Synduality Echoes of Ada – wrażenia z testów (XSX)

2 godzin temu

Synduality Echoes of Ada, tytuł przygotowywany przez Bandai Namco pojawia się w zbiorowej świadomości graczy, a potem gdzieś znika. W marcu tego roku deweloperzy zaprosili część społeczności do udziału w zamkniętych beta testach, po czym zaszyli się w swoim studiu i przystąpili do analizowania zebranych w ten sposób danych. Efektem ich pracy jest… kolejna wersja testowa. Dzięki uprzejmości Cenega Polska – dziś możemy przybliżyć wam nasze wrażenia z wczesnej wersji gry.


Zacznijmy jednak od powiedzenia sobie – czym adekwatnie jest Synduality?. Bandai Namco określa ten tytuł jako „shooter”, jednak nie musiałem spędzić z nim przesadnie dużo czasu, żeby w mojej głowie zapaliła się kontrolka przy trochę innej etykiecie – extraction shooter.

Kopia gry oddana w nasze ręce w ramach ostatnich testów nie obfituje w elementy fabularne, ale otrzymujemy krótkie, acz klimatyczne intro. Akcja osadzona jest w 2222 roku, po kataklizmie znanym jedynie jako „Tears of the New Moon” – toksycznym deszczu, który mocno uszczuplił ludzką populację, jednocześnie dając początek nowej rasie zdeformowanych monstrów, przemierzających powierzchnię planety. Ludzie, zepchnięci dosłownie do podziemi, uparcie jednak nie chcą wyginąć. W nowym przyczółku ludzkości – podziemnym mieście Amasia – ostatni przedstawiciele naszej rasy pracują w pocie czoła, próbując wywalczyć dla siebie nową przyszłość. Ma w tym pomóc sztuczna inteligencja, przybierająca humanoidalną postać i nosząca zbiorcze imię Magus. Jak to jednak w takich historiach bywa, coś idzie nie tak, Amasie dotyka nieznany kataklizm, a ludzkość znowu zostaje sprowadzona do poziomu walczącej o przetrwanie garstki wyrzutków. I tu na scenę wkraczają gracze – pod postacią Drifterów, najemników przemierzających powierzchnię planety w poszukiwaniu najważniejszego surowca znanego człowiekowi – kryształów AO. Do przemieszczania się służą im roboty – pod uroczą nazwą Cradle Coffin – a każdemu z nich towarzyszy Magus, zapewniając wsparcie podczas walki. To adekwatnie wszystko, czego dowiadujemy się z wprowadzenia do Synduality – choć mam nadzieję, iż pełen produkt zaoferuje pod względem fabularnym więcej, ponieważ historia ma potencjał.

Od malowania ścian, do pracy na śmieciówce


Zabawę rozpoczynamy od stworzenia swojego kompana AI – Magusa – określając jego płeć, wygląd i klasę. Ta ostatnia ma wpływ na dostępne umiejętności i benefity. Następnie trafiamy do swojej prywatnej bazy wypadowej – miejsca, które przyjdzie nam nazywać domem i które zdecydowanie wymaga renowacji. Gra w tym miejscu przeprowadza nas przez samouczek, oferujący informacje o sposobie zarządzania naszymi czterema kątami, odblokowując przed graczem kolejne zakładki i racząc przy tym animacjami przedstawiającymi poczynania naszego Magusa, krzątającego się to tu to tam. Element rozbudowywania naszego przyczółka wydaje się interesujący – do remontowania i modernizacji pomieszczeń oczywiście potrzebujemy stosownych surowców, o które przyjdzie nam się zatroszczyć podczas wypadów na powierzchnię. W tym samym miejscu znajdziemy też zakładkę ze zleceniami, które są chlebem powszednim każdego Driftera. Tytuł tłumaczy nam, iż te mogą pochodzić od różnych organizacji i pewne czynności przez nas wykonywane podczas gry, mogą pozbawić nas niektórych kontraktów. Niestety w tym zakresie nie było mi dane odczuć zapowiadanych konsekwencji, aczkolwiek zrzucam to na karb wersji testowej.

Na tym etapie można zauważyć jedną rzecz – spędzimy masę czasu w różnej maści menu i warto mieć to na uwadze. Samo zarządzanie bazą to jedno, ale przed każdą wyprawą na powierzchnię należy przygotować ekwipunek. Polega to na zdecydowaniu, jakie przedmioty i zasoby ze sobą weźmiemy – np. apteczki i amunicję – biorąc pod uwagę ograniczone miejsce w ekwipunku, które podczas misji będzie się dodatkowo zapełniać wszelkiego rodzaju znajdźkami. Mamy też możliwość dostosowania samego mecha – podzielonego w interfejsie na trzy moduły: nogi, korpus i ręce – oraz uzbrojenia – w postaci dwóch sztuk broni palnej. Po kilku wyprawach pewne z tych czynności będziemy już wykonywać automatycznie, ale ewentualna pomyłka – np. zabranie nieprawidłowego rodzaju amunicji – zauważona dopiero na powierzchni, może nas sporo kosztować.

Przed wyruszeniem w drogę, należy poklikać w menu


Synduality bowiem nie bierze jeńców w jednym aspekcie – konsekwencji porażki. o ile zdarzy się nam zginąć podczas misji, tracimy nie tylko cały ekwipunek, ale przede wszystkim mecha. Na całe szczęście w takiej sytuacji gra oddaje w nasze ręce podstawowy zestaw startowy, ale o ile przytrafi się nam seria niepowodzeń, możemy się „cofnąć w rozwoju” praktycznie do punktu startowego. Możemy oczywiście wyprodukować nowe elementy, pod warunkiem posiadania odpowiednich surowców, albo dokonać zakupu gotowców w sklepie, o ile mamy odpowiednie fundusze. Oczywiście produkcja wykorzystuje ten mechanizm ryzyka chętnie – nie raz musiałem się zastanowić czy brnąć dalej w lokację, zachęcony dobrą passą, czy może lepiej wrócić do bazy i w ten sposób zabezpieczyć zdobycz? Na moje nieszczęście często wybierałem pierwszą opcję, nie raz płacąc za to naprawdę wysoką cenę.

Czym jednak zajmujemy się w grze, poza zarządzaniem bazą i przerzucaniem ekwipunku z miejsca na miejsce? Zbieractwem wszelakim. Każda wycieczka na powierzchnię ma u swoich podstaw jedno założenie – zebrać surowce, dotrzeć do punktu ekstrakcji w zadanych ramach czasowych i uciec. Najczęściej będziemy się rozglądać za kryształami AO, które musimy najpierw zlokalizować, a potem „wydobyć”, ale do rozbudowy bazy, czy produkcji przedmiotów, będziemy potrzebowali różnego rodzaju złomu, rozsianego po całej mapie. W tym zakresie tytuł oferuje nam pomoc – możemy budować listę poszukiwanych przedmiotów, które podczas misji są wyraźniej oznaczane w naszym otoczeniu. Przyjemna funkcjonalność, bo uwierzcie mi – poruszając się po okolicy w kilkumetrowym mechu, ciężko jest czasami dostrzec poszukiwaną przez nas gazrurkę.

Człowiek człowiekowi mechem


Na swojej drodze przyjdzie nam spotkać inne „roboty” – zarówno pilotowane przez komputer, jak i innych graczy. Ci pierwsi, czyli NPCe, w udostępnionej nam wersji gry ograniczają się do bandytów, do których przemawia jedynie seria z karabinu w korpus i ewentualne poprawienie z piąchy. Ci drudzy jednak są zdecydowanie bardziej interesujący. Spotykając innych graczy, nie wiemy, jak ci na nas zareagują (i vice versa), co dodaje dreszczyk emocji przy każdej takiej interakcji. Gra oczywiście nie ogranicza nas do roli „tych dobrych”, więc ścieżka przemocy stoi otworem – o czym miałem okazję kilkukrotnie się przekonać, znajdując się po nieprawidłowej stronie czyjejś lufy. Zaprawdę, nie ma to jak przedzierać się przez mapę, w kierunku punktu ewakuacji, targając w lukach naprawdę dobre zdobycze i na kilkadziesiąt metrów przed celem usłyszeć naszego Magusa, ostrzegającego o obecności innego pilota. Wróg czy przyjaciel? Jednocześnie w grze znajdują się misje kooperacyjne, aczkolwiek z przykrością muszę stwierdzić, iż pomimo spędzenia ładnych paru godzin w grze, nie miałem okazji choćby odblokować takowych w fazie testów.

Obecnie cała rozgrywka zamyka się w tych kilku aspektach – zarządzanie bazą, przygotowanie do misji, przeczesywanie powierzchni w poszukiwaniu surowców, ekstrakcja. Na szczęście materiały udostępniane przez deweloperów pozwalają sądzić, iż tytuł ten nie będzie pozbawiony fabuły – na co niezmiernie liczę, gdyż sama rozgrywka – przynajmniej w formie obecnej w udostępnionej nam wersji testowej – może się gwałtownie znudzić. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż marka Synduality nie ogranicza się jedynie do gier – w 2023 roku zadebiutowała również seria anime, oraz manga z tego uniwersum – oczekuję premiery Echoes of Ada z umiarkowanym optymizmem.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału