Recenzja portu: Ghost of Tsushima: Director’s Cut [Lenovo Legion Go]

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja portu: Ghost of Tsushima: Director’s Cut [Lenovo Legion Go]


Hit studia Sucker Punch znany z konsol PlayStation w połowie miesiąca ukazał się na komputerach. Jak wypada Ghost of Tsushima na Lenovo Legion Go? Odpowiedź znajdziecie w tym artykule.

Ghost of Tsushima ukazało się po raz pierwszy już w 2018 roku. Była to jedna z ostatnich gier wydanych wyłącznie na konsole PlayStation 4 i nie ukrywam, iż bardzo miło ją wspominam. Zachwyciła mnie ta produkcja i niezwykle przyjemnie spędziłem z nią kilkadziesiąt godzin. W związku z tym otrzymała ode mnie wysoką ocenę, którą możecie poznać w tym artykule. Tytuł ten dostał też wersję ulepszoną pod kątem możliwości PS5, a także (dość krótki) dodatek Wyspa Iki. Również tę odsłonę przygód Jina Sakai recenzowałem dla Was na portalu. Niżej znajdziecie odnośnik do mojej opinii na temat tego wariantu gry.

Recenzja: Ghost of Tsushima: Director’s Cut [PS5]

Kiedy dowiedziałem się, iż również użytkownicy komputerów będą mogli doświadczyć tego tytułu, nie ukrywam, iż bardzo się ucieszyłem. Nie jestem fanem ekskluzywności gier i uważam, iż im więcej osób może poznać jakąś produkcję, tym lepiej. Abstrahując jednak od tej dygresji, sięgnąłem po swój komputer Lenovo Legion Go i zacząłem pobierać opisywaną grę. niedługo na dysku urządzenia znalazło się kilkadziesiąt gigabajtów, a ja mogłem zacząć sprawdzać jakość portu. Miałem przeczucie, iż nie powinno z nią być problemów. Odpowiada przecież za niego studio Nixxes Software. Wiele razy dowiodło wcześniej, iż są w stanie bardzo dobrze przenosić gry z jednej platformy na inną. Czy podobnie jest w przypadku Ghost of Tsushima: Director’s Cut? Zobaczmy.

Początki z Ghost of Tsushima na Lenovo Legion Go

Pierwszym, co zobaczymy po kliknięciu na odpowiedni przycisk na Steamie lub na ikonę z Ghost of Tsushima: Director’s Cut na pulpicie jest mały program uruchamiający. Wybieramy w nim pewne ustawienia, a także możemy z niego wybrać oczywiście opcję włączenia gry. W moim przekonaniu jest to zbędne, gdyż wszystkie opcje można ustawić w samej grze. Na szczęście wyświetlanie launchera można bezproblemowo wyłączyć. Natomiast w menu głównym znajdziemy możliwość zalogowania się na swoje konto PlayStation Network. Jest ono niezbędne o ile chcecie grać w sieciowym trybie współpracy – Legendach. Do tego jeszcze wrócę, ale najpierw muszę wyrazić swoje zastrzeżenia co do kilku problemów z opisywanym portem.

Zdarza się bowiem, iż po wybraniu Prowokacji widzimy czarny ekran i możemy tylko wyłączyć grę. Innym razem bywa, iż czarny ekran wyświetla się od razu po włączeniu Ghost of Tsushima: Director’s Cut i nie docieramy choćby do menu głównego lub widzimy go w momencie, kiedy powinien włączyć się przerywnik filmowy. Wyłączenie gry i włączenie jej od nowa bynajmniej nie jest bardzo uciążliwe – zwłaszcza, iż zapis ładuje się niesamowicie szybko, a automatyczne zapisy są wykonywana bardzo często. Można też, co powinno być moim zdaniem standardem dla wszystkich gier, zapisać ją w dowolnym momencie. Jest to jednak niesporadyczny problem, toteż należy o nim wspomnieć.

Rozgrywka w Ghost of Tsushima: Director’s Cut

Tak na dobrą sprawę nie ma się tu co rozpisywać pod względem rozgrywki, czy opowieści i udźwiękowienia. Te kwestie nie zmieniły się przecież w porównaniu z tym, z czym można już było mieć do czynienia w Ghost of Tsushima. Pozwolę sobie więc na wykorzystanie moich cytatów z poprzednich recenzji.

Przemierzając Cuszimę, będziecie podążali w kierunku, w którym wieje wiatr! Uginają się po nim drzewa, źdźbła, trawy – sprawia to, iż nasza podróż jest niesłychanie autentyczna. Ghost of Tsushima zawiera najlepszy i najmniej inwazyjny system wskazywania drogi, z jakim kiedykolwiek spotkałem się w grach. Co więcej, zwierzęta również potrafią pokazać nam, dokąd powinniśmy się kierować. A to lis wskaże drogę do kapliczki, zwiększającej dostępne dla nas gniazda na talizmany, a to ptak pokaże nam, gdzie są stoiska z bambusami, których przecięcie (przez sekwencje QTE) zwiększy siłę naszych ataków, a to czarny dym pokieruje nas do miejsca, w którym znajduje się coś interesującego. Eksplorowanie wyspy i poznawanie jej na własną rękę jest tak samo przyjemne, jak naturalne i wciąga na długie godziny, spychając – bardzo dobry skądinąd – główny wątek na boczny tor. Chyba jedynie Wiedźmin III w takim samym stopniu, co Ghost of Tsushima zachęcał do zwiedzania świata.

Rozgrywka nie składa się jedynie z odkrywania rozległego terenu wyspy Cuszima. Skoro mamy do czynienia z trzecioosobową grą akcji, to nie może zabraknąć walki z przeciwnikami. Do tej przystępujemy na kilka sposobów. Pierwszym z nich jest pozbawione honoru, za to stawiające na taktyczne zdejmowanie Mongołów agresywne skradanie. dzięki swojego tanto nasz samuraj jest w stanie pozbywać się nie spodziewających się go przeciwników po cichu. Przydatny jest także łuk, za pomocą którego zdejmiemy oponentów obserwujących teren fortu, czy przejętego obozu, nie dając się wykryć. Jin ma na podorędziu również szereg gadżetów. Niektóre z nich to: dzwonek wietrzny (rzucając nim, możemy nakłonić oponenta do zbadania miejsca, w które trafiliśmy), bomba dymna (ułatwiająca nam zniknięcie w kłębach dymu i wycofanie się w bezpieczne miejsce lub ciche zabijanie zdezorientowanych przeciwników), czy na przykład przyklejającą się do oponenta bombę, która wybucha po pewnym czasie. Dodatkowo, możemy po cichu przeczołgiwać się pod namiotami, czy korzystać z liny do dostania się w wyżej lub dalej położone miejsca.

Czasem jednak nie da się uniknąć otwartej walki i będziemy musieli wydobyć naszą wierną katanę. Starcia z jej użyciem pozwalają poczuć się jak prawdziwy samuraj dzięki bardzo płynnemu i satysfakcjonującemu systemowi walki. Od razu uprzedzę ewentualne pytania – tak, katana to jedyna broń do walki w zwarciu, z jakiej będziemy korzystać w Ghost of Tsushima. Nie odniosłem wrażenia, iż potrzebne byłyby alternatywy w postaci mieczy, toporów, czy halabard. Katana w zupełności wystarcza do oddania stylu walki Jina. Nie bez znaczenia są cztery postawy, jakie możemy przyjąć. Nie dość, iż zapewniają one inne warianty ataków (zarówno słabych, jak i silnych), to ułatwiają pozbycie się przeciwnika korzystającego z określonego oręża. Jest więc postawa nastawiona na likwidowanie pikinierów, ale znajdziemy też taką, dzięki której tarczownicy będą stanowili mniejsze wyzwanie. Nie znaczy to, iż gra jest łatwa. Często załatwienie sporej grupy przeciwników będzie wymagało od nas perfekcyjnego opanowania kontr, uników i kombinacji ciosów. Oponenci wyprowadzają uderzenia, które możemy sparować, ale są też takie, których musimy uniknąć – czy to przeskakując nad nimi, czy wymijając cios zwinnym piruetem. Możemy też wykorzystywać legendarne techniki, które zużywają paski specjalnej energii, zadając spore obrażenia. Należy często podjąć decyzję – czy spożytkować tę energię na wspomniany cios, czy bardziej przyda się częściowe uleczenie naszego bohatera.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, iż bardzo dużo może wykazać film przedstawiający rozgrywkę na Lenovo Legion Go. Naturalnie przygotowałem dla Was odpowiedni materiał i możecie go obejrzeć niżej.

W największym skrócie, Ghost of Tsushima to trzecioosobowa gra akcji z elementami skradanki i RPG-a. Chcąc odeprzeć Mongołów z dwóch wysp – Cuszimy oraz Iki – weźmiemy udział w niezliczonych walkach wręcz. Nieodzowna przy tym będzie nasza katana, której efektywność oraz wygląd możemy modyfikować. Skorzystamy również z tanto, którym po cichu zlikwidujemy do trzech przeciwników. Dodajmy do tego jeszcze możliwość zmiany stylu walki (inny będzie najlepszy przeciw tarczownikom, inny przeciw przeciwnikom wyposażonym we włócznie) oraz chociażby łuk, a otrzymamy bardzo elastyczną rozgrywkę. Nie brakuje możliwości wykonywania śmiercionośnych kont, odbijania strzał, czy oczywiście ulepszania wyposażenia.

Świat gry jest bardzo zróżnicowany i można się w nim zatracić na długie godziny. Ponadto gdyby samej kampanii dla jednej osoby byłoby nam mało, to pozostało sieciowy tryb Legend, w którym sprzymierzamy się z innymi graczami. Przechodzą do niego zbroje odblokowane w fabule, ale wszystko inne zdobywamy osobno tylko dla i w trybie Legend. Możemy grać z naszymi znajomymi z konsol PlayStation, ale musimy ich mieć na naszej liście znajomych w PlayStation Network. Sucker Punch pracuje jednak nad lepszym rozwiązaniem i na pewno wrócę do tej kwestii kiedy pojawi się więcej informacji na jej temat.

Ustawienia i wydajność

Bez dwóch zdań jedną z najważniejszych kwestii przy opisywaniu jakości portu komputerowego jest jego działanie na nowe platformie. Jak już wspominałem w dzisiejszym artykule, sprawdziłem dla Was Ghost of Tsushima: Director’s Cut na Lenovo Legion Go. Ku mojemu ogromnie pozytywnemu zaskoczeniu, gra od razu wykryła wysokie ustawienia graficzne. Dostosowałem je (wprowadziłem bardzo małe zmiany) i mogłem cieszyć się rozgrywką średnio w 50-60 klatkach na sekundę w rozdzielczości 1200p. Jest to oczywiście bardzo dobry wynik. Czas pracy na w pełni naładowanej baterii wynosił około godziny i 40 minut.

Podsumowanie

Ghost of Tsushima: Director’s Cut na komputerach to niemalże idealnie przeportowana gra. Wygląda ona (i działa) rewelacyjnie na Lenovo Legion Go i zdecydowanie warto się nią zainteresować z myślą o tym sprzęcie. Występują co prawda pewne problemy z opisanym wcześniej czarnym ekranem, aczkolwiek nie jest to w moim przekonaniu nic, co powinno zrazić Was do tej gry. Raz, iż jestem przekonany, iż Sucker Punch naprawi to w jednej z przyszłych łatek, a dwa, iż choćby w aktualnym stanie dzięki niesamowicie szybkiemu ładowaniu gry nie stanowi to poważnego utrudnienia. Ghost of Tsushima: Director’s Cut to najlepszy port tytułu z PlayStation, jaki trafił na komputery i obowiązkowa pozycja dla wszystkich gracza. Optymalizacja jest wzorowa i powinna stanowić wyznacznik dla kolejnych portów dedykowanych komputerom. Brawo, Nixxes Software!

Kod recenzencki zapewniło PlayStation Polska.
Idź do oryginalnego materiału