Recenzja: Sand Land [PlayStation 5]

4 miesięcy temu
Zdjęcie: Recenzja: Sand Land [PlayStation 5]


To nie jest pierwsza manga, która została przeniesiona do świata gier. Tą najbardziej znaną z tego zabiegu jest Dragon Ball, więc nie ma się co dziwić, iż kolejne dzieło Akiry Toriyamy również stało się grywalne. Sand Land przenosi nas do otwartego świata pełnego wyzwań i niecodziennych przygód. Czy ta adaptacja udała się twórcom w pełni?

Sand Land to kolorowe RPG akcji bazujące jak już wspomniałam na mandze Akiry Toriyamy – twórcy Dragon Balla. Sama akcja tej produkcji została osadzona w postapokaliptycznym, pustynnym świecie. Jej protagonistą okazuje się diabelski książę Belzebub, który może swoimi hasełkami wywołać niejeden uśmiech na twarzy. Grę wyprodukowało japońskie studio ILCA, natomiast samym wydaniem skrupulatnie zajęła się firma Bandai Namco Entertainment. Produkcja pojawiła się na konsolach PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S 26 kwietnia 2024 roku.

O czym jest Sand Land?

Sand Land to oryginalnie japońska manga napisana i zilustrowana przez niestety nie żyjącego już Akirę Toriyamę. Ukazywała się w odcinkach w magazynie shōnen manga Shueishy Weekly Shōnen Jump od maja do sierpnia 2000 roku. Akcja mangi toczy się w Krainie Piasku, którą zamieszkują zarówno ludzie, jak i demony. Najcenniejszym dobrem jest woda – tak, zgadza się, na dodatek jest ciężka do zdobycia. Krainą rządzi bezwzględny i chciwy król, który posiada jedyne źródło w kraju, a za butelkę wody żąda 1000 dolarów. Pewnego dnia w przybytku demonów pojawia się szeryf Rao, prosząc demony o pomoc. 20 marca 2024 roku miała miejsce premiera anime Sand Land: The Series, które znajdziecie na platformie Disney +. Zarówno manga, jak i anime oraz gra ściśle utrzymują wątek fabularny. Również w przypadku gry będziemy skrupulatnie poszukiwać Legendarnego Źródła, by ułatwić życie wszystkim mieszkańcom krainy.

Belzebub jest synem Lucyfera. Kiedy szeryf Rao pojawia się z prośbą pomocy, nasz książę musi zapytać Ojca o pozwolenie na wyprawę. Nie będę ukrywać, iż widok tego animowanego lucyfera wywołał niemalże natychmiastowy uśmiech na moich ustach. No i fakt, iż sam Lucyfer poinformował syna, iż na konsoli (którą otrzyma za pomoc) będzie mógł grać tylko kilka godzin dziennie po powrocie – bezcenne.

Bardzo pozytywne pierwsze wrażenie

Wystarcza już sam fakt tego, jak gra prezentuje się graficznie. Kreska naprawdę bardzo mocno przypadła mi do gustu i przez całą rozgrywkę okazuje się przyjemniejsza, niż mogłam się tego spodziewać. Sand Land oferuje nam rozbudowany, otwarty świat, jednak delikatnie podpowiada, iż zamiast zwiedzać go dowoli, należy wykonywać poszczególne zadania – a tych nie brakuje. I nie mam tutaj na myśli zwykłego biegania, chodzenia, zbierania przedmiotów i dostarczania ich na odpowiednie miejsce. Tu naprawdę całkiem sporo się dzieje, a zadania poboczne sprytnie odsuwają osoby uwielbiające otwarty świat od wątku głównego. Sama przyznam się bez bicia, iż na tyle mnie to pochłonęło, iż dopiero zmierzam do końca.

Całość tradycyjnie kręci się wokół zlokalizowania Legendarnego Źródła z wodą, której wszystkich w krainie brakuje, a która jest niezbędna do życia. Wcielając się w Belzebuba, zajmiemy się rozbudowywaniem jego umiejętności – oraz jego drużyny, która wyruszyła na poszukiwania razem z nim. Drzewko umiejętności otwiera przed nami całkiem spore możliwości. Podczas walk musimy jednak uważać – wody jest kilka i trzeba z rozmysłem podchodzić do starć z mocniejszymi przeciwnikami. A starcia te potrafią naprawdę czasem wytrącić z równowagi. Całe szczęście, iż istnieje możliwość zapisu gry w dowolnym momencie. No chyba, iż jesteśmy już w trakcie wykonywania misji – to w takim razie musimy się postarać i zakończyć ją z sukcesem.

Otwarty świat z dodatkami

Choć Sand Land jest głównie grą typu RPG, nie brakuje w niej kilku niespodzianek. Im dalej w las, a raczej w pustynię, tym więcej interesujących rozwiązań. Pojawią się elementy zręcznościowe w typie 2D, polowania, a choćby zagadki wymagające od nas czasem niemałego pomyślunku. Belzebub zajmie się rozwijaniem miasta, a ponadto na swojej drodze spotka niejednego handlarza, z którym będzie mógł dobić interesów. Co jakiś czas na mapie znajdziemy ognisko, które odgrywa tutaj rolę punktu kontrolnego – niczym w Wiedźminie! Nasza główna baza dysponuje garażem na pojazdy (mamy czołg! ale o tym za chwilę, zatem w Sand Landzie na długo można się wkręcić, ponieważ gracze będą mieli pełne ręce roboty. Nie mogę zapomnieć o tym, iż w trakcie rozgrywki pojawi się cała masa dialogów mniej lub bardziej intersujących.

Wsiadaj do mojego czołgu, Szarik!

Czołg w tej grze to absolutny game changer. Początkowo śmigamy dziwnym samochodem przypominającym wózek golfowy, dosłownie. Mimo tego okazuje się, iż z jego pomocą możemy rozjeżdżać słabszych przeciwników (a stworów na pustyni nie brakuje). Wjeżdżanie w rośliny i drewno również sprawia, iż możeśmy swobodnie zbierać składniki bez opuszczania pojazdu. Po chwili wstępu do gry otrzymujemy nasz pierwszy czołg, który absolutnie zmienia wygląd wszystkich potyczek z przyszłymi wrogami. Będziemy choćby skakać na dinozaurze!

Każdy pojazd, jaki uda nam się zdobyć w Sand Land, możemy rozwijać, ulepszać i wizualnie personalizować. Części, surowce i walutę zdobędziemy w trakcie eksploracji, również poszukując ukrytych skrzynek z zawartymi w środku różnorodnymi itemami (i czasem wodą). Czołg wykonany tą kreską prezentuje się naprawdę obłędnie i okazuje się, iż sporo potrafi. Tym bardziej, iż nie musimy się martwić o uciekającą w powietrze amunicję, ponieważ ta uzupełnia się automatycznie. Możemy strzelać, ile się nam podoba.

Czołg to absolutny taran. Nie tylko pomoże pokonać skupisko potworów i większych bossów, ale także pozwoli na odkrycie ukrytych miejsc w niejednej jaskini. Z jaskiniami też się polubiłam. Do tego stopnia, iż zamiast iść fabułą i głównymi zadaniami, latałam po jaskiniach, przebijając się przez skały i poszukując sama nie wiem czego w sumie.

Szybka podróż po ogromnej mapie

Jeżeli chodzi o sterowanie, to jest intuicyjne i bardzo wygodne. To ważne w momencie, w którym gra oferuje nam możliwość szybkiej podróży, ale tylko w momencie, w którym „z buta” dotrzemy do lokalizacji. Dobrze, iż mamy do dyspozycji przeróżne pojazdy, bo inaczej trwałoby to mniej więcej tyle, co latanie po mapie Diablo IV bez odblokowanego wierzchowca. A w trakcie podróży spotykamy potworki, które są wszędzie prawie takie same. W samej grze najszybsza jest szybka podróż, ponieważ reszta po chwili staje się męcząca: ciągła jazda w nieznane, pokonywanie tych samych sekwencji przeciwników i znowu jazda.

Podsumowanie Sand Land

Sand Land z całą pewnością zyskał na popularności po (niestety) śmierci autora. Całość ogólnie prezentuje się całkiem nieźle i o ile jesteście ciekawi otwartego świata z japońskiej mangi, nie będziecie zawiedzeni. interesująca kreska, przyjemna oprawa audiowizualna i fajny czołg. Fabuła, choć dobrze znana osobom zaznajomionym z twórczością autora, została zachowana i oddaje wszelkie jej aspekty w pełni. Nie zabraknie śmiesznych wstawek i akcji – choć ta niestety bywa mocno powtarzalna. Osobiście wiem, iż osobom, które z tytułem nie miały nigdy wcześniej styczności również może się spodobać, bo sama to sprawdziłam. Mimo iż gra nie jest ideałem, to z całą pewnością jest ciekawą i godną rozgrywki przez kilkadziesiąt godzin dla zabawy.

Kod recenzencki do Sand Land otrzymaliśmy od Cenega. Dziękujemy!

Idź do oryginalnego materiału