Recenzja: Nobody Wants to Die [PS5]

4 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Nobody Wants to Die [PS5]


Jaką cenę może mieć życie pozbawione śmierci? Na to i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w niniejszej recenzji Nobody Wants to Die.

Polskie studio Critical Hit Games zapowiedziało swoje dzieło, Nobody Wants to Die, stosunkowo niedawno. Gra nie miała też ogromnej kampanii marketingowej, co można po części tłumaczyć faktem, iż wrocławskie studio jest dość kameralne. Pracują w nim bowiem zaledwie 24 osoby. Czy zdołały one stworzyć tytuł, który zapada w pamięć i z którym warto się zapoznać? Czy powinien on zainteresować graczy? I wreszcie, czy to po prostu dobra produkcja, która powinna trafić do Waszej kolekcji? Zapraszam do lektury recenzji.

Fabuła i świat w Nobody Wants to Die

W recenzowanym dziś tytule wcielamy się w Jamesa Karrę, funkcjonariusza nowojorskiej policji. Nasz detektyw należy do Wydziału Świadomości i stanie przed poważnym zadaniem. Mianowicie w mieście przyszłości (akcja gry dzieje się w 2329 roku) działa seryjny morderca. Zabójcę interesują wyłącznie elity (można tu wysnuć paralelę do cyberpunku jako gatunku i walk z korporacjami). Nie będę się bynajmniej wdawał w szczegóły – nie chcę bowiem przekazać Wam żadnych spoilerów. Niemniej jednak mogę coś jeszcze napisać o świecie i opowieści. Przede wszystkim James nie będzie sam na swojej drodze do poznania prawdy. Będzie mu towarzyszyła partnerka, Sara Kai. Przyznaję, iż bardzo podobało mi się budowanie relacji między tym dwojgiem, zwłaszcza, ze mamy na to pewien wpływ. O tym dowiecie się jednak więcej z akapitu poświęconego rozgrywce. Teraz natomiast wrócę do świata.

Nie będę ukrywał, iż momentalnie mnie on wciągnął. Wrocławskie studio mistrzowsko roztacza przed nami wizję futurystycznych realiów i od razu mnie ona przekonała. Nawiasem mówiąc, bardzo chętnie dowiedziałbym się więcej na temat tego świata – z wielką przyjemnością sprawdziłbym odpowiednio osadzone seriale, komiksy oraz książki. To oczywiście tylko moje sugestie do Critical Hit Games, ale powróćmy do faktów. Podczas naszej kilkugodzinnej przygody dowiemy się na przykład, jak wyglądała przeszłość Jamesa Karry oraz co konkretnie sprawiło, iż aktualnie nie jest w najlepszych stosunkach ze swoim szefem. Niektóre rozwiązania fabularne były dość łatwe do przewidzenia, niemniej jednak polski zespół był w stanie nierzadko mnie zaskoczyć. Ogólnie historię oceniam bardzo pozytywnie i przede wszystkim z uwagi na nią warto sięgnąć po Nobody Wants to Die.

Rozgrywka

Pozwólcie, iż na początku tej części artykułu zaznaczę jedną kwestię. Nobody Wants to Die to produkcja, która nie oferuje nam otwartego świata. Nie znaczy to w żadnym razie, iż mamy do czynienia z liniową grą. Co to, to nie. Każda z lokacji, do których jesteśmy rzucani pozwala nam na pewną dozę eksploracji. Nierzadko natkniemy się na przedmioty – np. gazety, czy obrazy – które służą jedynie zwiększaniu naszej wiedzy o świecie. Elementy te są na szczęście tak porządnie wykonane, iż z ogromną przyjemnością po nie sięgałem i obracałem je, starając się znaleźć nowe informacje. Nawiasem mówiąc, okazało się, iż pierwszym trofeum, jakie odblokowałem był pucharek za wejście w interakcję ze wszystkimi przedmiotami w samochodzie, w którym siedział mój bohater.

Na dobrą sprawę Nobody Wants to Die to symulator chodzenia (walking symulator) połączony z przygodówką, w której staramy się dowiedzieć, co stało się w kolejnym miejscu zbrodni. Nieodzowne przy tym będzie korzystanie z trzech gadżetów, które posiada Karra. Pierwsze akcesorium to latarka UV, dzięki której możemy przede wszystkim szukać śladów krwi, a następnie za nimi podążać. Drugim sprzętem jest przenośny skaner rentgenowski, który wykorzystamy do śledzenia trasy kabli czy choćby badania wewnętrznych uszkodzeń ciał denatów. Ostatnim akcesorium, a zaraz najbardziej zaawansowanym, jest rekonstruktor. Ma on formę rękawicy noszonej na lewej ręce i za jego pomocą możemy odtwarzać wydarzenia, jakie wystąpiły w badanym przez nas miejscu. Kojarzyło mi się to z braindancem w Cyberpunku 2077 ale także ,z odpowiednią sceną z Raportu Mniejszości. Możecie ją obejrzeć niżej.

Wydarzenie rekonstruujemy, odpowiednio naciskając prawy i lewy spust kontrolera zgodnie z trasą, po której porusza się wskaźnik. Następnie, po aktywowaniu punktu rekonstrukcji, spusty służą do przewijania linii czasu – najważniejszy punkt na tej osi jest zaznaczany na żółto. Warto zaznaczyć, iż wszystkie miejsca, w których musimy skorzystać ze sprzętów są jasno wyświetlane odpowiednią ikoną kontekstową na ekranie naszego monitora czy telewizora. Możemy co prawda manualnie wybierać akcesoria z menu kołowego, aczkolwiek ja zdecydowanie preferowałem korzystanie z opcji kontekstowej. Należy jednocześnie odnotować, iż mamy wpływ na to, w jaki sposób potoczy się historia. To, jakie znajdziemy poszlaki, czy pozornie nieistotne przedmioty ma wpływ na dostępne opcje dialogowe. To z kolei przekłada się oczywiście na możliwości dostępne w dyskusjach, a tym samym na kierunek rozwoju fabuły.

Mało tego, choćby napicie się alkoholu może mieć spore znaczenie dla budowania naszej postaci. Dlatego na pewno warto przejść tę grę więcej niż jeden raz. Niestety, nie ma róży bez kolców. Tymi są w mojej ocenie niekiedy dość trudne do zlokalizowania przedmioty, z którymi możemy wejść w interakcję. Zdarzało mi się czasem poruszać w wyznaczonej strefie i adekwatnie na ślepo szukać obiektu, z którym powinienem zadziałać. Co prawda jest możliwość włączenia trybu podpowiedzi (po naciśnięciu kwadratu), ale jednak nie byłem fanem tego rozwiązania. Wybijało mnie ono bowiem z immersji. Nie jestem też fanem specjalnych plansz, które musimy wypełniać w pewnych etapach gry. O ile samo łączenie faktów było dla mnie dość proste i jasno wynikało z odnalezionych dowodów, o tyle samo szukanie odpowiedzi na postawione pytania na tablicy było dla mnie zbyt umowne. Nierzadko byłem zdania, iż taka poszlaka nie jest odpowiedzią na pytanie, wiec chciałem na planszy postawić inne powiązanie. Stąd też, jak widzicie na moich materiałach z przechodzenia gry, zdarzało mi się tam łączyć wszystko z wszystkim. Uważam, iż ten element zdecydowanie należałoby dopracować.

Grafika w Nobody Wants to Die

Z kolei grafika w Nobody Wants to Die po prostu mnie zachwyca. Tytuł jest dostępny wyłącznie na komputerach i nowych konsolach (PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S) i bez wątpienia jest to świetna decyzja ze strony Critical Hit Games. Dzięki temu można było skupić się na wykorzystaniu silnika Unreal Engine 5, co mocno procentuje w jakości strony wizualnej. Aż żałuję, iż nie dodano trybu fotograficznego. Bardzo często natrafiałem bowiem na miejsca, które aż prosiły się o uchwycenie na zrzucie ekranu. Strasznie spodobały mi się wszędobylskie plakaty przedstawiające zalety rządowego obowiązkowego programu związanego z dbaniem o cielesną powłokę (należącą nawiasem mówiąc do rządu).

Można oczywiście przejść tę grę choćby nie wczytując się w plakaty czy maile, ale zapewniam Was, iż wiele wtedy stracicie. Światła i cienie również tworzą niesamowity klimat, a siedzenie w samochodzie dryfującym nad ulicami Nowego Jorku za każdym razem bardzo mi się podobało. Podobnie zresztą jak wychodzenie z mieszkania Karry do miasta. Zostało ono zrealizowane dość zaskakująco, ale i bardzo przekonywująco w kontekście realiów świata. Drobnymi skazami na niemal idealnym obrazie w tej kwestii są dziwaczna animacja wchodzenia/schodzenia po kręconych schodach w mieszkaniu Jamesa oraz sporadyczne spadki liczby klatek na sekundę (grałem w trybie wydajności). Nie są to na szczęście poważne minusy, aczkolwiek nie sposób ich nie dostrzec, toteż muszę Was o nich poinformować.

Udźwiękowienie

W parze z bardzo dobrą grafiką idzie świetne udźwiękowienie. Kompozytor muzyki do Nobody Wants to Die, Mikołaj Stroiński, spisał się na medal! Jego utwory fantastycznie budują klimat pierwszej połowy XX wieku i filmów noir dziejących się w tamtych czasach. Niżej możecie przesłuchać te kompozycje:

Zaskakująco dobrze pasuje to do odległych od naszych o ponad 300 lat w przód czasów. Jest to świetne połączenie, które jest tym bardziej przekonywujące, iż plakaty, jakie napotykamy i maile, które możemy czytać wyraźnie nie noszą znamion przyszłości. W kontraście do wielu neonów i choćby latających samochodów. Bardzo spodobała mi się również gra aktorów głosowych. Oni nie czytają po prostu swoich kwestii – wcielają się w odgrywane postaci i z przyjemnością słuchałem emocji płynących z ich słów. Co istotne – nie karykaturalnych, przerysowanych, ale dobrze wyważonych sugestywnych emocji. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do jakości udźwiękowienia. Mało tego, uważam, iż powinno być ono pokazywane jako wzór dla wielu innych studiów!

Podsumowanie recenzji Nobody Wants to Die

Nobody Wants to Die nie jest bardzo długą grą, aczkolwiek nie powinno być w tym niczego dziwnego. Moim zdaniem tytuł ten należy traktować jako elektroniczna grę paragrafową, popularną wiele lat temu formę książek. Alternatywnie można postrzegać tę polską produkcję jako film, w którym w pewnym stopniu wpływamy na wydarzenia. Trzeba pamiętać, iż nie jest to gra akcji – poza kilkoma prostymi wyjątkami nie ma tu choćby sekwencji QTE. Ponadto cała akcja, jak na przykład ucieczka, jest przedstawiana w formie przerywnika filmowego na silniku gry. Nie uważam tego za wadę, bynajmniej. Dzięki temu choćby świeży gracze nie powinni mieć problemów z opanowaniem sterowania. Polacy wykreowali niezwykle klimatyczny świat, w którym możemy łatwo się zatracić. Jednorazowe ukończenie przygód Karry zajmuje około 5 godzin.

Na szczęście przez ten czas ani przez chwilę nie czeka Was nuda. W połączeniu z dość niską ceną, wynoszącą zaledwie około 100 złotych, otrzymujemy tytuł, którym zdecydowanie warto się zainteresować. Zwłaszcza, iż nasze decyzje wpływają na historię i warto podchodzić do tej opowieści wielokrotnie. W moim przekonaniu Nobody Wants to Die to jedna z największych i najbardziej pozytywnych niespodzianek nie tylko tego miesiąca, ale i ostatnich lat. Pod wieloma względami to wybitne dzieło i zdecydowanie polecam je każdemu – niezależnie od Waszych preferencji co do gatunku. Ja bawiłem się świetnie i na pewno jeszcze nieraz będę wracał do tej gry. Brawo, Critical Hit Games, możecie być z siebie dumni. To prawdziwa perełka gatunku!

Kod recenzencki zapewnił PLAION Polska.
Idź do oryginalnego materiału