialogów – bo tak, w tej Konie spotkamy znacznie więcej ludzi.

Pierwsze uruchomienie i ułatwienia dostępu

Kona II pozwala nam na wybranie jednego z trzech poziomów trudności:

  • Detective – pozwoli nam skupić się jedynie na historii, gdzie nie będziemy musieli za bardzo przejmować się poziomem zdrowia ani wychłodzenia. Strzelanie wymagać będzie jedynie podstawowych „umiejętności”.
  • Adventurer – dla tych, którzy gotowi są na wyzwanie i nie straszne im strzelanie.
  • Survivalist – stworzony z myślą o weteranach gier tego typu, którzy chcą trudniejszych i częstszych walk oraz przywiązywania większej uwagi do zbieranych zasobów.

Pozostałe ustawienia początkowe to możliwość zmiany języka menu (brak polskiego), włączenia napisów oraz wybór języka, w którym mówić będzie narrator – do wyboru mamy angielski i francuski.

Nawet jeżeli zdecydujecie się na angielski język lektora, sporo postaci w grze mówić będzie po francusku. Ich dialogi będą istotne dla fabuły i zrozumienia tego, co musimy zrobić – przygotujcie się więc na czytanie.

Oprawa audiowizualna

Bez wątpienia, Kona II to wielki skok wizualny. Pierwsza gra ukazała się w 2016, była bardzo klimatyczna, ale trochę już graficznie odstawała. Brume wygląda o wiele lepiej, jakość tekstur i dbałość o detale w środowisku nie zostawiają wiele do życzenia. Warunki pogodowe i ciemne wnętrza pozwalają na trochę kompromisów i „tłumaczą” się ze słabego zasięgu renderowanych obrazów – czasem podniesiemy przedmiot i zobaczymy powoli doładowujące się tekstury.

Wizualnie jest bardzo fajnie, choć nie idealnie. Chodząc po stłuczonym szkle wyraźnie to usłyszymy, choć siekiera uderzająca w drzewo da nam metaliczny odgłos.

W strategicznych momentach usłuszymy zmianę muzyki – szczególnie wtedy, gdy zbliżać będziemy się do przeciwników. Niektóre wnętrza też przywitają nas swoją własną muzyką, głównie graną na adapterach lub szafach grających.

Świat gry

Okej, to nie jest akapit, który często umieszczam w recenzjach, ale tym razem nie mogę się powstrzymać. Po pierwsze: jest mroźno! Dmie wiatr, non stop pada śnieg, a widoczność jest… nienajlepsza. Działa to oczywiście na korzyść tworców, którzy nie musieli inwestować zbyt wiele zasobów w renderowanie rzeczy na horyzoncie. Wszystko jednak gra, bo podczas śnieżnej zamieci widoczność jest praktycznie zerowa.

Wnętrza pełne są detali i są obszerne (wiem, już mówiłam). Jest ciemno tam, gdzie powinno. Nasza latarka będzie niesamowicie przydatna, a baterie na szczęście nie będą znikać w szybszym tempie, niż będziemy je znajdować.

W lokacjach znajdziemy notatki, dziesiątki notatek! I powiem Wam, iż to jeden z niewielu momentów, gdy faktycznie chciało mi się je czytać. Świat gry jest po prostu ciekawy, wydarzenia intrygujące, a „perypetie” mieszkańców faktycznie zaczynają nas po jakimś czasie interesować.

Wrażenia, czyli czy Kona II jest warta waszych pieniędzy?

Absolutnie. Przyznam się Wam, iż nie mogłam się doczekać i kupiłam grę, zanim wydawcy dostarczyli nam kluczyk. Spędziłam w świecie gry ponad 12 godzin, faktycznie wkręcona w historię. Pierwsze dwie mapy były ogromne i docierając do trzeciej przez moment zastanawiałam się, czy znów czeka mnie tyle godzin błąkania się i poznawania okolicy, ale nie. Ostatni „świat” jest mniej zagospodarowany i dość gwałtownie doprowadza nas do zakończenia gry.

Przez cały czas gra trzyma odpowiedni „klimat”. Muzyka bardzo w tym pomaga, a dodatkowe dźwięki pokazują nam też, iż patrzymy albo zbliżamy się do czegoś ciekawego.

Motywacją do eksploracji i zaglądania w dziwne zakątki mapy będą nie tylko zasoby, ale także zrzuty zaopatrzenia i wszelkiej maści „znajdźki”. Jak kamienne rzeźby, maskotki, czy karty z hokeistami.

Świetnym dodatkiem jest też prowadzony przez Carla dziennik. Znajdą się w nim istotne informacje i wyciągnięte wnioski, na temat obserwowanych przez nas miejsc i znalezionych notatek. Większość z nich będziemy mogli też sfotografować, a nasze zdjęcia trafią do dziennika! Co za cudowna motywacja do wyciągnięcia aparatu.

Podsumowanie

Mam wrażenie, iż Kona II była znacznie ciekawsza niż pierwsza część, która już była naprawdę dobra. To gra od której nie mogłam się odkleić przez parę ostatnich dni i nie żałuję ani sekundy spędzonej w jej mroźnym świecie. Trochę kusi mnie powrót do ostatniego stanu zapisu, by jeszcze trochę poeksplorować i pouzupełniać.

Kona II: Brume pojawiła się na 18 października 2023 konsolach PlayStation, Xbox i Nintendo Switch, a także na PC.

Grę do recenzji udostępnił PLAION.

Idź do oryginalnego materiału