Recenzja Wolcen: Lords of Mayhem [PlayStation 5]

1 rok temu
Zdjęcie: Recenzja Wolcen: Lords of Mayhem [PlayStation 5]


Wszystko, co swoim interfejsem, przesłaniem, mechaniką i klimatem przypomina kultowe Diablo, ma szansę na długo zagościć w mojej bibliotece gier. Do Wolcen: Lords of Mayhem, które pojawiło się na konsolach PlayStation 5, podchodziłam z dużym entuzjazmem, niestety do czasu. Z poniższej recenzji gry dowiecie się dlaczego.

Wolcen: Lords of Mayhem to ambitna gra RPG akcji, utrzymana w bardzo ponurej stylistyce w klimacie dark fantasy. Za samo powstanie tytułu odpowiada debiutujące francuskie Wolcen Studio. Studio to jest złożone z młodych deweloperów, których połączyła pasja oraz doświadczenie w pracy z silnikiem CryEngine. Gra została sfinansowana w znacznej mierze dzięki udanej kampanii crowdfundingowej na serwisie Kickstarter. Premiera na komputery stacjonarne miała miejsce 13 lutego 2020. Natomiast na konsolach PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series, Wolcen pojawił się 15 marca 2023. Czy po trzech latach od pierwszej premiery produkcja może przypaść do gustu?

Poznajmy nieco fabułę gry

Z wersją na komputery nie miałam okazji się spotkać. Tytuł natomiast obił się o moje oczy, czytając kiedyś artykuł o grach w klimacie Diablo. W grze Wolcen: Lords Of Mayhem wcielamy się w postać ocaloną w dzieciństwie przez oficera Zjednoczonej Republiki Ludzi Geralda Heimlocka. Właśnie po tym wydarzeniu protagonista wraz z dwójką przyjaciół wstąpił do akademii wojskowej. Grupa jest poddawana bardzo wyczerpującemu i wymagającemu szkoleniu. Po jakimś czasie cała bohaterska trójka to potężni wojownicy.

Gdy Republika Ludzi toczy wojnę z Bractwem Świtu, nasi przyjaciele zostają przydzieleni do oddziałów Heimlocka. Ich których cel to przejęcie stolicy należącej do przeciwnika, Stormfall. Nie wszystko jednak idzie po myśli. Groźne, podziemne istoty znane jako Svriir praktycznie całkowicie zniszczyły miasto. Ponadto na horyzoncie pojawił się zupełnie nowy przeciwnik. Mowa o Przymierzu Niewidomych, które pragnie przywrócić władzę upadłemu księciu furii Ahrimanowi. Zatem morał jest bardzo prosty – jeżeli Republika Ludzi zostanie pokonana, świat zmieni się nie do poznania i będziemy mieli nieziemskie kłopoty.

Podziękujmy Kickstarterowi

Gra pojawiła się na Kickstarterze już w połowie 2015 roku. Owszem, pojawiła się, jednak pod zupełnie innym, pierwszym tytułem – Umbra. Całość była reklamowana jako izometryczne MMO akcji rozgrywane na ogromnej, otwartej mapie. Już wtedy brzmiało to całkiem ciekawie. No cóż, jak można zauważyć po produkcji, którą otrzymaliśmy, pierwotne zapowiedzi odeszły niemal całkowicie w siną dal. Kiedy gra pojawiła się we Wczesnym Dostępie na platformie Steam, była to już produkcja w stylu dobrze nam już znanego gatunku hack’n’slash. Tak oficjalnie już pozostało. Zatem, jak można zauważyć, gra musiała przejść przez wiele zmian, by ostatecznie produkt pojawił się na naszych urządzeniach.

Tworzenie postaci

Wiadomo, iż bez tego gra nie mogłaby się obejść. Jedyny problem, jaki mam, to z nazwaniem w jakiś sposób swojej stworzonej postaci. W efekcie wychodzą jakieś dziwnie rzeczy, które choćby ciężko się wymawia. Wolcen pojawił się kilka lat temu, jednak jest to moje pierwsze spotkanie z tytułem, od razu na PlayStation 5. Biorąc pod uwagę jego gatunek, oczekiwania były (i przez cały czas są!) bardzo wysokie. Tworzenie postaci polega na wyborze koloru skóry, włosów, brody (oczywiście jak to facet), a następnie naszym zadaniem jest wybór klasy postaci. Choć w Diablo jadę z tym tematem z Barbarzyńcą, tym razem postawiłam na użycie magii. Nie zaszkodzi sprawdzenie czegoś nowego. Zatem let’s go!

Grafika mnie urzekła, brawo CryEngine!

Choć cutscenki nie wyglądają tak epicko, to krajobraz w grze i niektóre kadry w trakcie zbliżania się do niektórych budowli na mapie zapierają dech w piersiach. Wszystko za sprawą wykorzystanego silnika najnowszej generacji CryEngine 3. W grze spotykamy się z nieco innym światem średniowiecznego fantasy, w którym możemy korzystać z broni palnej i ciekawych technologicznych gadżetów dla naszych postaci. Z tym silnikiem ich wykorzystanie to czysta przyjemność.

Każda napotkana przeze mnie (zaraz się dowiecie, dlaczego tylko do pewnego momentu) lokacja prezentuje się fenomenalnie. Mamy tutaj pustynie, lochy, zamki, miasta i opuszczone – choć nie do końca – lasy. Sama eksploracja również jest ciekawa, tym bardziej przy tak rozbudowanej możliwości interakcji z otoczeniem. Mam tutaj na myśli wiele przedmiotów do zniszczenia, skrzynki i inne znajdźki rozproszone po całej mapie.

I tak sobie chodzimy i zabijamy potwory… z problemami

Skoro to gra, która inspirację (jak można od razu zauważyć) czerpie nie tylko z Diablo, ale i z Path of Exile, czekają nas łatwiejsze i cięższe pojedynki. Na swojej drodze napotkamy przeróżne stwory chcące nas pokonać. Od pospolitych i elitarnych po całą masę mini-bossów i tych głównych, potężnych bossów, przy których trzeba się nieco nagimnastykować. Przyznam, iż zmiana trybu dla mojej pamięci mięśniowej była ciężka – atak podstawowy w Wolcen: Lords of Mayhem jest na kwadracie, nie na krzyżyku jak w przypadku Diablo. Po jakimś czasie udało mi się przyzwyczaić, lecz…

…no właśnie. Gra po pokonaniu większej ilości przeciwników potrafi się zaciąć i klatkować. Dochodzi także do momentów, w których zebranie większej ilości znalezionych itemów również odbywa się z problemami i trwa nieco za długo. Kilkukrotnie zostałam pokonana przez fakt, iż gra się zawiesiła (na konsoli!) i kilkukrotnie zostałam wyrzucona z gry! Musiałam grę porzucić na jakiś czas i wróciłam do niej na kilka dni po aktualizacji. Jak było?

Dalsza eksploracja = dalsze problemy na PlayStation 5

No ewidentnie coś poszło nie tak. W przypadku problemów z A Plague Tale: Requiem po prostu tytuł całkowicie odpuściłam, bo się do niego zniechęciłam. Choć wyrzucanie z Wolcena irytowało mnie równie mocno, jakaś część mnie chciała dalej w to brnąć, więc po aktualizacji odpaliłam grę ponownie.

Moment, w którym wyrzucało mnie z gry, udało się przejść, więc miałam ogromną nadzieję, iż ten temat mam już za sobą. Nic bardziej mylnego, znalazła się kolejna lokalizacja, której nie jestem w stanie pominąć czy też zakończyć, ponieważ otrzymuję powtórkę z rozrywki. Albo gra się zawiesza i muszę wyjść z niej i ją wyłączyć, albo wyrzuca mnie do menu głównego konsoli. Z tego powodu oceny dla Wolcen: Lords of Mayhem w tej recenzji nie będzie. Mimo szczerych chęci jeszcze kilka miesięcy zajmie mi jej zakończenie, o ile w taki sposób będziemy się ze sobą męczyć. A nie ukrywam, iż chcę ją skończyć i zobaczyć jak wygląda w niej endgame.

Bardzo rozbudowane drzewko!

Przeogromnie! Każda umiejętność mojego Gorana (tak, tak) posiada wiele modyfikatorów, które w połączeniu z samą mechaniką walki prezentują się naprawdę dobrze. O ile gra nie zaczyna się zawieszać. Samo drzewko jest mniejsze niż Path of Exile, jednak i tak zrobiło na mnie mocne wrażenie. Ponadto rozdajemy punkty umiejętności, odblokowujemy Formy Apokaliptyczne, w które możemy się zmienić i zbieramy, najlepiej, legendarne itemy. Pomijam już fakt, iż choćby stawiając na magię, wypadają itemy dla innego rodzaju ataku. prawdopodobnie dlatego, iż gra nie ma podziału na klasy, tak jak w przypadku np. Diablo.

Jest kowal, który ulepszy nasze wyposażenie. Umieścimy w nim diamenty i kupimy inny, jeżeli będzie trzeba. Odblokujemy umiejętności. Wszystko kręci się niemalże pomiędzy dwoma wspominanymi już tytułami. Gdyby nie problemy z samym działaniem gry na konsoli, powiedziałabym, iż Wolcen: Lords of Mayhem to ich doskonałe połączenie. No, a choćby ciekawsze rozbudowanie.

Szkoda jedynie, iż sama fabuła ciągnie się bardzo długo, niemalże każdy dialog pomijam, ponieważ pojawia się on w postaci napisów obok twarzy bohaterów. Z moją wadą wzroku ciężko mi się doczytać małymi literkami, o czym oni tam między sobą w ogóle konwersują.

Nie dodam nic więcej, bo… czekam

Zgadza się, czekam. Znów czekam, by gra pozwoliła mi mknąć z fabułą dalej. Dziś postanowiłam spędzić kolejne chwile z grą i po zakończeniu kolejnego rozdziału… zobaczyłam swoje menu w konsoli. No to czekam.

Wolcen: Lords of Mayhem ma jednak w sobie to coś. Pomijam już kwestie techniczne, tak dla świętego spokoju dla twórców. Tytuł ten ma ogromny potencjał i niewątpliwie animacje można by wykonać ciut lepiej. Sama rozgrywka przewidziana jest chyba na wiele długich godzin, bo choć poziomy dla postaci gwałtownie lecą w górę, tak obszar do eksplorowania jest całkiem spory. Doskonała propozycja dla fanów obszernej i szczegółowej eksploracji lokalizacji. Klimatem, fantastyczną grafiką i wieloma możliwościami ataków, gra przekonuje mnie do siebie bardzo mocno. Gdyby jeszcze tylko pozwoliła mi w siebie grać…

Tak, uchwyciłam idealnego screena w trakcie gry, opisującego moje aktualne odczucia.

Kod recenzencki do Wolcen: Lords of Mayhem otrzymaliśmy od Plan of Attack. Dzękujemy!

Idź do oryginalnego materiału