Recenzja: Skydance’s Behemoth [PS VR2]

1 dzień temu
Zdjęcie: Recenzja: Skydance’s Behemoth [PS VR2]


Studio Skydance na początku grudnia wypuściło swoją najnowszą grę – Behemoth. Załóżmy więc gogle wirtualnej rzeczywistości i udajmy się do mroźnej krainy.

Po kilku przesunięciach daty premiery Skydance’s Behemoth ukazało się ostatecznie na goglach wirtualnej rzeczywistości. Nie ukrywam, iż wiązałem z tą produkcją niemałe nadzieje. Nie dość, iż studio Skydance stworzyło wcześniej świetne The Walking Dead: Saints & Sinners, to jeszcze miałem możliwość zagrania w Behemotha na tegorocznym Gamescomie. Swoje wrażenia opisałem naturalnie we właściwym artykule. Zabierze Was do niego poniższy odnośnik.

Gamescom 2024: Grałem w grę Behemoth na PS VR2

Kiedy dostałem możliwość sprawdzenia pełnej wersji tego tytułu, z wielką przyjemnością z niej skorzystałem. Postawiłem na wersję na PS VR2, licząc na lepsze wrażenia wizualne niż w przypadku edycji na Meta Quest 3. Zostawmy jednak moje preferencje co do sprzętu na boku, a przejdźmy do mojej analizy poszczególnych elementów gry. Rozpocznijmy oczywiście od opowieści i realiów, w jakich przyjdzie nam działać.

Zarys świata

Chcąc przygotować się do tegomiesięcznej premiery – co również Wam polecam – przeczytałem komiks wprowadzający do świata Behemotha. Na Gamescomie otrzymałem go w bardzo ładnej twardej oprawie, aczkolwiek to nie jedyny sposób na poznanie historii. Możecie bowiem wejść także na stronę gry, a tam bezpłatnie przeczytać elektroniczną wersję tego komiksu. Moim zdaniem zdecydowanie warto to zrobić – nie tylko będziecie widzieć w grze znajome miejsca, ale napotkacie także na postaci, które można kojarzyć z komiksu. Nie będę bynajmniej wchodził w szczegóły, aczkolwiek uważam, iż bez sięgnięcia po komiks sporo można stracić. Nasze zadanie to oczywiście zgładzenie tytułowych Behemotów. Tylko w ten sposób możemy oczyścić krainę – i nie tylko ją – z szalejącej plagi. W naszej podróży wspomoże nas między innymi pewien duch, aczkolwiek nie mogę stwierdzić, abym grał dla poznawania fabuły. Bardzo gwałtownie zeszła ona na dalszy plan, ustępując miejsca samej rozgrywce. Czy jest ona wciągająca? Tego dowiecie się z następnego akapitu recenzji.

Rozgrywka

Skydance’s Behemoth to pierwszoosobowa gra akcji z elementami RPG i eksploracją w większości dość liniowych lokacji. Postaram się teraz nieco przybliżyć to połączenie. Na pierwszym miejscu bez wątpienia stoi walka. o ile chcielibyście się przekradać, to raczej zapomnijcie o tej produkcji. Dla mnie – mimo iż bardzo lubię skradanki – bynajmniej nie jest to wada. Sięgając po tę grę, liczyłem na dynamiczne walki i nie zawiodłem się. Muszę przyznać, iż są one zrealizowane naprawdę fantastycznie. Starcia będziemy prowadzić przede wszystkim z wykorzystaniem różnego rodzaju broni – zarówno białej, jak i obuchowej. Możemy przenosić ze sobą kilkanaście rodzajów zdobycznego uzbrojenia, które to wkładamy do odpowiednich pochew przy naszym pasie oraz na plecach. To bynajmniej nie jedyne bronie, z których będziemy korzystać. W miarę postępu fabularnego odblokujemy bowiem nowy specjalny oręż, który możemy bardzo łatwo do siebie przywołać, naciskając po prostu odpowiedni przycisk dwukrotnie. Pokrótce opiszę teraz starcia.

Walka w Skydance’s Behemoth

Po wyciągnięciu broni z pochwy (lub znalezieniu jej w świecie gry), możemy wykonać kilka interesujących, a zarazem naturalnych czynności. o ile mamy na podorędziu łuk, możemy nałożyć na jego cięciwę strzałę, po czym wypuścić ją w kierunku przeciwnika. Natomiast w przypadku mieczy, toporów, czy pałek otwiera się przed nami szereg możliwości. Zdecydowanie polecam opanowanie parowania. W odróżnieniu od wielu innych gier, w Skydance’s Behemoth nie wystarczy po prostu zablokować uderzenia oponenta zanim nas dosięgnie. Zdecydowano się bowiem na – moim zdaniem – nieporównywalnie lepsze rozwiązanie. Musimy uderzyć broń przeciwnika w stronę, z której chciał przypuścić atak. Daje to świetne zwiększenie immersji – czujemy, iż odbijamy broń wroga, co dodatkowo akcentują efekty dotykowe kontrolerów Sense.

Należy jednocześnie zaznaczyć, iż w przypadku mocniejszych przeciwników nie będziemy w stanie skontrować uderzenia – musimy przed nim uskoczyć. Nie sposób też nie wspomnieć o możliwości przyciągania elementów terenowych dzięki specjalnej wciągarki, aby posłać wrogów na ścianę, czy popychaniu oponentów na pułapki (jak na przykład wystające kolce). Można mieć pewne skojarzenia z Dark Messiah of Might & Magic. Z tą jednak różnicą, iż zamiast kopniaków tu mamy popchnięcia i wciągarkę.

Ulepszenia oraz eksploracja

Rękawica z wciągarką prowadzi nas zresztą ładnie to następnej części dzisiejszej recenzji. Wiąże się ona z eksploracją. Zaznaczam od razu, iż nie mamy do czynienia z grą o otwartym świecie. Nie znaczy to jednak, iż nie mamy pewnej dozy swobody. Przede wszystkim możemy spróbować odszukiwać znajdźki. Zwiększają one naszą wiedzę o przeszłości krainy. Nie zawsze warto więc iść prosto do celu – lizanie ścian popłaca. Niekiedy możemy też niszczyć słabsze ściany, uderzając w nie wzmocnionym ciosem pięścią. Ruch ten możemy zresztą wykorzystać choćby w walce, a także wzmocnić na pewien czas naszą broń. Nie brakuje także okazji do ulepszenia oręża, z którego korzystamy. Ponadto możemy przyciągać do nas drewniane skrzynie, a choćby oddalone przedmioty kolekcjonerskie i użytkowe. Wykorzystamy do tego zamontowaną na naszej lewej ręce wciągarkę.

Nie minie wiele czasu, a będziemy też w stanie za jej pomocą przyciągać do siebie odległe przedmioty, jak np. klucze. Nie sposób nie wspomnieć też o wspinaczce oraz bujaniu się na linie wciągarki. Po zaczepieniu jej o odpowiednie elementy środowiskowe możemy przemierzać imponujące odległości. Mam jednak wrażenie, iż nie towarzyszy temu adekwatne poczucie pędu. Nierzadko takie poruszanie się było niezbędne, aby dostać się dalej, co początkowo nieco mnie irytowało. Na szczęście po pewnym czasie nabrałem wprawy i ostatecznie polubiłem przemieszczanie się z użyciem wciągarki. Miejcie jednak świadomość, iż trzeba się do niego przyzwyczaić.

Sterowanie w Skydance’s Behemoth

Co do sterowania, to jest ono dość sensownie przemyślane. Lewa gałka służy oczywiście do poruszania się, natomiast prawą gałką analogową rozglądamy się. Przyciski L1 i R1 służą chwytaniu przedmiotów w świecie gry. Bardzo podoba mi się zwój, który nosimy na naszym pancerzu. Po chwyceniu go możemy go rozwinąć, a następnie przejrzeć i aktywować dostępne ulepszenia, czy przyjrzeć się znajdźkom i skorzystać z szybkiej podróży. Świetnie sprawdza się to w pogłębieniu immersji, a jest to szczególnie istotne w wirtualnej rzeczywistości. Trzymając się liny, możemy wydłużać i skracać jej długość dzięki przycisków trójkąt i kółko. Doceniam również możliwość dostosowania ustawień komfortu. Znajdziemy tam między innymi winietę (ja wyłączyłem ją całkowicie) oraz rodzaj obrotu (ja postawiłem na płynny). Z pewnością spodoba się to niejednemu fanowi wirtualnej rzeczywistości. Co do sterowania nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Doceniam również fakt, iż bardzo przyjemnie można grać nie tylko stojąc, ale też siedząc. Mało tego – czasem musimy autentycznie zakryć uszy, by uniknąć specjalnego ataku, czy zasłonić usta, by przejść przez trujące opary. Dodajmy do tego niesamowicie responsywną walkę – jak na przykład ściągnięcie znad nas przeciwnika, by nabić go na wyciągnięty miecz – a otrzymamy czystą perfekcję sterowania.

Grafika i udźwiękowienie

Nie ma co, Skydance’s Behemoth to jedna z najładniejszych gier dostępnych na PlayStation VR2. Studio Skydance Interactive chciało swoim dziełem wyznaczać nowe standardy wizualne i widać to na każdym kroku. Nie natknąłem się na zauważalnie wybijające się jakościowo tekstury – wszystko wygląda naprawdę dobrze. Sporą zaletą jest też niesamowicie płynna rozgrywka i zaledwie kilkusekundowe wczytywanie poziomów oraz obszarów. Bardzo spodobało mi się też udźwiękowienie. Nie mogę się przyczepić ani do odgłosów broni, ani okrzyków i kwestii dialogowych. Ponadto, co miło mnie zaskoczyło, mamy tu do czynienia z bardzo dobrą muzyką. Przyznaję szczerze, iż czekam i mam nadzieję, iż będzie ona dostępna na Spotify’u. Szkoda natomiast, iż nie zdecydowano się na dodanie obsługi polskich napisów.

Podsumowanie

Skydance’s Behemoth to bez wątpienia jedna z najlepszych produkcji, które miałem przyjemność recenzować dla Was na PlayStation VR2. Gra wygląda świetnie i co najmniej równie dobrze brzmi. Ukończenie tego tytułu zajęło mi około 9 godzin i ani przez sekundę z tego czasu nie nudziłem się. Po przejściu Behemotha można też sprawdzić się w trybie Aren, w którym zmagamy się z falami napierającymi na nas przeciwników. Notabene, podoba mi się trofeum, które możemy zdobyć w tym trybie. Are You Not Entertained? – pochodzące z jednego z moich ulubionych filmów wszech czasów, Gladiatora. Moja odpowiedź jest prosta – I am. Very much. W Behemocie występuje świetne zróżnicowanie broni – łuki, różnego rodzaju strzały, topór, miecz, katany, sztylety – i z pewnością chętnie będę wracał do tej gry. Moim zdaniem to obowiązkowa pozycja dla wszystkich fana wirtualnej rzeczywistości.

Kod recenzencki zapewniła agencja Zebra Partners.
Idź do oryginalnego materiału