SpongeBob SquarePants: Titans of the Tides – recenzja (PC). Kreskówkowy przypływ bez ryzyka

1 dzień temu

Minęły dokładnie dwa lata, odkąd studio Purple Lamp wypuściło The Cosmic Shake i przypomniało, iż kreskówkowy chaos Bikini Dolnego potrafi całkiem dobrze odnaleźć się w formule trójwymiarowej platformówki. Po drodze pojawiła się jeszcze luźniejsza, niezależna produkcja skupiona na Patryku — The Patrick Star Game — stworzona przez inne studio i traktowana raczej jako poboczna ciekawostka niż pełnoprawna odsłona serii. Teraz wracamy do głównego nurtu z SpongeBob SquarePants: Titans of the Tides i pytanie jest proste: czy marka, która w ostatnich latach była już mocno eksploatowana, przez cały czas potrafi bawić?

Spis Treści

  • Fabuła – kreskówkowy pretekst bez ambicji ratowania świata
  • Bohaterowie – wszyscy dokładnie tam, gdzie powinni być
  • Wrogowie – bezpiecznie, kolorowo i bardzo czytelnie
  • Gameplay – platformówka na bardzo stabilnym autopilocie
  • Mini-gry i aktywności poboczne
  • Muzyka i dźwięk – kreskówkowy hałas, który robi swoje
  • Wideo i oprawa – kreskówka w ruchu
  • Optymalizacja? – jest dobrze!
  • Wady – bez dramatu, ale bez zamiatania pod dywan
  • Podsumowanie – prosto, bez wstydu i z uśmiechem

  • Kup SpongeBob SquarePants: Titans of the Tides (PC/GOG)

Fabuła – kreskówkowy pretekst bez ambicji ratowania świata

Historia w Titans of the Tides zaczyna się od działań dobrze znanej postaci — Latającego Holendra, którego ingerencja w porządek Bikini Dolnego uruchamia lawinę zdarzeń. Chaos nie pojawia się tu znikąd ani przypadkiem. Jest efektem konfliktu, który gwałtownie wymyka się spod kontroli i prowadzi do eskalacji zagrożenia, w tym pojawienia się tytułowych tytanów. Fabuła nie próbuje udawać epickiej opowieści o ratowaniu świata, ale świadomie korzysta z kreskówkowej logiki przyczyny i skutku.

Przeczytaj także

Kącik Retro: Klonoa: Door to Phantomile (PS5). Pośród słodkich snów

Narracja pozostaje krótka i epizodyczna, wyraźnie podporządkowana tempu rozgrywki. Kolejne rozdziały funkcjonują jak samodzielne odcinki serialu — z jasnym punktem wyjścia, porcją humoru i serią zadań prowadzących do następnego etapu przygody. Gra nie zatrzymuje się na długich scenkach ani nie buduje sztucznego napięcia. Zamiast tego konsekwentnie wykorzystuje fabułę jako ramę dla zabawy, zachowując lekkość i rytm charakterystyczne dla kreskówkowego pierwowzoru.

Bohaterowie – wszyscy dokładnie tam, gdzie powinni być

SpongeBob pozostaje niepoprawnie optymistyczny, Patryk jest chodzącym absurdem, Skalmar reaguje alergicznie na wszystko, a Pan Krab liczy pieniądze przy każdej możliwej okazji. Gra nie próbuje zmieniać charakterów ani ich reinterpretować. Każda postać funkcjonuje dokładnie tak, jak zapamiętali ją widzowie serialu.

Dialogi są krótkie, oparte głównie na humorze sytuacyjnym i znanych schematach. To nie jest wyrafinowana komedia, ale spełnia swoją rolę. Dla młodszych graczy to ciągły strumień znajomych zachowań i reakcji, dla starszych — lekka nostalgia bez poczucia zażenowania.

Wrogowie – bezpiecznie, kolorowo i bardzo czytelnie

Przeciwnicy projektowani są z myślą o młodszym odbiorcy. Pełnią rolę przeszkód, a nie realnego zagrożenia. Są wyraźnie widoczni, łatwi do rozpoznania i reagują w przewidywalny sposób. Starcia nie wymagają refleksu ani precyzji znanej z bardziej wymagających platformówek.
Gra nie karze surowo za błędy. Checkpointy rozmieszczono hojnie, a porażki nie wiążą się z frustracją. To tytuł, który chce, by gracz dotarł do końca, a nie udowadniał cokolwiek systemowi punktacji.

Gameplay – platformówka na bardzo stabilnym autopilocie

Mechanicznie Titans of the Tides trzyma się sprawdzonych rozwiązań. Skakanie, proste sekwencje zręcznościowe, zbieranie znajdziek i nieskomplikowane zagadki środowiskowe składają się na trzon rozgrywki. Sterowanie jest responsywne, a projekt poziomów prowadzi gracza jasno wytyczonym szlakiem, bez ryzyka utknięcia czy dezorientacji.

Istotnym urozmaiceniem pozostaje mechanika zmiany postaci. SpongeBob jest najbardziej uniwersalny i mobilny, Patryk porusza się wolniej, ale lepiej radzi sobie z prostymi, siłowymi rozwiązaniami, a pozostałe grywalne postacie pełnią bardziej sytuacyjną rolę, odblokowując dostęp do konkretnych fragmentów poziomów lub aktywności. To nie jest system głęboki ani wymagający planowania, ale wygodny sposób na przełamanie monotonii i dostosowanie tempa do młodszego gracza.

Mini-gry i aktywności poboczne

Poza główną ścieżką fabularną gra zachęca do dokładniejszej eksploracji poziomów. W lokacjach poukrywano skrzynie i sekretne obiekty, których odnajdywanie nagradza dodatkowymi elementami kosmetycznymi, w tym alternatywnymi kostiumami. To klasyczne znajdźki, ale rozmieszczone na tyle sensownie, by odkrywanie ich dawało satysfakcję.

Pojawiają się także krótkie wyzwania poboczne, takie jak zadania na czas czy sekwencje wymagające sprawniejszego poruszania się po fragmencie planszy. Nie są to osobne tryby ani rozbudowane mini-gry, raczej przerywniki urozmaicające tempo rozgrywki i zachęcające do kompletowania zawartości.

Muzyka i dźwięk – kreskówkowy hałas, który robi swoje

Warstwa audio spełnia dokładnie to, czego można się po niej spodziewać. Muzyka jest lekka, dynamiczna i mocno osadzona w kreskówkowym klimacie, a motywy dobrze współgrają z tempem rozgrywki. Dźwięki akcji pozostają czytelne i wyraźnie sygnalizują wydarzenia na ekranie, co ma znaczenie zwłaszcza dla młodszych graczy. Całość uzupełniają polskie napisy, przygotowane poprawnie i bez rażących błędów. Brakuje jedynie polskiego dubbingu, który przy tej konwencji i docelowym odbiorcy byłby naturalnym uzupełnieniem całości. Nie jest to ścieżka dźwiękowa, która zapada w pamięć na długo po wyłączeniu gry, ale w trakcie zabawy działa bez zarzutu i skutecznie wspiera rytm rozgrywki.

Wideo i oprawa – kreskówka w ruchu

Oprawa graficzna od pierwszych minut jasno komunikuje swoje ambicje. To wierne przeniesienie estetyki znanej z serialu, oparte na intensywnych kolorach, prostych kształtach i wyraźnie zaznaczonych animacjach postaci. Świat Bikini Dolnego pozostaje czytelny, przesadzony i celowo oderwany od realizmu, dzięki czemu gra zachowuje lekkość i nie traci charakteru choćby w bardziej dynamicznych momentach. Projekty lokacji i bohaterów nie próbują niczego reinterpretować — zamiast tego konsekwentnie trzymają się kreskówkowego pierwowzoru.

Na tym tle dobrze wypadają charakterystyczne dla serii wizualne żarty, czyli nagłe wstawki operujące pozorem realizmu, a nie próbą faktycznego odejścia od kreskówkowej formy. Pojawiają się rzadko, zwykle jako krótkie zbliżenia lub kadry podbijające absurd sytuacji, i działają dokładnie tak, jak w animowanym oryginale — kontrastują z resztą oprawy i wzmacniają humor. To drobny element, ale ważny, bo pokazuje, iż twórcy świadomie korzystają z kontrastu, zamiast rozmywać własny styl.

Optymalizacja? – jest dobrze!

Od strony technicznej wersja PC prezentuje się bardzo solidnie. Podczas rozgrywki w rozdzielczości 1440p, przy maksymalnych ustawieniach graficznych i bez korzystania z upscalerów, tytuł utrzymywał stabilne 120 klatek na sekundę. Testowana konfiguracja z kartą RTX 4060, 32 GB pamięci RAM oraz procesorem Intel Core i7-13620H nie sprawiała żadnych problemów z płynnością ani doczytywaniem elementów otoczenia. To dopracowana wersja, która pozwala cieszyć się stylem graficznym bez kompromisów i technicznych rozproszeń.

Wady – bez dramatu, ale bez zamiatania pod dywan

Największym problemem pozostaje zachowawczość. Gra bardzo rzadko wychodzi poza bezpieczne ramy znanych rozwiązań, przez co po kilku godzinach zaczyna się wyraźnie powtarzać. Lokacje różnią się wizualnie, ale mechanicznie często opierają się na tych samych schematach, a wyzwania rzadko zaskakują czymkolwiek nowym. Dla młodszych graczy nie będzie to przeszkoda, jednak starsi gwałtownie zauważą, iż produkcja porusza się po sprawdzonych torach bez większych ambicji, by je opuścić.

Drugą kwestią jest niski poziom trudności, który momentami odbiera poczucie satysfakcji. Gra niemal nie stawia oporu, a hojnie rozmieszczone checkpointy i brak realnych konsekwencji za błędy sprawiają, iż przechodzenie kolejnych etapów bywa zbyt bezpieczne. To świadomy wybór projektowy, zgodny z docelowym odbiorcą, ale jednocześnie element, który sprawia, iż bardziej doświadczeni gracze mogą odczuwać znużenie szybciej, niż by chcieli.

Podsumowanie – prosto, bez wstydu i z uśmiechem

Titans of the Tides to gra, która bardzo dobrze rozumie, kim jest jej odbiorca. Nie próbuje być czymś więcej niż lekką, rodzinną platformówką i właśnie dzięki temu potrafi sprawić frajdę. Prostota, powtarzalność i brak większych ambicji są tu widoczne, ale nie dominują nad całością. jeżeli ktoś szuka kolorowej przygody dla młodszego gracza — z SpongeBobem, Patrykiem i całym tym podwodnym chaosem — trudno o bezpieczniejszy wybór. A jeżeli przy okazji dorosły uśmiechnie się kilka razy pod nosem, to będzie to dokładnie ten rodzaj sukcesu, na jaki ta gra realnie pracuje.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Idź do oryginalnego materiału