Recenzja: Project Tower (PS5) – czy wieżę przemierzę?

1 dzień temu
Zdjęcie: Recenzja: Project Tower (PS5) – czy wieżę przemierzę?


Project Tower od studia Yummy Games to gra na pierwszy rzut oka bardzo podobna do Returnal od Housemarque. Pozory mogą być jednak mylące.

Yummy Games to paryskie studio, które liczy zaledwie czterech pracowników. Do tej pory twórcy byli znani ze swoich szeroko dostępnych gier na telefony. Graczy mogła zadziwić zatem decyzja stworzenia przez nich hardkorowej strzelanki z elementami bullet hella rodem z gier od Housemarque. Jak więc prezentuje się Project Tower? Przekonajmy się.

Kolejny dzień, kolejna inwazja

Historia w Project Tower opiera się na całkiem prostym, ale efektywnym założeniu. Ziemię zaatakowała złowroga kosmiczna rasa Hiks. Inwazja obcych w zaledwie kilka dni doprowadziła ludzkość do granicy wyginięcia. Nasz protagonista budzi się w dziwnym miejscu bez wspomnień o swojej przeszłości, ubrany w futurystyczny kombinezon. Jako więzień Hiks, będziemy musieli dotrzeć na szczyt tytułowej Wieży i odzyskać swoją wolność.

Poza krótkimi wstawkami fabularnymi nietrudno zobaczyć, iż Project Tower nie jest grą dla miłośników angażujących historii. Nasz bohater jest niemy i bez charakteru, a postaci pobocznych zbyt wielu tu nie uświadczymy. Szanuję tę decyzję, chociaż od gry inspirującej się moim uwielbianym Returnal (nasza recenzja) spodziewałbym się ciutkę więcej.

(Zbyt) prosto na szczyt

W warstwie gameplayowej znów jestem zmuszony przytoczyć wspomniane Returnal studia Housemarque. Project Tower po zwiastunach wyglądało niemal zbyt podobnie do wysokobudżetowego roguelike’a wydanego na PS5. Widać to chociażby po dziesiątkach latających po ekranie pocisków, których będziemy musieli unikać. Okazuje się jednak, iż podobieństwa z produkcją Housemarque są dosyć powierzchowne, co działa tu zarówno na plus, jak i na minus.

Walka w recenzowanym tytule jest dosyć nierówna. Broni nie ma za dużo i brakuje im lekko zróżnicowania. Mimo to skłamię jeżeli powiem, iż nie bawiłem się dobrze strzelając do kosmicznych potworków. Pomaga tu na pewno zaskakująco duża różnorodność ataków oponentów, którzy często potrafią stworzyć niemałe wyzwanie.

A jak już o wyzwaniu mowa, skupię się na moment na starciach z bossami. Przyznam, iż są one niestety dość nierówne. Niektóre walki wymagały ode mnie wykorzystania całej palety umiejętności postaci. W tych momentach Project Tower błyszczy, zarówno pod względem dynamiki, jak i efektowności rozgrywki. Spora część bossów pozostawiła mnie jednak z lekkim niedosytem, zwłaszcza po zdecydowanie za długich starciach z gąbkami na pociski.

Trzeba wspomnieć tutaj też o samej strukturze gry. Project Tower jest bowiem tytułem całkowicie liniowym. Czuć niestety, iż twórcy mieli większe ambicje, których nie pozwoliło im dopełnić niewielkie doświadczenie z tego typu produkcjami. Jedną z dziwnych decyzji jest przykładowo przyznawanie graczowi waluty za pokonywanie wrogów. Nie możemy jej wykorzystać nigdzie poza bramami, chociażby do starć z bossami. Koszt wstępu zawsze jest jednak sumą całkowicie arbitralną, gdyż nie ma opcji, żeby nas na przejście stać nie było.

Mechaniką wyróżniającą produkcję Yummy Games jest Morphing. Dzięki udostępnionej nam przez kosmitów zdolności możemy transformować się w niektórych przeciwników, a choćby obiekty nieożywione. Morphowanie bywa użyteczne zarówno w walce, jak i prostych zagadkach środowiskowych, co dobrze wpływa na tempo rozgrywki. Tutaj jednak barierę stwarza wspomniana liniowość gry. Zmienić możemy się bowiem tylko w ostatni zeskanowany obiekt, co sprawia, iż nie pobawimy się w szukanie najciekawszej taktyki na każdą kolejną potyczkę. Myślę, iż wprowadzenie katalogu Morphingu dobrze by wpłynęło nie tylko na pierwsze granie, ale też na kolejne przejścia gry.

Widzę stąd swój dom!

Project Tower to idealna pokazówka możliwości, jakie małe zespoły dostają w swoje ręce dzięki Unreal Engine 5. Graficznie tytuł prezentuje się naprawdę dobrze, zwłaszcza pod względem rozdzielczości tekstur oraz oświetlenia. Na pochwałę zasługują też same poziomy, które przez cały czas trwania rozgrywki zaskakują różnorodnością palety kolorów oraz materiałów. Tak jest przynajmniej na pierwszy rzut oka.

W detalach oprawy widać niestety, iż Yummy Games to malutkie studio z niewielkim budżetem. Otoczenia, mimo ładnego pierwszego wrażenia, są puste i dosyć nudne. Nie znajdziemy tu zbyt wielu szczegółów, co nieco burzy wiarygodność interesującego z pozoru świata.

Gnat w ręce — ale czy działa?

Dobra warstwa wizualna to jednak tylko połowa sukcesu — gra musi też dobrze działać. Niestety już na starcie natknąłem się na kilka kłujących problemów. Nie mogę przykładowo powiedzieć, czy Project Tower oferuje polską wersję językową. Znalazłem takową w menu i próbowałem ją sprawdzić, jednak wybór języka nie zmieniał w interfejsie absolutnie niczego.

Po rozpoczęciu nowej gry moje oczy spotkał wielki zawód w postaci prerenderowanych przerywników filmowych. Trudno mi określić je innym słowem, niż szpetne — kompresja plików sprawiła, iż obraz jest niesamowicie rozpikselizowany, wyprany z kolorów i pełny szumów, niczym wideo na YouTube w jakości 360p. Boli to zwłaszcza po wczytaniu rozgrywki, w której obraz jest ostry jak żyleta. Horrendalna jakość dźwięku w przerywnikach przyprawiała mnie natomiast o lekką migrenę.

Nie lepiej wygląda tu kwestia optymalizacji. Mimo obecności czterech różnych trybów wydajności nie znalazłem żadnego, który dawałby przyjemne doświadczenie. Artefakty skalowania rozdzielczości sprawiają, iż niemal każdy obiekt w grze pozostawia za sobą rozmytą poświatę przy najmniejszym ruchu kamery. Płynność gry również pozostawia wiele do życzenia i choćby w niewielkich pojedynkach rozgrywka nagminnie gubiła klatki na sekundę.

Podsumowując…

Project Tower to odważna próba ze strony Yummy Games. Są tu zalążki przemyślanej i satysfakcjonującej gameplayowo gry. Graficznie, mimo błędów i ogólnego braku detali, również nie można dużo więcej wymagać. Kiedy jednak przyjrzymy się trochę bliżej, produkcja paryskich developerów jest zaledwie poprawna. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to tytuł, który warto sprawdzić, choć na pewno nie w pełnej cenie premierowej.

Grę do recenzji dostarczyło Yummy Games.
Idź do oryginalnego materiału