Herosi awaryjnie lądują na planecie jesieniarzy, gdzie wszystko psuje się od fatalnej poezji i depresyjnego nastroju. Ten moment kupił mnie całkowicie. Już wcześniej wiedziałem, iż Mario + Rabbids Sparks of Hope będzie dobre. Nie sądziłem jednak, iż AŻ TAK DOBRE. To najlepsza gra dla konsoli Nintendo Switch w jaką grałem tego roku. Bez cienia przesady.
Kilka tygodni temu brałem udział w przedpremierowym pokazie Mario + Rabbids Sparks of Hope. Po ograniu kilku godzin wiedziałem, iż zapowiada się rewelacyjna produkcja. Obstawiałem obecność królików na liście TOP5 najlepszych gier dla Switcha na 2022 rok. Może choćby TOP3, jeżeli konkurencja nie dopisze, a Zelda zostanie przesunięta na następny rok (tak też się stało). Nie sądziłem wtedy, iż finalna wersja będzie AŻ TAK DOBRA. Znacznie lepsza niż to, w co dane mi było zagrać za zamkniętymi drzwiami.
Pokazy prasowe mają to do siebie, iż wydawcy przygotowują z myślą o nich najbardziej smakowite kąski gier. W przypadku Mario + Rabbids Sparks of Hope jest inaczej. Dopiero po 10+ godzinach zabawy, docierając do zupełnie nowej zawartości, produkcja prezentowała swój najwyższy poziom. Ubisoft zachował to, co najlepsze, na samą premierę. Jestem wręcz zszokowany tym, jak dobra jest to gra. Przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Pierwsze Mario + Rabbids było udane i przyjemne. Drugie jest wybitne. WYBITNE!
Docieram na planetę jesieniarzy, gdzie wszystko psuje się pod natłokiem depresji i kiepskiej poezji. Co za pomysł.
Pod względem humoru, narracji i pieczołowitości w dbaniu o jakość animacji, Mario + Rabbids Sparks of Hope bez cienia wstydu może rywalizować z kinowymi produkcjami Disneya i Pixara. Już dawno tyle razy nie uśmiechałem się pod nosem, bawiąc się w grze wideo. Doszło wręcz do tego, iż narzeczona obserwowała moje poczynania, rozbawiona animacjami przerywnikowymi oraz zaciekawiona kreacjami postaci. Show kradną króliki, z absolutnie cudowną uszastą Rosaliną – nowym nabytkiem, który nie pojawiał się w poprzedniej odsłonie.
Historia w Sparks of Hope jest równie zabawna, co epicka. Tym razem Mario i jego drużyna ratują przed zagrożeniem całą galaktykę. To powód do zwiedzenia kilku różnych planet, z czego w każdej spędzam od 5 do 10 godzin. Od samego początku gra toczy się o bardzo wysoką stawkę, co wymusza niecodzienne sojusze. Łącznie z walką Bowsera i Mario ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi. Scenarzyści stanęli na uszach (he-he), żeby tego typu sytuacje były odpowiednio podniosłe i nie będę ukrywał: były ciary. Mimo trzydziestki na karku.
Przed premierą narzekałem na usunięcie turowej siatki kafelków. Teraz muszę zjeść własny język.
Mimo silniejszego akcentu położonego na eksplorację otoczenia, które teraz ma bardziej otwartą strukturę, Mario + Rabbids Sparks of Hope pozostaje turową grą strategiczną. Dlatego, gdy tylko dowiedziałem się, iż Ubisoft usuwa ze swojej produkcji taktyczną siatkę zasięgu, kręciłem z niezadowoleniem nosem. Wychowankowi Gorky 17 i Heroes of Might and Magic III, taka decyzja początkowo nie mieściła mi się w głowie. Zmieniłem zdanie dopiero po ograniu przedpremierowej wersji, a teraz jestem już pewien w 100 proc.: Ubisoft wykonał świetny ruch.
Taktyczna siatka z poprzednich odsłon przybliżała Mario + Rabbids do innych turowych produkcji. Złośliwi nazywali pierwszą odsłonę Ubisoftu XCOMEM ze skórkami Nintendo i mieli nieco racji. Tego samego nie da się jednak napisać o Sparks of Hope. Chociaż turowe, starcia są teraz kompletnie inne. Zamiana siatki na strefę swobodnego poruszania sprawia, iż walka stała się znacznie bardziej dynamiczna. Zamiast stawiać na osłony i defensywę, podstawą jest maksymalne wykorzystanie ofensywnego potencjału drużyny.
Gdybym miał opisać w uproszczeniu filozofię walki, byłoby to łączenie wyjątkowych umiejętności bohaterów w kombinacje i sekwencje: taktyk, ataków, żywiołów oraz wzmocnień. Sparks of Hope zachęca gracza do wychodzenia poza XCOMOWY schemat, odważnie pchając go w kierunku wrogów. choćby snajperzy tacy jak Luigi są teraz motywowani do lotów za plecy wroga. Walka kontaktowa stała się ważniejsza i skuteczniejsza niż kiedykolwiek, z kolei osłony terenowe łatwiej zniszczyć niż w poprzedniej odsłonie. Dzięki temu walki są szybsze i efektowniejsza. To bardzo dobra zmiana.
Mario + Rabbids Sparks of Hope powala wizualnie. To jedna z najładniejszych gier na Switcha. Tylko dusi tę konsolę.
Jestem zadowolony z rozdzielenia aren do walk od otwartego świata. Co prawda przeciwnicy są widoczni na otwartych obszarach, ale atakując ich, zostajemy przeniesieni na taktyczne areny. Dzięki temu systemowi pamiętającemu czasy jRPG z lat 80 architekci unikalnych planet mogli popuścić wodze fantazji. Nie musieli się wszakże martwić się o naszpikowanie terenu adekwatną liczbą osłon i korytarzy. Skutkiem tego powstał jeden z najbardziej szczegółowych open worldów jakie są dostępne na konsoli Nintendo Switch.
Mario + Rabbids Sparks of Hope wręcz dusi Switcha swoją ambitną wizją. Niektóre planety doprowadzają konsolę Nintendo do potężnej zadyszki i wyraźnych zacięć. Czuć, iż za sprawą Sparks of Hope Ubisoft wali w technologiczny sufit hybrydowej konsoli. Wyciska z niej 105 proc. mocy, ale to wciąż za mało dla tak epickiej, kosmicznej przygody. Zresztą, spójrzcie tylko na wykonane przeze mnie zrzuty ekranu. Niesamowicie to wygląda, oczywiście jak na możliwości Switcha. A dodam, iż dalej pozostało ładniej, ale nie chcę wam psuć niespodzianki z odkrywania nowych planet.
Mario + Rabbids Sparks of Hope jest wielkie, piękne, długie, zabawne i pełne zawartości. To absolutna petarda.
Tytuł przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Sądziłem, iż będę narzekał na brak trybu co-op, obecnego w pierwszej odsłonie. Otrzymałem jednak tak epicką przygodę dla jednego gracza, tak świetnie wyreżyserowaną i tak dopracowaną w detalach, iż ostatecznie jestem zadowolony z obranego kierunku. jeżeli co-op został złożony na ołtarzu ku pomyślności filmowej kampanii, to ofiara, którą jestem w stanie ponieść. Mówimy bowiem o grze 9/10. Absolutnym hicie, obok którego żaden właściciel Switcha nie powinien przechodzić obojętnie.
Największe zalety:
- Najlepsza gra dla Switcha w 2022 roku
- Uniwersalnie doskonała: dla dzieci, młodzieży i dorosłych
- Humor nie gorszy niż u Disneya i Pixara
- Wspaniałe otwarte światy do zwiedzania i odkrywania sekretów
- Jedna z najładniejszych gier na konsoli Nintendo
- Doskonała (choć ryzykowna) decyzja o zrezygnowaniu z siatki
- Bowser I Rabbid Rosalina <3
- Nieustanne, płynne dodawanie do gry nowych mechanik i elementów
- Muzyka tak dobra, iż broni się jako samodzielna płyta
Największe wady:
- Lubi się zaciąć. Gra wyciska 105 proc. mocy Switcha
- Początkowo brakuje co-opa (ale wynagradza to cudowna kampania)
- Ledwo premiera, a Ubisoft już ma cały kalendarz DLC
Mario + Rabbids Sparks of Hope walczy z Xenoblade Chronicles 3 o tytuł gry 2022 roku dla konsoli Nintendo Switch. Chociaż moje serce od lat szybciej bije dla egzotycznej serii jRPG, Sparks of Hope jest tytułem znacznie bardziej uniwersalnym, przystępnym i lepiej prowadzonym. Gdyby ktoś zapytał, jaką jedną grę ma kupić w tym roku dla Switcha, bez cienia zawahania wskazałbym na Mario + Rabbids. To bezpieczny wybór, z którego NIE DA SIĘ być niezadowolonym.
Niezależnie, czy masz 12 czy 32 lata, będziesz się bawił rewelacyjnie.