Produkcja studia Shift Up zrobiła duży szum w sieci, po części za sprawą wyglądu głównej bohaterki. Wszyscy posiadacze PS5 mogli natomiast sprawdzić demo przed premierą, aby przekonać się, czy za Stellar Blade kryje się coś więcej niż piękna protagonistka. Spędziłem z tytułem pięćdziesiąt godzin, w trakcie których ani przez chwilę się nie nudziłem. To świetna gra akcji z elementami RPG oraz soulslike, gdzie czuć inspirację różnymi produkcjami, jak chociażby Nier Automata. Czy jednak to pozycja obowiązkowa dla wszystkich? Na to pytanie, jak i wiele innych, zaraz Wam odpowiem. Zapraszam na recenzję.
W imię Matki Sfery
Gracz wciela się w członkinię oddziału powietrznodesantowego, którego zadaniem jest unicestwienia wroga niszczącego świat. Mowa tutaj o stworach nazywanych Naytiba, szalenie brutalnych i nieco przypominających abominacje rodem z horrorów. Misja rozpoczyna się od ciężkiego lądowania, ponieważ siły przeciwnika zaatakowały, zanim “obrończynie” w ogóle wylądowały. Większość z nich nie przeżyła lotu, a na te, którym się udało, czekały już potwory. Inaczej było w przypadku Eve oraz Tachy, które miały więcej szczęścia, chociaż zagrożenie wciąż było poważne. Chciały pomóc siostrom, ale nie było ani czasu, ani możliwości tak naprawdę. Zanim jednak złapały oddech, musiały natychmiast zmierzyć się z potężnym adwersarzem, a po nim z czymś jeszcze silniejszym. Na placu boju została już tylko nasza bohaterka, która przeżyła dzięki poświęceniu Tachy i akcji ratunkowej tajemniczego Adama.
Kiedy kurz opadł, a Eve odzyskała siły, nie pozostało nic innego, jak ruszyć dalej. Cel nie uległ zmianie, trzeba wyeliminować głównego “przywódcę”, czyli Starszego Naytibę. Bohaterka sama jednak tego nie zrobi i musi polegać na pomocy “człowieka” z powierzchni, któremu zawdzięcza życie. Ten prosi ją, aby zdobyła hiperogniwo. Źródło energii dla ostatniego bastionu “ludzkości”, Xionu. Tak rozpoczyna się długa podróż dwójki postaci, w trakcie której nie zabraknie zwrotów akcji, poważnych tematów, momentów pozytywnych, jak i smutnych. Fabuła Stellar Blade to jeden z najważniejszych elementów gry, więc nie chcę zdradzać zbyt wiele. Możecie być jednak pewni, iż nie jest to napisana na kolanie historia bez duszy. Wręcz przeciwnie, to solidna opowieść z wątkami religijnymi, egzystencjonalnymi, zahaczająca o to, jakby mogła wyglądać nasza przyszłość i pewne konsekwencje działań, które dziś mają miejsce w naszej rzeczywistości. Obserwowanie całej drogi Eve jest czymś naprawdę wspaniałym.
Stellar Blade nie zwodzi
Wątek główny jest tutaj podany wprost, nie trzeba się go doszukiwać, ani zastanawiać się na każdym kroku. Nie oznacza jednak, iż jest trywialny, bo jednak całość potrafi być dość zawiła. Nie mniej, twórcy chcieli, aby to, co jest najważniejsze, było przystępne dla wszystkich. Mamy tutaj world storytelling, mnóstwo informacji zawartych jest w notatkach i questach pobocznych, ale te elementy poszerzają naszą wiedzę. Bez nich całość nie traci na uroku, a dla tych, którzy chcą więcej, jest przygotowana treść do odkrycia. Sam zresztą mocno eksploatowałem wszystkie zakamarki, wykonywaniem zadania i czytałem, co się da. Ciekawił mnie też świat, historie danych postaci, przeszłość i różne wydarzenia. Nie licząc klasycznych nagród, zasobów czy innych benefitów, Stellar Blade oferuje też stosowny lore, który można zgłębić, o ile tylko macie na to ochotę.
Tutaj chcę jeszcze wspomnieć, iż od strony narracji nie jest źle, ale brakuje więcej person, które zapadną Wam w pamięci. Mimo naprawdę strasznej sytuacji świata wiele rzeczy odbywa się w dość spokojnej atmosferze, niby wszyscy o wojnie wiedzą, gracz też, ale w danych momentach zabrakło trochę emocji. Użyłem słowa “trochę”, bo nie zawsze tak jest, ale czuć, iż w dane sytuacje włożono nieco więcej pracy, szczególnie w przypadku tych najważniejszych wydarzeń. Poboczne jednak, nie licząc dwóch czy trzech wyjątków, nie otrzymały tyle samo miłości, a szkoda, bo często te mniejsze historie potrafią być równie emocjonujące.
Satysfakcjonujący gameplay loop
Obok eksploracji, rozwiązywania zagadek i zbierania przedmiotów mamy przede wszystkim walkę, szalenie wciągającą walkę. System zaimplementowany w Stellar Blade został naprawdę dobrze przemyślany i rozłożony tak, aby gracz cały czas czuł, iż można coś odkryć, zyskać lub osiągnąć. Eve z początku ma do dyspozycji zwykły i potężny atak, unik, gardę oraz podstawowe umiejętności Beta. Ostatnie możemy wykonywać, kiedy mamy do dyspozycji wystarczającą moc, a tę ładujemy poprzez zadawanie ciosów, unikanie ich lub blokowanie. Dość gwałtownie dochodzą tutaj perfekcyjne uniki i bloki, które dają nam pewne benefity. Jedne pozwolą szybciej skorzystać z mocniejszych umiejętności, drugie zdezorientują wroga i na chwilę pozostawiają go w stanie lekkiego paraliżu. Wraz z rozwojem wydarzeń dojdą kolejne skille, moce, bo tak, ataki Beta to nie jedyne dostępne w grze, walka na dystans oraz akcesoria.
Moduły oraz egzoszkielety będą wspomagać Eve w taki sposób, jak Wam najbardziej odpowiada. Wszyscy mamy różne style zabawy, więc nie trzeba się ograniczać na przykład do zwiększenia obronny. Zamiast tego możemy mieć bonus w postaci regeneracji zdrowia po zabiciu, szybsze ładowanie Bety, o wiele silniejsze ataki kosztem otrzymywanych obrażeń i wiele więcej. Może mieć naprawdę różne “buildy”, które wpłyną pozytywnie na te cechy, na których Wam zależy. Oczywiście, nie wszystko będzie dostępne od ręki, ale z czasem zaopatrzycie się w to, co trzeba. Same starcia są bardzo widowiskowe i dynamiczne, a kamera nadąża na tym wszystkim, co jest ogromną zaletą. Nie są to żadne soulsy, a raczej mocniej rozbudowany slasher, gdzie trzeba respektować każdego wroga, a w razie porażki kara jest minimalna.
Obozy, wszędzie obozy!
Element, który dość mocno moje kojarzyć się z tytułami od From Software, to nic innego jak huby mające na celu nie tylko zregenerować naszą postać, ale też pozwolić na uzupełnienie zapasów, a w tych większych odblokować kolejne umiejętności. Z czasem można również przemieszczać się między nimi za sprawą budki telefonicznej. W pewnych przypadkach obozy służą też samej narracji, chodzi tutaj o rozmowy Eve z Adamem lub Lily. W razie porażki to właśnie do tego miejsca powróci heroina i to w zasadzie tyle. Mamy limit przedmiotów do leczenia oraz tych użytkowych — granaty, miny i inne. Można niby szukać na siłę elementów soulslike w walce, ale byłoby to trochę nad wyraz według mnie. To prędzej rozbudowany Nier Automata — klimat, tempo, poruszane tematy, struktura poziomów — niż Dark Souls czy Bloodborne.
Stellar Blade nie jest trudny, ale bywa wymagający
W obawie przed setkami zgonów mogę Was uspokoić, omawiane dzieło wybacza wiele, a i też pomaga w danych sytuacjach. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamiast poziomu “Normal” wybrać “Fabularny”, bo takowy znajduje się w grze. Nie licząc może dwóch pojedynków, całość jest naprawdę przystępna, a kara za zgon dotyczy głównie zużytych zasobów i amunicji, więc praktycznie nie boli. Natomiast, o ile ktoś planuje mocno trenować w celu uzyskania dużej przewagi, to tutaj warto się zastanowić. W żadnym momencie, na domyślnym ustawieniu, tytuł też nie będzie za łatwy. choćby po 40 godzinach wracając do pierwszej lokacji, wrogowie mogą wysłać do grobu, chociaż nie zajmie im to chwili jak wcześniej. Twórcy zadbali o jakąś formie skalowania świata, aby “wyzwanie” nigdy nie zniknęło z radu, ale by męczarni również nikt nie doświadczył.
Powiew świeżości i walka z monotonią
Niby tytuł ten nie jest żadną rewolucją, nie wymyśla koła na nowo, ale posiada elementy, które sprawdziły się w innych grach. Stara się też lekko odświeżać pewne mechanizmy lub podawać je w nieco bardziej rozbudowanej formie, aby niwelować efekt schematyczności. Na początku eksploracja jest dość prosta, potem jednak dochodzą drabiny, linki, skrzynki i drzwi do zhakowania, a choćby i proste zagadki logiczne. Wszystkiego z czasem jest trochę więcej, a kilka sekwencji wygląda, jakby ktoś dużo grał w Sonica lub upodobał sobie etapy motocyklowe z Ghostrunner 2 — tutaj bardziej chodzi o tempo i specyficzne lokacje. Byłem pod wrażeniem, iż mini gra z hackowaniem, ma kilka wersji, a część sekretów wymaga lekkiej gimnastyki, główkowania, a choćby i operacji matematycznych!
Gracz naprawdę ma co robić i choćby o ile coś się powtarza, to twórcy dostarczają daną aktywność w nieco innej formie. Dopiero gdy sprawdzacie każdy milimetr oraz zadania poboczne to da się odczuć pewną monotonię, ale to i tak nic w porównaniu do innych produkcji. Do samego końca ludzie z Shift Up czymś zaskakują odbiorcę w mniejszym lub większym stopniu, co jest szalenie pozytywnym doświadczeniem. Dotyczy to także samych starć z bossami i ich wariacjami. Wszystkie pojedynki mają coś innego w sobie i wcześniej obrana taktyka wcale nie musi się sprawdzić w następnej ważnej potyczce. Dla przykładu niektóre abominacje są zabójcze na dystans i trzeba być wobec nich szalenie agresywnym lub trzymać się wystarczająco blisko. Doświadczyłem tego dobitnie, więc to taka mała wskazówka ode mnie. Zresztą nie mogę się doczekać dyskusji dotyczących walk z tymi najsilniejszymi, a będzie o czym mówić.
Siła Unreal Engine 4
Zamiast silić się na wersję piątą, studio Shift Up postawiło na bardziej stabilną technologię i nie ukrywam, cieszę się z tej decyzji. Nie ma natomiast róży bez kolców, ponieważ w danych momentach da się dostrzec efekty rekonstrukcji klatek i upscalingu. Wielu NPC w Xionie wygląda dość podobnie do siebie, a ich poziom szczegółowości może budzić trochę do życzenia. Natrafiłem też na kilka modeli w słabej jakości, ale tyczy się to bardziej zwłok niż żyjących istot. Niektóre elementy otoczenia też nie prezentują najwyższego poziomu i tych najwięcej mamy na otwartych poziomach. Możliwe, iż musiało tak być z uwagi na wydajność, ale chyba wolałbym ograniczenie terenu w zamian za ładniejsze otoczenie. Zresztą liniowe etapy są najmocniej dopracowane i bogate w detale.
Jako całość jednak Stellar Blade to naprawdę świetnie wyglądającą gra, która nie ma się czego wstydzić. Nie brakuje tutaj zapierających dech w piersiach lokacji, szalenie bogatych w detale modeli postaci, w tym wrogów, a w szczególności bossów, efektownych efektów specjalnych i rozmachu. Eve we wszystkich strojach — tych jest naprawdę sporo — prezentuje się fenomenalnie i czuć, iż ktoś dużo nad nimi pracował. Człowiek od choreografii zasługuje na medal, bo podczas cutscenek dzieją się cuda i nie, nie mówię tu o sekundzie skupienia na pośladkach przy dziesięciu piruetach z ostrzem. Gra oferuje trzy tryby wizualne, gdzie najlepiej wypada ten zbalansowany, ponieważ oprawa jest w nim świetna, a i FPS-y są zadowalające. Oczywiście, można iść w jeszcze wyższą rozdzielczość lub “ultra płynność” w dowolnym momencie. Wybrałem kompromis między jednym a drugim.
Do muzyki Stellar Blade będę wracał regularnie
Spokojne nuty na otwartych terenach, dynamiczne brzmienia w czasie walk, trochę elektrobeats, a choćby i dubstep miał swoje pięć minut w odpowiedniej lokacji. Ścieżka dźwiękowa jest pełna utworów, które przyspieszają tętno i dają ponieść się zabawie. Szybkie motywy dają solidnego kopa, a kiedy trzeba odpocząć i złapać oddech, z głośników słychać odpowiednie ukojenie. W utworach nie brakuje kobiecego głosu, który jeszcze wszystko uzupełnia. o ile chodzi o instrumenty, to często wybija się pianino, ale ono nie jest jedyne, bo i smyczkowe można wyłapać, gitary oraz inne. Czekam już na pełną kolekcję w serwisach streamingowych, bo to naprawdę wysoka półka i będę miał album, który może powalczyć o równe miejsce, co Nier czy Nier Automata. W moim osobistych rankingu to podium.
Ewka wstawaj, mamy Naytibę do pokonania
Jak na tytuł wyłącznie dla konsoli PlayStation przystało, Stellar Blade otrzymał polską lokalizację w formie napisów. Doskonale wiem, jakie jest to istotne dla wielu graczy, więc ogromnie cieszy mnie, iż takowe znalazło się w grze. Nie natrafiłem na żadne poważne błędy, ale biorę pod uwagę, iż coś mogło mi umknąć, bo notatek jest naprawdę wiele, rozmów czy dodatkowych momentów, ale główny wątek powinien być wolny od wpadek czy słabego tłumaczenia. Nie ukrywam, iż z chęcią sprawdziłbym tę produkcję z rodzimym dubbingiem i może kiedyś się doczekam, nie mniej, znajomość angielskiego nie jest tutaj wymogiem, co na pewno doceni wiele osób.
Na koniec słów kilka
Mógłbym o tej produkcji napisać drugie tyle. To dość duże dzieło, ale nie chcę psuć Wam zabawy. Wystarczy, iż będziecie musieli unikać spoilerów na mediach społecznościowych czy serwisie YouTube. Chciałem wspomnieć jeszcze o dwóch rzeczach. Pierwsza to seksualizacja bohaterki, która została mocno wyolbrzymiona w sieci. Eve jest piękna, ale nie idealna, grawitacja ma na nią wpływ, a i jeszcze lepiej prezentujące się kobiety można zobaczyć w Polsce i to wcale nie na przerobionych zdjęciach z Instagrama. Nie ma tutaj celowego szczucia, niepotrzebnego skupienia na damskim ciele i wciskania czegokolwiek na siłę. Cześć strojów może i pokazuje więcej, ale nie uważam, aby przekraczały one stosowne granice. W tej materii jest w opozycji, bo Eve to nie tylko “ładna lala”, a i sama gra oferuje o wiele więcej, niż niektórzy chcą Wam wmówić.
Stellar Blade nie spodoba się wszystkim, tak jak Devil May Cry, Nier czy Dark Souls nie trafiły do setek milionów odbiorców. Ma jednak szanse na udany debiut i możliwość rozwoju jako marka, o ile gracze docenią. Można przyczepić się o to, iż wyższy poziom trudności jest dostępny po przejściu kampanii na normalu, brakuje new game plus, nie ma manualnych zapisów, nie wszystko zostało równie dobrze zaprojektowane, a i od strony narracji można sporo poprawić. Rozwój postaci ma swoje granice i przedmiot do resetu skilli wydaje się trochę zbędny, a część zadań pobocznych trochę sztucznie wydłuża czas. Tak, o ile kontynuacja powstanie, to jest nad czym pracować, ale jako coś nowego? Kurczę, naprawdę solidna pozycja, w której można się zakochać, a wady? Wady mamy wszyscy, więc takowe mogą być solą w oku, albo częścią zabawy.
Czy warto kupić Stellar Blade?
Tak, bez dwóch zdań. Nie żartuję. Mamy tutaj przykład nowej marki w pełni stworzonej dla pojedynczego gracza. Brak sklepiku, mikropłatności — błagam, aby nikt nic nie dodawał po premierze, bo cofnę swoje słowa — czy wymogu always online. Do tego sam wątek główny trwa około trzydziestu godzin, a zrobienie wszystkiego zajmie przynajmniej drugie tyle. Piękna, widowiskowa, rozbudowana i szalenie wciągająca. Nie bez wad, nie dla wszystkich, ale na pewno taka, której trzeba dać szansę. o ile nie dziś, to za jakiś czas. Często krzyczymy, iż chcemy więcej takich tytułów. Zatem to dobry moment, aby to udowodnić, ze faktycznie tak jest. Zresztą, jak nie dadzą nam sequela, to będę bardzo zawiedziony, ale i DLC nie pogardzę, zanim takowy powstanie.
Gameplay
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Playstation Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.