Recenzja: Outcast: A New Beginning [PS5]

8 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Outcast: A New Beginning [PS5]


Nie ukrywam, iż Outcast: A New Beginning to gra, na której premierę bardzo czekałem. Czy Appeal Studios stworzyło dobry tytuł? Przekonajmy się.

Po raz pierwszy miałem styczność z Outcast: A New Beginning jeszcze podczas Gamescomu. Zagrałem w demo tej produkcji na kolońskich targach i momentalnie zacząłem ją śledzić w mediach społecznościowych. Oczywiście napisałem odpowiedni artykuł z moimi wrażeniami, a możecie do niego przejść z poniższego odnośnika.

Gamescom 2022: Graliśmy w 4 gry w strefie Plaion

Od tego czasu z tytułu wypadła „dwójka”, ale jest to bez wątpienia zmiana wyłącznie czysto kosmetyczna. Moim zdaniem to dobra decyzja – dzięki temu nie ma potencjalnej blokady przed zagraniem w A New Beginning nawet bez znajomości „jedynki”. choćby sami twórcy wspominają, iż tytuł ten ma być przystępny zarówno dla nowicjuszy, jak i graczy orientujących się w lore. Czy tak istotnie jest? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji. Najpierw jednak zobaczmy, jak wypada historia w tym tytule.

Fabuła

Podstawowe założenia fabularne są dość proste. Mianowicie w wyniku działania tajemniczej siły lądujemy na planecie Adelpha. Nie wiemy o niej niczego – nie znamy języka, a tubylcy podchodzą do nas z dystansem. Nie mają do nas zaufania, czego nie ułatwia fakt, iż reprezentujemy rasę ludzi. Jak wiadomo, nasz gatunek zawsze dąży do podporządkowania sobie wielu obszarów i nie stroni przy tym od rozwiązań siłowych. Nie będę bynajmniej wchodził w spoilery dotyczące opowieści. Pozwolę sobie wobec tego na przytoczenie oficjalnego opisu gry, jaki znajduje się w PlayStation Store. Oto on:

Dwadzieścia lat po tym, jak nagradzana przygodowa gra akcji Outcast rozwinęła gatunek nieliniowych gier z otwartym światem, jej główny bohater powraca na planetę Adelpha w długo oczekiwanym sequelu. Zostaje wskrzeszony przez wszechmocnych Yodów i gwałtownie orientuje się, iż Talanie są zniewoleni, świat ogołocono z surowców, a przeszłość mężczyzny wiąże się z inwazją robotów. Raz jeszcze musi on spróbować ocalić planetę.

Twórcy Outcasta wznowili współpracę, by wzbogacić jego fascynujący świat, zamieszkiwany zarówno przez niebezpieczne stworzenia, jak i przez Talan – istniejącą od zamierzchłych czasów rasę, której losy są od wydarzeń z pierwszej części gry nierozerwalnie splecione z losami Ziemi. Wcielasz się w Cuttera Slade’a, byłego amerykańskiego komandosa, którego cierpki humor nie zmienił się od lat 90. ani na jotę. Zmienił się jednak świat wokół bohatera – co wpłynie także na niego samego.

Źródło: PS Store

O ile początkowo byłem trochę zainteresowany wydarzeniami i dialogami, o tyle gwałtownie okazało się, iż ogromnej liczbie napotykanych przez nas postaci zwyczajnie brakuje charyzmy. Sprawiło to, iż ostatecznie nie stroniłem od czytania wypowiedzi i pomijania pełnych dialogów (zwłaszcza, iż pomijane są osobno dla każdej linijki). o ile nie macie też ochoty na oglądanie przerywników filmowych, to przytrzymanie trójkąta odpowiada za zakończenie takiej scenki. Nie jestem niestety zachwycony fabułą. Jest ona bardzo przewidywalna i w mojej ocenie pozbawiona emocji. Uważam też, iż dodanie poszukiwania pewnego członka rodziny jest zrealizowane na siłę. To bynajmniej nie historia była tym, co zachęcało mnie do spędzania czasu z Outcast: A New Beginning.

Świat w Outcast: A New Beginning

Na szczęście zdecydowanie lepiej niż z rozgrywką ma się sytuacja w kwestii świata. Planeta, na której się znaleźliśmy – Adelpha – oferuje bardzo zróżnicowane wizualnie osady i miejsca. Są więc plaże i sporo obszarów wodnych, ale nie brakuje również terenów wulkanicznych czy leśnych i górzystych. Od razu zaznaczę, iż nie ma problemu z pokonywaniem akwenów. Slade potraf bowiem nie tylko pływać, ale również nurkować (posiada też zaskakująco pojemne płuca). Nie mogę natomiast nie wspomnieć o pewnej uwadze związanej z podwodnymi terenami. Na dobrą sprawę nie ma w nich czego szukać. Szkoda, bo aż proszą się one o jakieś bogate złoża surowców, czy znajdźki. Jednak do brzegu – również dosłownie W Outcast: A New Beginning będziemy również zwiedzali wspomniane przed chwilą obszary górzyste imponujące swoim rozmachem i… irytujące zarazem. Nierzadko musimy szukać desperacko dowolnego lekko wystającego elementu, aby móc na niego wzlecieć i na nim stanąć. Jest to niezbędne, aby ładunki naszego plecaka odrzutowego naładowały się nieco – zwłaszcza jeżeli nie ulepszycie tego sprzętu. W połączeniu z dość rozmazanymi teksturami skał sprawia to, iż każda wyprawa w góry bardziej mnie denerwowała niż pasjonowała.

Szczęśliwie są też obszary lesiste, których zwiedzanie jest niesamowicie przyjemne. Natkniemy się także na wielu przedstawicieli fauny i flory, a choćby wykorzystamy ich możliwości. Oswoimy sporo świetnie zaprojektowanych stworzeń, a na części z nich będziemy latać. Pozwoli nam to na przykład atakować konwoje i w ten sposób pozyskiwać bardzo przydatne surowce. Nie ma też przeszkód w zagłębianiu się w różne tematy z mieszkańcami wysp, którzy po pewnym (dość krótkim) czasie od rozpoczęcia naszej przygody chętnie będą nam wyjaśniali wszystkie jej niuanse. W grze znajduje się też encyklopedia, która ułatwia przyswojenie sobie lore i na chętnych graczy czeka tu naprawdę sporo lektury. Bardzo podoba mi się również styl architektoniczny lokacji, który możecie oczywiście zobaczyć na okalających tę recenzję zrzutach ekranu. W kwestii zaprojektowania świata jest więc, jak widać, bardzo dobrze.

Rozgrywka

Nie sposób zaprzeczyć, iż w wieli grach jednym z najistotniejszych elementów jest rozgrywka. Nie inaczej jest w przypadku Outcast: A New Beginning. Podstawowe założenie jest dość proste. Mamy bowiem do czynienia z trzecioosobową strzelanką z elementami RPG dziejącą się w otwartym świecie. Tytuł od Appeal Studios odznacza się dość długim głównym wątkiem – jego ukończenie zajmuje około 20 godzin. Należy też wspomnieć, iż jeżeli mielibyście problem ze starciami, to można zmienić poziom trudności. Opcja taka jest dostępna w dowolnym momencie i dostosowujemy ten poziom w menu ustawień. Wiąże się to z wczytaniem ostatniego punktu kontrolnego, aczkolwiek przez cały czas uważam, iż brak zmuszania nas do trzymania się jednego poziomu trudności przez całą grę jest świetnym pomysłem. Co mnie bardzo zaskoczyło – możemy w dowolnym momencie wykonać zapis ręczny, wchodząc do menu opcji. Nie każda gra konsolowa posiada taką funkcję, więc Outcast: A New Beginning jest kolejnym z chlubnych rodzynków w tej kwestii. Przejdźmy jednak z powrotem do opisu rozgrywki.

Nasze podstawowe ruchy to oczywiście poruszanie się, rozglądanie, celowanie i strzelanie. Do tego dochodzą latanie (za pomocą plecaka odrzutowego) czy blokowanie strzałów przeciwników energetyczną tarczą. Główne misje w moim odczuciu nie wykorzystują w pełni potencjału, jaki drzemie w tym tytule. Na dobrą sprawę, moim zdaniem, służą one jedynie odblokowaniu kolejnych możliwości naszej postaci. Zdecydowanie przyjemniej odbijało mi się bazy i posterunki oponentów, czy niszczyło gniazda pająkowatych stworów. Aktywności pobocznych jest tu bardzo dużo (choć, na szczęście, nie tak wiele jak znaków zapytania na Skellige w Wiedźminie 3: Dzikim Gonie ) i jest co robić. Zwłaszcza, iż bardzo często będziemy jakoś nagrodzeni za ukończenie tych zadań, o czym zresztą dowiecie się z następnej części dzisiejszej recenzji.

Bronie i ulepszania w Outcast: A New Beginning

Jako iż Outcast: A New Beginning to przede wszystkim strzelanka, należy mieć czym walczyć z przeciwnikami. Dość wcześnie zyskamy dostęp do dwóch broni – pistoletu i karabinu. O ile jednak nie znajdziemy innych broni, o tyle bynajmniej nie oznacza to, iż nie można dostosować do siebie działania spluw. Tu z pomocą przychodzą moduły, jakie możemy montować w broni. Zmieniają one sposób ostrzału, ale dodają też różnego rodzaju efekty. Najciekawsze z nich (oczywiście niektóre) to według mnie:

  • leczenie naszego bohatera po zabiciu przeciwnika daną bronią
  • wystrzeliwanie kuli elektrycznej rażącej oponentów
  • możliwość przytrzymania spustu, aby naładować moc pocisku
  • dodanie lunety zamieniającej broń w karabin snajperski
  • alternatywna lufa zmieniająca broń w strzelbę
  • zwiększenie mocy pierwszego pocisku
  • większe obrażenia od strzałów w głowę
  • szansa na ogłuszenie przeciwnika celnym strzałem

Możemy odblokowywać kolejne gniazda na moduły, wydając odpowiednią ilość konkretnych surowców, a ponadto ulepszać (maksymalnie 2 razy) efektywność modułów. Jesteśmy więc w stanie stworzyć bardzo fajne, dostosowane do nas warianty uzbrojenia. Nie może bynajmniej zabraknąć ulepszania naszej postaci.

To właśnie w menu usprawnień znajdziemy wzmocnienie trwałości naszej tarczy, czy możliwość naładowania uderzenia nią. Przydaje się to zwłaszcza przeciwko patrolującym różne bazy robotom. Można również wykupić spowolnienie czasu po wykonaniu uniku, a choćby wyrzucenie przeciwnika w powietrze, po wykonaniu uniku w jego stronę. Nie można też nie wspomnieć o zwiększeniu prędkości poruszania się dzięki plecaka odrzutowego, czy dodaniu opcji lewitowania. Sprawne poruszanie się po Adelphie z odpowiednio rozwiniętym Cutterem byłoby prawdziwą przyjemnością. Byłoby. Gdyby nie pewne „ale”.

Grafika i strona techniczna

Nie da się ukryć, iż grafika w Outcast: A New Beginning bynajmniej nie zachwyca. W żadnym razie nie jest to poziom gier nowej generacji, a przecież tylko na nią – na PS5, XSX|S i komputery PC – wyszła ta gra. Tekstury nierzadko są rozmazane i nie zachwycają jakością – choćby w silnikach przerywnikowych. To poziom maksymalnie tego, co oferowało PlayStation 4 (a niekiedy choćby sprzęty wcześniejszych generacji). Tytuł ten oferuje co prawda dwa tryby działania – jakości i wydajności – ale… w żadnym z nich nie działa płynnie. adekwatnie tryb jakości włączyłem tylko na chwilę i bardzo gwałtownie się od niego odbiłem. Mniej niż 30 klatek na sekundę i smużenie ekranu to mankamenty, których nie jestem w stanie zaakceptować. Wybrałem więc tryb wydajności i było bardzo przyzwoicie. Przynajmniej przez około 10 pierwszych godzin. Później, nie wiadomo dlaczego, gra często co kilka sekund działała w… 0 klatkach na sekundę. I to niezależnie od regionu, w którym się znajdowałem. Mało tego, kilka razy tytuł ten sam mi się wyłączył, a choćby w pewnym momencie, jak mi się wydawało, zepsuł mój zapis.

Na szczęście wypuszczona niedawno aktualizacja o dziwo pozwoliła mi kontynuować rozgrywkę od tego właśnie zapisu. Ponadto zdecydowanie poprawiła płynność działania (choć przez cały czas nie jest idealnie). choćby w trybie wydajności przez cały czas doświadczamy spadków poniżej 30 klatek na sekundę, czy trzeszczącego, opóźnionego dźwięku. Jedynym remedium jest wyłączenie gry i włączenie jej od nowa. Nie sposób też nie dostrzec często ładujących się tuż przed naszymi oczami tekstur, a choćby nieładujących się obiektów. Przykłady błędów możecie zobaczyć niżej.

Na pierwszym zrzucie mimo ukończenia opcjonalnego wyścigu (czego gra i tak mi uparcie nie zaliczała mimo wielu moich prób…) interfejs opisujący wyścig został na ekranie choćby po zakończeniu misji. Co więcej, blokował możliwość przełączania opcji w menu, więc pozostało mi jedynie – tak, zgadliście – włączenie gry od nowa. Na drugim zrzucie widać dość częsty problem – nie wszystkie opisy zostały przetłumaczone, przez co mamy większość gry po polsku z fragmentami w języku angielskim. Natomiast trzeci i czwarty zrzut pokazują to samo miejsce – bez wczytanego obiektu (przez który po prostu przenikała moja postać) i z wczytanym, gdzie mogłem już walczyć z pojawiającymi się wrogami i zwiedzać placówkę. Oczywiście zapadający się w podłodze przeciwnicy są tu na porządku dziennym. Strona techniczna Outcast: A New Beginning szokuje – niestety nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Udźwiękowienie

Na szczęście co do udźwiękowienia jest bardzo dobrze (o ile działa poprawnie, na co zwróciłem uwagę wyżej). Podoba mi się muzyka w tej produkcji i z przyjemnością włączyłem sobie ścieżkę dźwiękową podczas pisania niniejszej recenzji. Dobrze brzmią też odgłosy wydawane przez zwierzęta, a każda postać niezależna (oraz nasz bohater) posiadają nagrane kwestie dialogowe. Warto również zaznaczyć, iż Outcast: A New Beginning ukazało się w pełnej polskiej wersji językowej. Jakość polskiego dubbingu jest bardzo przyzwoita, niemniej jednak ja preferowałem granie z angielskimi głosami. Nie mogę niestety nie doczepić się do jakości tłumaczenia. Często na ekranie widziałem bowiem angielskie komunikaty pomieszane z polskimi. Skutecznie pozwala to zburzyć immersję i myślę, iż najlepiej mimo wszystko byłoby grać po angielsku. Tylko jaki jest wtedy sens wydania polskiej wersji językowej? Na to pytanie ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale może wśród czytelników znajdzie się jakiś mędrzec?

Podsumowanie recenzji Outcast: A New Beginning

Mimo wad Outcast: A New Beginning nie jest beznadziejną grą. To tytuł, który ma potencjał na zostanie bardzo przyjemną produkcją ze średniej półki. Przeszkadzają jej w tym jednak poważnie irytujące błędy techniczne. Nie sposób nie doczepić się też do wybiórczej polskiej wersji językowej. Appeal Studios sprawia wrażenie, iż wypuściło swoją produkcję w fazie wczesnego dostępu. Mogło być o wiele lepiej i wielka szkoda, iż tak się nie stało. W związku z tym nie jestem w stanie wystawić tej grze wyższej oceny. Bardzo rozczarowałem się tą produkcją. Da się w nią oczywiście grać, aczkolwiek jest to doświadczenie bardzo dalekie od ideału. Mogło być świetnie, a wyszło bardzo przeciętnie. Szkoda. Pamiętajcie też, iż po przejściu gry nie ma możliwości dalszego zwiedzania Adelphy i wykonywania zadań. Nie rozumiem takiej decyzji i nie podoba mi się ona. Pamiętajcie więc, aby rozważnie zaakceptować wyżej wyświetlony komunikat.

Kod recenzencki dostarczył Plaion Polska.
Idź do oryginalnego materiału