Recenzja: Prince of Persia: Zaginiona korona [Nintendo Switch]

10 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Prince of Persia: Zaginiona korona [Nintendo Switch]


Po wielu latach Książe Persji powraca do swojego początkowego ukazania rozgrywki. Nie brakuje jednak wielu modyfikacji. Czy finalny efekt jest zadowalający? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji gry Prince of Persia: Zaginiona korona.

Prince of Persia to bez cienia wątpliwości jedna z najważniejszych marek dla branży gier wideo. Zadebiutowała na początku lat 80-tych XX wieku i gwałtownie zdobyła uznanie graczy z całego świata. Odkąd cykl ten dostał pierwszą odsłonę w trójwymiarze, nazwaną po prostu Prince of Persia 3D, kolejne części kontynuowały to podejście do perspektywy. Jednak tegoroczna odsłona wraca w tym względzie do korzeni. Czy to dobrze? Dowiecie się tego z lektury recenzji. Zacznijmy oczywiście, jak to u mnie bywa standardowo, od przyjrzenia się opowieści.

Fabuła

O ile na ogół piszę co nieco odnośnie wydarzeń – nie wchodząc oczywiście w spoilery – o tyle tym razem jestem zobowiązany do zachowania wielu szczegółów dla mnie. Naturalnie mogę skorzystać oficjalnego opisu, co zamierzam zrobić. Znajdziecie go niżej.

Obudź w sobie wojownika!
Używaj mocy kontrolowania czasu, umiejętności bojowych oraz zdolności pokonywania platform, by wykonywać zabójcze serie i pokonywać spaczonych przez czas wrogów i mityczne istoty. Kupuj w sklepie nowe amulety i zakładaj je, by grać we własnym stylu.

Zatrać się na niezwykłej górze Qaf!
Poznaj przeklęty świat inspirowany starożytną Persją, pełen ponadczasowych miejsc.
Zwiedzaj liczne, szczegółowo odwzorowane obszary, każdy z własną atmosferą, cudami i niebezpieczeństwami.
Wytężaj głowę, by rozwiązywać zagadki, znajdować ukryte skarby i wykonywać zadania, dzięki którym dowiesz się więcej o tym spaczonym miejscu.

Przeżyj epicką przygodę!
Zanurz się w fantastycznym świecie perskich mitów w tej intrygującej i wyjątkowej opowieści.
Spotkaj barwne postacie, dzięki którym lepiej poznasz tajemnice góry Qaf.

Źródło: Strona gry

Nie wchodząc w detale, a zarazem wystrzegając się jakichkolwiek spoilerów, mogę nieco zdradzić na temat realiów. Przede wszystkim Prince of Persia: Zapomniana korona to zupełnie nowa, niezwiązana z poprzednimi, część. W związku z tym można wziąć się za tę odsłonę bez konieczności orientowania się w serii. Niemniej jednak osoby, które wiedzą, co działo się w tym cyklu, z pewnością zauważą pewne smaczki. Jednym z nich może być alternatywny strój dla naszej postaci, Sargona, inspirowany ubiorem z Duszy Wojownika. Inna postać, pewien staruszek, skojarzył mi się natomiast z filmem animowanym Aladyn. Warto wspomnieć, iż osoby zainteresowane historią Persji znajdą tu wiele znajdziek odwołujących się do dziejów tego kraju, jak również mnóstwo odniesień do perskiej mitologii.

Rozgrywka

Ubisoft w Prince of Persia: Zapomnianej koronie w pewnym sensie wraca do korzeni. Miało to miejsce w przypadku bardzo dobrej gry Assassin’s Cred: Mirage (tutaj znajdziecie moją recenzję) i ponownie możemy dopatrzeć się takiego powrotu w dziś recenzowanym tytule. Przede wszystkim mamy bowiem do czynienia z widokiem ukazanym w dwu-i-pół wymiarze. Nie ukrywam, iż bardzo spodobało mi się to już podczas zapowiedzi. Moje pozytywne nastawienie utrzymało się po zagraniu w tę produkcję na ubiegłorocznym Gamescomie, o czym napisałem w poniższym artykule.

Gamescom 2023: Nintendo na targach w Kolonii

Na rozgrywkę składają się dwa najważniejsze filary. Są nimi oczywiście starcia z przeciwnikami oraz zwiedzanie poziomów. Nadmieniam, iż grywalny obszar jest naprawdę obszerny. Niżej możecie obejrzeć mój krótki film zestawiający fragmenty walki i zwiedzania.

Walka w Prince of Persia: Zapomnianej koronie

Jako iż nasza postać dysponuje dwoma szablami, można – i należy – spodziewać się walk. Nie jest to błędne rozumowanie – na swojej drodze Sargon natknie się na wiele zagrożeń, w tym także pochodzące od oponentów. Bynajmniej nie jesteśmy bezbronni – oprócz pary wyżej wymienionych ostrzy mamy na podorędziu również łuk, czakram oraz specjalne moce Atry. Sterowanie jest na szczęście dość proste, aczkolwiek nie oznacza to, iż mamy kilka do czynienia – wręcz przeciwnie. Podstawowy ruch przypisano do przycisku X – odpowiada on za wyprowadzanie ciosów, natomiast przytrzymanie naładuje nasz atak. Y służy do strzelaniu z łuku, a przytrzymanie tego przycisku spowoduje wybranie czakrama do miotania. Możemy go też odbijać, gdy do nas wraca i w ten sposób atakować przeciwników.

Kontry to zresztą jedne z najważniejszych ruchów w walkach. jeżeli atak wroga jest poprzedzony żółtą otoczką, możemy go skontrować. Pomniejszych przeciwników nierzadko w ten sposób zlikwidujemy, natomiast bossów znacząco osłabimy. Nie można też nie docenić ogromnego znaczenia zrywu. Naciśnięcie ZR powoduje uskok, wciśnięcie ZR w powietrzu sprawi, iż chwilę przebiegniemy w powietrzu, naciśnięcie go podczas poruszania się powoduje skok (który może zamienić się w kopnięcie przeciwnika), a przytrzymanie ZR w ruchu wywołuje bieg. Pozwala to korzystać z dość rozbudowanego, a zarazem przystępnego sterowania w walce. Wyżej możecie zresztą obejrzeć film zestawiający kilka starć, w jakich wziąłem udział, przechodząc Prince of Persia: Zapomnianą koronę na Nintendo Switch.

Eksploracja

Niemniej istotne jest zwiedzanie okolic góry Qaf. Ubisoft przygotował istne zatrzęsienie obszarów, różniących się przede wszystkim klimatem. Mamy więc możliwość odwiedzania jaskiń piratów, wielkich archiwów, więzienia (z którego musimy uciec po dostaniu się do niego), kanały, czy las, a to jeszcze nie koniec lokacji. Na pewno nie będziecie narzekać na nudę, czy brak zróżnicowania poziomów, grając w Prince of Persia: Zapomnianą koronę. Bardzo spodobała mi się również możliwość oznaczania dowolnego miejsca na mapie (aktywowanej przyciskiem – na lewym joy-conie) dzięki choćby 100 symboli. Ponadto specjalne kryształy pozwalają nam zrobić w jakimś miejscu zrzut ekranu i umieścić go na mapie. Dzięki temu łatwo możemy zorientować się, co powstrzymało nas przed udaniem się w dane miejsce. Jak bowiem przystaje na metroidvanię, musimy nieraz zdobyć nowe umiejętności, aby odblokować sobie nowe opcje poruszania się. Eksplorowanie odblokuje nam nie tylko opcjonalne zadania poboczne, ale i możliwość kupienia fragmentu mapy, aktywowanie punktów szybkiej podróży czy otworzy nam skrzynie, skrywające między innymi amulety. Więcej o nich dowiecie się z następnej części niniejszej recenzji.

Ulepszenia

Jak na produkcję z XXI wieku przystało, można się spodziewać usprawnień i rozwoju. I tak jest istotnie. W Prince of Persia: Zapomnianej koronie nasz postęp może być wynagrodzony chociażby możliwością wykupienia zwiększenia zadawanych obrażeń przez szable czy łuki. Zaznaczam, iż nie jest to w żadnym razie mikropłatność. To po prostu zwyczajne ulepszenie zdolności dzięki waluty zdobywanej w grze. Możemy również wykupić większą maksymalną liczbę butelek uzdrawiających, poprawę ich efektywności, czy specjalną walutę – Kserksesy. Dzięki niej wykupimy inne ulepszenia u specjalisty w kanałach. Ogromnie spodobało mi się zaimplementowanie mechaniki amuletów. Precjoza te zapewniają nam pewne dość istotne profity, takie jak wyświetlanie pasków zdrowia przeciwników, włączanie spowolnionego czasu po skontrowaniu uderzenia, czy chociażby zamienianie części naszych obrażeń w doładowywanie paska specjalnych zdolności. Nie ukrywam, iż to właśnie w nadziei na znalezienie nowych amuletów starałem się na ogół zaglądać w wiele kątów i schodzić z głównej ścieżki. Ubisoft świetnie motywuje do eksplorowania i sprawia ono ogromną przyjemność.

Grafika w Prince of Persia: Zapomnianej koronie

Zbliżając się powoli do końca recenzji nowych przygód Księcia, bynajmniej nie mogę nie wspomnieć o moich wrażeniach dotyczących strony audiowizualnej gry. Zacznę od grafiki w Prince of Persia: Zapomnianej koronie. Nie sposób zaprzeczyć, iż mamy tu do czynienia z dość specyficzną oprawą wizualną. Może się ona nieco kojarzyć z filmami anime, a wrażenie to potęgują przerywniki filmowe, czy animacje wykończeń po kontrowaniu ataków. Nie ukrywam, iż nie jestem fanem takiej kreski. Jedynym przypadkiem, w którym zdołałem się do niej przekonać – aczkolwiek nie bez oporów – jest serial Cyberpunk 2077: Edgerunners. Ku mojemu zaskoczeniu jednak stylistyka przyjęta w recenzowanej dziś odsłonie bardzo mi się podoba. Co więcej, uważam ją za jedną z największych zalet tej produkcji. Bynajmniej grafika nie jest idealna – bez specjalnego doszukiwania się można zauważyć rozmazane tekstury. Niemniej jednak jest to w moim przekonaniu jedyna wada części artystycznej tej gry. Warto jeszcze zauważyć, iż w trybie przenośnym mamy do czynienia z rozdzielczością 720p. Natomiast po włożeniu konsoli do stacji dokującej rozdzielczość wynosi 1080p. W obu przypadkach mamy oczywiście animacje w stabilnych 60 klatkach na sekundę.

Udźwiękowienie

Jak już pisałem w jednym z moich przedpremierowych newsów, w Prince of Persia: Zapomnianej koronie mamy do wyboru 5 wersji językowych głosów. Mnie najbardziej zaintrygowała możliwość włączenia dubbingu perskiego i to właśnie w takim wariancie przeszedłem grę. Nie jestem w stanie stwierdzić, jak sprawdzają się inne wersje językowe, natomiast perski dubbing broni się bardzo dobrze. Na pewno jest to korzystny czynnik w kontekście immersji. Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy dziewczynki, która wydaje się być w stanie dostać się wszędzie na terenie góry Qaf. Jej dubbing brzmiał dla mnie dość tandetnie – na szczęście reszta aktorów stanęła na wysokości zadania. Bardzo spodobały mi się też dźwięki otoczenia, a przede wszystkim muzyka. Na ogół przygrywają w tle spokojne orientalne kompozycje. Natomiast podczas starć nierzadko na pierwszy plan wychodzą gitary elektryczne, czym ja jestem oczywiście zachwycony. Pozostając jeszcze przy immersji, muszę pochwalić Ubisoft za świetne wykorzystanie efektów rumble w joy-conach. Zwłaszcza trzęsienia ziemi i kontrowanie ciosów bardzo fajnie są odzwierciedlane przez te kontrolery. Efekt jest świetny i stanowi kolejny plus w morzu zalet tej produkcji.

Podsumowanie recenzji Prince of Persia: Zapomnianej korony

Prince of Persa: Zapomniana korona to w mojej ocenie jedna z najlepszych odsłon poświęconych perypetiom perskiego księcia. 60 klatek na sekundę sprawia, iż rozgrywka jest niezwykle dynamiczna, co bardzo pasuje do tytułu z tak zrealizowanymi walkami. To przygoda na około 25 godzin, do której na pewno z przyjemnością będę wracał w niejednej podróży. Ubisoft ma w swoim portfolio kolejną świetną grę i tytuł, obok którego nie mogą przejść obojętnie fani metroidvanii i platformówek. Szczerze polecam! Zdecydowanie warto zagrać! Jest tu co prawda kilka dość wyśrubowanych sekwencji, wymagających od nas sporej precyzji ruchów. Nie zmienia to jednak faktu, iż uśmiech bardzo rzadko schodził mi z twarzy podczas przemierzania góry Qaf – czego oczywiście również Wam życzę.

Kod recenzencki zapewnił producent, studio Ubisoft.
Idź do oryginalnego materiału