Na gogle wirtualnej rzeczywistości od Sony trafia nowa gra akcji – Tiger Blade. Czy warto się nią zainteresować?
Mimo iż koniec roku zbliża się wielkimi krokami, to bynajmniej nie oznacza to końca premier na PlayStation VR2. W tym roku gogle od japońskiego giganta dostały mnóstwo gier, a jutro ukaże się na nich kolejna produkcja. Czy powinna się ona znaleźć w kolekcji fanów wirtualnej rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie przynosi oczywiście niniejsza recenzja. Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko zaprosić Was do lektury moich wrażeń po ukończeniu Tiger Blade.
Opowieść
Nie będę owijał w bawełnę. Jakaś fabuła tu występuje, to na pewno. Ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie jej na tyle dokładnie, aby móc cokolwiek o niej napisać. Absolutnie nie jest ona najważniejszym elementem Tiger Blade. Widać to choćby w PSS, gdzie nie znajdziemy polskiego opisu gry. Oto to podsumowanie:
Become a Korean action hero
Tiger Blade brings all the stylish, adrenaline soaked combat of the very best of Korean neo-noir action cinema to PlayStation VR 2. Slash and blast your way through ranks of hoodlums in a high stakes chase through the atmospheric and meticulously recreated marketplaces, docks, alleys and streets of Sewoon.
A story of treason
Set in an alternate Korea, you take the role of the most deadly assassin working for the Horangi chapter of the Tiger Clans. Ordered to steal a mysterious package from a rival chapter, you are shocked to find the object of the heist is, in fact, a tiger cub – thought extinct for a hundred years, the mythical creature is now desired by every gang in the region, including by some in your own…
An arcade-style scoring system
Tiger Blade is designed to be highly replayable, with a scoring and ranking system, online leaderboards, speedrunning, and secondary objectives. You will want to beat your time, we guarantee it!
Best played on PlayStation VR 2
The heart-pounding, non-stop action is further intensified thanks to haptic feedback, adaptive triggers, and headset rumble.
Rozgrywka w Tiger Blade
Jako iż Tiger Blade to gra akcji, to może się wydawać, iż najważniejsza jest rozgrywka. Nie jest to bynajmniej błędna hipoteza. Niedługi czas, jakie jest potrzebny na przejście wszystkich poziomów obfituje w sekwencje nastawione na akcję. Naszym orężem są katana i pistolet, a celem każdego etapu jest oczywiście dotarcie do końca poziomu, zabijając po drodze wszystko, co się rusza. Założenie jest więc bardzo proste, aczkolwiek bynajmniej nie uważam tego za wadę. Wręcz przeciwnie – to jedna z największych zalet tej produkcji. Sterowanie jest dość responsywne i kontrolery Sense na ogół są bardzo dobrze śledzone. Niestety, nie sposób nie dostrzec sytuacji, kiedy wykonujemy ruch, a ten nie jest rejestrowany.
W przypadku tak dynamicznej gry, gdzie każdy ruch jest ważny, sprawia to, iż nie zawsze giniemy z naszej winy. Możemy się na szczęście bronić, zasłaniając się tacami czy znakami podświetlanymi na żółto w świecie gry. Przyciągamy je do siebie, celując w nie i naciskając przycisk na lewym kontrolerze Sense (naturalnie o ile zdecydujemy się na wariant z prawą wiodącą ręką).
Prawa ręka
Prawa ręka służy nam natomiast do machania kataną i korzystania z pistoletu. Nie naciskając żadnego przycisku, wyprowadzamy ciosy kataną. Jest to tym istotne, iż bardzo dobrze śledzone są ruchy Sense’a, dzięki czemu możemy blokować ciosy mknące w naszą stronę. Malo tego – zatrzymamy też lecące na nas kule z broni palnych, choć oczywiście jest to trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Z kolei naciskając i przytrzymując przycisk na Sense, chwycimy pistolet, którym pozbędziemy się innego typu przeciwników. dzięki pistoletu zestrzelimy również specjalne znajdźki – emblematy z głową tygrysa. Na każdym poziomie ukrytych jest 5 takich emblematów. Problem w tym, iż na późniejszych etapach, nie wiedzieć dlaczego, mimo przytrzymywania przycisku często pistolet i katana same się przełączają.
Nie muszę chyba wyjaśniać jak bardzo utrudnia to powstrzymanie napierających na nas fal wrogów? Tym bardziej, iż atakują niemal bez przerwy i po prostu musimy wiedzieć, gdzie są. Bardzo bym się zdziwił, gdyby wiele osób przeszło poziomy nie ginąć ani razu za pierwszą próbą. Epicentrum źle przemyślanych fal występuje pod koniec gry. Atakują nas wtedy przeciwnicy korzystający z katan, różnego rodzaju broni palnej, a choćby suną ku nam wybuchowe zdalnie sterowane samochodziki, a ostrzał prowadzą małe drony. Za dużo tego jest naraz i wprowadza to niepotrzebną frustrację za każdym zgonem. Tak nie powinno to wyglądać.
Tiger Blade – grafika i udźwiękowienie
Nie można zaprzeczyć, iż na PS VR2 znajdziemy niemało imponujących wizualnie gier. Przykładami są między innymi Synapse (jedna z najlepszych produkcji, jakie miałem przyjemność recenzować na tych goglach), Horizon: Call of the Mountain, The Dark Pictures: Switchback VR czy Unplugged: Air Guitar. Sprawdzałem również tytuły które co prawda nie szczyciły się najlepszą i fotorealistyczną grafiką, ale skutecznie wynagradzały to oferowaną rozgrywką. Wystarczy tu wspomnieć o Drums Rock, Ghostbusters: Rise of the Ghost Lord i na przykład The Walking Dead: Saints & Sinners – Chapter 2: Retribution. Nie przeszkodziło to tym tytułom w dostaniu ode mnie bardzo wysokich ocen. Niestety podobna sytuacja bynajmniej nie ma miejsca w przypadku Tiger Blade.
Recenzowana dziś produkcja jest, nie ma co owijać w bawełnę, brzydka. Na materiałach promocyjnych miałem wrażenie, iż to kwestia stylistyki i iż gra może się spodobać przy bliższym poznaniu. Tak się niestety nie stało i muszę przyznać, iż często widziałem jakość tekstur na poziomie pierwszego PS VR. To jeszcze pół biedy – gorzej, iż udźwiękowienie jest bardzo proste, a muzyka gwałtownie zaczyna denerwować. Zdaję sobie sprawę, iż problemem może być moja niechęć do tego gatunku piosenek. Bynajmniej nie jestem fanem rapu, a tu występuje on co chwilę.
Nie przeszkadzało mi to w Pistol Whip, ba – tam muzyka miała ogromny sens dla nabijania coraz to wyższych kombinacji. W Tiger Blade natomiast męczyła mnie ona – zwłaszcza w zestawieniu z opisanym wcześniej przesadnie agresywnym rozmieszczeniem przeciwników. Na pewno plusem w strefie audiowizualnej jest fakt, iż oponenci mają stroje, których barwy zdradzają nam ich zachowanie. Dzięki temu gwałtownie możemy się zorientować, w jaki sposób należy załatwić danego oponenta.
Podsumowanie
Napisać, że Tiger Blade mogłoby być dłuższe to jak stwierdzić, iż w Gollumie nie do końca wszystko wyszło. Recenzowana dziś produkcja jest bowiem niezwykle krótka i jej ukończenie nie powinno zająć więcej niż maksymalnie półtorej godziny. Dodatkowo z każdym kolejnym przechodzeniem czas ten może się skracać. Czeka na nas zaledwie 10 poziomów i wprawny gracz przejdzie każdy z nich choćby w 3-5 minut. Na pewno pierwsze kończenie etapu będzie najdłuższe z prostego powodu. Nie znamy wtedy rozkładu pomieszczeń i stron, z których atakują przeciwnicy. Możemy też rozglądać się w poszukiwaniu emblematu do zestrzelenia. Wystarczy jednak raz, czy dwa ukończyć poziom, a będziemy poruszali się w nim nieporównywalnie sprawniej i szybciej.
Na pewno nie jest to produkcja dla graczy oczekujących świetnej historii i długiej rozgrywki. To ewidentnie tytuł nastawiony na poprawianie swoich wyników poprzez ponowne rozgrywanie ukończonych już etapów. Zwłaszcza, iż są tablice rankingowe – zarówno lokalne, jak i światowe. Ja jednak nie sadzę, abym wracał jeszcze do tej gry. Zbyt wiele elementów rozgrywki trzeba by tu poprawić, abym dobrze bawił się przez dłużej niż jeden, góra dwa poziomy. Szkoda także, iż nie ma obsługi śledzenia ruchu oczu. Mogłoby to istotnie usprawnić strzelanie do wrogów, a tym samym usprawnić przechodzenie poziomów. Niestety, w dzisiejszej formie mogę polecić Tiger Blade wyłącznie największym fanatykom powtarzania etapów. Zdecydowanie nie jest to tytuł, który musi się znaleźć w Waszej bibliotece. Myślę, iż idealne byłoby wypuszczenie wersji demonstracyjnej i mam nadzieję, iż taka pojawi się kiedyś w PS Store.
Kod recenzencki zapewnił wydawca, Big Sugar Games.