Remnant II: The Forgotten Kingdom – recenzja (XSX). Naturalna ewolucja

6 miesięcy temu

Ekipa z Gunfire Games już w momencie premiery ich najnowszego tytułu – Remnant 2, z którego recenzją, autorstwa Pawła, można zapoznać się tutaj – zapowiedziała wsparcie w postaci trzech dodatków fabularnych, których premiery można się spodziewać w przeciągu kolejnego roku. Pierwszy z serii dodatków, o podtytule The Awakened King, ukazał się niespełna trzy miesiące od premiery podstawki, natomiast na następną przygodę (The Forgotten Kingdom) przyszło nam poczekać prawie pół roku.

Welcome to the jungle!

Dodatek kontynuuje schemat zapoczątkowany przez The Awakened King, a więc rozszerza istniejący biom o trzecią linię fabularną. Tym razem przyszło nam powrócić do bujnych i niebezpiecznych lasów Yeasha, krainy zamieszkałej przez kozłopodobną rasę Pan. o ile jednak spodziewasz się “więcej tego samego” – szykuj się na pozytywne rozczarowanie!

Jak tłumaczył sam dyrektor kreatywny w Gunfire Games – David Adams – twórcy chcieli pokazać Yeasha z zupełnie innej strony, niż to co widzieliśmy do tej pory w ich grach. Trafiamy więc w rejony (prawie) wolne od wpływów głównego antagonisty serii Remnant, Root, ale również skolonizowane przez zapomniane plemię Pan. Skutkuje to unikatowym charakterem nowych lokacji, pełnych nie tylko bujnej roślinności, ale też monumentalnych ruin, o jakże odmiennym charakterze od tego, co już przyszło nam oglądać w podstawowej grze. To co mogło być minusem pierwszego dodatku, czyli mała liczba nowych przeciwników, tutaj zostało obrócone o 180° – zupełnie nowi przedstawiciele lokalnej flory i fauny przeważają.

To samo, a jednak inne

Remnant 2, podobnie jak jego prequel, charakteryzuje się dużą dozą losowości. W podstawce, niezależnie od biomu, na start losowaliśmy spośród dwóch linii fabularnych, wewnątrz których, otrzymywaliśmy dwie centralne mapy, zapełnione losowymi lochami, które natomiast w sobie mogły zawierać dodatkowe losowe odnogi. Rozwiązanie to gwarantowało zabawę rozciągniętą na wiele przejść, o ile chcieliśmy odkryć wszystkie sekrety.

Pierwsze DLC – The Awakened King – stanowiło pewną rewolucję w tym zakresie. Centralna mapa była jedna, ale za to wielokrotnie większa, niż poprzednie dwie z podstawki, zarówno wertykalnie, jak i horyzontalnie. Pozostałe zasady nie uległy zmianie, ale rozmiar głównej lokacji miał jedną niepożądaną cechę – widocznie wydłużał czas wczytywania. The Forgotten Kingdom natomiast niejako “wycofuje się rakiem” z tej zmiany – ponownie mamy dwie centralne mapy, zamiast jednej potężnej. Czy jest to zmiana na lepsze?

Ciężko o jednoznaczną odpowiedź. Charakter lokacji osadzonej w dżungli jest zgoła inny, niż miasto znane z Losomn. Mapy, mimo iż mniejsze, przez cały czas zachowują mocno rozwinięty aspekt wertykalny, pełne są zakamarków, przejść, skrótów i sekretów. Można więc powiedzieć, iż mimo, na pierwszy rzut oka mniejszej objętości, są zdecydowanie gęściej zapełnione. Nie sposób jednak nie zauważyć jak wiele pracy twórcy włożyli w wymodelowanie świata – widoki zapierają dech w piersiach, dostajemy sporo miejsc bardziej otwartych, a miłośnicy “lizania ścian” będą zachwyceni.

Nowe zagrożenie w The Forgotten Kingdom

Pod względem przeciwników, drugie DLC stawia na sprawdzoną formułę, znaną już z poprzedniego dodatku – dwóch nowych bossów w obowiązkowych lochach, garść opcjonalnych i jeden ostateczny. Różnice natomiast widać wśród szeregowych przeciwników – dostajemy zupełnie nową grupę adwersarzy, której przedstawiciele zasiedlają nie tylko nowo dodane do gry lochy, ale również te, które już znamy z podstawowej wersji. Oczywiście deweloperzy nie byliby sobą, gdyby przy tej okazji nie dodali też kolejnej puli tzw. aberracji, czyli przeciwników obdarzonych szczególnymi umiejętnościami, z których część ma swoje stałe miejsce występowania, a część pojawia się losowo w różnych lokacjach.

Na osobną wzmiankę zasługują bossowie, z ostatecznym przeciwnikiem włącznie. Obowiązkowa dwójką charakteryzuje się zupełnie różnymi zasadami starcia, co stanowi przyjemne urozmaicenie. Jednocześnie oba pojedynki stanowią swego rodzaju przygotowanie do ostatecznej walki. Remnant 2 może się pochwalić naprawdę wyjątkowymi starciami z bossami (choć oczywiście nie wszystkimi) i w tym aspekcie dodatek też ma się czym pochwalić. Moja pewność siebie, przekraczając próg areny koloseum, gwałtownie została zweryfikowana. Wielokrotnie. Natomiast, zupełnie jak w całej grze, porażka w żadnym momencie nie powodowała frustracji, czy poczucia niesprawiedliwości – przeciwnie, stanowiła katalizator do eksperymentowania z innym zestawem ekwipunku i cech.

Warto na tym etapie przypomnieć, iż podobnie jak miało to miejsce w pierwszym DLC, historię z dodatku uruchamiamy w menu przygody, w formie tzw. “one-shot” – czyli z określonym z góry zestawem lochów, tak aby gracz mógł doświadczyć wszystkich nowych lokacji za jednym zamachem. Należy jednak pamiętać, iż jest to jednorazowa możliwość – co prawda możemy zresetować naszą przygodę, ale jedyne co pozostanie gwarantowane, to sama linia fabularną z minimalnym wymaganym zestawem lochów (wolne miejsca na mapie zostaną zasilone losowo z całej puli Yeasha).

I jeszcze jedna informacja, która jednych zachwyci, innych prawdopodobnie mniej. Przejście The Forgotten Kingdom, choćby w formie one-shot, nie pozwoli wam poznać wszystkich sekretów za jednym zamachem.

Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy?

W przeciwieństwie do pierwszego dodatku, fabuła w The Forgotten Kingdom przedstawiona jest w bardziej bezpośredni sposób. Dużą zasługę w tym względzie ma postać naukowca imieniem Ro’thinderahenwalt – dla przyjaciół Walt – który niejako towarzyszy nam podczas naszych przygód i dostarcza informacji o historii i wydarzeniach prowadzących do sytuacji, w której nasza postać się właśnie znalazła. Taki zabieg to jedna z lepszych decyzji deweloperów i znakomita odpowiedź na, słuszną skądinąd, krytykę formy ekspozycji warstwy fabularnej w grze.

Warto jednak zaznaczyć, iż fabuła, niezależnie od takiej czy innej formy przedstawienia, trzyma niezmiennie bardzo wysoki poziom. Historia zaginionego plemienia nie pojawia się znikąd – była już wpleciona w folklor Pan w podstawce. Bogini Lydusa, będąca jedną z głównych postaci dodatku (resztę odkryjecie sami) również jest integralną częścią świata przedstawionego, będąc jednym z trzech bóstw Yeasha, i której siostry mieliśmy już okazję poznać wcześniej. A może bóstw było jednak cztery, jak sugeruje opis pewnego przedmiotu z dodatku? Ach te zagadki.

Dodatkowo The Forgotten Kingdom zawiera bezpośrednie nawiązanie do historii poprzedzającej choćby część pierwszą Remnant i nie mogę w tym miejscu nie zaznaczyć, iż jest to scena która ściska mnie za gardło za każdym razem, gdy ją widzę. Całość uzupełnia absolutnie fenomenalna gra aktorów głosowych.

Plecak (znowu) pęka w szwach

Wraz z dodatkiem, do naszej dyspozycji oddano nową klasę postaci – Invoker. Podobnie jak w poprzednim DLC, nowy archetyp powiązany jest ze środowiskiem z którego się wywodzi. Mamy więc klasę skupiającą się na wykorzystywaniu umiejętności, czerpiących garściami z mitycznych dżungli Yeasha, a jednocześnie stanowiącą idealne uzupełnienie dla innych klas – jak np. Ritualist z The Awakened King. Oczywiście nie ma nic za darmo i przedmiot odblokowujący nowy archetyp, najpierw trzeba znaleźć. Pochwały należą się tym, którzy zrobią to bez korzystania z poradnika!

Gunfire Games jednak nie zna umiaru, więc otrzymaliśmy zarówno nowe narzędzia mordu (na dystans i w zwarciu), całą kolekcje pierścieni i wisiorków, nowe zbroje, serca, mutatory, cechy i umiejętności, a to wszystko nie tylko zawarte w nowej linii fabularnej, ale równie w poprzednio dostępnych światach. Oczywiście wśród nowości nie zabrakło też przedmiotów, których proces odnalezienia przegoni nas przez kilka biomów.

We got fun and games!

Remnant 2 The Forgotten Kingdom to naturalna ewolucja formuły, tak pieczołowicie dopracowywanej przez deweloperów z Gunfire Games. Zarówno po samej grze, jak i po ichnim serwerze Discord, widać iż twórcy bardzo poważnie podchodzą do głosów płynących ze strony społeczności, jednocześnie wciąż zachowując swoją spójną wizję na rozwój marki.

Jeżeli więc podobało Ci się Remnant 2, a tym bardziej pierwszy dodatek, to The Forgotten Kingdom na pewno będzie doświadczeniem satysfakcjonującym. Miłośnicy walki znajdą tu przynajmniej kilka godzin wypełnionych intensywnymi starciami z nowymi przeciwnikami. Miłośnicy zagadek – kolejne kilka godzin “lizania ścian”, szukania rozwiązań i wczytywania się w opisy przedmiotów. o ile natomiast łączysz w sobie obie te pasje, jak autor powyższego tekstu, czeka Cię przynajmniej kilkanaście godzin czystej przyjemności, a to już przy założeniu jednokrotnego przejścia dodatku. Pamiętaj graczu, Remnant się nie przechodzi, w tą grę się gra!

Na koniec jedna rzecz, tycząca się wszystkich dodatków do Remnant 2 – do wspólnej gry (maksymalnie trzy osoby w sieciowym co-op), dodatek posiadać musi jedynie host. Co prawda gracze dołączający nie będą w stanie wykorzystać żadnych nowych przedmiotów, ani klasy, ale mogą z powodzeniem zapoznać się z historią i, mam nadzieję, popędzić do sklepu po własne DLC.

Autorem tekstu jest Łukasz Błaszkiewicz.

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału