Recenzja: Mario vs. Donkey Kong [Switch]

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Mario vs. Donkey Kong [Switch]


Pod wieloma względami Nintendo Switch to konsola, która pozwala cofnąć się w czasie. Nie tylko za sprawą dostępu do katalogu klasyków z poprzednich konsol Nintendo, ale także licznych nowych wersji tytułów. Dziś do tego grona dołącza gra Mario vs. Donkey Kong. Czy warto powrócić do tej gry? Albo dać jej szansę po raz pierwszy?

Człowiek kontra małpa

Historia Mario i Doneky Konga wypełniona jest konfliktami. Pierwsze wystąpienie obu bohaterów było w grze, w której to hydraulik walczył z małpiszonem. Przez lata dwójka się jednak do siebie zbliżyła, walcząc ramię w ramię przy niejednej okazji. Tym razem jednak znów muszą stanąć przeciwko sobie. Mario, jak przystało na człowieka o wielu talentach, w wolnym czasie zajmuje się tworzeniem zabawek. I to właśnie z fabryki należącej do Mario Donkey Kong wykrada mechaniczne wersje włoskiego hydraulika. Teraz Mario musi ruszyć w pogoń za złodziejaszkiem i odzyskać skradzione zabawki.

Przez wyprawę po skradzione dobra odwiedzimy aż 8 krain. Każda, w typowym dla Mario stylu, reprezentuje inny świat. W ten sposób odwiedzimy miasto, dżunglę, wypełniony lawą wulkan czy nawiedzony dom pełen duchów. W każdej krainie czeka nas 6 etapów. Naszym celem jest zdobycie zabawkowego Mario, co zakończy etap z sukcesem. Dodatkowo możemy też zebrać rozsiane po etapie 3 prezenty.

Po zaliczeniu 6 etapów odblokowujemy dodatkowy etap, w którym musimy zebrane zabawki przetransportować do skrzyni. Naszym celem jest zaliczenie etapu bez utraty jakiejkolwiek zabawki. Po zaliczeniu etapu uruchamiana jest walka z Donkey Kongiem. Większość walk jest podobna i wymaga od nas rzucania w małpę przedmiotami, jednocześnie unikając jego ataków.

Rusz głową

Etapy w grze to łamigłówki. Naszym celem jest dotarcie do końca, ale na drodze stawać nam będą różne przeszkody. Droga do celu jest raczej jedna i wymagać będzie od nas odrobiny główkowania. Przełączenia przełączników, które odblokują nowe przejścia, przenoszenie przedmiotów to coś, co będziemy robić regularnie.

Każdy etap ma jakieś urozmaicenie. Mogą to być liany w dżungli, czy podnoszący się strumień lawy w wulkanie. Mario vs. Donkey Kong nie jest grą platformową, ale hydraulik ma w swoim arsenale pewną pulę ruchów. Odpowiednie ich wykorzystanie to gwarancja sukcesu.

Standardowo każdy etap ma ograniczony czas. Dodatkowo kontakt z przeciwnikiem kończy się śmiercią i koniecznością rozgrywania etapu od nowa. jeżeli taki poziom wyzwania jest dla nas zbyt wygórowany, to można wybrać też tryb Casual, gdzie licznik czasu zostaje usunięty, a gracz ma prawo do kilku skuch, zanim etap zakończy się porażką.

Gra oferuje też lokalny tryb dwuosobowy. Drugi gracz może w każdej chwili dołączyć w locie do zabawy. To świetna opcja, żeby cieszyć się grą z młodszym rodzeństwem czy dziećmi. Jest tylko jedna rzecz, której całkowicie nie rozumiem. Tryb dwuosobowy nie działa w wersji Casual. Jak tylko włączymy drugiego gracza, to licznik zaczyna odliczać czas.

Oprawa

Tradycyjnie dla gier Nintendo Mario vs. Donkey Kong może pochwalić się piękną oprawą graficzną. Modele postaci, ich animacje i ruchy są po prostu prześliczne i w ruchu prezentują się wyśmienicie. Gra ma piękną i kolorową grafikę, która zachęca do gry.

Animowane przerywniki filmowe też wyglądają niesamowicie i całość prezentuje się jak film animowany. Jest to najwyższa jakość, z której słynie Nintendo. Nie ma tutaj mowy o fotorealistycznej grafice, ale jest to z pewnością oprawa, która spodoba się wszystkim.

Przy tej okazji, jak zawsze w przypadku gier Nintendo, wspomnę, iż nie otrzymamy tutaj żadnego wsparcia dla naszego rodzimego języka. Cała gra dostępna jest jedynie po angielsku. Owszem, tekstu nie ma tu dużo i raczej każdy ogarnie wszystko bez potrzeby użycia słownika. Niemniej jednak będę to wskazywał jako wadę przy każdej produkcji Nintendo. Żyjemy w czasach, kiedy niewielkie studio indie jest w stanie przetłumaczyć swoją grę na język polski, a wielka międzynarodowa korporacja ma z tym problemy.

Jak długo?

Nie da się ukryć, iż Mario vs. Donkey Kong to nie jest gra na wiele godzin zabawy. Samo przejście podstawowych etapów zajmie nam co najwyżej kilka godzin. jeżeli będziemy chcieli wszystko zaliczyć na maksa, to dojdzie kilka dodatkowych godzin. Po zaliczeniu gry odblokowujemy dodatkowe wyzwania i tryby. Jednak zaliczenie całości z wszystkimi sekretami nie powinno zamknąć się w więcej niż kilkanaście godzin. Krótkie etapy są świetne do rozegrania, kiedy nie mamy dużo czasu w zabawę, ale sumarycznie zawartości nie ma tu dużo.

Przeliczanie zabawy na złotówki jest dość istotne dla wielu graczy. jeżeli więc liczycie na długie godziny zabawy, to niestety nie tędy droga. Mario vs. Donkey Kong to ładna i fajna gra, ale zdecydowanie może wydawać się źle wyceniona. Gdyby Nintendo sprzedawało ją za połowę ceny, to byłby to łatwiejszy zakup do polecenia. A tak, jak macie te 200 zł i zastanawiacie się nad nową grą, to dużo lepszym wyborem będzie Super Mario Bros. Wonder czy Super Mario RPG.

Podsumowanie

Mario vs. Donkey Kong powraca. Po 20 latach od wydania oryginału na Game Boy Advance gra zyskała nową oprawę i kilka dodatkowych światów. Pod spodem to jednak wciąż ten sam tytuł. To przyjemna gra z ciekawymi łamigłówkami do rozwiązania. Doprawiona przyjemną dla oka oprawą graficzną.

Szkoda tylko, iż w ostatecznym rachunku zawartości nie ma tu dużo i w pełnej cenie ciężko jest mi to rekomendować. To tytuł, który zdecydowanie warto sprawdzić, ale jak będzie dostępny na przecenie.

Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce

Idź do oryginalnego materiału