Recenzja: Metal Gear Solid: Master Collection Vol. 1 [PS5]

10 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Metal Gear Solid: Master Collection Vol. 1 [PS5]


Nareszcie! Po licznych plotkach i zapowiedziach otrzymaliśmy garść tytułów z serii Metal Gear Solid. Towarzyszy temu niemała burza…

Od razu postaram się odnieść do kontrowersji związanych z premierą Metal Gear Solid: Master Collection Vol.1. Od dawna śledziłem informacje o powrocie serii na najnowsze konsole i chyba to oczekiwanie zaostrzyło apetyty fanów. Ja oczywiście również nie mogłem się tego doczekać, ale pamiętam też, co zapowiadało Konami. Od początku chodziło o wypuszczenie portów klasycznych gier wraz z zawartością dodatkową. Portów, nie remaków, nie remasterów. Zupełnie niezależnie od tego dostaliśmy zapowiedź już pełnoprawnego remake’a Metal Gear Solid 3: Snake Eater (czyli Metal Gear Solid: Delta). Tymczasem podczas premiery Master Collection Vol. 1 pojawiło się sporo głosów krytyki, iż to… po prostu porty. W internecie źle się sprzedają umiarkowane opinie, więc niektórzy mówili choćby o „wielkim rozczarowaniu” czy „skoku na kasę”.

Wyobraź sobie sytuację kupna zabytkowego, parunastoletniego auta. Wszystko jest o nim wiadome, zawsze chciałeś je mieć albo choćby miałeś i chciałbyś znowu nim jeździć. Jednak po zakupie robisz awanturę sprzedawcy, iż nie ma tu kamer 360, parostrefowej klimatyzacji… czy choćby wspomagania kierownicy. Spokojnie, na te „bajery”, a niekiedy już choćby współczesne standardy, przyjdzie czas w Metal Gear Solid: Delta. Teraz skupmy się na tym, co dostajemy w Master Collection Vol.1.

Zawartość dodatkowa

Miłośnicy gier retro, przygotujcie się na dwie perełki. Pierwszą z nich jest Metal Gear z 1987 roku. Produkcja ta zapoczątkowała serię, która do dzisiaj doczekała się miana kultowej. Podobnie jak w wypadku drugiego z udostępnionych klasyków — Snake’s Revenge z 1990 roku do wyboru mamy odpalenie wersji z NESa bądź MSX. O dziwo występują między tymi wersjami choćby duże różnice, jednak ich odkrycie pozostawię już Wam.

Oprócz tego Konami przygotowało dla nas kącik audiofila, gdzie można posłuchać muzyki z serii Metal Gear Solid. Poza tym dostaliśmy opracowania systematyzujące wydarzenia z uniwersum Metal Gear. Aż prosi się, aby powstała jakaś kolekcjonerska edycja Master Collection Vol. 1, która zawierałaby fizyczny ich wydruk. Absolutni fani mogą też poczytać sobie obszerne scenariusze głównych gier załączonych w kolekcji.

Jednak dla mnie największą perełką są filmy stworzone na podstawie niedostępnych w Polsce oficjalnych komiksów, które powstały na kanwie dwóch pierwszych gier Metal Gear Solid. Nie dość, iż możemy w nich podziwiać charakterystyczną kreskę Ashley Wooda, to jeszcze możemy posłuchać znanych nam z gier aktorów głosowych. Nieruchome obrazy z komiksu tutaj często się poruszają, tworząc naprawdę przyjemne dla oka widowisko. Jest to też dobry sposób na odświeżenie sobie fabuły dwóch pierwszych części, jeżeli chcecie na przykład od razu przejść do Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Choć komiks minimalnie różni się fabularnie od gier.

Trzyczęściowe danie główne

Dwie gry retro i wspomniane powyżej dodatki to przystawka do trzech pierwszych części serii Metal Gear Solid. Pierwsza z nich wzbudza na pewno najwięcej kontrowersji.

Metal Gear Solid

Odpalając tego klasyka, boki standardowo panoramicznych już ekranów zajmować będzie wybrana przez nas tapeta. Tak jak wspominałem, to bezpośrednie porty pokazujące nam to, jak wyglądała gra kiedy ukazała się na rynku. Metal Gear Solid wyszedł w 1998, kiedy wszyscy mieliśmy kwadratowe ekrany CRT. Niestety pora się pogodzić z tym, iż gry z tego okresu już powoli zaliczamy do kategorii retro. Tak gry wtedy wyglądały i wiecie co? Odpalając teraz pierwszego Metal Gear Solid, nie brakowało mi żadnych współczesnych bajerów graficznych. Kiedy z głośników przemówił Pułkownik Campbell na nowo wsiąkłem w misję na Alasce… Tylko jakaś taka ciepła łezka nostalgii przyjemnie migotała w moim oku. Warto wspomnieć, iż kiedyś długie godziny spędziłem na dodatkowych misjach treningowych w MGS i tutaj również je znajdziecie.

No dobrze, ale czemu nie dołączono tu zamiast oryginalnej gry, remake’a Metal Gear Solid o wdzięcznym tytule Twin Snakes? Ano Konami odrobiło pracę domową i wie, iż ta wersja gry po prostu nie jest przez fanów lubiana. Po pierwsze, obok odświeżonej grafiki wprowadzono mechaniki z drugiej części (Sons of Liberty) jak strzelanie z widoku pierwszej osoby, opuszczanie się po poręczach itd. Jednocześnie nie zmieniły się poziomy ani walka z bossami. W efekcie doprowadziło to do zepsucia gameplayu. Kolejną rzeczą są zmienione scenki wprowadzające więcej slapstickowego humoru. Co gorsza, nagrano nową, gorszą od oryginału linię dialogową. Myślę, iż Twin Snakes są dla Konami bolesną nauczką i powodem, dla którego zapowiedziano porty klasycznych gier, a nie robione na kolanie remaki czy remastery. Co nie zmienia faktu, iż cierpliwie czekam na remake <z prawdziwego zdarzenia> w postaci Metal Gear Solid Delta.

Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty

Zaledwie 3 lata po Metal Gear Solid, już na kolejnej generacji konsol w 2001 roku ukazał się Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty. Jak już wspominałem, pojawiły się tutaj liczne nowe mechaniki, które mocno urozmaiciły rozgrywkę i skradanie. Tak jak w wypadku części pierwszej, tak i tutaj znajdziecie specjalne próby czasowe i wyzwania. Sama gra jest świetna i oczywiście może przemawiać przeze mnie w tym momencie sentyment i wspomnienia sprzed lat, jednak na nowo ciężko się od niej oderwać.

Metal Gear Solid 3

Z godną podziwu regularnością, po kolejnych 3 latach od poprzedniej części, w 2004 roku ukazał się Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Jako fan dwóch poprzednich części powinienem zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia. To 3 tytuł w głównej serii, jednak pokazuje początek całej historii, czyli lata 60′ zeszłego wieku. Tym razem zamknięte pomieszczenia zamieniamy na dżunglę ze wszystkimi nowymi mechanikami survivalowymi. Dodano leczenie ran, maskowanie, a choćby polowanie i jedzenie. Dalej mamy skradanie, ciekawych bossów… a mimo wszystko odbiłem się od tej gry i długo zastanawiałem się dlaczego.

Odpalenie jej po latach uświadomiło mi, iż trochę przeciągnięto dla mnie strunę nie zawsze trafionego humoru. Teraz dałem jej drugą szansę i cieszę się, iż to zrobiłem, jednak ciągle moje serce bije mocniej przy dwóch pierwszych częściach. Być może zapowiedziany remake to zmieni? Zobaczymy.

Podsumowanie

Nie zamierzam ucinać Master Collection Vol. 1 jakichkolwiek punktów za to, iż gry wyglądają co najmniej tak samo jak na poprzednich konsolach. Obiecano port gier, nie ich remake ani remaster. Tytuły w kolekcji mają więc taki sam gameplay i wyglądają z grubsza tak samo jak kiedyś. Również miejsca ładowania poziomów są dokładnie tam, gdzie były. Mimo wszystko plansze na PlayStation 5 włączają się szybciej niż na oryginalnych platformach.

To, co jest najważniejsze to fakt, iż wreszcie możemy zagrać w legendarne gry skradankowe na najnowszej generacji konsol. Co więcej, dostajemy naprawdę solidny pakiet dodatków. Przede wszystkim są to dwie klasyczne gry z czasów świetności konsoli NES — Metal Gear i Snake’s Revenge ucieszą tak miłośników franczyzy jak i fanów gier retro. Dla mnie jednak największą perełką były zdigitalizowane komiksy z rysunkami Ashley Wooda i ścieżką dialogową z udziałem obsady znanej z gier. Zaznaczę, iż komiksy te nigdy nie były wydane w Polsce. Oprócz tego możemy posłuchać ścieżki dźwiękowej, a choćby poczytać o serii w specjalnych opracowaniach.

Jedynie co mogę zarzucić Master Collection Vol. 1 to dosyć irytujące podzielenie paczki na wiele mniejszych aplikacji. Każda główna gra ma własny kafelek. Włączając go, zobaczymy dodatkowe menu, gdzie możemy zobaczyć zawartość dodatkową i wybrać wersję gry. Do tego dochodzi jeszcze jedna aplikacja z częścią dodatków i dwoma grami z NES. O wiele bardziej wygodnie byłoby korzystać z jednej apki z przemyślanym interfejsem.

O ile nie oczekiwałem od gier wydanych w kolekcji zmian w kodzie poza optymalizacją (która nastąpiła), to jednak była to świetna okazja do dodania przynajmniej kinowej lokalizacji na więcej języków. Niestety, brak polskich napisów może odstraszyć część graczy. To w końcu mocno oparte o dialogi produkcje. Niemniej uważam, iż Master Collection Vol. 1 to must play dla fanów, którzy zatęsknili za swoimi ukochanymi tytułami. To też świetna okazja do nadrobienia zaległości dla graczy, którzy jakimś cudem minęli się z tymi perełkami.

Źródło: Kod recenzencki dostarczył wydawca: Cenega Polska.
Idź do oryginalnego materiału