Test: Kontroler bezprzewodowy Manba One

6 miesięcy temu
Zdjęcie: Test: Kontroler bezprzewodowy Manba One


Jakiś czas temu do naszej redakcji dotarł pad Manba One. Jak sprawdza się w zestawieniu z komputerem Lenovo Legion Go oraz z Nintedo Switch? Dowiecie się tego z niniejszego testu.

Bez dwóch zdań jednym z absolutnie najważniejszych akcesoriów dla graczy jest kontroler. Istnieje wiele rodzajów tego urządzenia, od kierownic po standardowe pady i profesjonalne warianty. Firma Manba wprowadziła niedawno do swojego portfolio nieco bardziej rozbudowaną wersję kontrolera bezprzewodowego – model Manba One. Czy to dobry pad, który powinien zainteresować graczy? Jak sprawdza się ze telefonem, konsolą Nintendo Switch oraz komputerem Lenovo Legion Go? Dowiecie się tego z niniejszego testu. Najpierw zajrzyjmy oczywiście do opakowania i zobaczmy, co w nim znajdziemy.

Co w pakiecie z Manba One?

Mimo iż opakowanie, w którym dostarczany jest kontroler Manba One z pewnością nie powala swoim rozmiarem, to nie sposób zaprzeczyć, iż zawartość jest naprawdę bogata. Oprócz samego pada (oraz, oczywiście, papierowej dokumentacji) znajdziemy również:

  • Stację dokującą (więcej na jej temat w następnej części testu)
  • Kabel USB – USB typu C
  • Dwie alternatywne gałki analogowe

Kabel jest dość długi i nie będzie na pewno problemu z wygodnym umiejscowieniem stacji dokującej. Ja postanowiłem wpiąć go do portu USB w tylnej części mojej konsoli PlayStation 5 (znajdującej się na moim biurku, przy którym najczęściej gram i piszę newsy). Później opiszę wymienne gałki analogowe, aczkolwiek najpierw przyjrzyjmy się jednemu z moich ulubionych akcesoriów w ogóle.

Stacja dokująca

Nie ukrywam, iż zawsze lubiłem wszelkiego rodzaju stacje dokujące. Czy to w przypadku Nintendo Switch, czy w przypadku mojego zegarka Samsung Galaxy Watch, czy przy kontrolerach Sense, zawsze bardzo wysoko cenię możliwość wygodnego ładowania urządzeń połączoną nierzadko z ciekawym ich wyeksponowaniem. Kiedy więcej zobaczyłem, iż Manba dołącza do testowanego pada stację dokującą, bardzo się ucieszyłem. Z największą przyjemnością postawiłem ją na moim biurku, a następnie na górze stacji umieściłem kontroler. Należy zaznaczyć, iż zdejmując osłonę ze spodniej części podstawy stacji, znajdziemy miejsce na przechowywanie odbiornika USB. Jest to proste, a zarazem wygodne rozwiązanie. Stacja posiada diodę LED, która informuje nas o ładowaniu (gdy świeci się na pomarańczowo) lub naładowaniu kontrolera. Ta druga sytuacja wiąże się oczywiście z zielonym kolorem podświetlenia. Muszę przyznać, iż kontroler siedzi w stacji bardzo stabilnie i zastosowana stacja dokująca jest jedną z najlepszych, jakich miałem przyjemność używać. Naturalnie na jej spodzie znajdują się (cztery) antypoślizgowe podkładki. Dzięki nim stacja idealnie trzyma się podłoża i nie mam do niej absolutnie żadnego zastrzeżenia.

Konfiguracja działania kontrolera Manba One

Czymś, co bardzo mi się spodobało jest fakt, iż nie potrzebujemy żadnej aplikacji do skonfigurowania wyglądu i działania kontrolera Manba One. Wszystko zmieniamy bowiem na samym kontrolerze, co jest oczywiście możliwe ze względu na zastosowanie w nim ekranu. Niestety, egzemplarz recenzencki, który do mnie dotarł nie jest wolny od wad fabrycznych. Posiada on bowiem kilka bąbli powietrza, znajdujących się pod ekranem, których nie sposób się pozbyć. Nie uniemożliwia to bynajmniej korzystania z możliwości zapewnianych przez ten ekran, aczkolwiek nie sposób nie uważać, iż doświadczenie to mogłoby być zdecydowanie bardziej przyjemne.

Wróćmy jednak do możliwości dostosowania działania pada. Na pewno najważniejsze dla wielu graczy są opcje przypisania wielu naciśnięć przycisków do jednego przycisku. Specjalne przyciski (M1, M2, M3 oraz M4) przechowują po aż maksymalnie 20 naciśnięć przycisków i sprawdza się to bardzo dobrze. Z ciekawości przypisałem pewną sekwencję ścinania bambusu w Ghost of Tsushima: Director’s Cut do jednego z tych przycisków i efekt był bardzo zadowalający. Nie brakuje też funkcji turbo oraz dostosowania barwy, którą mienią się litery Manba na uchwytach kontrolera. Możemy postawić na oddychanie, stały kolor lub wyłączenie podświetlenia.

Wpłyniemy również na siłę wibracji oraz jasność ekranu i wyświetlany język (chiński, japoński bądź angielski). Należy także zaznaczyć, iż można dzięki przełączników z tyłu pada dostosować zachowanie spustów – osobno dla wszystkich z nich. Możemy wybrać błyskawiczne wciskanie spustu (przydatne w strzelankach) bądź pełen zakres wciskania – co docenią bez wątpienia miłośnicy wyścigów, czy bardziej precyzyjnych gier FPS. Nie można też zapomnieć o krótkim przełączniku, za którego pomocą włączymy i włączymy pada. Co do jego funkcji nie mam żadnych zastrzeżeń. Przyjrzyjmy się więc jego działaniu w konkretnych sytuacjach. Warto jeszcze zaznaczyć, iż nieużywany kontroler sam usypia się po 10 minutach. Następnie możemy go oczywiście wybudzić dzięki jednego przycisku.

Możliwości podłączania

Wspomniałem wcześniej, iż testowany dziś pad działa z kilkoma rodzajami urządzeń. Są to:

  • Konsola Nintendo Switch
  • Komputer
  • Smartfon z systemem Android
  • Smartfon z i-OS-em

Nie miałem możliwości sprawdzenia tylko ostatniego z tych połączeń, aczkolwiek w dalszej części testu znajdziecie moje odczucia po graniu na każdym z trzech pierwszych wariantów. Nie ma co owijać w bawełnę, przejdźmy do „mięcha”.

Manba One i wygoda użytkownia

W kontekście Nintendo Switch trzeba docenić przede wszystkim możliwość działania kontrolera zarówno przewodowo, jak i bezprzewodowo. Ja jestem zwolennikiem drugiego z tych połączeń, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, iż istnieje sporo osób preferujących korzystanie z kabla. Doceniam również obsługę sterowania ruchowego, co na pewno przyda się niejednemu miłośnikowi strzelanek, czy wyścigów. Sam proces parowania pada jest niesamowicie łatwy, szybki i przyjemny. Możecie się mu przyjrzeć na poniższym oficjalnym materiale filmowym.

Połączenie z komputerem czy telefonem także nie powinno nikomu sprawić najmniejszego problemu. Zostając jeszcze na chwilę przy korzystaniu ze telefona, należy zaznaczyć, iż w tym przypadku mamy do czynienia wyłącznie z łącznością przez Bluetooth, aczkolwiek nie sądzę, aby komukolwiek miało to przeszkadzać. Wybieramy na ekranie pada Mode -> Android, a następnie Pair. Na telefonie wchodzimy w Bluetooth, a po zeskanowaniu wybieramy Gamepad, po czym potwierdzamy opcję Powiąż. Kontrolerem możemy się poruszać zarówno po samym ekranie naszego telefonu, jak również wykorzystywać go w grach. Nie stwierdziłem żadnego opóźnienia podczas grania w jeden z moich ulubionych tytułów, NHL 24.

Recenzja: NHL 24 [PS5]

Nie omieszkałem również sprawdzić opisywanego pada w Ghost of Tsushima: Director’s Cut, w które ostatnio grywam na Lenovo Legion Go. Także w tym przypadku korzystanie z pada Manba One jest niesamowicie przyjemnym doświadczeniem i gwałtownie kontroler ten stał się moim podstawowym akcesorium tego typu. Podoba mi się możliwość dostosowania siły wibracji oraz (w białym wariancie) pewna przezroczystość, której brakuje czarnej wersji tego kontrolera. Musiałem się natomiast nieco przyzwyczajać do asymetrycznego układu gałek analogowych.

Ogromny plus z kolei należy się za wyposażenie ich w efekt Halle’a! Trzeba też wspomnieć, iż przezroczystą osłonę wierzchu pada można zdjąć. Z pewnością ucieszy to miłośników personalizowania wyglądu ich akcesoriów. Możliwość zmieniania dotyczy gałek analogowych – w zestawie dostajemy cztery analogi, po dwie o wyższej i niższym osadzeniu gałek. Aby zmienić analogi, wyciągamy je po prostu mocno i wciskamy na ich miejsce takie o wysokości, która nam odpowiada. Mogę Was też uspokoić – przez dziesiątki godzin, jakie spędziłem z Manba One ani razu gałki nie wyszły same podczas standardowej rozgrywki. Trzeba chcieć je wyjąć, co jest oczywiście sporą zaletą.

Podsumowanie testu

Manba One to świetny kontroler, który ma bardzo kilka wad. Nie powala on niestety czasem pracy na jednym ładowaniu – wynosił on u mnie około 4 godzin. Niemniej doceniam świetny wygląd tego sprzętu, jak również dołączoną bardzo ładną i funkcjonalną stację dokującą. Uniwersalność tego pada w połączeniu z wygodą jego użytkowania (na co wpływ mają między innymi wypustki na bumperach i spustach) sprawia, iż mogę go polecić każdemu. Parafrazując klasyczne zdanie – Manba One, jeden, by wszystkimi rządzić i w ciemności związać. Niecałe 300 złotych to bardzo przyzwoita cena za ten sprzęt.

Pad do testu zapewnił producent kontrolera, firma Manba.
Idź do oryginalnego materiału