Tempest Rising – pierwsze wrażenia. Jest tu duch Command & Conquer

news.5v.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: © 2025 Associated Press


Fani strategii czasu rzeczywistego nie mają dziś łatwego życia. RTS-y albo wymierają, albo zmieniają się w coś, czym nigdy nie były – pół-RPG, pół-survival, pół-Bóg wie co jeszcze.

Tempest Rising miało być czymś innym – czystym, klasycznym erteesem w stylu Command & Conquer. I faktycznie, jeżeli tęskniliście za zbieraniem surowców, budowaniem bazy i wysyłaniem jednostek do walki w tempie, które nie pozwala na moment zawahania, to znaleźliście coś dla siebie. Ale czy dzisiaj to jeszcze wystarcza?

Strategia bez kombinowania

RTS w starym stylu – to właśnie Tempest Rising. Bez niepotrzebnych, skomplikowanych mechanik, bez ukrytych systemów progresji, bez wymuszonych elementów RPG. Budujesz bazę, stawiasz rafinerię, wydobywasz tempest (surowiec, który napędza całą gospodarkę świata, czyli takie tutejsze tyberium) i produkujesz armię. Brzmi znajomo? I bardzo dobrze.

Tempest Rising nie próbuje odkrywać koła na nowo – zamiast tego stawia na dynamiczną rozgrywkę, w której najważniejsze są szybkie decyzje. Nie możesz pozwolić sobie na stanie w miejscu, bo przeciwnik na ciebie nie zaczeka. Każdy budynek ma swoje zadanie, każda jednostka swoją rolę, a każda sekunda przestoju może oznaczać porażkę.

Nie ma tu miliona drzewek technologicznych, które sztucznie rozbudowują i wydłużają rozgrywkę. Nie ma też niepotrzebnego mikrozarządzania. Jest klasyczne erteesowe myślenie – rozbudowa, zwiad, decyzja, czy ruszyć na wroga, czy jeszcze chwilę poczekać, żeby wyprodukować jeszcze kilka czołgów. Działa to bardzo dobrze, ale… tylko jeżeli ktoś tęskni za takim podejściem.

Dwie frakcje, ale czy wystarczająco różne?

Do wyboru mamy Global Defense Force i Tempest Dynasty. Pierwsza to klasyczne wojsko – zbalansowane, przewidywalne, skuteczne. Druga to bardziej zaawansowana technologicznie frakcja, wymagająca więcej kombinowania.

Na papierze brzmi to świetnie. Problem w tym, iż różnice między stronami konfliktu są mniejsze, niż można by się spodziewać. Owszem, jednostki działają nieco inaczej, ale nie na tyle, żeby wymuszało to zupełnie inne podejście do gry. W RTS-ach różnice między frakcjami powinny sprawiać, iż każda wymaga innego stylu rozgrywki, szczególnie jeżeli mowa tylko o dwóch. Na razie zróżnicowania i odmienności trochę brakuje.

W trybie Skirmish, który na razie jest jedyną dostępną opcją, grało się dobrze, ale brakowało mi tego momentu „wow” – momentu, w którym czujesz, iż dana frakcja to coś unikalnego. Może w kampanii fabularnej, która ma pojawić się w pełnej wersji, zostanie to lepiej podkreślone? Oby.

Grafika i muzyka – w porządku, choć bez szału

Tempest Rising zalatuje RTS-em sprzed 20 lat. I to zarówno w dobrym, jak i złym znaczeniu. Jest czytelnie, przejrzyście, wszystko działa jak trzeba. Ale jeżeli ktoś oczekuje wizualnych fajerwerków, to się rozczaruje.

Klimat wypada więcej niż przyzwoicie. Postapokaliptyczne krajobrazy, ruiny, szarawe tony – wszystko pasuje do świata gry. Problem w tym, iż frakcje, a zwłaszcza GDF, wyglądają trochę zbyt znajomo. jeżeli graliście w Command & Conquer, to będziecie mieć wrażenie, iż już to widzieliście.

Muzyka wypada zdecydowanie na plus. Dynamiczna, podkręcająca napięcie, dobrze dopasowana do tempa rozgrywki. Momentami wręcz czuć inspirację klasycznymi soundtrackami Franka Klepackiego z serii Command & Conquer – i to jest zdecydowany atut.

Czy warto czekać na pełną wersję?

Jeśli kochacie RTS-y z lat 90. i wczesnych 2000., to Tempest Rising daje dokładnie to, czego od dawna w tym gatunku brakowało. Jest szybki, wymagający i czysto strategiczny. Nie kombinuje z niepotrzebnymi mechanikami, nie próbuje być czymś, czym nie jest.

Problem w tym, iż nie próbuje też być niczym więcej. Nie ma w nim niczego, co pozwoliłoby wyjść poza bycie po prostu solidnym odtworzeniem klasycznej formuły. Frakcje mogłyby być bardziej różnorodne, rozgrywka mogłaby dostać parę świeżych – niekoniecznie rewolucyjnych – rozwiązań.

Na razie dostępny jest tylko tryb Skirmish, więc trudno ocenić całość. Pełna wersja ma zawierać kampanię fabularną – i to może być najważniejszy element. jeżeli zostanie dobrze napisana i wprowadzi dodatkowe mechaniki, możemy otrzymać coś więcej niż tylko solidnego erteesa „jak za dawnych lat”. Premiera – 24 kwietnia, na PC.

Idź do oryginalnego materiału