Recenzja: Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition [Nintendo Switch]

2 tygodni temu
Zdjęcie: Recenzja: Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition [Nintendo Switch]


Choć pierwszą recenzją tytułu zajął się ktoś inny, w przypadku Definitive Edition wypadło na mnie. Produkcja z Wii U została przeniesiona na Nintendo Switch, przez co nie zabrakło wielu poprawek względem pierwowzoru. Choć do tej pory gra zebrała wiele pozytywnych opinii, dla mnie niestety taka nie była. Postaram się jednak opisać ją w jak najmniej krzywdzący sposób.

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to gra, która przenosi graczy do rozległego, otwartego świata obcej planety Mira. Akcja toczy się po zniszczeniu Ziemi, a ludzie muszą stawić czoła nieznanemu, pełnemu zagrożeń środowisku. Gracz wciela się w członka ekipy badawczej, który walczy o przetrwanie i stara się odkryć tajemnice planety. Gra oferuje ogromne możliwości eksploracji, połączone z zaawansowanym systemem walki, który łączy akcję z elementami strategii. Dodatkowo, gracze mogą dostosowywać i ulepszać swoje mechy, co pomaga im w walce z potężnymi przeciwnikami. Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to remaster pierwotnej wersji wydanej na Wii U, która zyskała uznanie dzięki głębokiej fabule i wyjątkowemu światu.

Fabuła, która okazuje się mało istotna

W Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition główny wątek fabularny skupia się na walce o przetrwanie ludzkości po zniszczeniu Ziemi, choć nie stanowi on „głównych skrzypiec” w całej rozgrywce. Po upadku planety, garstka ocalałych ucieka na obcą planetę, Mira, licząc na znalezienie nowego domu. Gracz wciela się w postać żołnierza (którego sobie tworzy) biorącego udział w misji ratunkowej. Niedługo po przybyciu na planetę, ludzie odkrywają, iż Mira kryje wiele niebezpieczeństw, nieznanych form życia oraz tajemnic, które czekają na odkrycie. Podczas gry bohaterowie walczą o przetrwanie, starając się zgłębić prawdę o upadku Ziemi i roli, jaką w tej zagadce odgrywają tajemnicze siły związane z planetą. Gra łączy elementy akcji, eksploracji oraz odkrywania historii o tym, jak ludzkość stara się odnaleźć swoje miejsce w nieznanym świecie. W Definitive Edition fabuła została wzbogacona o wątek tajemniczej postaci w kapturze, której, jak się dowiedziałam, nie było w pierwotnej wersji gry.

Coś o samej mechanice

W Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition mamy do czynienia z, tak mi się wydaje, znacznie bardziej rozbudowaną mechaniką rozgrywki względem pierwowzoru. Łączy ona eksplorację, walkę i rozwój postaci. Gra oferuje otwarty świat, który można swobodnie przemierzać, odkrywając różne biomy na planecie. System walki oparty jest na czasie rzeczywistym, a my wykorzystujemy różnorodne umiejętności i ataki, zwane „arts”, do pokonywania przeciwników. Każda postać posiada unikalne zdolności, a odpowiednie dobranie drużyny ma znaczenie w trakcie potyczek.

Możemy również modyfikować swoje mechy, tzw. Skells, które oferują dodatkowe możliwości eksploracji, takie jak latanie, szybkie podróżowanie czy walka z potężniejszymi wrogami. Skelle mają swoje własne systemy uzbrojenia i usprawnień. W trakcie gry zbierają materiały, wykonują misje poboczne, a także wchodzą w interakcje z NPC, by zgłębiać tajemnice planety.

System rozwoju postaci opiera się na zdobywaniu doświadczenia, co z kolei pozwala na odblokowywanie nowych umiejętności i ulepszanie atrybutów. Gra stawia również na personalizację bohaterów, umożliwiając im dobór odpowiedniego wyposażenia oraz umiejętności. Pod względem eksploracji, Mira to planeta pełna różnorodnych krajobrazów i ukrytych miejsc.

Odrobina o samych misjach

W samej grze mamy do czynienia z misjami głównymi oraz misjami pobocznymi. Odgrywają one niemałą rolę w rozwoju fabuły oraz samej eksploracji świata. Zadania główne popychają historię do przodu, natomiast misje poboczne pozwalają zgłębiać tajemnice planety Mira. Do naszych zadań należy wykonywanie tych misji związanych z ratowaniem ocalałych, poszukiwaniem rzadkich materiałów, walką z potężnymi przeciwnikami, a także badaniem nieznanych terenów.

Misje poboczne pozwalają także na zdobywanie cennych nagród, takich jak nowe umiejętności czy wyposażenie naszego bohatera. Część zadań wymaga współpracy z NPC. Musimy również podejmować decyzje, które wpływają na przebieg niektórych misji i mogą zmieniać dalszy rozwój wydarzeń. Mogą – choć nie muszą. Wiele misji wiąże się głównie z eksploracją, gdzie odkrywamy nowe lokacje, pokonujemy coraz to silniejszych wrogów i rozwiązujemy zagadki środowiskowe. Część misji polega na interakcjach z systemem Skell. Biorąc pod uwagę ilość czasu, jaką może pochłonąć rozgrywka, zostałam wyłącznie przy misjach głównych.

Dialogi, dialogi i jeszcze więcej… przeskakiwania

Gra nie jest oparta na klasycznym systemie wyborów moralnych, jednak niemal non stop postać, którą tworzymy na początku gry, staje przed wyborami, które mogą wpłynąć na interakcje z NPC, misje poboczne i zagadki fabularne. Nie pamiętam ile razy przeskakiwałam przez to wszystko i błagałam, by już więcej nie pojawiło się okienko wyboru. Kompletnie nie wiem, w którym momencie całkowicie straciłam poczucie czasu i tego, co właśnie dzieje się w tej grze.

Jak się okazuje, decyzje podjęte w trakcie gry mają długofalowe konsekwencje, które mogą wpłynąć na zakończenie niektórych wątków fabularnych. Oczywiście nie wszystkie są z tym połączone. Ja jedynie mogę powiedzieć, iż nie wiem, co wybieram, na jaki temat postacie rozmawiają i co się dzieje, ponieważ wszystko regularnie skipowałam. Łącznie z samouczkami i opisywaniem dalszych postępów w grze.

Ulepszenia względem wersji pierwotnej

W produkcji wprowadzono kilka zmian w stosunku do pierwotnej wersji gry, której recenzję możecie przeczytać tutaj, a która była dla mnie pomocą. Gra z całą pewnością zyskała nieco ulepszoną grafikę, która lepiej wykorzystuje możliwości konsoli Nintendo Switch. Na OLEDzie prezentuje się choćby dobrze, tekstury są szczegółowe, animacje płynne, więc pod względem wizualnym może się spodobać. Nieco zmieniła się sama nawigacja po menu i zarządzanie ekwipunkiem, jednak nie do końca jest to dla mnie intuicyjne, ponieważ niejednokrotnie zdążyłam się zezłościć. System walki jest dynamiczny, z większym naciskiem na taktykę i interakcję między postaciami. Poprawiono niektóre lokalizacje i tłumaczenie na język angielski, choć nie pogardziłabym polskimi napisami. Plusem według większości graczy jest także swobodniejsze zarządzanie drużyną i innymi postaciami. Czy fani tytułu potwierdzają?

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition w praktyce

Jak już wspomniałam, nie miałam okazji zagrać w wcześniejszą wersję gry, co sprawia, iż moje podejście do Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition jest raczej sceptyczne. Niestety, tytuł ten nie do końca trafia w moje gusta i oczekiwania, choć staram się podchodzić do niego obiektywnie, unikając fali entuzjastycznych recenzji, które już krążą po sieci. Moim zdaniem rozgrywka lepiej sprawdza się w wersji mobilnej konsoli, kiedy gra się bez podłączania Nintendo do telewizora. Na dużym ekranie produkcja traci na jakości, zwłaszcza pod względem grafiki. Musiałam podłączyć zewnętrzny kontroler do Switcha, ponieważ standardowe rozwiązanie nie było dla mnie wystarczająco wygodne. jeżeli chodzi o soundtrack, to jest naprawdę przyjemny. Wiele utworów ma dynamiczną strukturę, zmieniając tempo w zależności od sytuacji, co ma współgrać z aktualną akcją.

Podsumowanie

Pierwsze godziny spędzone z Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition wywołały we mnie sporo negatywnych emocji, głównie z powodu przytłaczającej liczby dialogów, wyborów oraz samouczków. To wszystko sprawiło, iż poczułam się zniechęcona do dalszej gry, ale postanowiłam dać jej jeszcze szansę. Jako nowy gracz mogę stwierdzić, iż otwarty świat gry naprawdę robi wrażenie. Jest pięknie zaprojektowany i pełen detali. Czasami jednak kręciłam się w kółko, walcząc z wrogami, którzy wydawali się respić w zastraszającym tempie, przez co miałam wrażenie, iż utknęłam, nie posuwając się naprzód w fabule.

Jednym z większych minusów jest dla mnie postać, w którą się wcielamy. Brak jakiejkolwiek osobowości, brak dialogów i to, iż bohater jedynie kiwa głową, sprawiają, iż staje się on całkowicie bezosobowy i pozbawiony charakteru. Również sposób, w jaki prezentowany jest świat na mapie, nie do końca mi odpowiada, a sama fabuła wydaje się nie mieć wielkiego wpływu na rozgrywkę. Dodatkowo brak choćby polskich napisów utrudnia pełne zrozumienie historii, co może zniechęcać graczy, którzy chcieliby bardziej się w nią zagłębić. Cała reszta prezentuje się dobrze, a fani serii na pewno znajdą w niej znacznie więcej radości. Z tego względu pozostawiam grę bez oceny, mając nadzieję, iż dla wielbicieli marki może okazać się bardziej satysfakcjonująca, ponieważ dla mnie to maksymalnie 4/10.

Kod recenzencki do Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition na Nintendo Switch otrzymaliśmy od ConQuest Entertainment – oficjalnego dystrybutora Nintendo w Polsce.

Idź do oryginalnego materiału