Senua’s Saga: Hellblade II – recenzja gry. Niedoszłe obietnice

3 miesięcy temu

Ninja Theory ponownie rzuca gracza w brutalne tereny pełne terroru, krwi i niepokoju. Tym razem jednak Senua nie będzie zwiedzała Helheimu, a miejsce o wiele gorsze – świat ludzi.

Choć Hellblade: Senua’s Sacrifice było bardzo nietypową grą z niskim budżetem, to zdobyło wielką popularność. Wszystko za sprawą całkiem innowacyjnej rozgrywki, w której aspekty audiowizualne bawiły się zmysłami grającego, tworząc niezwykłe doświadczenie immersyjne. Mimo iż historia celtyckiej wojowniczki wydawała się zamknięta, to jednak Ninja Theory postanowiło zaskoczyć w 2019 roku zapowiedzią kontynuacji. I tak, po 5 latach oczekiwania, dostajemy Senua’s Saga: Hellblade II – tytuł, który może i nie wymyśla nic nowego, ale udoskonala wszystkie elementy pierwszej części, serwując graczom sequel wręcz idealny.

Zobacz także: Indika – recenzja gry. Dzieci Bułhakowa

Fot. Kadr z gry

Gra kontynuuje historię młodej kobiety – Senuy. Wojowniczka po wydarzeniach znanych z Senua’s Sacrifice zaczyna wreszcie uczyć się panować nad chaosem w jej głowie. Pogodziła się ze stratą swojego ukochanego, Dilliona, zaś głosy nie są jej aż tak wrogie. Jednakże w jej duszy tkwi dalej potworne poczucie winy związane z porzuceniem jej domu i ludu wobec bestialskich wikingów. Postanawia więc iść za ich tropem, wyruszając do dzikich terenów Islandii. Tam doświadcza na własnej skórze, iż pomioty piekła nie są wcale gorsze od samych ludzi.

Fabuła Senua’s Saga prezentuje się inaczej od poprzednika. Twórcy porzucają jednowątkowość opowieści, by zaserwować wielką historię o zemście oraz szukaniu w sobie pierwiastka człowieczeństwa w brutalnym i zwierzęcym świecie. Rewelacyjne napisane dialogi, świetne tempo oraz jeszcze lepsze zakończenie – warstwa fabularna jest po prostu wybitna. Choć nowy Hellblade trwa niecałe 8 godzin, to gra jest doskonałym połączeniem personalnej potyczki mentalnej z elementami epickiej odysei celtyckiej. Gracze zostają zasypani więc wieloma motywami, które rewelacyjnie rozbudowują świat gry oraz rozwijają postać Senuy. No właśnie, czuć, jak bardzo zmieniła się protagonistka. Jest o wiele odważniejsza, zawsze gotowa ryzyka oraz nie przeraża już ją to, co ma w głowie. Jednak najważniejszą zmianą są jej motywacje. Bohaterka po ciężkiej drodze ku poznania siebie samej, rozpoczyna cel odkupienia swych win, by w pełni wyzwolić umysł i duszę.

Zobacz także: Najlepsze gry 2024 roku

Fot. Kadr z gry

Tym razem jednak bohaterka nie będzie musiała walczyć sama. W pokonaniu przeciwników pomoże jej garstka kompanów z własnymi problemami i trudną, dramatyczną przeszłością. Jednakże jedna postać wyróżnia się na tle innych najbardziej – Thórgestr. Handlarz niewolników, który początkowo płonie nienawiścią do naszej protagonistki i szuka okazji, by ją zamordować, z czasem zaczyna rozumieć motywacje Senuy i razem z nią dołącza do brutalnej walki o przyszłość świata ludzi. Ich relacja choć wielce nieoczywista, jest bardzo piękna i rewelacyjnie napisana. Jestem także wielkim fanem obecnych tu motywów mitologicznych. Jest ich oczywiście mniejsza ilość niż w przypadku Senua’s Sacrifice, ale ich skala jest o wiele większa. W grze będziemy bowiem mieli do czynienia z potężnymi olbrzymami żądnymi krwi. Historie tych gigantów potrafią wywołać u gracza wiele emocji, przedstawiając różne wcielenia zła.

Nic by tu nie działało, gdyby nie zabawa twórców z elementami audiowizualnymi. Ninja Theory po raz kolejny nawiązało kontakt z psychologami, by dostarczyć graczom najwierniejsze odzwierciedlenie umysłu naszej bohaterki. jeżeli pierwsza część była dla was za mocna, to tutaj psychoza jest kompletnie bezlitosna. Przerażenie, obrzydzenie i niepokój oddziałuje na grającym o wiele mocniej niż w Senua’s Sacrifice. Produkcja znajduje co chwile coraz to bardziej szalone pomysły, by wbić się w psychikę gracza. Do tego warto nie zapominać o głosach, które choć okiełznane przez Senuę, to dalej będą cały czas do nas gadać i niekiedy choćby przeszkadzać (np. podpowiadając nieprawidłowo podczas zagadek). Senua’s Saga: Hellblade II jest tak ciężkie mentalnie, iż co parę godzin rozrywki musiałem sobie robić dłuższą przerwę.

Zobacz także: Rise of the Ronin — recenzja gry. Far Cry z kataną

Fot. Kadr z gry

Senua’s Saga: Hellblade II względem poprzednika posiada nie tylko lepszą warstwę fabularną, ale także sam gameplay. Tak jak w pierwszej części, rozrywka dzieli się na 3 najważniejsze elementy – zagadki, walkę oraz eksplorację. Wszystkie z nich zostały zrealizowane na wysokim poziomie, choć najbardziej wyróżnia się system walki. Potyczki między wrogami dalej są bardzo kameralne i uproszczone, ale przy tym potwornie dobre i wciągające. Każda walka polega na pokonaniu danej fali oponentów, używając uników, parowania oraz lekkich i ciężkich ataków mieczem. Jednak tym razem Ninja Theory postawiło na usunięcie wszelkiej monotonii. Każda potyczka zawiera różnorodną paletę wrogów, dzięki czemu często musimy zmieniać nasz styl walki, zależnie od typu oponenta. Do tego warto wspomnieć o wyśmienitych walkach z bossami w postaci olbrzymów. Są one rewelacyjnie zrealizowane, chaotyczne i filmowe, choć pacyfistyczne – celem Senuy albowiem nie jest ich zabicie, a uwolnienie ich z męki.

Jeśli chodzi o zagadki, to też są naprawdę dobre, choć nie na tym samym poziomie, co reszta gameplayu. Tytuł oferuje mniejszą ilość łamigłówek niż w Senua’s Sacrifice. Powodem może być to, iż twórcy na siłę próbują znaleźć nowe pomysły na wszelakie zagadki, przez co gracz po paru godzinach zaczyna się nimi męczyć. Ale doceniam bardzo kreatywność, gdyż gra świetnie łączy łamigłówki z chorym umysłem Senuy, ponownie bawiąc się dźwiękiem i obrazem. Niestety ciągłe chodzenie tam i z powrotem zakłóca trochę immersyjność opowieści.

Zobacz także: Królestwo Planety Małp – recenzja filmu. Niech żyje Cezar!

Fot. Kadr z gry

Graficznie, Senua’s Saga: Hellblade II prezentuje boski wręcz poziom. Dzięki zwiększonemu budżetowi od Xboxa, Ninja Theory stworzyło najlepiej wyglądają do tej pory grę w swoim portfolio. Piękne krajobrazy Skandynawii, krwawe i szczegółowe pola bitewne oraz jeszcze lepiej zrealizowana animacja postaci (tu zasługa wybitnej Meliny Juergens jako Senua). Tu osiągnięty został wizualny szczyt, oferując nie tylko ładną oprawę graficzną, ale także rewelacyjną reżyserię. Filmowy sposób pracy kamery sprawia, iż immersja jest niezwykła i nie czujemy żadnego podziału gry na rozdziały.

Na pochwały zasługuje jeszcze zabawa aspektami audio. Naprawdę warto zagrać na słuchawkach, gdyż jakość dźwięku jest niezwykła – głosy, uspokajające odgłosy natury oraz realistyczne odwzorowanie brzmienie broni pozwala graczowi wczuć się jeszcze bardziej w postać Senuy. Twórcy także zadbali o świetnie zaprojektowane lokacje. Od otwartych terenów islandzkich wysp aż do klaustrofobicznych jaskiń pełnych mroku – wszystkie są pełne różnorodnych aktywności, dzięki czemu eksploracja w Senua’s Saga: Hellblade II działa tak dobrze! Sekwencja w grocie Ukrytych Ludzi zdecydowanie stanie się z jednym z moich ulubionych momentów w grach wideo.

Zobacz także: Hellblade: Senua’s Sacrifce – recenzja gry. Definicja psychozy

Senua’s Saga: Hellblade II to niezwykłe doświadczenie audiowizualne. Najnowsza produkcja Ninja Theory to przede wszystkim wybitnie zrealizowana opowieść, oferująca wielowymiarowe postacie oraz świetnie napisany scenariusz. Twórcy dostarczają szalone połączenie gry oraz filmu, jednocześnie nie robiące z gameplayu nudnego symulatora chodzenia. Produkcja usprawnia wszystkie aspekty znane z Senua’s Sacrifice oraz nie boi się bawić się umysłem gracza. To 8 godzin psychodelicznego terroru, zapakowanego w obłędną szatę graficzną. Xbox zdobył swoje arcydzieło.

Źródło obrazka głównego: kadr z gry

Idź do oryginalnego materiału