Słynna seria survival horrorów o Cichym Wzgórzu nie rozpieszczała fanów. Każda kolejna odsłona, która wyszła po kontrowersyjnym The Room, bardziej rozczarowywała odbiorców, niż przyciągała nowych. Pokusiłbym się choćby o stwierdzenie, iż dopiero po niesprawiedliwie anulowanym P.T. od Hideo Kojimy, oraz szumie, jaki powstał wokół tej decyzji, Konami ponownie uwierzyło w potencjał marki. Remake drugiej części przygotowany przez nasze rodzime Bloober Team przetarł szlak, ale tak naprawdę to na barkach Silent Hill f spoczywa ciężar nowego otwarcia dla serii. Jak poradziło sobie NeoBards Entertainment? Cóż… Nie jest idealnie, ale bardzo, bardzo przyzwoicie.
Spis Treści
- Tajemnica zakorzeniona w japońskim folklorze…
- Japońskie miasteczko we mgle skąpane, stworów i majaków pełne
- Stare, dobre Silent Hill
- Rysa na szkle
- Nie tak perfekcyjny, ale przez cały czas przyzwoity
Kup Silent Hill f (XSX)
Tajemnica zakorzeniona w japońskim folklorze…
Shimizu Hinako to licealistka, której życie wydaje się być w totalnej rozsypce. Jej relacje z ojcem i matką są skomplikowane, a kłótnie w rodzinnym domu wpisane są w harmonogram dnia. Nic więc dziwnego, iż dziewczyna po kolejnej awanturze wymyka się, by spędzić czas z przyjaciółmi. Spotkanie nastolatków zostaje jednak przerwane przez pojawienie się dziwnych, czerwonych kwiatów i narośli. Te natychmiast atakują Hinako i jej znajomych, rozdzielając ich, a całe miasteczko, Ebisugaoka, z miejsca pokrywa się gęstą, niepokojącą i nienaturalną mgłą. Przyjaciele wspólnie podejmują decyzję o ucieczce z miasta. Będzie to jednak znacznie trudniejsze niż początkowo zakładali.
Hinako uciec nie tylko od przerażających monstrówTyle o fabule, bo podawanie większej ilości szczegółów zepsuje Wam euforia z odbioru gry. Znacznie lepiej jest łączyć kropki samemu, interpretować historię i do samego końca zastanawiać się „o co tu adekwatnie chodzi”. Dlatego, iż to właśnie scenariusz pozostaje najmocniejszym punktem najnowszej części Silent Hill. Seria zawsze słynęła z tego, iż stwory i lokacje pojawiające się w grze stanowiły ucieleśnienie ludzkich traum, żali czy poczucia winy. Tak jest i w tym przypadku, bo dokładnie te elementy łączą „efkę” z główną serią. Mimo, iż historia nie dzieje się w pogrążonym w niesławie miasteczku, to opowieść gra na tych samych emocjach i częściach składowych. Tyle tylko, iż zostało to wszystko podlane sosem w postaci japońskich wierzeń wymieszanych z azjatycką kulturą lat sześćdziesiątych. Pełno tu również odwołań do orientalnej szkoły horroru, momentami garściami czerpiących z takich produkcji jak Shutter czy Klątwa.
Wypadałoby też wspomnieć, iż aby poznać całość przygotowanej przez twórców historii, tytuł powinno się ukończyć kilkukrotnie. Wtedy na gracza czekają nie tylko inne dialogi czy przerywniki filmowe, ale też nowe zagadki oraz bossowie. Naprawę, bez żartów i całkiem serio: pierwsze przejście gry to ledwie muśnięcie historii, którą autor, Ryukishi07, przygotował dla graczy.
Japońskie miasteczko we mgle skąpane, stworów i majaków pełne
Gra na konsoli XSX prezentuje się wyśmienicie. Nie uświadczymy tu nierównej oprawy graficznej. Oświetlenie, mgła i spójna wizja artystyczna, wszystko to integralnie ze sobą współgra i pozytywnie wpływa na odbiór gry. Zatopiony we mgle labirynt ciasnych uliczek Ebisugaoki zostaje z graczem na długo po ukończeniu gry i na samą myśl wzbudza w nim poczucie zagubienia. Podobną nutkę niepokoju wywołują przemyślnie skonstruowane lokacje oraz potwory. Te pierwsze balansują na granicy realizmu i koszmaru. Nierzadko mieszają te dwa aspekty ze sobą w celu wywarcia na odbiorcy piorunującego wrażenia.
Mglista Ebisugaoka i jej opuszczone uliczki potrafią zrobić wrażeniePrzeciwnicy z kolei stanowią interpretację traum głównej bohaterki i niestety, wypadają ledwie poprawnie. Wszyscy wrogowie (oprócz bossów) swoim designem nie są ani przerażający, ani zbyt oryginalni. Aż szkoda, iż przy projektowaniu maszkar nikt nie zainspirował się chociażby twórczością Junjiego Ita lub nie poprosił artysty o przygotowanie kilku grafik koncepcyjnych. Kunszt rzeczonego mangaki doskonale wpasowuje się do głównej wizji serii, a jego wyobraźnia nie zna granic. Tymczasem dostaliśmy stwory ledwie poprawne, do tego w większości przypadków raczej irytujące niż przerażające. Design, designem, ale różnorodność również pozostawia wiele do życzenia. Maszkar jest tylko pięć i z czasem ich powtarzalność daje się ogromnie we znaki. Tym bardziej, iż niemal te same stwory spotykamy w świecie duchowym.
Owacje na stojąco należą się jednak osobom odpowiadającym za warstwę audio. Reżyseria dźwięku to majstersztyk i stoi na absurdalnie wysokim poziomie. Odgłosy czyhających w pobliżu czy też gwałtownie zbliżających się potworów, potrafią zmrozić serce. Natomiast ich człapanie po opuszczonych domostwach lub gardłowe skrzeczenie powodowało, iż po moich plecach nie raz i nie dwa przebiegał zimny dreszcz. Muzyka, którą współtworzył powracający Akira Yamaoka, dodaje nie tylko powagi wydarzeniom na ekranie, ale jednocześnie potrafi wprowadzić odbiorcę w melancholijny, nieco depresyjny nastrój. Jest dokładnie tak, jak być powinno, a choćby i lepiej.
Stare, dobre Silent Hill
Każda osoba obcująca z grami z cyklu Silent Hill dokładnie wie, czego powinna się spodziewać po najnowszej odsłonie kultowej serii survival horrorów. Twórcy nie wynajdują koła na nowo, przez cały czas kultywując ten sam kręgosłup rozgrywki, który od pierwszej części gry pozostaje niezmienny. Dostań się z punktu A do punktu B, przy okazji eksplorując miasto i jego zakamarki. Unikaj lub ścieraj się z bestiami, które przemykają opuszczonymi ulicami. W kluczowym momencie rozwiąż zagadkę, by móc ruszyć dalej w drogę. I tak aż do finału. Z tą drobną różnicą, iż do zwiedzania Ebisugaoki zachęcają różnorodne znajdźki. Ochronne talizmany Omamori, jeżeli się w nie wyposażymy, działają jako pasywne bonusy, a dzięki drewnianym tabliczkom wotywnym, Ema, możemy ulepszać nasze statystyki w kapliczkach Hokora. Te służą również jako miejsce, gdzie da się chwilę odsapnąć i zapisać grę.
Fabuła gry garściami czerpie z japońskiego folkloruPodobnie jak w poprzednich częściach, możemy wybrać poziom trudności względem walki oraz zagadek. O ile łamigłówki mają trudniejsze, mniej oczywiste rozwiązania, o tyle potyczki przy udziale stworów to już inna para kaloszy. Na wyższych poziomach starcia są niezwykle trudne i wymagają od grającego nie tylko znajomości i zastosowania odpowiednich mechanik w celu pokonania oponenta. najważniejsze jest sprawne zarządzanie i pilnowanie zasobów oraz przemyślane wykorzystywanie “poczytalności” głównej bohaterki.
Dzięki niej Hinako może wyprowadzić specjalny cios, zasłonić się przed atakiem przeciwnika czy wykorzystać druzgocący kontratak. Niestety poczytalność nie wpływa w żaden inny sposób na świat przedstawiony. Gdy jej zabraknie, nie możemy po prostu wykonywać wymienionych wcześniej czynności. Osoby liczące na coś w stylu lovecraftowego zatracenia się w szaleństwie będą musiały obejść się smakiem. A szkoda.
Rysa na szkle
Grając w Silent Hill f, musicie nastawić się również na to, iż gra znacznie bardziej nastawiona jest na walkę niż poprzednie odsłony serii. Co więcej, są momenty w grze, w których starć po prostu nie da się uniknąć i by ruszyć dalej, należy pokonać otaczających nas przeciwników. W pojedynkach możemy wykorzystywać szybkie i silne ataki, wykonywać uniki i wyprowadzać wspomniane akapit wcześniej kontrataki. Nie byłoby to złe, gdyby nie fakt, iż system walki wykonany jest ledwie poprawnie. Wielokrotnie podczas gry zdarzały mi się sytuacje, kiedy ciosy albo nie docierały do wrogów, albo blokowały się na elemencie otoczenia. Zrzuciłbym to na karb źle podjętych decyzji, tylko iż chwilę później, stojąc dokładnie w tym samym miejscu, moje ataki bezproblemowo dosięgały potworów i nie kolidowały z niczym w pobliżu.
Na swojej drodze spotkamy tylko kilka typów przeciwnikówZ samymi starciami mam też jeszcze jeden problem: nie licząc improwizowanej broni ciężkiej, takiej jak młot kowalski czy siekiera, lżejszy oręż w ogóle nie robi wrażenia na przeciwnikach. Niezależnie czy Hinako macha łomem czy uderza kijem bejsbolowym, w żaden sposób nie czuć, by wyprowadzony przez nią cios miał jakikolwiek efekt na zbierających łomot bestiach. Brak poczucia impetu przeprowadzonego ataku w połączeniu z brakiem reakcji potworów na otrzymane obrażenia sprawia, iż z czasem pojedynków zaczyna się unikać, gdyż pozostają one kompletnie nieangażujące.
Z negatywnych aspektów muszę wspomnieć jeszcze o tym, iż w grze nie uświadczymy żadnej interakcji z otoczeniem. Co gorsza choćby wiszące na sznurku pranie nie reaguje, gdy koło niego przejdziemy. Bohaterka zderza się wtedy z niewidzialną ścianą. A gdy się uderzy bronią o te wywieszone gacie…
Nie tak perfekcyjny, ale przez cały czas przyzwoity
Silent Hill f to przyzwoita odsłona serii. Odważna decyzja o przeniesieniu miejsca akcji opłaciła się. Udowadnia bowiem, iż franczyza to coś więcej niż tylko jedno miejsce. Silent Hill to przede wszystkim psychologiczny horror, studium ludzkich traum i cierpienia. Opowieść o tym, jak umysł owe urazy przetwarza i co jest w stanie znieść. “Efka” może nie jest perfekcyjna, ale jej serce leży po adekwatnej stronie. Fani powinni więc spać spokojnie.
Silent Hill 2 – recenzja (PS5). Polskie zderzenie z legendą
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.


3 tygodni temu







.jpg?width=1200&height=630&fit=crop&enable=upscale&auto=webp)







