Od teraz każdy system anti-cheat, który zostanie zaimplementowany w grach na platformie Steam będzie musiał o tym jasno i wyraźnie informować.
Valve ogłosiło, iż każdy gra wyposażona w system przeciwdziałający oszustom, którego działanie może ingerować w jądro systemu operacyjnego, musi wyraźnie informować o tym swoich użytkowników poprzez odpowiednie oznaczenie na platformie. Adnotacja taka znajdzie się tuż obok innych istotnych dla graczy informacji, jak ostrzeżenie o implementacji DRM.
Informacja o tego typu zabezpieczeniu jest niezwykle istotna
Dla niewtajemniczonych, system operacyjny ma dwa odrębne tryby – użytkownika i jądra – które różnią się poziomem uprawnień. Cokolwiek dzieje się na ekranie, jest to tryb użytkownika. W celu bezpośredniego dostępu do sprzętu i interakcji z nim niezbędne jest skorzystanie z drugiego wariantu. Oprogramowanie, które w nim działa jest co prawda dużo skuteczniejsze, ale jego błędy mogą doprowadzić choćby do uszkodzenia podzespołów.
Jest to głównym powodem dla którego Valve chce, by tego typu informacje były jasno i wyraźnie zaznaczone na ich platformie. Deweloperzy będą musieli również określić, czy anty-cheat modyfikuje pliki systemu operacyjnego i czy można go w pełni i bezpiecznie odinstalować za pomocą dostarczonych przez twórców skryptów.
Co ciekawe, gier korzystających z tak restrykcyjnego poziomu zabezpieczeń jest całkiem sporo. Zaliczają się do nich chociażby „Apex Legends”, „Fortnite”, „Paladins”, „Valorant” czy „Day-Z”. Twórcy bronią się mówiąc, iż programy pozwalające na oszukiwanie są na tę chwilę tak skomplikowane, iż tego typu zabezpieczenie jest jedynym, które faktycznie działa. Pytanie jednak, czy możliwość zabawy w lubianej grze jest warte tego, by oddać dostęp do najbardziej wrażliwego elementu systemu.